- 1 Powstanie kilometrowy tor do jazdy rowerem (102 opinie)
- 2 Piękne werandy odtworzone w kamienicy (31 opinii)
- 3 Remont "Słoneczka". Będzie nowy wystrój (88 opinii)
- 4 Od soboty spore utrudnienia na A1 (74 opinie)
- 5 Całe Trójmiasto w strefie zakażenia ASF (260 opinii)
- 6 Lody Miś były serwowane na ruinach zamku (122 opinie)
Jak to się robi: tak działa zakład utylizacyjny
Cztery kilometry taśmociągów przenoszą ok. trzystu ton śmieci dziennie.
Według popularnej opinii wszystkie śmieci, posortowane i nieposortowane przez mieszkańców i tak trafiają na jedną hałdę. To nieprawda: wszystkie są sprawdzane i przesiewane przez ludzi i maszyny. Zobacz jak pracuje Zakład Utylizacyjny w Szadółkach.
W hali sortowni znajduje się około czterech kilometrów taśmociągów, po których podróżuje około trzystu ton śmieci. Zanim śmieci trafią do brzuchów maszyn, najpierw przechodzą przez kabinę preselekcyjną, w której pracownicy wybierają zbyt duże i niebezpieczne odpady. W kolejnej kabinie śmieci są również sortowane ręcznie. Co ciekawe, dzięki wydajnej wentylacji, w kabinach panują całkiem komfortowe warunki pracy.
Zobacz nasz wideoporadnik o segregacji śmieci.
Następnie do gry wchodzą automaty. Separatory ferromagnetyczne oddzielają metale żelazne, zaś metale kolorowe wybierane są przez separatory prądów wirowych. Separatory balistyczne, wyglądające jak wielkie wirówki z sitkami, oddzielają tak zwaną frakcję przestrzenną od odpadów płaskich (na przykład zgniecione kartony). Opakowania PET trafiają do perforatorów, gdzie są przebijane, a następnie prasowane w sześcienne klocki.
Odpady biodegradowalne trafiają do kompostowni tunelowej, gdzie spędzają około trzech tygodni. Po tym czasie przenoszone są na plac, gdzie dojrzewają od ośmiu do dziesięciu tygodni. Efektem końcowym jest tak zwany stabilizat, który jest niemal bezwonny.
Odpady wielkogabarytowe trafiają do specjalnej maszyny, która przypomina wielki młynek do mięsa. Tapczany i szafy rozrywane są tam w strzępy.
Zakład Utylizacyjny posiada własną bioelektrownię, która spala gazy powstające w wyniku rozkładania się śmieci. Elektrownia zaspokaja w pełni zapotrzebowanie zakładu na energię elektryczną i cieplną.
Najwięcej problemów sprawiają pracownikom zakładu szkodniki: szczury oraz ptaki spokojnego żeru, przede wszystkim mewy. Z gryzoniami walczy się za pomocą trutek. Mewy zaś odstrasza zastęp sokołów i jastrzębi pod dowództwem sokolnika Marka Bazydło.
- Mewy i rybitwy, choć w środowisku naturalnym nie mają do czynienia z sokołami, mają wdrukowaną reakcję ucieczki na widok charakterystycznego kształtu drapieżników - mówi Marek Bazydło. - Co ciekawe, nasze sokoły nie atakują mew. Wystarczy że latają w pobliżu. To niestety trochę walka z wiatrakami, bo zwłaszcza w okresie zimowym, siła głodu jest większa i ptaki wracają na żer.
Jak się produkuje puzzle i gry planszowe?
Nawarzyłeś piwa? To je teraz wypij!
Tak powstają lodowe smakołyki.
Miejsca
Opinie (71) 2 zablokowane
-
2013-11-21 16:53
Szkoda że nie zamykają drzwi od changaru
cały smród szadółek jest wynikiem lekceważenia ze strony kierowców i zarządu - inne kraje nie mają z tym problemu bo... ZAMYKAJĄ DRZWI!
- 0 0
-
2014-04-19 22:55
mieszkanka
Smród fetor to mało powiedziane dzieci tu chorują dorośli równiez mieszkam tu 3 lata syn moj nabawil sie malo tego jeden drugi astmy to jeden jeszcze cukrzycy typu1 nie wiadomo skąd od tego fetoru cholera jasna ja ciągle miewam bóle głowy od czego od tego smrodu ale nie urzednicy swoje to nie jest szkodliwe to niech tu zamieszkaja
- 0 2
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.