• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Katastrofa kolejowa pod Kościerzyną sprzed prawie 50 lat

Maciej Naskręt
30 stycznia 2016 (artykuł sprzed 8 lat) 
Skutki katastrofy kolejowej pod Kościerzyną. Skutki katastrofy kolejowej pod Kościerzyną.

Przypominamy tragiczne wydarzenia z czerwca 1969 r., które rozegrały się na linii kolejowej z Gdyni do Kościerzyny. W czołowym zderzeniu pociągów zginęło siedem osób a 18 zostało rannych.



Było gorące popołudnie - 15 czerwca 1969 r. Tuż przed godz. 15 na stację Kościerzyna od strony Bydgoszczy po linii kolejowej nr 201 wjechał pociąg osobowy nr 913/929. Skład ciągnięty przez parowóz serii Ok1. Planowy postój pociągu na wspominanej stacji wynosił ok. 40 minut. W tym czasie uzupełniano nie tylko wodę, ale także zmieniała się drużyna trakcyjna - załoga.

Maszyniście - Janowi Parzyce ze Starego Bytowa, który prowadził wspomniany pociąg osobowy z Bydgoszczy, mijała właśnie dwunasta godzina pracy. Doskonale wiedział, że przepisy nie pozwalają mu dalej prowadzić pociągu - powinien udać się na przerwę. Z tego powodu prosił on dyspozytora o zmianę. Ten niestety nie mógł nikogo znaleźć na zastępstwo. Pertraktacje maszynisty z dyspozytorem trwały kilkanaście minut. Ostatecznie Parzyka zgodził się poprowadzić pociąg dalej do Gdyni - skłonili go do tego przełożeni.

Uniesiony tender lokomotywy Ty246. Uniesiony tender lokomotywy Ty246.
Katastrofa

O godz. 15:32 maszynista był już w parowozie. Chwilę po tym, dyżurny ruchu dał na semaforze sygnał "wolna droga", więc Parzyka zwolnił hamulec. Pociąg ruszył w kierunku Gdyni po jednotorowej linii kolejowej.

Natomiast kilka minut wcześniej z miejscowości Gołubie w kierunku Kościerzyny odjechał pociąg towarowy z kruszywem ciągnięty przez parowóz serii Ty246. Lokomotywy tego rodzaju nazywano "Trumanami". To za sprawą faktu, że zakupiono je za zgodą amerykańskiej administracji rządowej, na czele której stał właśnie ówczesny prezydent Stanów Zjednoczonych Harry Trumann. Były one wsparciem dla dotkniętej skutkami wojny Europy.

Ty246 z uwagi na swoją wielkość i moc sprawdzały się właśnie jako lokomotywy do pociągów towarowych. Spotkać je można było na Pomorzu właśnie na trasie Gdynia - Kościerzyna - Bydgoszcz.

Ciężka - ważąca prawie 200 ton - amerykańska lokomotywa 15 czerwca popołudniu z wagonami szybko osiągnęła maksymalną prędkość (ok. 80 km/h). Po drodze skład minął jeszcze miejscowość Skorzewo. Tam maszynista dostał na semaforze sygnał "wolna droga". Po czym pociąg przejechał ok. 500 metrów i zbliżył się do łuku. W tym momencie - o godz. 15:40 - z przeciwnej strony wyjechał pociąg osobowy. Na bezpieczne wyhamowanie obu składów nie było szansy - pociągi zderzyły się czołowo.

Pierwszy wagon i wagon bagażowy pociągu osobowego wpadł na tender i budę dla maszynisty. Wagony przewróciły się na bok. Z uwagi na większą masę w pociągu towarowym zniszczenia były dużo mniejsze. Oprócz wykolejenia się lokomotywy z torów wypadło kilka wagonów.

Czytaj też: Historyczna katastrofa kolejowa "pociągu-widmo" w Gdyni

Uszkodzony po katastrofie parowóz ty246 tzw. "Trumann". Uszkodzony po katastrofie parowóz ty246 tzw. "Trumann".
Akcja ratunkowa - wielu zabitych i rannych

Na wieść o wypadku w pierwszej kolejności z pomocą udali się mieszkańcy okolicznych domów. Z uwagi na skąpą wiedzę na temat ratownictwa udzielający pomoc głównie odciągali poszkodowanych od pociągu. Całej akcji towarzyszyło ogromne ryzyko wybuchu kotłów w obu lokomotywach. Dopiero później dotarło do miejsca wypadku pogotowie ratunkowe. Dojazd był tam bardzo utrudniony.

Bilans ofiar i poszkodowanych w zdarzeniu na torach pod Kościerzyną był tragiczny. Łącznie zginęło siedem osób w tym wspomniany wcześniej Jan Parzyka - maszynista, a także jego pomocnik. Obaj zostali zakleszczeni w budce parowozu. Pozostałe ofiary to pasażerowie, wśród nich była 6-letnia dziewczynka.

Poszkodowani, których ostatecznie było 18, trafili do szpitali w Gdyni, Gdańsku, Starogardzie Gdańskim, czy Kościerzynie.

Czytaj także: Zamach na niemiecki pociąg pod Starogardem Gdańskim sprzed 90 lat

Miejsca zdarzenia z 15 czerwca 1969 r. Miejsca zdarzenia z 15 czerwca 1969 r.
Przyczyny tragedii

Ówczesna prasa nie wyjaśniła okoliczności całego zdarzenia. Opinia społeczna nie poznała przyczyn tragedii. Kilka dni po wypadku poinformowano jedynie, że kolej szykuje się do wyjazdów kolonijnych i pociągów zielonych - z owocami i warzywami, które mają się zjawić w miejscowościach nadmorskich.

Jednak z relacji najstarszych kolejarzy przyczyną katastrofy był błąd człowieka.

Oba składy planowo - według rozkładu - miały się minąć właśnie w miejscowości Skorzewo. Wiedząc, że nie uda się znaleźć zastępcy dla maszynisty pociągu osobowego, dyspozytor odcinkowy zalecił dyżurnej ruchu w Skorzewie, by puściła pociąg towarowy jadący od strony Gdyni do Kościerzyny.

W międzyczasie Jan Parzyka - wspomniany maszynista pociągu osobowego - zmienił zdanie i poprowadził pociąg. Dlatego dyżurny ruchu w Kościerzynie, wiedząc, że skład jest opóźniony, dał od razu sygnał "wolny tor". Pociąg do Gdyni ruszył. Wtedy dyspozytor ponownie skontaktował się z pracownicą kolei w Skorzewie, by jednak zatrzymała skład towarowy. Było już za późno, gdyż semafor zmienił się na sygnał "stój" za rozpędzonym parowozem. Maszynista Trumana nie mógł go zobaczyć.

Czytaj również: Katastrofa SKM-ki na Przymorzu sprzed prawie 45 lat

Po katastrofie

Co ciekawe, winą za spowodowanie katastrofy obarczono jednak maszynistę Trumana. Według ustaleń komisji badającej sprawę - załoga parowozu miała być w chwili katastrofy pod wpływem alkoholu, co w pewnym sensie tłumaczyłoby dlaczego informacja nie pojawiła się w prasie. Nie chciano wzbudzać ta informacją kontrowersji.

Linia kolejowa nr 201 nieczynna była po katastrofie przez 18 godzin. Na miejscu został pocięty parowóz Ok1. Natomiast lokomotywę Ty246 odciągnięto do Kościerzyny. Tam stała jeszcze przez ok. rok i została skreślona z ewidencji kolei państwowych.

Opinie (160) ponad 20 zablokowanych

  • Ten artykuł i komentarze do niego pokazują, że żaden redaktor nie może zakładać iż żaden z naocznych świadków nie żyje i można puścić wodze fantazji. Tu akurat oparto się w większości na dokumentach/ choć jak widać nieścisłości były /. Ale jest wiele artykułów np. o stanie wojennym, o czasach komuny gdzie roi się od mitów i zmyśleń. A świadkowie wciąż żyją.

    • 3 0

  • zdjęcia (3)

    Pan Kosycarz był wszędzie

    • 52 0

    • mógłby się jednak nieco subtelniej podpisywać na zdjęciach.

      • 1 0

    • (1)

      Jak On to robi. Rozumiem teraz śmigać można wszędzie, ale w tamtych czasach?

      • 10 0

      • już, niestety, nie robi

        ...

        • 1 0

  • Sprzed 50 lat? (10)

    Ale macie poślizg... Wierzyłem, że znajdę tu aktualności.

    • 37 161

    • Cicho marudo (5)

      Artykuły historczne na trójmiasto.pl są akurat bardzo ciekawe i często opisujące nieznane nam rzeczy, do tego opatrzone dobrymi zdjęciami, można sobie do herbatki poczytać i przybliżyć historię regionu

      • 54 2

      • (2)

        To były czasy, kiedy niechętnie pisano o katastrofach komunikacyjnych. W prasie, ale tylko miejscowej podawano lakoniczne informacje.W tamtym okresie, chyba w roku 1967 jechałem autobusem na trasie Gdynia - Słupsk. Chyba za Koszalinem widziałem straszną katastrofę. Kompletnie rozbity autobus w polu jakieś inne wraki pełno śmieci itp. już po akcji ratowniczej. Pomyślałem, że o tej katastrofie dowiem się z Gdańskiej prasy. Przez kilka dni kupowałem prasę a na ten temat nie było nawet wzmianki.

        • 2 0

        • Hmmm... Z Gdyni do Słupska jeżdzę co najmniej raz w tygodniu i NIGDY nie przejechałem przez Koszalin. Prawdopodobnie dlatego, że to ok. 70 km ZA Słupskiem, ale może mi nawigacja świruje.

          • 0 0

        • no, ale teraz winternecie mógłbyś poszukać, bo jeśli istotnie była katastrofa

          to musi być w internecie

          • 0 0

      • NIe chodzi o to, ze nie sa ciekawe (1)

        Chodzi o to, zeby dac im odpowiedni tytul, czyli np. slowo "historia" wystarczyloby na poczatku w tytule. W ten sposob trojmiasto.pl wprowadza w blad sugerujac, ze katastrofa zdarzyla sie teraz, dzieki czemu wiecej ludzi klika - praktyki podobne jak w rynsztokowej interii, czy gazeta.pl

        • 4 4

        • O! Juz tytul zmieniony, teraz jest ok

          Dziekujemy :)

          • 4 1

    • choć już śniegu jak na lekarstwo...

      Ale historia jest ciekawa.

      • 1 0

    • Dobre:)

      • 1 0

    • Eeee...

      Nigdy nie słyszałem o tej katastrofie a w Kościerzynie często bywam.

      • 7 2

    • Straszna maruda!

      Widziałeś kiedyś parówe w okularach?
      Jak nie to spójrz w lustro!

      • 34 8

  • kATASTROFA POD SKORZEWEM (7)

    Maszynista który zginął to Jan Paszylk, mój ojciec pociąg jechał z Bydgoszczy do Gdyni. W Kościerzynie popsuł się parowóz (panewko) dlatego wymieniono parowóz i Tatuś zastąpił maszynistę który prowadził skład z Bydgoszczy nie prawda ze prowadził 12 godzin. Pociąg który jechał od Gdyni miał zatrzymać się w Gołubiu, gdy przejechał zamknięty semafor rozdzwoniły się telefony aby uniknąć katastrofy, nawet wysłano z Kościerzyny motocyklistę żeby zatrzymać pociąg osobowy, ale nie dał rady.

    • 13 1

    • zamknięty semafor musial przejechać w skorzewie-z tego co się orietuje to w Golubiu bral wagony i dopiero ruszal do koscierzyny i w skorzewie powinien się zatrzymać Kolejowe urządzenia techniczne nie dopuszcza oo tego aby w Koscierzynie jak i w skorzewie ustawc semafor na "wolna droga" na ten sam szlak-w tamtym czasie to były te same urządzenia na których pracowałem w latach 80tych

      • 3 0

    • no to Redaktor powinien pojechać do rodziny maszynisty (4)

      i poprawić felieton...

      • 3 1

      • (3)

        A nie umial nawet przepisac ze starej gazety...

        • 3 1

        • wnuk pewnie ma wycinki prasowe (2)

          a może też coś z sądów?

          • 2 0

          • (1)

            Cały artykuł jest do poprawy.
            Uważam, że ze względu na pamięć o ofiarach tamtej katastrofy należy dołożyć starań by rodziny osób, które zginęły, bądź ucierpiały w tamtej tragedii mogły ze spokojem wspominać tych wspaniałych ludzi. O osobie mojego dziadka, który w tym tragicznym wypadku zginął i osierocił sześcioro dzieci opowiadał mi mój tata, ciocie i wujkowie. Jeśli autor tego artykułu to czyta to szczerze dziękuje za chęć opisania tego wypadku, jednak proszę o korektę, bądź ponowną publikację na łamach portalu. PS. Jeśli Redaktor chciałby poznać szczegóły to wystarczy tylko wpisać poprawne nazwisko maszynisty, by znaleźć Jego rodzinę w Bytowie, czy Bielsku-Białej ;)

            • 5 0

            • I w Gdańsku ;)

              • 1 0

    • Strasznie przykre...

      • 2 0

  • Pamiętam ten wypadek

    Miałem wtedy 10 lat i byłem nad jeziorem Gałęźnym. Był upalny dzień, ludzi nad jeziorem pełno, pociąg przejeżdża obok jeziora, nagle usłyszeliśmy ogromny huk i ludzie domyśleli się że nastąpił wypadek na torach kolejowych. Tłum ludzi pobiegł w miejsce katastrofy oddalonej ok.500 m od jeziora. Mieszkałem w tamtych latach w budynku blisko stacji kolejowej a sąsiadami byli kolejarze w tym jeden maszynista. Z opowiadań pielęgniarki która brała udział w natychmiastowej akcji ratunkowej wiem, że maszynista który został zakleszczony w budce parowozu, mocno cierpiał bo wylewała się na niego gorąca woda i gorąca para wodna. Cierpiał kilka godzin zanim go ekipa uwolniła z zakleszczenia. Po jego uwolnieniu po chwili zmarł. Natomiast z opowiadań to pamiętam, że gdy pociąg osobowy wyruszył z Kościerzyny dyżurny ruchu wiedział już że na torze z drugiej strony jedzie pociąg towarowy, zatelefonował na nastawnię obok której pociąg z Kościerzyny przejeżdża aby pracownik spróbował zatrzymać pociąg. Pracownik wychylił się przez okno w kierunku przejeżdżającego pociągu wymachując horągiewką i dając sygnały dźwiękowe, jednak maszynista ich nie zauważył. I w tym momencie już w Kościerzynie wiedziano że nastąpi katastrofa kolejowa i wszczęto postępowanie ratunkowe.

    • 1 1

  • (1)

    Byłem tego dnia z rodzicami i bratem nad Jeziorem Gałęźnym. Miałem 6 lat,a pamiętam to zdarzenie ze szczegółami. Ogromny huk i czarny dym. Ktoś z boku powiedział,, pewnie jakiś pijany zaciągnął hamulec,, po kilkunastu minutach byliśmy na miejscu katastrofy. To było przerażające przerażające. Krzyki, jęki płacz i sycząca para. Jakiś mężczyzna biegał po trawie w skarpetkach. Krew i ta sycząca para. Wracając do domu w trawie, ok 100m od lokomotywy ojciec zauważył olbrzymi kawał metalu. Dziś wiem że tak wygląda korowód od napędu kół... Przez wiele lat wchodząc do pociągu wpatrywałem się w hamulec bezpieczeństwa kojarząc go z tamtą tragedią bo ktoś uczył tego określenia w momencie które wspomniałem na wstępie. Taka trauma.

    • 2 0

    • katastrofa

      Tez tam bylam na miejscu.Mialam siedem lat.Stalam kolo karetki pogotowia.Widzialam jak wyciagali z pociagu jednego maszyniste. Straszny widok,ktory do dzis pamietam...

      • 1 0

  • Nie mogę tego zapomnieć!

    Gdyby ktoś chciał poznać więcej szczegółów od świadków tej katastrofy to proszę o kontakt mailowy masterstyl@wp.pl

    • 1 1

  • Przepraszam korbowód nie korowód...

    • 2 0

  • niesamowit artykul !! Dziekuje (2)

    • 53 3

    • pozdro lechu :)

      • 0 0

    • słaby jak gumka w majtkach

      • 2 17

  • Proponuję redakcji, żeby sama pisała komentarze

    skoro nasze są usuwane. Swoją drogą, to przykre, że waszego redaktora trzeba chronić przed, jakże zasłużoną, krytyką. W ten sposób nigdy nie nauczy się mówić, a co dopiero pisać, po polsku.

    • 8 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane