• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Franken to niebezpieczny wrak. Dlaczego nie udało się uratować nurków?

Maciej Naskręt
30 czerwca 2015 (artykuł sprzed 8 lat) 
Statek ratunkowy Morskiej Służby Poszukiwania i Ratownictwa (SAR), który brał udział w niedzielnej akcji. Statek ratunkowy Morskiej Służby Poszukiwania i Ratownictwa (SAR), który brał udział w niedzielnej akcji.

Prokuratura już bada sprawę zaginięcia, a właściwie śmierci dwóch nurków, którzy w niedzielę nie wypłynęli na powierzchnię po eksploracji wraku statku Franken. Sprawdzamy, jak przebiegała akcja ratunkowa i dlaczego nie wykorzystano nurków-ratowników.



Czy kiedykolwiek próbowałeś swoich sił w nurkowaniu?

Ok. godz. 9:30 z bazy nurkowej Diving Baltic w Helu na Zatokę Gdańską wypłynęła szybka łódź typu RIB (Rigid Inflatable Boat - pneumatyczna łódź ze sztywnym dnem). Na jej pokładzie oprócz sternika byli dwaj młodzi nurkowie: 29-letni mieszkaniec Łodzi - lekarz, oraz 35-letni mieszkaniec Sieradza - właściciel firmy deweloperskiej.

W ciągu kilkudziesięciu minut łódź dotarła w rejon wraku Franken, niemieckiego tankowca zatopionego przez radzieckie lotnictwo w trakcie II wojny światowej. Jednostka znajduje się od 48 do 70 metrów pod powierzchnią wody.

Do tego wraku nie schodzą przypadkowi nurkowie

Eksploracja jednostki leżącej na dnie na południowy wschód od Helu wymaga określonego sprzętu, sporych umiejętności oraz doświadczenia. Nurkowie schodzą poniżej 40 metrów, a w takich warunkach używa się mieszanek do oddychania, podczas wynurzania się niezbędna jest częściowa dekompresja.

Dlatego tego typu nurkowanie nazywa się technicznym i ma niewiele wspólnego z rekreacją.

- W niedzielę na zatoce panowały idealne warunki do nurkowania. Nie było żadnego zagrożenia - mówi Andrzej Krasuski, instruktor z bazy nurkowej Diving Baltic.

29-latek i 35-latek rozpoczęli nurkowanie. Starszy był instruktorem nurkowania technicznego. Obaj mieli pojawić się na powierzchni około godz. 13. Ale nie wypłynęli.

Kierujący łodzią odczekał jeszcze kilkadziesiąt minut, po czym o godz. 13:39 powiadomił o kłopotach Morską Służbę Poszukiwania i Ratownictwa (SAR). Na miejsce wysłano jednostkę ratunkową oraz śmigłowiec ratunkowy.

Superszybka łódź RIB, z których korzystają bazy nurkowe nad Zatoką Gdańską. Na zdjęciu RIB w jednostce Formoza Marynarki Wojennej. Superszybka łódź RIB, z których korzystają bazy nurkowe nad Zatoką Gdańską. Na zdjęciu RIB w jednostce Formoza Marynarki Wojennej.
Akcja poszukiwawcza

Do akcji włączyły się też jednostki Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego z Helu. O godz. 14:20 kierownik Bazy Ratownictwa Nurkowego Gdyńskiego WOPR w Helu odebrał informację o zaginięciu dwóch nurków. Kilkanaście minut później zgłoszono do SAR gotowość do udziału w poszukiwaniach i na wezwanie wysłano z Helu lodź typu RIB wraz ze skuterem ratowniczym oraz jednostkę ratowniczo - poszukiwawczą Anja.

- Na miejscu był już Sztorm z SAR, śmigłowiec oraz RIB z bazy nurkowej. Paliwo uzupełniające do łodzi RIB i skutera dostarczyła kolejna jednostka współpracująca z gdyńskim WOPR - Nurek - wyjaśnia Andrzej Bełżyński, prezes gdyńskiego Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego.

Dlaczego zabrakło paliwa w jednostce WOPR? Jak ustaliliśmy sprzęt do akcji wyruszył natychmiast bez uprzedniego dotankowania. Z powodu zużycia całego paliwa z późnym popołudniem z akcji został wycofany śmigłowiec SAR.

Akcja poszukiwawcza zakończyła się niepowodzeniem. Ostatnia jednostka z akcji powróciła do portu o godz. 23:07.

Trasa jednostki Sztor SAR w trakcie akcji poszukiwawczej prowadzonej na powierzchni. Trasa jednostki Sztor SAR w trakcie akcji poszukiwawczej prowadzonej na powierzchni.
Dlaczego nie wykorzystano nurków?

Akcję poszukiwawczą nadzorowała Morska Służba Poszukiwania i Ratownictwa SAR, czyli zawodowcy robiący to na co dzień. Pytamy więc ich, dlaczego poszukiwania prowadzono tylko na powierzchni wody, a nikt nie zszedł do wraku?

- Nurkowie musieliby zejść poniżej 40 metrów. W takich warunkach trzeba dysponować komorą dekompresyjną, odpowiednim sprzętem do nurkowania i przede wszystkim nurkami z uprawnienia do schodzenia na takie głębokości. Do tego na statku musiałby pracować zespół lekarzy. Nie dysponowaliśmy i nie dysponujemy takimi zasobami - tłumaczy Janusz Maziarz, zastępca dyrektora do spraw operacyjnych Morskiej Służby Poszukiwania i Ratownictwa.

Taki zespół posiada na Zatoce Gdańskiej wyłącznie Marynarka Wojenna, jednak jego przygotowanie zajmuje kilkanaście godzin. Został on sformowany bardziej z myślą o ratownictwie marynarzy uwięzionych w łodziach podwodnych, niż nurków mających problemy z wydostaniem się z wraku.

W poszukiwaniach nie wykorzystano także sonaru. - Urządzenie, choć precyzyjne, nie jest w stanie zlokalizować ciała pod wodą. A wszystko wskazuje na to, że obaj zaginieni pozostają właśnie w toni wodnej - mówi Maziarz.

W akcji poszukiwawczej nurków na Zatoce Gdańskiej brał udział śmigłowiec. W akcji poszukiwawczej nurków na Zatoce Gdańskiej brał udział śmigłowiec.
Czy Marynarka Wojenna wydobędzie ciała?

Zgodnie z procedurą Morska Służba Poszukiwania i Ratownictwa zgłosiła sprawę do policji i prokuratury.

- Nurkowie zostali uznani za zaginionych. Z naszej strony przesłuchamy teraz sternika, który wypłynął na zatokę z nurkami, a policjanci z komisariatu w Juracie przeszukają dodatkowo brzeg morski - mówi sierż. szt. Justyna Olszewska, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji w Pucku.

Sprawą zajmuje się też prokuratura, która prowadzi śledztwo w sprawie z art. 155 Kodeksu Karnego, czyli o nieumyślne spowodowanie śmierci. Na razie nie wiadomo, czy w ogóle zostanie komukolwiek postawiony zarzut.

Prokurator rejonowy złożył wniosek do Prokuratury Okręgowej o zgodę na pomoc ze strony Marynarki Wojennej w celu odszukania i wyłowienia ciał nurków.

  • Zbombardowany przez lotnictwo radzieckie statek Franken.
  • Zbombardowany przez radzieckie lotnictwo statek Franken.
  • Tonący statek Franken.
  • Tonący statek Franken.
Wymagający wrak Franken

Wrak tankowca Franken, który leży na południowy wschód od Helu, 72 m pod powierzchnią lustra Zatoki Gdańskiej został zatopiony przez lotnictwo radzieckie 8 kwietnia 1945 roku (współrzędne geograficzne: 54°32′18"N, 18°57′58"E). Zobacz lokalizacje na mapie Google.

W efekcie ataku lotniczego doszło do pęknięcia statku. Rufa wraz z środkiem jednostki oddalona jest (po dnie) o ok. 420 m od dziobu. Nurkowie zazwyczaj schodzą do pierwszej części statku - najczęściej do siłowni.

- Jest to wymagający wrak do eksploracji, nie tylko ze względu na głębokość, na jakiej leży. Na wraku zalega mnóstwo żyłek wędkarskich. W wodzie ich nie widać, a poczuć je można dopiero wtedy, gdy się człowiek w nie zaplącze. To bardzo utrudnia nurkowanie. Do tego wrak jest pokryty sieciami rybackimi, w które łatwo się zaplątać- mówi Andrzej Bełżyński.

Przyczynę śmierci obu młodych nurków poznamy dopiero, gdy zostaną odnalezione i wydobyte ich ciała.

Miejsca

Opinie (209) ponad 10 zablokowanych

  • co tam sie stało

    jak myslicie (pytanie do znawców tej dyscypliny) co tam moglo sie stac co poszlo nie tak skoro byli tacy doswiadczeni w tym co robili ciekawi mnie to bardzo ?

    • 0 0

  • Czyli...

    Papierologia sie zgadza, efektow nie ma - jak zwykle

    • 0 1

  • Wypadek na wraku Franken

    28 czerwca około godziny 12 dochodzi do wypadku na wraku Franken leżącym 7 mil od portu Hel w Zatoce Gdańskiej. Dwóch nurków Maciek i Kuba schodzą na wrak. Prawdopodobnie ich pierwotny plan zakładał przepłynięcie z głównej nadbudówki do części rufowej i albo wynurzenie się w tamtym miejscu, albo powrót na nadbudówkę i wynurzenie się przy linie opustowej. Ok 40-60 minut od momentu zanurzenia pary nurków na pozycje przypływa inna jednostka z nurkami. Nurkowie z tej jednostki po wynurzeniu informują sternika pierwszej łodzi, że nie zauważyli zaginionej dwójki. Informują, że w ładowni pod dźwigiem za nadbudówką widzieli zadeponowanestejdże (butle z gazami dekompresyjnymi). Po ponad 2 godzinach gdy na powierzchni nie pojawiają się Maciek i Kuba ani też nie widać już żadnych bąbli wydostającego się na powierzchnię gazu, sternik łodzi zawiadamia właściciela bazy nurkowej z której korzystali zaginieni oraz SAR. ( informacje zasłyszane)

    SAR i WOPR do zmroku szukają zaginionych na powierzchni ( zaginieni mogli nie trafić na opustówkę i wynurzyć się w pewnej odległości od wraku) w tym samym czasie Paweł Poręba znajdujący się w Jastarni dociera na pozycje około 16tej i po 40 minutach spędzonych na wraku nie odnajduje Maćka i Kuby. Na wraku w tym czasie panuje widoczność około 3m i generalnie nie wyczuwa się prądu. Podobne warunki panowały podczas feralnego nurkowania choć wtedy występował nieznaczny prąd na wraku o kierunku najprawdopodobniej N.

    Paweł Poręba:

    Tuż po powrocie z nurkowania na wraku Groźny do bazy w Jastarni otrzymałem informację, że na Helu na wraku Frankena doszło do wypadku i potrzebny jest nurek trymiksowy do pomocy w akcji ratowniczej. Ponieważ miałem gotowe potrzebne gazy niezwłocznie spakowałem się i wyruszyłem do Helu, gdzie czekał na mnie Andrzej Krasuski właściciel bazy z której nurkowali zaginieni nurkowie. Wsiadłem na jego RIBa i udaliśmy się na miejsce zdarzenia. Opierając się na informacjach uzyskanych od Andrzeja Krasuskiego, postanowiłem odszukać zadeponowanestejdże i przepłynąć do rufy szukając śladu nurków. Zidentyfikowałem miejsce w którym miały być pozostawione stejdże była to sieć rozpięta wewnątrz ładowni pod dźwigiem, w tej sieci są pionowo zawieszone dwa dorsze, w tym jeden bardzo duży, z daleka faktycznie przypominający zadeponowaną butlę. Dalsze poszukiwania nie przyniosły praktycznie żadnego rezultatu. Jedyny ślad jaki znalazłem, to stosunkowo świeża poręczówka przywiązana na dole liny opustowej i ciągnąca się po nadbudówce, na końcu urwana. Jednak jest prawdopodobne, że ta linka była tam wcześniej, gdyż jej położenie sugeruje, że była oplątywana o elementy nadbudówki przez zmieniające się prądy. Poniżej zamieszczam schemat poszukiwań wykonanych przeze mnie owego dnia. Po nurkowaniu brałem udział w akcji poszukiwawczej na powierzchni z której powróciliśmy tuż przed zmrokiem. W bazie DivingBaltic rozmawiałem z Mateuszem sternikiem który był obecny podczas zaginięcia nurków. Mateusz twierdził, że przez ok. 40 minut widział bąble nurków w niewielkiej odległości od liny opustowej. Po tym czasie przypłynęła druga łódź z nurkami i sternik stracił kontrolę nad tym gdzie są bąble jego nurków. Tym nie mniej ta informacja, o ile jest prawdziwa sugeruje, iż nurkowie nie oddalali się od nadbudówki Frankena.

    Krzysztof Starnawski:
    Koło 17tej dociera do mnie informacja o zaginięciu Maćka i po krótkiej rozmowie telefonicznej z Pawłem i Andrzejem Salą postanawiam przerwać przygotowania do swojej ekspedycji w HranckiejPropasti i jak najszybciej przyjechać na Hel w celu pomocy w odszukania kolegów.

    Paweł Poręba:
    Zostałem poproszony przez rodzinę Maćka o wykonanie nurkowań rekreacyjnych na wraku Franken i zwrócenie przy tym uwagi na to czy nie widać na wraku zaginionych nurków lub ich śladów. Właściciele bazy w której doszło do wypadku odmówili wspierania dalszych poszukiwań. Korzystając ze wsparcia Andrzeja Sali i Marcina Marszołka z bazy nurkowej w Jastarni we wtorek rano wykonałem kolejne nurkowanie, podczas którego przeglądałem pomieszczenia znajdujące się w nadbudówce wraku. Nie znalazłem żadnych śladów nurków ani oznak świadczących o tym, że podjęli oni próbę wejścia do wnętrza wraku (pozostawionych stejdży ani poręczówki). Zajrzałem też do zbiornika znajdującego się pod nadbudówką, ale wobec słabej widoczności nie mogłem go przeszukać dokładnie. Poniżej zamieszczam rysunek z zaznaczonym obszarem poszukiwań.

    Krzysztof Starnawski:
    Tego samego dnia po przejechaniu 700 km docieram do Jastarni i koło 19tej wypływamy już wspólnie w celu sprawdzenia pierwotnego planu zaginionych. Widoczność jest już lepsza i dochodzi do 7m. Paweł rozgląda się po śródokręciu i lewej burcie ze szczególnym uwzględnieniem możliwości, iż utknęli w żyłkach i sieciach zaczepionych na elementach wraku wystających wysoko nad pokładem, ja po prawej i wspólnie sprawdzamy śródokręcie oraz siatki stające w tej części na wraku. Sprawdzamy też łatwe miejsca rufowej nadbudówki i maszynowni nie zapuszczając się zbyt głęboko ale nie dostrzegamy żadnych śladów. Nasze nurkowanie kończymy dopiero o 1 w nocy przygotowaniami do porannego, kolejnego nurkowania.

    Schemat poszukiwań podczas trzeciego nurkowania na wraku:

    • 8 0

  • Krzysztof Starnawski:
    1 lipca o 7 rano czeka nas niemiła niespodzianka w Helu. Bosmanat portu nie chce nas wypuścić na nurkowanie mimo, że nie ma oficjalnego zakazu nurkowania na tej pozycji. Najwyraźniej nurkowie z Helu którzy wcześniej nas przestrzegali( to delikatne określenie tego jak my to odbieraliśmy ) dotarli również do urzędu. Na szczęście po wyjaśnieniu naszych intencji pozwolono nam płynąć i życzono powodzenia. W tym miejscu pragnę nadmienić że czuliśmy duże wsparcie pracowników UM, VTS, prokuratury i wojska. Widać było że są pozytywnie nastawieni do naszych działań i starają się nam sprzyjać. W tym czasie przekazywaliśmy na bierzaco Marynarce Wojennej która szykowała specjalistyczny sprzęt (ROVy, sonary i nurków saturowanych) do planowanych przez nich poszukiwań.

    Tego dnia rano jednak mimo zgody nie udało nam się wypłynąć. Mnie dopadło zatrucie pokarmowe. Na szczęście domowe sposoby płukania żołądka na łonie natury przyniosły efekt i już około 19tej płyniemy ostatni raz naFrankena. Mamy już potwierdzoną informacje, że od czwartku (2 lipca) wrak będzie zamknięty ze względu na rozpoczynające się działania poszukiwawcze wojska.

    Paweł Poręba:

    Po wyeliminowaniu wcześniejszych hipotez dotyczących miejsca gdzie mogą być zaginieni nurkowie, wytypowaliśmy trzy kolejne miejsca do przeszukania:

    1. zbiornik pod nadbudówką do którego prowadzi olbrzymia wyrwa po trafieniu okrętu przez torpedę, znajdująca się pod nadbudówką na lewej burcie. Nurkowie mogli by tam przypadkowo wpłynąć przy złe widoczności a potem nie móc znaleźć wyjścia.
    2. Obszar wokoło wraku, gdzie nurkowie zaplątani w żyłki lub sieci mogli by opaść.
    3. Resztki części dziobowej wraku, gdzie pomiędzy blachami nurkowie mogliby utknąć w jakiś żyłkach lub sieciach.

    Dzięki bardzo dobrej widoczności tego dnia udało nam się sprawdzić wszystkie trzy hipotezy. Zbiornik pod nadbudówką wygląda na nie odwiedzany przez nurków, gdyż podczas pływania moje bąble strącały ze stropu ogromne ilości osadów. Nie znaleźliśmy w nim żadnych śladów nurków. Sprawdziliśmy też resztki części dziobowej oraz opłynęliśmy wrak w odległości ok 10m od burty przepatrując pas terenu wokoło wraku o w odległości 15-20m od burt. Poniżej zamieszczam schemat poszukiwań wykonanych tego dnia.

    Krzysztof Starnawski:

    W ciągu tych 3 dni Paweł wykonał 4 nurkowania a ja 2 nurkowania o średnim czasie dennym 30-40 min każde. Myślę że sprawdziliśmy 90% możliwych miejsc na wraku gdzie
    zaginiona dwójka mogła się znajdować. Ale ciężkie warunki wynikające z głębokości (65m) i słabej widoczności wody w pierwszych dniach mogła wpłynąć, że coś istotnego przeoczyliśmy.

    • 7 0

  • (2)

    Paweł Poręba:

    Niestety jest też niemiły aspekt naszych działań. Dwukrotnie odbieraliśmy telefony z pogróżkami ubranymi w formę życzliwych ostrzeżeń przez osoby z środowiska nurkowego działającego na półwyspie Helskim jak i związanego z pracami podwodnymi. Pierwszy telefon otrzymałem jeszcze przed akcją ratowniczą kiedy jechałem na Hel, drugi odebrał Andrzej Sala w trakcie jednego z kolejnych nurkowań. Sugerowano nam byśmy zaprzestali naszych nurkowań. Przykro to było słyszeć i wzbudziło to w naszym zespole mieszane uczucia choć nie wpłynęło na nasze działania.

    Wnioski:

    Podsumowując: w naszej ocenie sprawdziliśmy wszystkie miejsca na wraku, do których mogli dotrzeć nurkowie nie zostawiając zadeponowanych stejdży. Wchodzenie w miejsca przez nas nie przeszukane bez pozostawienia butli bocznych byłoby bardzo trudne. Tak więc wydaje się nam, że zaginionych nurków nie ma na wraku. Informacje pochodzące od osób znajdujących się na powierzchni podczas feralnego nurkowania oraz nurków nurkujących na Frankenie praktycznie w podobnym czasie oraz nasze z obserwacje poczynione podczas tych 6 nurkowań, które wykonaliśmy nasuwają nam przypuszczenie, że ostatni akt tragedii wystąpił podczas wynurzania niedaleko powierzchni na linie opustowej lub bardzo blisko niej i bezwładne ciała opadły na dno. Brak występowania silnego prądu dennego nasuwa przypuszczenie, że powinny się tam jeszcze znajdować. Sugerujemy przeszukanie dna wokoło wraku, w szczególności wokoło nadbudówki sonarem mogącym zobrazować ciało nurka leżące na dnie.
    My nie jesteśmy w stanie przeszukać tak dużego obszaru na tej głębokości a z powodów proceduralnych nie możemy już nurkować na tej pozycji. Wszystkie informacje przekazaliśmy wojsku i policji.
    Co było bezpośrednią przyczyną wypadku nie jesteśmy wstanie bez odnalezienia zwłok ustalić. Mógł być to błąd człowieka, awaria sprzętu, problemy zdrowotne lub fizjologiczne, zły stan lub dobór gazu, czyli praktycznie wszystko. Brak jednak obydwu zaginionych raczej świadczy o tym, że byli razem i najprawdopodobniej jeden drugiego ratował płacąc przy tym najwyższą cenę.
    Przy okazji warto zauważyć, że dobra wymiana informacji i współpraca pomiędzy wojskiem, urzędem i nami umożliwiła szybkie podjęcie poszukiwań i uwzględnienie większej ilości informacji oraz pomoc w planowaniu akcji poszukiwawczej wykonywanej prze Marynarkę Wojenną.

    Paweł Poręba:

    Maćka znałem z zeszłorocznego wyjazdu do jaskiń we Francji. Byliśmy tam w 4 osoby i wykonywaliśmy wspólnie nurkowania niektóre relatywnie trudne. Maciek był spokojnym, dobrze wyszkolonym i sprawnym nurkiem oraz dobrym kompanem. Kuby nie znałem ani ja ani Krzysiek.
    Niech spoczywają w spokoju.

    Krzysztof Starnawski:
    Bardzo chcielibyśmy podziękować w swoim i Pawła imieniu: Andrzejowi Sali który wraz z Marcinem Marszołekiem zapewniali nam saport powierzchniowy i wozili nas na wrak. Marcinowi za udostępnienie swojej jednostki do działań i tym osobom co nas wspierali głośno i po cichu.

    Maciek był na początku moim kursantem, szkoliłem go w nurkowaniu jaskiniowym 3 lata temu w Meksyku. Już wtedy wyróżniał się na tle grupy i umiejętnościami jak i zaangażowaniem. Było w nim widać duży potencjał i zacząłem go zapraszać do współpracy przy swoich projektach. Dwa razy wspierał moje nurkowania we Włoskich jaskiniach, a w tym roku uczestniczył w projekcie HranickaPropastsaportując moje nurkowania poniżej 200m. Miałem zaufanie do jego umiejętności i odpowiedzialności.

    Nie mogłem uwierzyć, że ten wypadek przytrafił się właśnie jemu i też nie mogłem kontynuować swojego projektu w Hranicach wiedząc, że jego ciało spoczywa nieodnalezione na wraku. Dlatego przerwałem swój projekt i przyjechałem na Hel. Dodam, że mój zespól z Czech był cały czas w gotowości by nas tu wesprzeć gdyby była taka potrzeba.

    Gwoli ścisłości byliśmy w ciągłym kontakcie z rodziną Maćka, która też nas wsparła w działaniach i chciałem wyrazić swoje ubolewanie, że jako instruktor Maćka nie udało mi się go uchronić przed tą tragedią.

    Krzysztof Starnawski
    Instruktor nurkowania wrakowego i jaskiniowego, ratownik TOPR

    Paweł Poręba
    Instruktor nurkowania wrakowego i jaskiniowego

    • 13 0

    • Dziękuję

      Chciałbym mieć takich przyjaciół

      • 1 0

    • Starnawski, Poręba

      Dziękuję, robiliście wszystko co w Waszej mocy...

      • 0 0

  • Hmmmmmm. "Nurkowie musieliby zejść poniżej 40 metrów. W takich warunkach trzeba dysponować komorą dekompresyjną, odpowiednim sprzętem do nurkowania i przede wszystkim nurkami z uprawnienia do schodzenia na takie głębokości. Do tego na statku musiałby pracować zespół lekarzy. Nie dysponowaliśmy i nie dysponujemy takimi zasobami - tłumaczy Janusz Maziarz, zastępca dyrektora do spraw operacyjnych Morskiej Służby Poszukiwania i Ratownictwa."

    • 0 0

  • ....

    Informacje dotyczące poszukiwań przez Marynarkę Wojenną umieszczone są na stronie polska-zbrojna.pl

    • 0 0

  • to sie nadaje do gazety i TV

    nurkowie z SAR nie mogą uczestniczyć w akcjach poszukiwawczych???? MOGĄ!!! tylko dyrekcja robi problemy.

    • 0 0

  • BS

    Nie rozumiem tego całego cyrku na powierzchni wody, skoro być może ludzie potrzebowali pomocy w tym czasie wewnątrz wraku, przyjmując, że mieli jeszcze zapas tlenu. Po co takie służby ratownicze, skoro bezradnie kręciły się po powierzchni, a było ich tam sporo?! Pozdrawiam.

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane