• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Zwolnieni po aferze parkingowej chcą wrócić do pracy. Dwóch z nich zeznawało w środę przed sądem

Piotr Weltrowski, Patryk Szczerba
27 stycznia 2016 (artykuł sprzed 8 lat) 
Według zeznań zwolnionych kilka dni temu pracowników Strefy Płatnego Parkowania w Gdyni, o liście zastrzeżonych samochodów, których właścicielom nie można wystawiać mandatów od lat wiedzieli wszyscy pracownicy strefy. Według zeznań zwolnionych kilka dni temu pracowników Strefy Płatnego Parkowania w Gdyni, o liście zastrzeżonych samochodów, których właścicielom nie można wystawiać mandatów od lat wiedzieli wszyscy pracownicy strefy.

Trójka zwolnionych dyscyplinarnie w ostatnich dniach pracowników Zarządu Dróg i Zieleni w Gdyni będzie domagać się przed sądem powrotu do pracy. Dwóch z nich zeznawało też w środę podczas procesu, w którym oskarżonym jest były szef Strefy Płatnego Parkowania.



Wierzysz w wyjaśnienia zwolnionych pracowników Strefy Płatnego Parkowania w Gdyni?

Zwolnieni pracownicy argumentują w oświadczeniu, które trafiło do rady miasta, że darmowe parkowanie w 2010 roku miało im być potrzebne do wykonywania dodatkowych obowiązków, a przełożeni byli o tym poinformowani.

Podkreślają, że o tym, iż lista zastrzeżonych numerów z uprawnieniami do bezpłatnego parkowania była nielegalna, dowiedzieli się dopiero, gdy pojawiły się kontrowersje wokół szefa Strefy Płatnego Parkowania w Gdyni, Tomasza Wojaczka.

- Dwóm z nich uprawnienie przysługiwało przez okres ok. 2 tygodni, a trzeciemu - przez pół roku. Należy jednak wyraźnie podkreślić, że każdorazowo uprawnienie zostało przyznane w porozumieniu z bezpośrednim przełożonym i - co wydaje się najważniejsze - w związku z powierzeniem im dodatkowych obowiązków pracowniczych w tym okresie. Zaznaczam, że żaden z moich klientów nie miał świadomości, że lista zastrzeżonych numerów rejestracyjnych (określana również mianem tzw. listy Tomasza W.) stanowiła w rzeczywistości niejako prywatne przedsięwzięcie, którego legalność zostaje teraz poddawana ocenie przez organa ścigania - pisze w oświadczeniu Maciej Replin, pełnomocnik procesowy trójki zwolnionych.
Dwójka z nich miała być oddelegowana do odśnieżania parkingów, natomiast trzecia osoba zajmowała się bieżącym utrzymaniem parkometrów oraz naprawiała i ustawiała pionowe znaki drogowe. Jak argumentuje ich pełnomocnik, potrzebowali do tego sprzętu, który musiał być przewożony prywatnymi samochodami, podkreślając przy okazji, że nie otrzymywali z tego tytułu jakiegokolwiek zwrotu poniesionych wydatków.

Nie przyjmuję argumentu, że osoby, które dopisywano do listy nie wiedziały, że jest to nielegalne działanie. To tym dobitniej pokazuje, że nie nadają się do pracy w "samorządzie"

Czytaj więcej o zwolnieniach po aferze parkingowej

- Pracodawca nie stwierdził, ani nie wskazał ani jednego przypadku, kiedy korzystanie przez moich klientów z nadanych im uprawnień, stanowiłoby jakiekolwiek nadużycie tychże uprawnień. Przeciwnie, wszyscy trzej wykazywali się sumiennością i rzetelnością w wykonywaniu swoich obowiązków pracowniczych, czego dowód stanowią choćby przyznawane im symboliczne nagrody pieniężne oraz nieposzlakowana opinia w miejscu pracy - dodaje.
W oświadczeniu można też przeczytać, że trójka zwolnionych, nie mając możliwości złożenia wyjaśnień przed wręczeniem im dyscyplinarnych zwolnień, padła ofiarą swoistej odpowiedzialności zbiorowej bez możliwości obrony.

- Spodziewaliśmy się, że mogą wpłynąć pozwy w sprawie zwolnień dyscyplinarnych. Każdy ma prawo do obrony, miasto będzie przedstawiać swoje racje w sądzie. Zaznaczam, że lista osób posiadających identyfikatory uprawniające do bezpłatnego parkowania była ściśle określona. Nie było na niej zwolnionych z ZDiZ pracowników. Nie przyjmuję argumentu, że osoby, które dopisywano do listy nie wiedziały, że jest to nielegalne działanie. To tym dobitniej pokazuje, że nie nadają się do pracy w "samorządzie" - odpowiada Katarzyna Gruszecka-Spychała, wiceprezydent Gdyni.
"O liście zastrzeżonych samochodów wiedzieli wszyscy"

Dwóch spośród zwolnionych pracowników w środę zeznawało też podczas procesu Tomasza Wojaczka (wcześniej zgodził się na podawanie swoich danych i wizerunku), byłego szefa Strefy Płatnego Parkowania. Potwierdzili oni wersję, którą zaprezentował ich pełnomocnik i przyznali, że o wpisanie na listę zwrócili się do administratora systemu.

Chociaż wcześniej, przed policją i prokuratorem nie wspominali o tym, to teraz wyraźnie zaznaczyli, że chcieli, aby ich auta zostały wpisane na listę, bo musieli dodatkowo odśnieżać przejścia i parkomaty.

- Pracowaliśmy przy 20-stopniowym mrozie, a nikt nie zapewnił nam żadnego miejsca socjalnego, gdzie moglibyśmy się podczas pracy ogrzać czy wypić ciepłą herbatę. Co więcej, musieliśmy na miejsce dostarczyć sprzęt, a strefa, gdzie pracowaliśmy, byłą oddalona o dwa kilometry od naszego biura, jeździliśmy tam prywatnymi samochodami - zeznał jeden z mężczyzn.
Przyznał też, że po kilku tygodniach ich auta zniknęły z listy, ale nigdy nie pytali swoich przełożonych dlaczego, po prostu przyjęli, że specjalne uprawnienia zostały im dane po to, aby mogli wykonać zlecone im wcześniej zadanie.

Jeden z mężczyzn przyniósł nawet do sądu dowody płatności za parkowanie, którego dokonywał za pomocą esemesów - chciał w ten sposób udowodnić, że normalnie, poza pracą, opłacał postój bez korzystania ze specjalnych uprawnień.

Czytaj więcej o procesie byłego szefa Strefy Płatnego Parkowania

Drugi z mężczyzn opowiedział za to szczegółowo o innych możliwych nieprawidłowościach, do których dochodziło za czasów jego pracy. Stwierdził, że poza listą zastrzeżonych aut, których właścicielom nie mógł wystawić wezwań do zapłaty, powszechną praktyką wśród pracowników ZDiZ były tzw. "wędrujące identyfikatory" - choć wydawane dla konkretnego samochodu, miały być jego zdaniem przekazywane różnym osobom, które wkładały je za szybę w ten sposób, że można było określić, że są ważne, ale nie można było odczytać numeru rejestracji, do którego je przypisano.

Stwierdził też, że o liście zastrzeżonych aut wszyscy pracownicy strefy i ZDiZ doskonale wiedzieli, chociaż nikt nie miał świadomości, że jest ona nielegalna. Stwierdził też, że na jednym z zebrań padło pytanie, zadane przez innego z kontrolerów, który chciał się dowiedzieć, o co chodzi z "granatowymi samochodami" (zastrzeżone numery były w systemie podświetlone na granatowo, dlatego pracownicy strefy tak je nazywali). Miał usłyszeć od przełożonego: "Z takimi pytaniami, to idź do Urzędu Miasta".

Stwierdził też, że absolutnie nie wierzy, że osoby, których auta znajdowały się na liście, nie wiedziały o tym.

- Nigdy, przez trzy lata, nie natknąłem się na żaden bilet w jakimkolwiek "zastrzeżonym" samochodzie. A doskonale rozpoznawałem po jakimś czasie te auta, część z nich uwieczniałem nawet na zdjęciach - zeznał.
Za tydzień sąd będzie chciał przeprowadzić konfrontację między przesłuchanym dziś mężczyzną a kilkoma pracownikami Strefy Płatnego Parkowania, którzy złożyli wcześnie zeznania sprzeczne z jego wyjaśnieniami.

Opinie (67)

  • Długo sobie artkuł na głównej nie powisiał

    Pojawił się wczoraj jako ostatni o 17:00 a dziś już go nie ma. Wyciszanie sprawy?

    • 12 0

  • no i proszę, macie PiSowską butę jak na dłoni (1)

    Ci pisowscy urzędnicy nie powinni mieć prawa pracy na państwowym stanowisku.

    • 6 1

    • Nie ważne z jakiej opcji. Wywalić wszystkich zamieszanych

      • 3 0

  • (1)

    jest afera kuzwa! beka, a po cichutku w tle afery wieksze wały przechodzą

    • 21 0

    • Beka?!

      nie dla tych, którzy bez powodu dostali dyscyplinarki!

      • 1 2

  • FARSA

    Coś mi się wydaje, że to farsa. Wszak za zatrudnienie tych urzędników odpowiada Pan Prezydent i to on powinien ponieść odpowiedzialność a nie robić ludziom wodę z mózgu tym artykułem. Wiedział i wie o takich praktykach. Czekam kiedy się prokuratorzy, CBA i CBŚ zabiorą za niego.

    • 20 0

  • moża sie jeszcze dopisac do tej listy? (4)

    jestem pewien ze jeszcze jedno auto sie upchnie

    • 69 2

    • Ta lista jest tylko dla pajaców z urzędu tudzież ich kumpli

      urzędnik = łapówkarz

      • 2 2

    • To jest skandal (2)

      Wywalili szeregowych pracowników a ludzie na wyższych stanowiskach dostali tylko naganę do akt po której za rok nie będzie śladu.

      W pierwszej kolejności powinni polecieć ludzie na kierowniczych stanowiskach zamieszani w tą aferę.

      • 37 0

      • Pewnie za dużo wiedzą by Szczurek ich zwolnił

        • 23 0

      • Tak jest u nas, że obrywa ten co wykonuje rozkazy. Nie ten co je daje. :)

        • 26 0

  • Jacy jesteśmy ?

    Słaby nadzór funkcjonalny i instytucjonalny.Tu parkowanie,tam samosiejki,gdzieś tam zbudowali coś za dużego,jakaś rodzina w potrzebie bez wsparcia,itp
    .Do roboty !

    • 9 0

  • banda parkingowa

    zrobili listę uprzywilejowanych !

    • 10 0

  • Napisaliście kto wczoraj był przesłuchiwany.

    Nie napisaliście kto przesłuchiwany był tydzień temu. Nikt interesujący? Nic ciekawego ta osoba nie miała do powiedzenia?

    • 13 0

  • parkowanie

    Nie powierzchownie wyrwać to towarzystwo z korzeniami bo inaczej tego się nie wypleni Będą dalej działać

    • 8 0

  • jak zwykle po d*pie dostają szeregowi pracownicy, a co z wierchuszką urzędu miasta, która z " przywilejów" korzystał
    Oni jak zwykle są niczemu niewinni.
    Panie Szczurek wykonaj to co obiecałeś w ubiegłym roku.

    • 16 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane