- 1 Rozporządzenie ws. zakazu wstępu do lasów (31 opinii)
- 2 8 godzin opóźnienia i lądowanie w Poznaniu (372 opinie)
- 3 Nie będzie lepszej segregacji - będą kary (256 opinii)
- 4 Śmierć Adamowicza. Wyrok ws. finału WOŚP (113 opinii)
- 5 "Pani już tu nie mieszka". Wyrzucili też kota (738 opinii)
- 6 Remontują, zamiast wyburzyć. Dlaczego? (109 opinii)
Husky, który uwielbia latać samolotami
22 września 2013 (artykuł sprzed 10 lat)
Latający pies w gdańskim Aeroklubie.
Wszyscy znamy historię psa, który jeździł koleją i Łajki, która poleciała w kosmos. Opowieści o niezwykłych psach jest wiele, bo to jedyne zwierzę tak silnie związane z człowiekiem. Jeden z nich ma jednak nietypowe zainteresowania. "Dzikun" rasy husky uwielbia... latać samolotami.
Jeśli taki "egzemplarz" trafi do przydomowego ogródka w charakterze żywej ozdoby, wynikną z tego tylko kłopoty. Rozkopany trawnik, ucieczki, hałasy w dzień i w nocy. Utrapienie właścicieli i koszmar spokojnego przedmieścia. Ten na szczęście trafił do ludzi, z którymi znalazł wspólny język i mógł stać się prawdziwym psim przyjacielem.
Dzikun, bo tak wabi się wspomniany zwierzak, od szczenięcia lubił podróżować. Z chęcią korzystał z komunikacji miejskiej, choć za SKM-ką nie przepadał. Nie miał nic przeciwko jachtom, promom i innym wodnym jednostkom do przemieszczania się, ale to co wyróżnia go spośród innych psów, to hobby lotnicze.
Razem z właścicielami spędza sporo czas na lotnisku Aeroklubu Gdańskiego. Dawno przyzwyczaił się do hałasu silników, wie też, że nie należy zbliżać się do śmigła, a gdy słyszy nadlatujący samolot, patrzy w górę, jakby to, że ludzie latają, było zupełnie naturalne i oczywiste.
Nikt nigdy nie starał się na siłę wsadzić go do kokpitu, ani nie przyzwyczajał do latania, czynności wydawałoby się dla psa niewyobrażalnej. Dzikun sam zdecydował, że chce wzbić się w powietrze i przekonał właścicieli do tego pomysłu metodą godną terrorysty. Po prostu wbiegł na drogę startową, choć wiedział, że na lotnisku ciężko o większe "przestępstwo" i nie chciał zejść, dopóki drzwi samolotu nie otworzyły się. Gdy kokpit stanął przed nim otworem, wskoczył do środka, jakby wsiadał do samochodu i tak zaskoczył załogę swoim zachowaniem, że zapadła szybka decyzja: "lecimy z psem".
Choć na pierwszy rzut oka czuł się niepewnie i podczas startu ze zdziwieniem spoglądał w tylne okno samolotu, zachowywał się zupełnie spokojnie, a po pewnym czasie najzwyczajniej w świecie zwinął się w kulkę i zasnął. To wydarzenie z pewnością dostarczyło więcej emocji ludziom niż psu, który od tamtej pory towarzyszy właścicielom wszędzie, gdzie z czworonogiem wybrać się można, nawet podczas mniejszych i większych przygód lotniczych.