• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Rzuciła wszystko i pojechała do Nepalu budować szkołę

Alicja Olkowska
9 lipca 2016 (artykuł sprzed 7 lat) 
Dom, w którym mieszkała Sylwia. Bez wody, gazu i łazienki. Dom, w którym mieszkała Sylwia. Bez wody, gazu i łazienki.

Sylwia Jędernalik, 25-letnia gdańszczanka, w 2015 roku porzuciła uporządkowane życie i wyjechała na 7 miesięcy do Nepalu budować szkołę dla 300 dzieci, które po trzęsieniu ziemi nie miały gdzie się uczyć. Opowiada nam o walce z nepalską biurokracją, zderzeniu z rzeczywistością i trudach niesienia bezinteresownej pomocy w krajach Trzeciego Świata.



Czym się zajmowałaś zanim wyjechałaś do Nepalu?

Sylwia Jędernalik: Przede wszystkim studiowałam. Najpierw w Gdańsku, a po studiach licencjackich wyjechałam uczyć się dalej do Poznania. Tam po roku trafiłam do Stowarzyszenia Lepszy Świat, które pochłonęło mnie całkowicie. Jednocześnie świetnie radziłam sobie na studiach - dostałam propozycję rozpoczęcia studiów doktoranckich, do czego też byłam silnie namawiana przez wykładowców akademickich. Z czasem jednak okazało się, że pomaganie innym to jest to, co chcę robić i co nadaje mojemu życiu sens. Nie spodziewałam się, że praca w stowarzyszeniu będzie dawała mi tyle radości. Tam też poznałam Macieja Pastwę, doświadczonego podróżnika, wolontariusza oraz pomysłodawcę całego zamieszania ze szkołą w Nepalu.
Mieliśmy wiele kryzysów, z trudem to wytrzymywaliśmy, pakowaliśmy się już do domu, żeby wrócić szybciej do Polski i mieć to już za sobą. Ale jednak nie wyjechaliśmy


No właśnie. Jak to się stało, że dziewczyna, która ma ułożone życie, szansę na karierę na uniwersytecie, rzuca wszystko i jedzie do Nepalu?

Wszystko zaczęło się od Macieja Pastwy, który przeżył trzęsienie ziemi w Nepalu w 2015 roku. To tam wpadł na pomysł, że warto odbudować zniszczoną szkołę w wiosce Bakrang-6 w dystrykcie Gorkha, do której uczęszczało 300 uczniów. Skontaktował się ze stowarzyszeniem, a my podchwyciliśmy pomysł. Rozpoczęliśmy zbiórkę pieniędzy, co nie było łatwe. Sam Maciej sprzedał mieszkanie po swojej babci i całą kwotę, czyli 173 tys. zł, przekazał na odbudowę szkoły. W końcu o zbiórce zrobiło się głośno w całej Polsce. Wspierały nas szkoły, prywatne firmy i znane osoby, które przekazywały rzeczy na aukcje. W ciągu 5 miesięcy udało się nam uzbierać ponad 360 tys. zł.

Gdy mieliśmy już uzbierane fundusze, Maciej powiedział, że powinnam pojechać z nim do Nepalu, bo sam sobie tam nie poradzi. Najpierw potraktowałam to jako żart, ale okazało się, że kupił dla mnie bilety lotnicze. Wahałam się, to była trudna decyzja, bo nie lubię zmian i muszę mieć wszystko ułożone i zaplanowane. Nigdy też nie podróżowałam tak daleko, pobieżnie zwiedziłam zaledwie kilka krajów europejskich, a Nepal to w końcu kraj Trzeciego Świata. Dodatkowo bałam się powiedzieć o wyjeździe mamie - dużo chorowała i miała tylko mnie, bo odkąd pamiętam, musiałyśmy radzić sobie ze wszystkim same. Mogła to źle przyjąć, ale gdy ją poinformowałam o Nepalu, odpowiedziała tylko, że czuła, że tam pojadę.

Przeczytaj więcej o zbiórce pieniędzy na szkołę w Nepalu

  • "Z Nepalem zderzyłam się już pierwszego dnia, zwłaszcza że podróżowaliśmy i żyliśmy tam za swoje pieniądze, a nie za kwotę uzbieraną na szkołę. Jeździliśmy transportem publicznym, więc najczęściej w wielkim tłoku albo na dachu."
  • Zdjęcia z pobytu Sylwii Jędernalik w Nepalu.
  • "Mieliśmy ogromne problemy z wodą - do żadnego domu w wiosce nie była doprowadzona. Nie było łazienki, a toaletą był nepalski wychodek. Najgorzej było zimą. W nieogrzewanych domach temperatura nie przekraczała 12 stopni Celsjusza, a prysznic brałam na zewnątrz, w lodowatej wodzie, jeśli w ogóle udało się nam ją zdobyć."
  • "Prąd zazwyczaj mieliśmy, ale z przerwami. Zdarzało się, że w ciągu doby był tylko przez 15 minut, więc nie mogliśmy nawet naładować komórek."
  • Zdjęcia z pobytu Sylwii Jędernalik w Nepalu.
  • Sylwia Jędernalik i Maciej Pastwa w Nepalu.
Jak taka ułożona dziewczyna odnalazła się w zupełnie innej rzeczywistości?

Z Nepalem zderzyłam się już pierwszego dnia, zwłaszcza że podróżowaliśmy i żyliśmy tam za swoje pieniądze, a nie za kwotę uzbieraną na szkołę. Jeździliśmy transportem publicznym, więc najczęściej w wielkim tłoku albo na dachu. Pierwsze, co zobaczyłam, to stolica Katmandu, która wygląda tak, jakby ten kraj niedawno przeżył wojnę, a nie trzęsienie ziemi. Na wsi jest jeszcze gorzej. Bywa, że 80 proc. domów runęło w 2015 roku. Do dziś nie wybudowali nowych i żyją w prowizorycznych barakach z blachą falistą zamiast dachu.
Nepalczycy są wspaniali, a my możemy się od nich wiele nauczyć. Mimo trudnej sytuacji w kraju, nadal są szczęśliwi i cieszą się tym, co mają


A Nepalczycy? Jakimi są ludźmi?

Nepalczycy są wspaniali, a my możemy się od nich wiele nauczyć. Mimo trudnej sytuacji w kraju, nadal są szczęśliwi i cieszą się tym, co mają. Są bardzo pomocni i przyjacielscy, niezwykle gościnni. Problemy zaczynają się wtedy, gdy trzeba z nimi pracować przy konkretnym projekcie, np. budowie szkoły. My zderzyliśmy się ze ścianą.

Co takiego się wydarzyło?

Zaczęło się od biurokracji. Maciej umówił się wcześniej z mieszkańcami wioski, że jak przylecimy, zdążą już zorganizować pozwolenie na budowę oraz projekt budynku. Oni mieli zająć się kwestią prawną, a my zbiórką pieniędzy i zorganizowaniem prac budowlanych. Okazało się, że nie zrobili nic. Nie poszli do urzędu i nie zapytali się, jakie dokumenty są wymagane. Wynika to nie tylko z ich mentalności, ale również lęku przed urzędami. Tam też inaczej płynie czas. Nepalczycy nie martwią się, że coś nie zostało dziś zrobione, bo to można zrobić za kilka dni. Są pogodzeni ze swoim losem, mają też z tego powodu małą siłę przebicia.

Po przylocie musieliśmy więc zatrudnić inżyniera, który przez kilka tygodni przygotowywał projekt szkoły. Kiedy chcieliśmy go złożyć do ministerstwa, okazało się, że kilka dni wcześniej ministerstwo przestało przyjmować wnioski na odbudowę szkół, bo są w trakcie zmian norm budowlanych. W praktyce oznaczało to dodanie jednego wiązania z prętów metalowych, wcześniej było jedno, oni dodali drugie. Kazali nam czekać kolejny miesiąc na samo złożenie dokumentów.

  • " Te dzieci uczą się teraz w szkole tymczasowej, czyli w baraku złożonym z desek i blachy falistej. Podczas upałów leje się z nich pot, zimą trzęsą się z zimna, a podczas miesięcy monsunowych deszcz całymi dniami wali w blachę tak głośno, że nie słyszą, co mówi nauczyciel. One naprawdę potrzebują miejsca, gdzie będą mogły się normalnie uczyć. Bez luksusów, wystarczą murowane ściany, dach i proste okna."
  • Zdjęcia z pobytu Sylwii Jędernalik w Nepalu.
  • Dzieci z okolicznej wioski.
  • Zdjęcia z pobytu Sylwii Jędernalik w Nepalu.
  • "Pierwsze, co zobaczyłam, to stolica Katmandu, która wygląda tak, jakby ten kraj niedawno przeżył wojnę, a nie trzęsienie ziemi. Na wsi jest jeszcze gorzej."
  • Przed powrotem do Polski udało się wykopać fundamenty pod szkołę.
  • Zdjęcia z pobytu Sylwii Jędernalik w Nepalu.
Jak się wtedy czuliście?

Sama walka z biurokracją, dobijanie się do urzędników i ministerstw zajmowało nam tyle czasu, a przypomnę, że wszędzie dojeżdżaliśmy transportem publicznym, że w pewnym momencie zaczęliśmy sobie zadawać pytanie, co my w ogóle robimy, po co nam to wszystko. Mieliśmy wiele kryzysów, z trudem to wytrzymywaliśmy, pakowaliśmy się już do domu, żeby wrócić szybciej do Polski i mieć to już za sobą. Ale jednak nie wyjechaliśmy. Gdy patrzyłam na te wszystkie dzieciaki, które czekają na naszą pomoc, które mają w sobie przecież potencjał taki sam, jak dzieci w Europie, tylko nie mają warunków, by go rozwijać, po prostu nie mogłam tego zrobić, nie potrafiłam ich zostawić. Za każdym razem, gdy byliśmy bliscy wyjazdu, rozglądałam się dookoła i łzy cisnęły mi się do oczu. Maciej przyglądał mi się wtedy uważnie. Rozumiał, co czuję. I zawsze zapadała decyzja, że jednak zostajemy, że spróbujemy jeszcze raz. Rozpakowywaliśmy więc swoje rzeczy i ponownie wracaliśmy do pracy. I na twarzach dzieci, ich rodziców i mieszkańców wioski pojawiał się uśmiech. Bo wiedzieli, że nie zostaną sami, że uczniowie będą mieli szanse na normalną naukę.

Był moment, że nawet zwątpiłam w pomoc społeczną. Miałam wrażenie, że to jest tylko nasze marzenie, że mieszkańcy wioski wcale nie potrzebują tej szkoły, by gdyby tego chcieli, to by nam pomogli. W końcu zrozumiałam, że jeśli jedzie się do kraju Trzeciego Świata, to nie można mieć żadnych oczekiwań. Pomagamy im dlatego, bo oni sobie bez nas nie radzą. Pomoc wcale nie jest prosta, to tak naprawdę ciężka praca, za którą być może nie usłyszymy "dziękuję". Z drugiej strony, jeśli pomagamy bezinteresownie, to nie możemy oczekiwać wdzięczności, bo niosąc pomoc innym, w gruncie rzeczy pomagamy też sobie, czujemy się lepiej, wzbogacamy swoje życie.

Gdzie mieszkaliście podczas pobytu?

W stolicy mieszkaliśmy w domu bramina [jedna z wyższych kast w hinduizmie - przyp. red.], który przez wiele lat był nauczycielem w odbudowywanej przez nas szkole. A w wiosce mieszkaliśmy tak jak wszyscy Nepalczycy, czyli w prowizorycznym domku, który nasi znajomi nazwali kurnikiem (śmiech). Mieliśmy ogromne problemy z wodą - do żadnego domu w wiosce nie była doprowadzona. Nie było łazienki, a toaletą był nepalski wychodek. Najgorzej było zimą. W nieogrzewanych domach temperatura nie przekraczała 12 stopni Celsjusza, a prysznic brałam na zewnątrz, w lodowatej wodzie, jeśli w ogóle udało się nam ją zdobyć. Prąd zazwyczaj mieliśmy, ale z przerwami. Zdarzało się, że w ciągu doby był tylko przez 15 minut, więc nie mogliśmy nawet naładować komórek.
Dzieci uczą się teraz w szkole tymczasowej, czyli w baraku złożonym z desek i blachy falistej. Podczas upałów leje się z nich pot, zimą trzęsą się z zimna, a podczas miesięcy monsunowych deszcz całymi dniami wali w blachę tak głośno, że nie słyszą, co mówi nauczyciel


Udało się wam wybudować szkołę?

Nie, nie udało się jej wybudować. Czekaliśmy na pozwolenie 169 dni, czyli ponad 5 miesięcy oczekiwania, a przecież przylecieliśmy tam na 7 miesięcy. Czasu do wylotu było niewiele, więc chcieliśmy chociaż wylać fundamenty, a całość ukończyć podczas kolejnej wizyty w Nepalu.

Znaleźliśmy firmę wykonawczą, która zobowiązała się, że do naszego wyjazdu ukończy fundamenty. Wszystko zapowiadało się optymistycznie, ale czas pokazał, że kolejny raz musieliśmy nauczyć się pokory. Zrobiło się gorzej niż podczas czekania na pozwolenie na budowę. Miało być piętnastu pracowników, było dużo mniej. Ci co byli, nie pracowali wydajnie, bo panował upał, więc robili sobie długie przerwy. Potem szef firmy nagle stwierdził, że chce od nas więcej pieniędzy, na co nie mogliśmy się zgodzić. Do tego pracownicy nas oszukiwali. W końcu zerwaliśmy współpracę z tą firmą, choć wiedzieliśmy, że nie zdążymy wynająć nowej.

Żeby było jeszcze trudnej, trafiliśmy na kryzys metalowy, czyli nigdzie nie mogliśmy dostać potrzebnych do budowy prętów. Zamówiliśmy je u jednej z firm - czas oczekiwania miał wynieść tydzień. Czekaliśmy miesiąc. Tłumaczenia były różne: brak prądu, problem z transportem. I tak było ze wszystkim - ciągłe oczekiwanie i obietnice bez pokrycia. Do tego w Nepalu zaczęły pojawiać się codzienne burze z ulewnymi deszczami, które zamieniały górzystą drogę do wioski w potok i często traktor z materiałami nie był w stanie dojechać na miejsce. Ostatecznie nie mogliśmy wylać fundamentów, bo nie mieliśmy ekipy do pracy oraz wszystkich niezbędnych materiałów. Udało nam się je wykopać przy pomocy mieszkańców wioski.

Nepalczykom nie zależało na zarobku i pracy?

Oni nie znają pojęcia konkurencja. Mówią: możesz kupić u mnie, ale jeśli nie, to tam dalej jest jeszcze jeden taki sklep, idź tam. Nikt się nie wyrywa przed szereg, przyjmują to, co dostają. Jeśli dziś czegoś nie zrobią, to zajmą się tym jutro, jeśli nie jutro, to pojutrze...

Kiedy tam znowu wracacie?

Maciej wraca w listopadzie, ja w lutym. Teraz piszę książkę dla dzieci o Nepalu i na tym będę się skupiać w najbliższych miesiącach. Zobaczymy, co zostanie z fundamentów, bo teraz nadchodzą deszcze monsunowe. Jeśli wszystko się uda, szkoła będzie ukończona w czerwcu 2017 roku. Niestety, materiały budowlane mocno podrożały, więc uzbierane pieniądze starczą nam na wybudowanie tylko poziomu zero z czterema salami, a przecież to ma być szkoła dla 300 dzieci.

Wróciliśmy do Polski i znowu jesteśmy w punkcie zero, bo musimy jeszcze uzbierać 150 tys. zł. Wszystko zaczyna się od początku, ale nadal widzimy potrzebę wybudowania szkoły. Te dzieci uczą się teraz w szkole tymczasowej, czyli w baraku złożonym z desek i blachy falistej. Podczas upałów leje się z nich pot, zimą trzęsą się z zimna, a podczas miesięcy monsunowych deszcz całymi dniami wali w blachę tak głośno, że nie słyszą, co mówi nauczyciel. One naprawdę potrzebują miejsca, gdzie będą mogły się normalnie uczyć. Bez luksusów, wystarczą murowane ściany, dach i proste okna. Jeśli my im nie pomożemy, to jestem pewna, że za kilkadziesiąt lat będą w tym samym miejscu, co dziś. Mam nadzieję, że pojadę tam za 20 lat, spotkam te dzieciaki i dowiem się, że poszły na studia, że mają dobre życie, że teraz one niosą pomoc innym. Ale żeby to się wydarzyło, musimy teraz zacząć działać. Wierzę, że dobro rodzi dobro i w końcu uda nam się ukończyć szkołę.

Zobacz także blog Sylwii Jędernalik

Opinie (210) 8 zablokowanych

  • (10)

    No no. Raczej jak budować to nie zniszczoną. Zniszczoną można odbudować.

    • 73 14

    • No no . Raczej musisz kupić słownik (2)

      Zacznij odbudowe swego umysłu od zakupu słownika. Paula

      • 9 22

      • Tylko na tyle cię stać? Pewnie jedyne co w życiu osiągnęłaś to ten komentarz. W dodatku kiepski.

        PS. Nie dajemy odstępu przed znakiem interpunkcyjnym (tą małą kropką).

        • 17 6

      • Wracaj do gimbazy.

        • 10 5

    • 90% komentarzy pod tą publikacją potwierdza słowa Lema: (5)

      "Dopóki nie skorzystałem z internetu, nie sądziłem że na świecie jest tylu idiotów".

      Zdecydowana większość komentarzy to prymitywne prowokacje, chamskie odpowiedzi, komentarze na poziomie nastolatków lub pseudo dowcipne zagrywki.

      Co Was obchodzi Ćwoki co zrobiła ta Dziewczyna? Siedzicie przed komputerem, nie ruszając tyłka z ciasnej nory, najdłuższą podróż odbyliście SKM, a szczytem rozrywki jest pewnie cykliczna szmira w tv... Ż A Ł O S N E

      • 17 12

      • (1)

        Typowy narcyz. Tylko o sobie pisze.

        • 6 7

        • grzeczniej

          • 6 2

      • Racja.

        • 1 1

      • Jeżeli ma nas nie ochodzić co ta dziewczyna zrobiła

        i mamy nie komentować tego to po co ten artykuł się wogóle ukazał i po co możliwość dodania swojej opinii do niego?

        • 5 1

      • Żałosne jest zrobienie sobie zdjęcia przy zrujnowanej szkole

        z szerokim uśmiechem.Tam nie ma powodu do śmiechu a zdjęcie to ta pani chyba chciała wstawić na fejsa.

        • 3 2

    • Raczej ona pojechała tam bo zauroczył ją ten mężczyzna. Jak ktoś jest zakochany to zrobi wszystko dla tej drugiej osoby. Teraz próbuje się z niej zrobić bohatera. Trochę to dziwne że nie udało się zebrać większej grupy ludzi tylko oni w parze się wybrali. Zresztą dużo można wywnioskować z samego artykułu.

      • 7 3

  • (5)

    Mogła by u mnie coś zbudować.....

    • 49 16

    • takie brzydactwo tylko tam ma szanse na zapylenie

      • 10 31

    • Mogłbys słownik kupić (2)

      Kup słownik bo kobiety nie lubia facetów ciemniaków w dresie . Iza

      • 9 12

      • (1)

        Masz jakieś problemy z sobą, że każdemu proponujesz słownik i w dodatku podpisujesz się żeńskimi imionami?

        • 10 8

        • po kiego słownik? gdzie widzisz dziurawcu jakiś błąd?

          • 5 11

    • Może mi namiot postawi ?

      Na to nie potrzeba zezwoleń

      • 9 8

  • "Wierzę, że dobro rodzi dobro" (5)

    Przykro mi, ale tak nie jest. Nie ma też żadnej "karmy" która wraca. Hmmm...

    "Nepalczycy są wspaniali, a my możemy się od nich wiele nauczyć. Problemy zaczynają się wtedy, gdy trzeba z nimi pracować".

    To rzeczywiście można się od nich uczyć :P

    • 151 19

    • Karma wraca, jak nie zdazylas sie o tym przekonac, to sie przekonasz :) (1)

      • 13 17

      • chyba jak nie zasmakuje psu

        • 23 5

    • "Przykro mi, ale tak nie jest. " - przykro mi, ale pier...isz.

      • 5 17

    • karma (1)

      karma naszego życia na ziemi w TYM życiu została utworzona w poprzednich reinkarnacjach, ta karma która do nas wraca została dla nas przygotowana naszymi wcześniejszymi wcieleniami. To co nabroimy w TYM życiu na ziemi wróci do nas w następnej reinkarnacji.

      • 4 10

      • zawsze możemy jeszcze nie iść w stronę światła i wymusić na "opiekunach", że tym razem

        chcemy lepsze życie i chcemy pamiętać wszystko z poprzednich wcieleń
        im to zwisa, też są niewolnikami systemu, trzeba się tylko postawić

        • 3 7

  • (8)

    jak się ma 25 lat i żadnych obowiązków to mozna jeździc i budować ...

    • 139 30

    • Ty rozumiem majac 25 lat tez w taki sposob pomogles. (2)

      • 20 21

      • naucz się pisać poprawnie, zawód - córka, w głowie się poprzewracało to pojechała, widocznie tutaj nie nadawała się do normalnego funkcjonowania

        • 25 23

      • w wieku 25 lat miałem już za sobą 7 lat stażu pracy

        do tego 3 lata jako młodociany pracownik i dalej łączyłem pracę z edukacją.Założyłem rodzinę i ryrałem,uczciwie zasilając skarb państwa.W wolych chwilach ratowałem tonących ludzi jako ratownik WOPR i nie chciałem za to kasy.W Polsce jest dużo ludzi,którzy bezinteresownie pomagają innym i nikt o nich nie mówi i nie pisze a odwalają dużo więcej dobrej roboty niż ta pani,która nie widzi tego u nas w kraju a widzi potrzebę pomocy w afryce i zrobienie poklasku wokół siebie.Gdyby nie chciała poklasku to nie zgodziłaby się na udział i opublikowanie tego artykułu.

        • 10 3

    • i jeszcze sie zakochała w 20 lat starszym dziwaku co jeden dzien w tygodniu milczy i nie je....
      oh tak ale jestes super pojade za toba do nepalu i bede ci tam robila parowke... oj sory jestem wegetarianinem od 20 lat....
      nie szkodzi.

      • 36 17

    • nie musze pomagac, wiecej dobrego dla ogolu bedzie gdy zadbam sam o siebie (1)

      i jak kazdy bedzie dbal o siebie to nie bedzie problemow.. a tak jeden "za dobry" pracuje na leniwcow

      taki socjalizm

      chciec to moc

      • 11 7

      • "wiecej dobrego dla ogolu bedzie gdy zadbam sam o siebie" - czyli jestes typowe zero. I naucz sie pisac, bo mam wrazenie, ze edukacje skonczyles na 4 klasie szkoly podstawowej.

        • 2 14

    • W tym wypadku to przede wszystkim pasja zadecydowala co

      Sylwia chciala dokonac. Mozna miec pieniadze i wolny czas bez problemow i nadal lezec na kanapie myslac o niebieskich migdalach.

      • 5 2

    • jak się ma 25 lat trzeba rodzić dzieci i zaludniać nasz kraj!

      • 6 2

  • (6)

    totalnie popieram, taka postawa jest wzorowa. sam tez kiedys pojechalem na taki wolontariat, do kambodży. bylo goraco, ale dalem rade, bonjestem twardszy niz przecietny zjadacz chleba.

    • 31 70

    • (3)

      Na polach ryżowych też byłeś? Widziałeś lwy?

      • 13 7

      • odezwal sie specjalista od wszystkiego (2)

        slynny szpilek the znawca. juz zapomniales jak we wszystkim miales doswiadczenie? kto to mowi... zal.

        • 4 2

        • Love Brexit (1)

          No ale w wielu wątkach ktoś inny podpisuje się jako szpilek .Co Lwów nie widziałeś?

          • 1 4

          • ale niby kto i skad masz takie info

            masz skaner ip czy co

            • 0 0

    • Jak szanowny Pan ma zatwardzenie od twardości to proponuje udać się do apteki po środki na przeczyszcEnie

      • 9 5

    • Coś twardego...

      ...to ty jedynie miałeś w kiszce.

      • 5 4

  • Ratujmy wieloryby (2)

    Wyprawa do Nepalu, pomoc kulawemu chłopcu na drugim końcu świata...
    Bardzo fajnie i dobrze wygląda. Oczywiście to dobrze, że ta Pani pomaga innym.

    • 53 12

    • Taka moda (1)

      potem sie tworza kolka typu '' Rozbroic swiat i bedzie pieknie '' i lodkami juz plyna nasi bracia z Syrii )

      • 16 6

      • Glupich nie sieja, sami sie rodza. Szkoda ze potem madrzy cierpia przez uchodzcow sprowadzonych przez głupców

        • 10 3

  • (5)

    Cóż ,za wzruszająca opowieść , chce mi się wyć .Może i jak tak zrobię ,rzucę wszystko, spakuje walizki i wyjadę do Somali pomagać dzieciom? Urzekła mnie ta historia.Zawsze fascynowała mnie Afryka i pomaganie potrzebującym.W Afryce będę miała okazję poznania uroczego murzyna .Nie będę musiała się bać i wstydzić chodzić z murzynem po ulicach tak jak w Polsce .Pozdrawiam Sylwie i życzę jej z całego serca trwania w tym co robi. Mam 19 lat i mogę naprawić świat.

    • 42 55

    • (2)

      oplułem ekran
      piekny sarkazm z rana :)

      • 26 8

      • Love Brexit (1)

        Ładnie to napisałem co?

        • 6 14

        • szkoda ze pominiety zostal watek milosny

          • 14 5

    • Wyjedź. I nie wracaj, skoro spaleni tak na Ciebie działają. Niestety zdecydowana większość ich w Europie jest leniwa i nie chcą pracować. Tylko ręce wyciągają po pieniądze.

      • 18 9

    • sprzedana za banana

      • 14 4

  • Pomagać trzeba umieć (7)

    7 miesięcy "budowy" i nawet nie ma fundamentów? Może lepiej uzbieraną kasę przelać do Nepalu, a nie sobie loty za cudze urządzać.

    • 73 40

    • Love Brexit (2)

      Moim zdaniem ten artykuł to tani chwyt psychologiczny aby przeczytać , tekst ma zadziałać na emocje czytającego i ewentualną wpłatę na szkołę w nepalu.

      • 19 11

      • Całkowicie zgadzam się z tobą.

        • 10 9

      • mogę wpłacić, liścia komuś kto mnie o to poprosi na ulicy

        • 6 10

    • Dokładnie! (2)

      Chcesz pomóc? To obalaj ustrój rzeczypospolitej a nie walcz z wiatrakami. Pomaganie różnym maoistom to czysta donkiszoteria, takie kraje ZAWSZE będą biedne bo ludzie tam po prostu nie dorośli do wolności.
      Przecież oni często mają głęboko nawet zagraniczną pomoc (chyba, żeby czysta gotówka albo karabiny, tak to chętnie).

      • 15 5

      • Dokladnie. Od nepalczykow mamy sie czego uczyc? Niszczenia wlasnej historii? Teraz tam rzadza maoisci a chiny steruja tymi ludzmi ktorzy wyzbyli sie wlasnej kultury.

        • 12 4

      • wolnosc

        pomagaj walesie kodowcom i lisowi!!!!!!!!!!!! chodz na grób kiszczaka i jaruzela

        • 5 4

    • architektka

      przeciez sprzedał mieszkanie wiec nie za cudze

      • 1 0

  • żeby tylko z brzuchem nie wróciła..... (8)

    • 96 41

    • (3)

      Szpilek rządzi. Szpilek radzi. Szpilek zawsze coś doradzi

      • 28 5

      • Szpilek juz ma brzuch bo zbyt duzo je hot dogow. (2)

        widzielismy go w markecie jak sapał i ledwo szedl w swoich klapkach.

        • 24 8

        • Szpilek jest z Gdańska (1)

          Trojmiasto przeprasza za szpilka

          • 4 3

          • wg4

            taaak? no popatrz a ostatnio skomentował zdj z Cisowej że tam jego blok widać i auto...widać chłopak ma urojenia :D

            • 4 0

    • re

      poproś o adres może uszy dorobisz

      • 5 1

    • Szpilek debilek

      • 14 9

    • hehe

      • 6 3

    • myslisz ze on moze jeszcze dziecko zrobic? z takim starcem i oblechem, ohydna dziewczyna i nawniaczka, nie dosc ze brzydka, on tez to jeszcze sie ru.... rzygac sie chce

      • 1 0

  • rozumiem bycie dobrym i potrzebnym. (5)

    w polsce też jest wiele do zrobienia.pojechała i jej sprawa po co o tym pisać. a może jakaś fundacja za tym stoi.takie kocopoły piąte przez dziesiąte.

    • 58 27

    • Ale Nepal,lepiej brzmi,to takie modne.

      • 19 9

    • To opisz swoja historie pomagania ! posluchamy , poczytamy.

      Kamisz kotki czy ratujesz tylko siebie pisaniem ? mniej sie wymadrzaj Eryku bo wczoraj tylko na lawce siedziales palac papieroski.

      • 9 6

    • w Polsce w Polsce w Polsce

      Czytając ten komentarz , widać od razu , że pomocy w Polsce potrzebuje najbardziej piszący . Chyba jednak mamy w Polsce za mało szkół , szczególnie lekcji języka polskiego.

      • 5 4

    • typowa wypowiedź elektoratu PISowskiego... bo w Polsce też jest wiele do zrobienia...

      czytaj nam też się coś od państwa należy, a nie do jakiś tam Napalów jeździć pomagać...należy to się wam, ale kopa w d*pę, nieroby. tylko łapy do państwa wyciągacie , zamiast samemu zarobić

      • 5 12

    • Jesteście tacy młodzi a.tacy cyniczni.
      Afryka jest miejscem prawdziwym choć zaczarowanym..
      My się ciągle spieszymy i COŚ robimy.
      Po co? Dlaczego? Więcej mieć, więcej jeść
      I nie cieszyć się samym życiem.
      Gdybym mogła też pojechałabym w.swiat.
      Szukać siebie i może nie.wrocilabym

      • 0 2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane