• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Dyscyplina to konieczność. Kapitan Daru Młodzieży o pracy na statku

Szymon Zięba
23 lipca 2020 (artykuł sprzed 3 lat) 
Kapitan Rafał Szymański, komendant Daru Młodzieży. Kapitan Rafał Szymański, komendant Daru Młodzieży.

Do naszej redakcji zgłosił się absolwent Uniwersytetu Morskiego w Gdyni i były załogant Daru Młodzieży podczas rejsów w 2014 i 2015 roku oraz kobieta, która odbywała praktyki na Statkach Szkoleniowych Uniwersytetu Morskiego w Gdyni. Zdecydowali oni podzielić się swoimi krytycznymi uwagami, dotyczącymi służby m.in. na gdyńskim żaglowcu. By wyjaśnić wskazywane w listach wątpliwości dotyczące bezpieczeństwa na pokładzie jednostki, dyscypliny oraz atmosfery panującej na pokładzie żaglowca, poprosiliśmy o rozmowę kapitana Rafała Szymańskiego, komendanta Daru Młodzieży.



Docierały do pana głosy dotyczące kiepskiej atmosfery w załodze Daru Młodzieży? Mam tu na myśli przede wszystkim praktykantów pokładowych.

Mówi Pan o uwagach odnoszących się do czasów sprzed sześciu lat. Na Darze Młodzieży trzeba znaleźć złoty środek pomiędzy doskonałą atmosferą, a zdyscyplinowaniem, które jest podstawą bezpieczeństwa. Jeżeli ktoś z natury rzeczy nie może znieść dyscypliny, to zawsze będzie się czuł się źle na morzu - na jakimkolwiek statku. Bo my z dyscypliny zrezygnować nie możemy - zarówno ze względów bezpieczeństwa, jak i ze względów organizacyjnych. Proszę sobie wyobrazić, że bywa, iż na Darze jest nas w sumie około 180 osób. Zapanowanie na tak dużą załogą na tak małej przestrzeni, jakim jest pokład żaglowca wymaga pewnych regulacji, które wprowadzają ograniczenia "wolnościowe".

Co ma Pan na myśli?

Chociażby to, że nie można przebywać o określonych porach dnia w pewnych miejscach żaglowca, że trzeba być punktualnym, itd. I to często rodzi frustrację wśród młodych ludzi. Być może dlatego, że wcześniej żyli trochę pod kloszem: w domu mieli posłane łóżko, posprzątany pokój, internet, kiedy chcieli - byli sami. Nagle takiego klosza zabrakło i ludzie różnie na to reagują. I my - jako kadra kierownicza - stajemy na głowie, żeby z jednej strony ten "dryl" nie był uciążliwy, żeby młodzi ludzie potrafili zaakceptować rzeczy, które są na morzu konieczne, a z drugiej strony - co najważniejsze - ostatecznie potrafili znaleźć w nich przyjemność.

Zdarza się, że załoga Daru Młodzieży liczy 180 osób. Zdarza się, że załoga Daru Młodzieży liczy 180 osób.
Rozumiem, że na żaglowcu - mimo iż jest to jednostka cywilna - panuje hierarchia i dyscyplina. Pytanie jednak, czy nie zdarza się, że przekraczana jest cienka granica między dyscypliną a mobbingiem. W listach, które trafiły do naszej redakcji, autorzy niezależnie od siebie wskazywali m.in. na dyskryminujące zachowanie bosmanów, którzy studentów odmawiających wejścia na maszty określać mieli "ci*ami", grozili niezaliczeniem praktyk czy karnymi wachtami. Zdaję sobie sprawę, że kandydat na marynarza, który nie chce wejść na maszt, być może pomylił zawody...

Niekoniecznie.

To znaczy?

Nie ma przymusu wchodzenia na maszt i nie pamiętam, żeby był kiedykolwiek. Nie ma to także wpływu na zaliczenie takiej osobie praktyk, czy na wystawioną końcową ocenę, a także na traktowanie praktykanta. Na pokładzie są osoby, które mają lęk wysokości i w ogóle nie wykonują takich zadań. Są też takie osoby, które mają gorszy dzień i wówczas nikt ich do wchodzenia na maszt nie zmusza - nawet jeżeli robiły to wcześniej.

Uczniowie nie mają obowiązku wchodzenia na maszt. Uczniowie nie mają obowiązku wchodzenia na maszt.
A jednak autorzy wspominanych listów wskazywali, że podczas porannej rozgrzewki mieli obowiązek wejścia na maszt.

Owszem, taka rozgrzewka jest i faktycznie studenci wspinają się na maszt. Jednak nikt do tego nie jest przymuszany. Ci, którzy nie chcą i odmówią zajęć "na wysokości", nawet na całej praktyce - a mamy takie osoby - dostają ćwiczenia zastępcze: pompki, przysiady. Chodzi po prostu o to, żeby się rozruszać. Warto zaznaczyć, że mamy studentów, którzy na początku obawiali się wejścia na maszt, odmawiali, ale po czasie przekonywali się do tego i zgłaszali na ochotnika - że jednak chcą spróbować.

Rozumiem, że taki student, podczas wejścia na maszt, jest odpowiednio zabezpieczony.

Oczywiście.

W jednym z listów, autorka podkreśliła, że uprząż, która zabezpiecza marynarza na wysokości, jest tylko po to, aby podpiąć się w dwóch miejscach masztu: pod platformą i w momencie gdy jest się na rei. Tylko i wyłącznie w tych dwóch przypadkach.

To prawda i nie ma w tym nic dziwnego. To standardy obowiązujące na żaglowcach na całym świecie - a nie tylko na Darze Młodzieży. Osoby, które kwestionują słuszność tej procedury, powinny poczytać fachową literaturę.

A sprzęt, którym zabezpieczone są osoby wchodzące np. na maszty na żaglowcu, jest sprawdzany pod kątem technicznym? Posiada odpowiednie certyfikaty?

Ręczę za to, że każdy taki sprzęt posiada certyfikat i jest w dobrym stanie. Codziennie przeprowadzana jest jego wyrywkowa inspekcja podczas zbiórki wachty, a raz na miesiąc inspekcja szczegółowa.

Jak ona wygląda?

Marynarze przychodzą ubrani w szelki zabezpieczające, a instruktor i bosman mają obowiązek przeprowadzenia wyrywkowego sprawdzenia sprawności sprzętu. Niezależnie od tego, średnio co pięć lat, pasy zabezpieczające wysyłane są do producenta na "odnowienie" certyfikatu. W ostatnim czasie wysłaliśmy nasz sprzęt do takiej oceny. Wrócił z certyfikatem i bez zastrzeżeń - między innymi dlatego, że samodzielnie potrafimy ocenić stan naszego wyposażenia. Jeżeli stwierdzamy jakiekolwiek uszkodzenie natychmiast sprzęt zostaje wycofany z użycia i złomowany.

Panie kapitanie, ale oprócz listu do naszej redakcji trafiło zdjęcie uprzęży - łączenia lin i karabińczyków, które się wpina pod platformą lub na rei - oklejonej taśmą klejącą...

To inicjatywa studentów.

Takie zabezpieczenie?

Raczej ułatwienie. Karabińczyk jest tak skonstruowany, że po prostu się okręca. Oklejenie go taśmą i ustawienie w odpowiedniej pozycji, ułatwia późniejsze "wpięcie" się do linki asekuracyjnej. My takiego oklejania bezwzględnie zakazujemy, bo pod taśmą może pojawić się uszkodzenie, które przez oklejenie może zostać przeoczone.

  • Takie oklejanie sprzętu jest niedopuszczalne.
  • Tak wygląda zabezpieczenie, z którym marynarze wspinają się na maszty.
  • Tak wygląda zabezpieczenie, z którym marynarze wspinają się na maszty.
To są procedury bezpieczeństwa, a jak dbacie o dobrą atmosferę na pokładzie? Osoby, które na żaglowiec trafiają po raz pierwszy, mogą czuć się zagubione, nie tylko przez wspomnianą przez pana dyscyplinę, ale też zapewne przez nie zawsze dyplomatyczny język, który usłyszeć można na pokładzie - i na co zwracały uwagę osoby, które napisały do naszej redakcji.

Może na początek wyjaśnię: na żaglowcu są trzy grupy praktykantów, zwane wachtami. Każda taka wachta wybiera swojego starszego wachty, który ma bezpośredni, nieskrępowany dostęp do kadry statkowej. On może przyjść do każdego z nas, np. do starszego oficera i jego asystenta - i przekazać mu wszystkie uwagi, prośby czy wnioski. One są natychmiast analizowane i podejmowane są odpowiednie działania.

A gdyby ktoś chciał pominąć starszego wachty i porozmawiać, np. bezpośrednio z panem?

Może to zrobić. Jeżeli znajdzie się ktoś, kto pływał na mojej zmianie i chciał porozmawiać o mobbingu, o złym traktowaniu i powie, że ja odmówiłem, to będzie to po prostu kłamca. Nie ma szans na to, żeby ktoś został zlekceważony. Mój mentor i wzór do naśladowania - pan Komendant kpt.ż.w. Tadeusz Olechnowicz [polski kapitan żeglugi wielkiej i żeglarz, ostatni komendant "Daru Pomorza" - red.] był pierwszym, który łamał bariery między niedostępnym komendantem, a załogą. My - pokolenie które on wychował - mamy to w pamięci i tego się trzymamy.

Codziennie prace praktykantów na Darze Młodzieży - relacja z Rejsu Niepodległości. Materiał z 2018 roku.



Opinie (319) ponad 50 zablokowanych

Wszystkie opinie

  • 1:40 nallepszy goścu z wygolonym znakiem merceresa na głowie

    • 0 0

  • naliczyłem 3 kapitanów tj mają 4 belki i kotwicę na pagonie, jakaś żeanada

    • 0 0

  • Na Darze Pomorza to byla dyscyplina !

    Morze nie toleruje i**otow , dewiantów, mami synków i sierot , lamag życiowych.Po tygodniu praktyki 8 maminsynkow zrezygnowało z tak dobrego wtedy zawodu.

    • 0 0

  • A czemu nie wrzucacie tych listów (22)

    Opinia publiczna powinna poznać racje obu stron!

    • 125 60

    • (1)

      tu nie o racje stron chodzi statek to nie miejsce dla każdego !!! mam męża marynarza( na emeryturze) miałam ojca, wujka, teścia ; wiem coś o tym. Powiem krótko Statek to nie miejsce dla chłoptasiów w rurkach, jak to ktoś tu napisał

      • 20 4

      • Idź Wytrzeźwiej.

        • 3 0

    • (18)

      Przecież poznała. Listy są cytowane, zarzuty w nich stawiane wyjaśniane, wiex o co ci chodzi?

      • 24 10

      • listy są cytowane ... bua cha cha cha (14)

        PYT - Panie kapitanie, ale oprócz listu do naszej redakcji trafiło zdjęcie uprzęży - łączenia lin i karabińczyków, które się wpina pod platformą lub na rei - oklejonej taśmą klejącą...

        ODP - To inicjatywa studentów.
        ......
        to to już jest skandal - po czymś takim pan kapitan powinien w kajdankach z rękami wykręconymi do góry, zostać przymusowo doprowadzony do prokuratury!

        • 22 49

        • Spieszę tłumaczyć co widzisz na tym zdjęciu

          Bo jako laik nie do końca rozumiesz na co patrzysz.
          Dla kapitana również było to jasne, więc wytłumaczył pobieżnie o co chodzi, a osoby bez pojęcia strasznie się mogą tym zbulersować.

          Mianowicie tam widzimy karabińczyk założony na pas- tzn. przez ucho w pasie z pewnością przechodzi pręt karabińczyka i jest to poprawnie zamocowane.
          Dodatkowo karabińczyk został przyklejony do pasa w danej pozycji, po to żeby po żeby się przesuwał wewnątrz ucha, bo mając taką swobodę może się obrócić w niewygodną stronę.
          I dlatego ktoś go przykleił, bo dzięki temu obsługa jest wygodniejsza.

          Teraz dlaczego nie należy tak przyklejać elementów - choćby dla tego, że nie mamy możliwości wzrokowo się upewnić że karabinek faktycznie jest przełożony przez ucho. Bo mogłoby się okazać że "żartowniś" faktycznie przykleił tylko karabińczyk do pasa.

          Kolejna sprawa to użytkownicy nie mogą na bieżąco kontrolować jakości - pojawiających się przetarć itp.

          Poprawniej byłoby na pręcie karabinka z obu stron pasa założyć tzw. trytytki które również zapobiegłyby przesuwaniu się go w uchu pasa, bądź użycie pasów z ciaśniejszym uchem.

          • 4 1

        • Inicjatywa studentów

          To prawda, studenci sami oklejają sobie karabińczyki taśmą. Sam tak robiłem, ale sznurkiem oldschoolowo :) Jak chcesz szybko wchodzić na maszty (a wśród chłopaków zawsze jest drobna rywalizacja) to musisz unieruchomić karabińczyk żeby mieć nad nim większą kontrolę. Nikt w ten sposób nie maskuje żadnych uszkodzeń, bo nikt nie jest na tyle głupi żeby wchodzić na maszt z uszkodzonym sprzętem. Załoga też zwraca uwagę na bezpieczeństwo przy każdym wejściu.

          • 3 4

        • Stdenci wyskoczyli do sklepu, kupili taśmę i okleili karabińczyki.

          Z tym, że zrobili to już na maszcie, bo przed wrjściem załoga sprawdza stan upezęży i nie zauważyła niczego nienormalnego....

          Poza tym "średnio co 5 lat..." - a może by tak zacząć co rok zgodnie z PN?

          • 7 4

        • (8)

          Dzieciaku, co ty za bzdury piszesz.... ?

          • 34 9

          • studenci sami wyposarzyli się w uszkodzony sprzet? (7)

            kapitan to /sam przyznaje widział/ i wali fioletowego pawiana?
            TU to tylko Prokuratur i to bezzwłocznie!

            • 17 32

            • (4)

              Ale gdzie Wy widzisz uszkodzony sprzęt? Zdjecia są załączone..

              • 23 5

              • No takiego oklejenia nie robi się w minutę (3)

                Więc albo kłamie o inicjatywie studentów albo o kontroli sprzętu przez bosmana.

                • 7 13

              • takie oklejenie robi sie w 60 sekund a nie w minute.. (1)

                znafca sie znalazł.. z komisji macierewicza..

                • 12 3

              • ja mogę zrobić w 10 sekund co to znaczy odcąć pasek taśmy i okleić

                to nie musi byc nawet prosto czy ładnie i to nie zajęcia z NASA

                • 5 2

              • oklejenie taśmą robi się w 10 sekund

                ale widać że w życiu taśmy nie miałeś ani nawet zajeć w podstawówce z ZPT

                • 8 1

            • z taką umiejętnością czytania to kariery w sądownictwie byś nie zrobił...

              • 11 1

            • ty się wyposaŻ w mózg zanim coś napiszesz..

              TU tylko Srebrzysko i to niezwłocznie ....

              • 8 0

        • Mam nadzieję, że nie masz prawa do głosowania (1)

          Wierzę w lenistwo studentów. Na każdej uczelni kombinatorka, jak zrobić by się nie narobić....

          Z resztą, kto to widział żeby studenciaki miały więcej do powiedzenia w sprawie zabezpieczeń niż stary wilk? Sugerujesz celowe zaniedbanie?

          • 5 2

          • nie sugeruje - tylko takie są fakty!

            • 1 6

      • W sensie że powinny być opublikowane w całości (2)

        • 24 10

        • To były nie tyle listy, co komentarze pod artykułami. Czytałem te komentarze wcześniej, więc poznaję te teksty. Jeśli cię to interesuje, to popatrz na artykuły o tym wypadku na Darze i przeczytaj komentarze pod nimi, to będziesz znał całość.

          • 4 3

        • Nie wrzucą, lepiej zrzucić winę na studentów i nie dać im głosu :)

          • 23 18

    • Nie powinni ich wrzucać, ale wyrzucać.

      • 25 21

  • Dyscyplina to coś co juz idzie w zapomnienie. (6)

    Teraz to dzieciaki najczęściej sie chowa a nie wychowuje. Nie idzie to w dobra stronę.

    • 313 32

    • A ty zajmowałeś się swoim benkartem?

      • 1 2

    • Bzdury gadasz (1)

      Dopiero teraz niektórzy zaczynają wychowywać. Kiedyś się chowało. A raczej chowaliśmy się sami. A dyscyplina, o której mowa, która była kiedyś, to był zamiennik właśnie wychowywania. Przy dobrym wychowaniu dyscyplina nie jest potrzebna. Wystarczy konsekwencja w działaniu

      • 13 21

      • Jedyny rozsądny głos

        • 4 0

    • Co racja, to racja

      Jeśli komuś przeszkadza przeklinanie na pełnomorskim statku albo np. na szychcie w kopalni czy kamieniołomie, to znaczy, że powinien zmienić adres (nawet tymczasowy)

      • 42 5

    • kiedyś dyscyplina wisiała na haczyku w każdym domu

      w międzyczasie ojcowie sobie o nią brzytwę do golenia ostrzyli

      • 30 8

    • Plus klienci z bzdurą "płace, więc robię co chcę". Potem zdziwienie, że nikt nie chce się jaśniepaństwem zająć...

      • 50 0

  • Mnie przeraża najbardziej że można zostać marynarzem mając lęk wysokości (7)

    Jednostki handlowe może nie mają dziś masztów, ale wiele statków ma nadbudówki nawet wyżej niż maszty Daru Młodzieży.
    Ba... nawet burty na dużej wysokości.
    Gdzie również trzeba wchodzić, pracować, również w sztormie.
    Z opcją ewakuacji po sznurowych czy metalowych drabinkach.
    Do tego praca marynarza to również platformy wiertnicze.

    Ktoś kto nie potrafi przełamać swojego lęku i wejść na maszt moim zdaniem nie ma czego szukać na morzu, bo oczywiście on się może wszystkiego pięknie na pamięć nauczy, ale w kryzysowej sytuacji życia i śmierci zawiedzie, bo nie zapanuje nad swoim lękiem.

    Bo jak rozumiem studenci wydziałów komercyjno-zabawowych (te wszystkie zarządzania i inne wydziały grilowania) praktyk na Darze Młodzieży raczej nie mają.

    Ja nie mówię że każdy musi wejść pierwszego dnia - lęk wysokości jest rzeczą naturalną.
    Jednak w trakcie tego rejsu stażowego każdy powinien się przełamać i wejść na maszt.
    Bez tego - przykro mi, ale nie widzę dla takiej osoby miejsca na morzu.

    W gospodarce morskiej owszem - w porcie, w zarządzie, w handlu.

    • 8 4

    • (6)

      Widzisz różnicę między nadbudówką, która ma ściany bądź relingi a wantami czy reją?

      • 2 1

      • (5)

        lęk wysokości tak czy inaczej da o sobie znać, nawet przy relingach

        • 1 1

        • (4)

          Dokładnie i o to chodzi.

          Dyskomfort związany z wchodzeniem na wysokości jest naturalny i ma go praktycznie każdy (oczywiście nie każdy da to po sobie poznać).
          Nie chodzi o to żeby marynarz koniecznie miał być fanem skoku na bungee, nie chodzi o to żeby z przyjemnością biegał po rejach.
          Natomiast chodzi o to żeby był w stanie to zrobić, bo praca na morzu może tego wymagać i to również w sytuacji zagrożenia życia własnego, bądź innych ludzi.

          Jest niewielka część ludzi którzy posiadają chorobliwy lęk wysokości i po prostu nie są w stanie funkcjonować na niestałej konstrukcji wysoko.
          Takie osoby nigdy nie wejdą po sznurowej drabince na kilka metrów w górę, bez względu na okoliczności - nie będą w stanie, ich ręce zacisną się i nie puszczą, choćby mieli sami zginąć i spowodować śmierć innych.

          Jedyną możliwością oddzielenia ludzi z normalnym strachem przed wysokością, od ludzi z chorobliwym lękiem, jest postawienie ich w sytuacji gdy muszą ten lęk przełamać.

          Osoby o normalnej ostrożności, mając zabezpieczenie i przeszkolenie, na początku na drżących nogach, ale są w stanie wejść na wysokość i wykonać jakieś czynności. Z czasem są w stanie nabrać pewności i biegłości w swoich czynach.

          Osoba z chorobliwym lękiem nie będzie w stanie zrobić tego nigdy - nie wejdzie po wysokiej drabinie, a umieszczona siłą na wysokości w panice zaciśnie kończyny na jakichkolwiek uchwytach i nigdy ich nie puści - odpadnie od punktów mocować dopiero z wyczerpania.

          Kiedyś na WSM był rejs kandydacki (zazwyczaj chyba na redzie) przed przyjęciem na uczelnie, gdzie m.in. to było sprawdzane.
          Równie dobrze można to sprawdzić w parku linowym, skoku bungee itp. To nawet niekoniecznie muszą być reje żaglowca.

          Natomiast osoby z chorobliwym lękiem tego typu nie powinny pracować na morzu, bo panowanie nad tym lękiem jest jedną z potrzebnych w tym zawodzie rzeczy.

          • 1 1

          • (3)

            Qazq, no to wyjaśnij mi jak to jest, że odbyłem dwa rejsy na Darze, na pierwszym chodziłem po masztach, na drugi załatwiłem sobie zwolnienie lekarskie, a teraz, pomimo dalszej pracy na morzu, i to w warunkach Morza Północnego za żadne skarby nie wspiąłbym się na maszt? Czy powinienem poinformować innych marynarzy, że zablokuję im trap przy ewakuacji? A może ćwiczyć na sucho na pokładzie?

            • 2 2

            • (2)

              czyli się hołdujesz zasadzie "jakoś to będzie", do czasu aż faktycznie stworzysz zagrożenie. zamiast udawać, że nie ma problemu - ćwicz.

              • 1 3

              • (1)

                XD
                "Jakoś to będzie" to było na Darze. Widzimy jak się skończyło.

                Zapraszam na mój statek, UT755 XL. Zobaczymy ile wytrzymasz ;)

                • 1 3

              • widać, że prawda ubodła

                • 1 2

  • Opinia (6)

    Jestem Kapitanem w offshore od 23 lat i to jest moja opinia co nalezy zrobic w tej sytuacji:
    1. W zwiazku ze smiercia czlonka zalogi statku Armator (Uniwersytet Morski) powinien zawiesic Kapitana Daru na czas dochodzenia prowadzonego przez Prokurature oraz Urzad Morski.
    2. W zwiazku z informacjami o niewystarczajcym systemie ochrony zycia podczas prac na wysokosci na Darze M. nalezy powiadomosc Prokurature o podejzeniu popelnienia przestepstwa przez Armatora czyli Uniwersytet Morski.
    3. Nalezy zmodyfikowac system zabezpieczenia prac na wysokosci na Darze Mlodzierzy tak aby spelnialy standardy bezpieczenstwa tzn. ciagle i stale zabezpieczenie podczas prac na wysokosci powyzej 2 metrow od pokladu.
    4. Nalezy zakupic certyfikowane pasy ochoronne do prac na wysokosci wraz z tzw. shock absorber - ktory w przypadku wypadku zamortyzuje zawieszenie czlowieka na wysokosci po wypadku.
    5. Nalezy wprowadzic i przeprowadzac szkolenia zalogi w celu ratowania czlowieka po wypadku, czyli zawieszeniu na pasach...zgodnie z literatua czlowiek ma ok. 15 minut zycia po czym cyrkulacja krwi spowalnia...tak wiec czas najwazaniejszy, sa sytemy wydluzajace ten czas.
    6. Nalezy przeszkolic zaloge jak pracowac na wysokosci i sprwadzac sprzet osobisty przez wejsciem na reje.
    7. Nalezy szczegolowo to udokumentowac w Procedurach wraz z Risk Assessment i zaznajomic z tym zaloge statku.
    Pozdrawiam, Kapitan, 23 lata praktyki w offshore ogolnie na calym swiecie.

    • 14 2

    • (2)

      Ja również pracuję jako DPO na jednostkach offshore i w 100% popieram to co napisałes. Minimalizacja ryzyka wypadku to teraz filozofia zarządzania u wszystkich dobrych armatorów na świecie. Niestety, na forum pełno ludzi którzy w życiu nie byli na statku i wypisują głupoty... Glupoty wypisują tez emeryci z PLO którzy myślą ze na statkach cały czas obowiazuja standardy z lat 70'...

      • 5 0

      • panie DPO (1)

        Moge nazwisko? potrzebuje danych do Urzedu Skarbowego?

        • 0 1

        • Tak proszę...Jarosław Kaczyński, Urząd Skarbowy Warszawa

          • 2 0

    • Procedury

      Można stworzyć do tych 7 punktów jeszcze 10, a jak ktoś się chce zabić to i tak skoczy:( można stworzyć system procedur wydaje się idealnych a przychodzi pandemia i ludzie pracują na statkach po 12 miesięcy bez przerw i schodzenia na ląd.

      • 2 2

    • 100% racji

      ale tutaj juz odbywa sie "obrona Czestochowy" czyli tzw. "kapitana".

      Pozdrawiam, Chief Engineer, 25 lat praktyki morskiej w tym 10 w standardach Oil and Gas :)

      • 6 0

    • oj Mariuszku

      Kapitan ktory potrzebuje slownika? Ty skladasz patent jak cos sie stanie na statku? Byles na Darze ze wiesz, czy jestes moze po kursach? I najwazzniejsze? Czy oplaciles podatki za te 23 lata, zeby na 500+ bylo?

      • 0 6

  • Bzdura i kłamstwa (2)

    Zgodzę się, że aby ogarnąć wszystkich praktykantów potrzebna jest dyscyplina, ale ktoś tu zdecydowanie pomylił dyscyplinę z mobbingiem, brakiem szacunku i gnojeniem ludzi.
    Mam lęk wysokości i gdy odmówiłem wchodzenia na maszt, to załoga groziła mi niezaliczeniem praktyk. Pod przymusem wszedłem na 3 platformę, a jak chciałem się podpinać, to instruktor jeszcze się naśmiewał, że jestem cieniasem i mięczakiem.

    • 24 4

    • Idąc do tej szkoły nie wiedziałeś o żaglowcu z masztami ?????

      • 2 2

    • Widocznie jesteś cieniasem, proste.

      • 3 4

  • Atmosfera na Darze Młodzieży (2)

    Sam też spędziłem na Darze około 3 miesięcy i chcę odnieść się do tego co powiedział komendant o tym życiu pod kloszem. Najłatwiej powiedzieć, że młodzi nie są dostosowani do normalnej pracy i cały czas siedzą w telefonach. Bzdura. Nam chodziło tylko o godne traktowanie. Podawano nam przeterminowane jedzenie, chleba brakowało, trzeba było przychodzić wcześniej, a pracownik pentry studenckiej obcinał paznokcie nad pieczywem. Dodatkowo łamano zasady konwencji, np z ilością godzin pracy - nie pamiętam, żebym mógł spać nieprzerwanie 6 godzin jak to mówi prawo. Ciągłe budzenie z byle powodu było na porządku dziennym, to samo z wyzywaniem studentów. Brzydzę się tym statkiem i tym co się na nim dzieje.

    • 27 15

    • D... jesteś nie chłop

      • 0 2

    • Żenada !! Proszę odpowiedz mi co cię zmusiło do wejścia na pokład ? Mogłeś wykupić wycieczkę na jakimś super wycieczkowcu to miałbyś super kabinę z łazienką tylko dla siebie i oczywiście żarełko pierwsza klasa (homary ,krewetki i tosty itp.) Mam cichą nadzieję ,że te 3 miesiące "ukierunkowały " twoje życie !!!! Jeśli "jakimś cudem" trafiłeś na morze - to ja osobiście nie obdarzyłbym Ciebie zaufaniem ......a w służbie na morzu to jest bardzo ważne .Spanie 6 godzin ? Człowieku o czym ty piszesz ? W warunkach sztormowych (niebezpieczeństwa) żaden "człowiek morza" nie pomyśli o takich bzdetach jak 6 godzin snu . Prywatnie to mi nawet żal - że takie opinię można wypisywać .Nikt nikogo nie zmusza do pracy (służby!!) na morzu ! Z przykrością .....nie mogę Cię pozdrowić ....

      • 5 2

  • Jestem absolwentem Akademii Morskiej, odbywałem praktyki na Darze (7)

    I muszę przyznać, że takich prymitywów jak stała załoga tego statku nie spotkałem nigdy później na statkach handlowych... Niestety... Obecnie pracuję jako oficer na statku handlowym, oczywiście też panuje porządek i dyscyplina, zdarza się że muszę pouczy lub przywołać do porządku jakiegoś załoganta ale np. za użycie wulgaryzmu w stosunku do marynarza mógłbym polecieć z roboty... Ci co pływają wiedzą o czym mówię.

    • 40 5

    • hm

      Chyba mocno przesadzasz

      • 0 2

    • (5)

      co niestety? że nigdy później nie spotkałeś?

      • 3 2

      • (4)

        niestety że tacy ludzie zdarzają się na statkach szkolnych uczelni morskich

        • 5 5

        • (3)

          i dobrze, że się zdarzają, nie jestem z branży, ale łatwo mi sobie wyobrazić, że statek to miejsce, w którym trzeba mieć silną, a przede wszystkim stabilną i odporną psychikę. sytuacje w pracy zdarzają się różne i chyba lepiej odsiać zawczasu ludzi, dla których wielką sprawą jest "niedyplomatyczny język" bo prawdziwie wielkie sprawy mogą ich przerosnąć.

          • 2 5

          • (2)

            widać, że nie masz nic wspólnego z branżą. Na morzu hartują cię miesiące izolacji poza domem, nieprzespane noce w sztormowej pogodzie gdzie co chwile spadasz z łóżka, ciężka praca (czasem po kilkanaście godzin dziennie) a czasem nawet tak głupie rzeczy jak niepotrafiący dobrze gotować kucharz. Rzucający bluzgami bosman do niczego nie jest potrzebny, takie zachowania to relikt minionych czasów... W życiu spędziłem już na statkach nie setki a tysiące dni i uwierz mi - wiem o czym mówię

            • 20 2

            • No właśnie o tym pisze, "niedyplomatyczny język" to tylko przykład z tekstu. Podstaw sobie pod to kiepskiego kucharza, ciężka pracę i zrozumiesz o co mi chodzi.

              • 2 0

            • oczywiście, są ludzie którzy używają słowa na k zamiast przecinka, nikt na statku nie wymaga żebyś gadał jak Mickiewicz ale u normalnych armatorów personalne nazwanie podwładnego ci*ą zazwyczaj kończy się oficjalnym ostrzeżeniem (written warning) jeśli zdarzy ci się to powtórnie to w następnym porcie jesteś odsyłany do domu i tracisz robote.

              • 8 1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane