• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Nieszczęśliwy splot wypadków zatopił "Rozgwiazdę"

Michał Lipka
30 sierpnia 2014 (artykuł sprzed 9 lat) 
Pogłębiarka "Rozgwiazda" pracująca przy pogłębianiu tory wodnego w porcie w Gdyni. Zdjęcie wykonane na kilka miesięcy przed zatonięciem jednostki. Pogłębiarka "Rozgwiazda" pracująca przy pogłębianiu tory wodnego w porcie w Gdyni. Zdjęcie wykonane na kilka miesięcy przed zatonięciem jednostki.

17 października 2008 roku na Bałtyku doszło do tragicznego w skutkach zdarzenia - niedaleko miejscowości Gąski zatonęła wraz z pięcioma członkami załogi pogłębiarka "Rozgwiazda" należąca do gdańskiego Przedsiębiorstwa Robót Czerpalnych i Podwodnych (PRCiP). Czy można było uniknąć tego wypadku?



Holownik "Stefan" asystował Rozgwieździe w jej rejsie z Gdańska do Świnoujścia. Holownik "Stefan" asystował Rozgwieździe w jej rejsie z Gdańska do Świnoujścia.
PRCiP powstało 20 kwietnia 1947 roku. Do jego zadań należało pogłębianie torów i podejść wodnych, budowa falochronów oraz prace podwodne, takie jak kładzenie rurociągów i innych podobnych instalacji. Zapotrzebowanie na tego typu usługi było duże, wobec czego pod koniec 1949 roku otwarto oddziały firmy w Gdańsku i Szczecinie.

Firma przez lata powiększała swoją specjalistyczną flotę. Jedną z jej jednostek była pogłębiarka czerpakowa "Rozgwiazda". Długa na 45 metrów i pozbawiona własnego napędu została zbudowana w latach 1968 - 1970 w Holandii. W 2005 roku "Rozgwiazda" przeszła całkowity remont klasyfikacyjny i uzyskała czteroletni certyfikat od Polskiego Rejestru Statków. Rok później kupił ją PRCiP.

Takich zadań jak to z października 2008 roku, "Rozgwiazda" wykonała wcześniej wiele. Tym razem chodziło o poprawę toru wodnego ze Świnoujścia do Szczecina. Niby proste, ale żeby dotrzeć na miejsce, trzeba było pokonać przeszło 300 mil morskich dzielących Szczecin od Gdańska. Do zadania, obok pogłębiarki, wyznaczono holownik "Stefan", który miał bezpiecznie doholować "Rozgwiazdę" na miejsce

I tu już pojawiają się pierwsze wątpliwości. Dlaczego wybrano akurat ten holownik? "Stefan" zbudowany został w 1964 roku, a moc jego silników wynosiła 400 KM. Holowanie ciężkiej, bo prawie 1000-tonowej pogłębiarki, było dla niego dużym wyzwaniem tym bardziej, że prognoza pogody nie nastrajała zbyt optymistyczne - przewidywano szybkie załamanie pogody.

Choć "Stefan" wielokrotnie holował wcześniej pogłębiarki, to zwykle jednak w asyście drugiego holownika. Tym razem jednak popłynął samotnie.

Inna rzeczą, o której nie mówi się zbyt chętnie, była przesunięcie daty wypłynięcia jednostek z portu w Gdańsku z 13 na 14 października. Spowodowane było to przeciągającym się remontem i przeglądem technicznym "Rozgwiazdy".

Czy mogło mieć to wpływ na późniejszy wypadek? Tego dziś jednoznacznie nie jesteśmy w stanie ocenić.

14 października "Stefan" holujący "Rozgwiazdę", do której przycumowane były dwie szalandy motorowe, wyruszył w rejs do Świnoujścia. Praktycznie od samego opuszczenia portu pogoda była zła. Założenia, które przewidywały trzydniowy rejs, można było śmiało włożyć między bajki.

16 października niewielki konwój znajdował się już na pełnym morzu. Stale pogarszająca się pogoda sprawiła, że polecenie opuszczenia portu w Świnoujściu i udanie się z pomoca "Rozgwieździe" otrzymał inny holownik PRCiP - "Marcin", który dysponował dwukrotnie większą mocą maszyn niż "Stefan".

Wieczorem tego samego dnia kapitan "Stefana"z powodu nieustannie pogarszającej się pogody, zwrócił się do kapitanatu w Ustce z prośbą o wyrażenie zgody na wpłynięcie jednostek do portu. Niestety przepisy portowe są w takich sytuacjach nieubłagane - jako że było już po godz. 21 zespołowi odmówiono wejścia do portu.

17 października morze było coraz bardziej wzburzone, a zespół coraz gorzej radził sobie z wysokimi falami. W dyrekcji PRCiP zapadła decyzja o wynajęciu holownika "Goliat", który będąc znacznie mocniejszą jednostką niż "Stefan" i "Marcin" (z pracy tego drugiego ostatecznie zrezygnowano) miał zapewnić bezpieczeństwo dalszego rejsu. Krótko po godz. 3 w nocy "Goliat" spotkał się z konwojem.

Doszło wtedy do niezrozumiałego i niewytłumaczonego błędu: hol, zamiast na "Rozgwiazdę", podano na "Stefana"! Zatem zamiast pomóc "Stefanowi", "Goliat" de facto holował obie jednostki.

Należy tu pamiętać o różnej wytrzymałości lin holowniczych, które w tym wypadku zostały poddane znacznym przeciążeniom. Na tragedię nie trzeba było długo czekać. Lina, którą były połączone "Stefan"i "Rozgwiazda" pękła, po czym pogłębiarka zaczęła w niekontrolowany sposób dryfować.

Wydawać by się mogło, że sytuacja zostanie szybko opanowana - w końcu w bezpośredniej bliskości znajdowały się dwa holowniki. Tu jednak nastąpiła kolejna niewyobrażalna rzecz: załogi obu holowników, zamiast szybko podejść do "Rozgwiazdy", przez 40 minut zajęte były usuwaniem z pokładów pozostałości z poplątanych lin holowniczych i oceną powstałych uszkodzeń.

Ciąg tragicznych zdarzeń trwał nadal. Na pokładzie dryfującej pogłębiarki, ktoś postanowił zrzucić jedną jedną z rufowych kotwic pomocniczych. W taki wypadku należało jednak zrzucić kotwicę dziobową, która posiadała odpowiednie wzmocnienia - kotwice rufowe zamontowane na pogłębiarce służyły jedynie do ustawiania jej na pozycji wykonywanej pracy i nie miały takiej wytrzymałości, by zatrzymać pogłębiarkę. Niestety, nawet gdyby jednak zrzucono kotwicę dziobową, też na niewiele by się ona zdała. Jednostka była na zbyt głębokiej wodzie (blisko 30 metrów), by kotwica mogła sięgnąć dna.

Dziś możemy tylko przypuszczać, co dokładnie wydarzyło się na pokładzie. Jedna, bardzo prawdopodobna hipoteza mówi, że stawiana nieudolnie kotwica wyrwała się z rolek i spowodowała wyrwę w kadłubie, przez którą zaczęła wdzierać się woda. To z kolei spowodowało szybki przechył jednostki i  jej położenie się na burcie.

Siła wiatru dochodziła już wtedy do 7 stopni w skali Beauforta. Akcję ratunkową należało więc podjąć jak najszybciej - ta jednak rozpoczęła się po dłuższym czasie. Skierowano do niej dwie jednostki ratownicze, patrolowiec Straży Granicznej oraz śmigłowce Marynarki Wojennej.

Niestety nie obyło się bez kilku "ale". Statek ratowniczy, który znajdował się w Kołobrzegu, w najbliższym od miejsca wypadku porcie, mógł osiągnąć gotowość do wyjścia z portu dopiero w godzinach popołudniowych (kończył się na nim remont) więc do akcji skierowano jednostkę z Darłowa (która miała do przebycia znacznie dłuższy dystans). Śmigłowce Marynarki Wojennej wysłano z Gdyni, gdyż tym z Darłowa zakończył się resurs.

Świadkowie twierdzili również, że także jednostka Straży Granicznej nie bardzo śpieszyła się do opuszczenia portu. Jakby tego było mało, "Goliat", który ruszył do akcji ratowniczej stracił napęd, gdyż śruba zaplątała się w resztki holu i miał problemy z manewrowaniem (w niektórych materiałach możemy nawet natrafić na informację, że na jego pokładzie wybuchł pożar). Z kolei "Stefan" po zerwaniu holu miał uszkodzony pokład i pojawił się na nim silny przeciek w maszynowni.

Z tych wszystkich powodów gdy jednostki przybyły na miejsce, ratownicy mogli już tylko wyławiać ciała marynarzy z "Rozgwiazdy". Dwa odnaleziono praktycznie od razu. Kolejne odpowiednio w grudniu 2008, styczniu i maju 2009.

W czasie gdy trwała akcja ratownicza, "Stefan" powoli dopływał do portu w Kołobrzegu. Cała załoga została zatrzymana przez policję, a holownik zabezpieczono do dalszych badań.

Podczas śledztwa ujawniono wiele nieprawidłowości. Po pierwsze wobec zapowiadanych trudnych warunków atmosferycznych rejs w ogóle nie powinien się rozpocząć. Po drugie stan samej "Rozgwiazdy" również nie był dobry - przegląd przed wyjściem w morze wykonano w pośpiechu i niezbyt dokładnie.

Oddzielna sprawą była odmowa kapitanatu portu w Ustce na wejście zagrożonych sztormem jednostek.

Za bezpośrednią przyczynę wypadku uznano nieudolne stawianie kotwicy pomocniczej, co w efekcie spowodowało uszkodzenie i zatopienie pogłębiarki. Osoba odpowiedzialna za to wydarzenie zginęła jednak na pokładzie "Rozgwiazdy", wobec czego śledztwo w tej materii umorzono.

Do dziś jednak nie opowiedziano na kilka pytań. Dlaczego na lotnisku w Darłowie zabrakło gotowych do lotów śmigłowców? Dlaczego w przypadku remontu jednostki ratowniczej z portu w Kołobrzegu nie zadbano o skierowanie do niego innej jednostki? Odpowiedzi możemy się jednak nigdy nie doczekać...

Miejsca

Opinie (48) 3 zablokowane

  • Kto zawiniłó? Pewnie nigdy się tego nie dowiemy!!! (4)

    Szanowny Panie Michale, myślę że Pan, jako dziennikarz i kronikarz naszych morskich problemów, ma większe szanse we wszelkich próbach wyjaśnienia tragedii "Rozgwiazdy" i zdjęcia odium z "pijanych" marynarzy, braku kwalifikacji i doświadczenia morskiego, złego manewrowania i nie wystarczających kwalifikacji załogi "Rozgwiazdy", załóg holowników, biorących udział w akcji ratowniczej.
    To u nas jak zwykle, winny jest bałagan, brak procedur,, brak kwalifikacji wśród marynarzy, lotników i służby naziemnej Vide sprawa "Rozgwiazdy" sprawa katastrofy w Mirosławcu czy w Smoleńsku, sprawy katastrof kolejowych i.t.p.
    Przypadkowo byłem kiedyś na pokładzie tej pogłębiarki, podczas prób rozwiązania układu napędowego dla s/y "Fryderyk Chopin', kiedy potencjalny donator ze Szwecji odmówił dostawy sinika, na gotowy już kadłub żaglowca.
    Zostałem wtedy wysłany na "Rozgwiazdę" celem ewentualnego zastosowania
    układu napędu hydraulicznego i wzorem miał być układ hydrauliki siłowej zastosowany na tej pogłębiarce.
    Było to wiele lat temu i mogę się mylić, ale sprawa jest do ustalenia w oparciu o istniejące dokumenty!?
    Otóż piszę o tym, gdyż do napędu urządzeń hydraulicznych zainstalowanych na tym statku, był przewidziany silnik napędowy, o mocy około 600 kW, czyli o mocy większej niż łączna moc obydwu holowników biorących udział w akcji ratowniczej?!!
    Gdyby więc zainstalowano na pogłębiarce hydrauliczny przyczepny silnik napędowy i do całego istniejącego systemu hydraulicznego statku dodano parę metrów rury stalowej i dwa zaporowo zwrotne zawory, pogłębiarka mogłaby popłynąć o własnych siłach do Świnoujścia, być może z holownikami ratowniczymi na holu!?
    Szanowny Panie Michale, myślę, że tragicznie zmarłym członkom załogi "Rozgwiazdy", zamiast podejrzeń o nadużycie alkoholu (sugerowane przez niektórych "gówniarzy" w komentarzach do Pańskiego artykułu, należy się wyjaśnienie i przeprosiny dla rodzin tragicznie zmarłych!!!
    Chciałbym się dowiedzieć i poznać prawdę na następujące pytania:
    Czemu w kraju o 500 km wybrzeżu jest tylko jedna pogłębiarka do jego obsługi?! i trzeba ją "przeholowywać" z końca w koniec naszego wybrzeża, przy czym planujemy budowę kolejnego portu w Elblągu! Planujemy jakieś przekopy przez mierzeje i tym podobne głupstwa?!
    Podobno "nie damy się odsunąć od morza itp itd!
    Tego mogą nie wiedzieć ministrowie i parlamentarzyści, ale dyrektor przedsiębiorstwa jakim jest PRCiP? Czy mieszkańcy wybrzeża, w tym Dyrekcja instytucji odpowiedzialnych za holowanie nie wiedzą, że jesienią na Bałtyku bywają sztormy?! Czy nie wiedzą dyrektorzy, kierownicy działów, kapitanowie jednostek i mechanicy, że taką akcję trzeba dokładnie zbadać, uzgodnić ze specjalistami od przewidywania pogody, z kapitanatami portów "po drodze", z lotnictwem ratowniczym, z marynarką wojenną itp?! Czy mieli i mogli to zrobić tragicznie zmarli członkowie załogi?! Pa nie Michale, "larum grają"
    Sprawa do dziś nie wyjaśniona, choć ofiary już pogrzebane, ale co z następnymi? Jak do tego tematu ustosunkowała się "Izba Morska" pełna Kapitanów i znawców takich zagadnień? Co nasza lokalna prasa? Może coś przegapiłem?!

    • 11 9

    • Czy coś Pan przegapił - owszem.

      Proszę zajrzeć do treści kontraktów podpisywanych po tzw. "przetargach".Tam jest klauzula o terminie rozpoczęcia prac od momentu otrzymania wezwania.Rozpoczęcie prac- wejście na plac budowy (tak to się nazywa) - wiąże się automatycznie z otrzymaniem zaliczki od zleceniodawcy a potrzeby w zakresie gotówki panów RJ i ZB są od lat ogromne.To jest właściwa rzeczywista cena życia ludzkiego w tej firmie.

      • 1 0

    • (1)

      odwiedziłeś albo pogłębiarkę wieloczerpakową Małż lub Stułbia które to faktycznie posiadały siłownie hydrauliczną. Rozgwiazda i bliźniak Inż T. Wenda do diesel-elektryk z układem Ward Leonarda DC

      • 2 0

      • Daj spokój. Facet może kiedyś kajakiem płynął a teraz uważa że jest ekspertem..To ewidentnie jakiś czubek. Parę metrów rury i będziemy holować pogłębiarką holowniki po Bałtyku!!! No paranoja!

        • 0 0

    • do taha

      Co za bzdety. Tam nie było żadnej hydrauliki siłowej. Rozgwiazda miała siłownię diesel-elektryczną. Na oczy nie widziałeś tej pogłębiarki ani żadnego statku. Słabo się robi od czytania bzur, które wypisujesz. O hydraulice wiesz tyle co Zenek hydraulik.

      • 7 1

  • prawda jest inna (8)

    nagle nie bylo ludzi odpowiedzialnych za wyjscie rozgwiazdy w morze .Oni sa i pracuja caly czas w PRCIP. MAJA SIE dobrze pan K. i b. . Wyslali moich kolegow na smierc.naciskali na zaloge przed wyjsciem .Zginelo 5 moich kolegow.Czesc ich pamieci niech spoczywaja w pokoju.

    • 53 1

    • To nie cała prawda. (2)

      Wszystkie jednostki pływające mają, w Karcie Bezpieczeństwa, określone warunki w jakich wolno im pływać. Prognozy były znane i kapitanowie powinni się nie zgodzić wypłynąć jeśliby warunki przekraczały to na co zezwolił Urząd Morski. Inna sprawa, że jeśliby prognozy były gorsze niż to na co zezwala Karta Bezpieczeństwa to Kapitanat Portu nie pozwoliłby im wypłynąć.
      Dlatego najprawdopodobniej przyczyną zatonięcia pogłębiarki był jej zły stan techniczny. To że przeszła remont klasowy nic nie znaczy. Wszyscy wiemy o tym, że inspektorzy często nic nie oglądają i nie sprawdzają, na wiele spraw przymykają oko. Jeśli załoga godziła się na pracę na jednostce, na której łamano przepisy to niestety sama jest sobie winna.

      • 5 4

      • To spróbuj w tej firmie odmówić wyjścia w morze. Już nie pracujesz !

        • 1 0

      • Nie jest prawda co piszesz.

        • 5 2

    • Prawda (1)

      I to jest najprawdziwsza PRAWDA!!!

      • 11 2

      • To jest cała prawda o tej pseudofirmie,Pracowałem,doświadczyłem osobiście,odszedłem,żyję.

        • 0 0

    • (2)

      A koledzy byli trzeźwi? Mieli kamizelki ratunkowe?

      • 0 21

      • Co Ci w sztormie w zimnym Bałtyku pacanie pomogą kamizelki ratunkowe?

        • 3 0

      • a ty jesteś trzezwy żę tak głupio piszesz te znaki zapytania w Du.. se wsać

        • 3 0

  • przepisy...

    rozumiem, że nie wszedł do Ustki, ale dlaczego nie próbował następnie w Darłówku? Widziałem, że tam nocą wchodzą duże jak na ten port (80m) jednostki

    • 0 1

  • prcip (1)

    naciski to norma do dzisiaj ,po rozgwiezdzie byly przynajmniej dwie sytuacje w ktorych ledwo sie udalo..

    • 12 0

    • ładne masz nogi panie on

      Aleksandro R...an

      • 2 0

  • Normy bezpieczenstwa !!!! (4)

    Mam nadzieje ze tam nikt nie był pod wpływem alkoholu... Niestety w Polsce marynarz to nadal nawalony pacan, w pracy czy nie. Nie ma kontroli w portach przez kapitanaty. Kapitan który wyrzuca z pracy za aklkoohol to "kapuś" a najlepszy kapitan to taki co wali alkohol razem z załogą. Polskie realia.

    • 19 50

    • Nawalone pacany? (2)

      Kolego. Takie ekscesy miały miejsce chyba w czasach PLO i Dalmoru. Obecnie na większości statków panuje suchy zakon. Tam gdzie obecnie pracuję "stary" nie ma nawet jednej butelki piwa w kantynie. Do tego na statku zamontowano 8 kamer, które nagrywają wszystko 24 h na dobę i w porcie przyjeżdza sobie Company Security Officer, który przegląda nagrania. Załoga wracająca z miasta ma sprawdzane plecaki przy trapie. Zarządzenie takie, że nawet za jedną wniesioną butelkę można lecieć do domu na własny koszt (przy podpisywaniu kontraktu dostaje się załącznik informujący o tym i podpisuje się go) - jeszcze do tego poleci trapowy, za to, że nie sprawdził plecaka załogantowi. Na dokładkę, w porcie armator często wysyła niezapowiedzianą kontrolę i wszyscy są badani na obecność alkoholu. Nie ma zmiłuj się, swego czasu nawet kapitan (sic!) został wysłany do domu "za dwa piwka", które wypił na mieście. Takie realia. Może u innych armatorów, szczególnie z ruskimi/ukraińskimi załogami jest inaczej. Chyba nasłuchałeś się bajek od leśnych dziadków z PLO o tym jak to marynarz w noc się bawi, w hamaku w dnie śpi. Przy obecnym tempie załadunków/wyładunków, gdzie statki stoją w portach po góra 12-24 godziny i do tego większość załogi ma wachty (6 wachty, 6 wolnego, 6 wachty i tak do wyjścia statku z portu), czasem nawet nie ma czasu i chęci na wyjście za bramę portu, bo odbywa się to kosztem snu.

      • 14 0

      • Ty piszesz o tym co jest na świecie... (1)

        a takie PRCiP to całkiem inna sprawa. W takich krajowych firemkach kiepsko płacą i przymykają na wiele spraw oko. Tam pływają ludzie, którzy nigdy nie dostaną pracy w normalnej flocie. Niby mają papiery, ale takiej pracy i zarobków jak Ty nigdy nie mieli i mieć nie będą.

        • 6 2

        • Debilu

          Pracowałem i pracuję w PRCiP, a w między czasie pływałem na kontraktach 15 lat jak większość marynarzy ,którzy wracają do firmy tylko po to aby dotrwać do emerytury.

          • 2 0

    • kretynie

      byłeś kiedykolwiek na morzu ?? jak popłyniesz to się wypowidaj

      • 11 2

  • Przypadki? (2)

    Typowo polska bylejakość.Jakoś to będzie ,i do przodu.Aż dziwne że wszyscy byli tam trzeźwi .A może nie?

    • 39 15

    • marcin ty pacanie do tego beznadziejny aż dziwny zastanów sie znałeś ich że tak piszesz nie mierz wszystkich na swoje podobieństwo

      • 3 2

    • jakoś to będzie...

      prezydent mówi żeby lądować

      • 6 6

  • troche inaczej (1)

    Autor nie zna wszystkich faktow dotyczacych wypuszczenia kotwicy. Prawda jest taka ze zostala wydana kotwica na najmocniejszej linie o dlugosci 1000m. Prawdopodobne jest, lina "patrzyla" pod kadlub i gdy kotwica zlapala dno przewrocila jednostke w jednym momencie, co jest faktem. Pod rozwage zadaje autorowi pytanie, co mogla uczynic zaloga statku bez napedu ktory rozpedzany byl sztormowym wiatrem, a przed nimi migotaly nie za daleko swiatelka wsi nad brzegiem. Pamietajmy takze, zgineli ludzie ratujacy siebie i sprzet z sytuacji do ktorej nie musialo dojsc.

    • 49 0

    • jedyna rosadna odpowiedz

      • 1 0

  • szkoda zmarłych

    Tragedia dla rodzin zmarłych. Partactwo, brak profesjonalizmu, wyobraźni. A przepisy należało złamać i wejść do portu po 21. Lepiej odpowiadać przed sądem ale być żywym.

    • 6 0

  • (1)

    Oczywiście winni są Ci których już nie ma... ręce opadają, a na szczycie w firmie PRCiP żadnych konsekwencji, wniosków i refleksji

    • 14 2

    • "ci"to się pisze z małej litery.

      • 2 3

  • Najlatwiej zrzucic wine na.....zmarlych,bo ci nie moga sie bronic

    A wiec kolejny raz, tak jak czesto w postkomunistycznym aparacie "sprawiedliwosci" zrzucono wine na....niezyjacych. W Smolensku bylo podobnie.. Tam winnymi okazali sie piloci samolotu, ktorzy nie mogli sie bronic, bo zgineli. W sprawie Rozgwiazdy nie bylo zadnego rzeczowego sledztwa, mimo, ze winnych latwo mozna wskazac. No ale "uklad" jest silny. Dodajmy, ze od tamtej pory....nic sie nie zmienilo.

    • 12 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane