• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Przez zmiany wzdłuż Grunwaldzkiej możemy wiele stracić

Tomasz Larczyński
26 grudnia 2023, godz. 12:00 
Opinie (292)
Zapisy Studium Pasma Alei Grunwaldzkiej mogą trwale zmienić charakter okolic centrum Wrzeszcza, na odcinku od Galerii Bałtyckiej do skrzyżowania z Jaśkową Doliną. Zapisy Studium Pasma Alei Grunwaldzkiej mogą trwale zmienić charakter okolic centrum Wrzeszcza, na odcinku od Galerii Bałtyckiej do skrzyżowania z Jaśkową Doliną.

Ogłoszone niedawno Studium Pasma Alei Grunwaldzkiej przeszło bez echa, na jakie zasługuje. Bo jest to coś znacznie ważniejszego niż kolejna z dziesiątek strategii produkowanych przez miasto. Od tego dokumentu zależy kształt Trójmiasta przez wiele dekad i warto porozmawiać o nim na równych warunkach.



Celowo piszę ten tekst teraz, już przy końcu prac nad samym studium PAG. Chcę tym podkreślić, że studium - choć bardzo ważne - nie kończy debaty nad kształtem urbanistycznym śródmieścia Trójmiasta, bo o tym de facto jest ten dokument.

Deweloperzy chcą wieżowców, mieszkańcy zieleni i przejść - prace nad Studium Pasma Alei Grunwaldzkiej



Nowe budynki we Wrzeszczu powinny nawiązywać wysokością raczej do Olimpu czy do Manhattanu?

Debatę w pewnym sensie kończą dopiero plany zagospodarowania, choć nawet one są przecież co pewien okres uaktualniane. To także dopiero plan zagospodarowania przechodzi pełen demokratyczny proces z głosowaniem w Radzie Miasta.

Z drugiej strony nie można lekceważyć takich dokumentów i nie chodzi tu tylko o gdańską praktykę przenoszenia ich zapisów 1:1 do planów zagospodarowania - choć nie jest to prawnie obligatoryjne. Studium ustanawia pewne wartości maksymalne, które nie mogą być podwyższane, ale mogą być w planie obniżane. Czyli jeśli studium dopuści w danym miejscu zabudowę o wysokości np. 50 m., to plan zagospodarowania nie może w tym miejscu dopuścić maksymalnej wysokości 100 m, ale może ustalić limit na 30 m.

Planiści już kiedyś nabroili



Myślę tu jednak przede wszystkim o dalekosiężnych skutkach takich dokumentów, nie będących przecież podstawowymi aktami prawnymi miasta (czyli właśnie uchwałami rady miasta).

Przytoczę tu może historię tzw. Biura Planu GD. Historię zamierzchłą, bo sprzed prawie 80 lat. Otóż w latach 1946-1948 biuro to opracowało pod kierownictwem inż. Kamila Lisowskiego pierwszy zarys planu przestrzennego kształtującego się po wojnie Trójmiasta. Plan ten formalnie był tylko jednym z wielu proponowanych studiów, a jednak do dziś odczuwamy jego negatywne skutki. To on wprowadził bowiem rezerwę pod Drogę Czerwoną wzdłuż torów SKM, która sprawia, że centralne pasmo metropolii zajęte jest przez blaszane budy i gnijące garaże.

  • Tak wyglądają konsekwencje utrzymywania rezerwy dla Drogi Czerwonej w centrum Wrzeszcza.
  • Tak wyglądają konsekwencje utrzymywania rezerwy dla Drogi Czerwonej w centrum Wrzeszcza.
  • Tak wyglądają konsekwencje utrzymywania rezerwy dla Drogi Czerwonej w centrum Wrzeszcza.
Studium Pasma Alei Grunwaldzkiej może mieć równie dalekosiężne skutki co "Plan GD", tymczasem konsultowane było jak kolejny plan zagospodarowania dla gruntów porolniczych na peryferiach miasta, a nawet gorzej, bo nie w Radzie Miasta. Z całym szacunkiem dla peryferiów, które również powinny mieć szeroko i uczciwie konsultowane plany zagospodarowania, ale ścisła strefa śródmiejska milionowej metropolii zasługuje na coś więcej niż warsztaty dla wąskiego grona w Kunszcie Wodnym.

Węzeł Kliniczna jest przestrzenią "przechodnią", w której piesi po zmroku nie czują się bezpiecznie.
Węzeł Kliniczna jest przestrzenią "przechodnią", w której piesi po zmroku nie czują się bezpiecznie.
Od razu zaznaczę, że nie jestem bez wyjątku krytyczny względem wszystkich postanowień studium. Jest tam kilka dobrych pomysłów, na czele z ostatecznym pogrzebaniem gargamela Węzła Kliniczna, co umożliwi odbudowę historycznego Rejerowa i w ten sposób tylko w tym jednym miejscu uwolni grunt pod budowę osiedla dla kilku tysięcy mieszkańców (oby wraz z mieszkaniami komunalnymi na wynajem). Przy okazji wbije to wreszcie osinowy kołek w truchło Drogi Czerwonej - choć SPAG zastępuje ją niewiele lepszym rozwiązaniem, ale o tym za chwilę.

Jak przebudować węzeł Kliniczna? Zmiany także koło opery Jak przebudować węzeł Kliniczna? Zmiany także koło opery

Trzy problemy nowego studium



Studium ma jednak trzy potężne problemy, które mogą odbić się bardzo negatywnym skutkiem na całej metropolii, nie tylko na Gdańsku.

Problem pierwszy: tracimy potencjalny centralny rynek Trójmiasta



Jest powtarzanym po wielokroć truizmem, że Trójmiasto nie ma jednego centrum. Nie jest to na świecie żadna anomalia, by przywołać przykłady Metropolii Górnośląsko-Zagłębiowskiej czy niemieckiej Ruhry. Przy nowoczesnym planowaniu miasta małych odległości uważam to za zaletę, niemniej w naturalny sposób stopniowo wybija się w Trójmieście jeden centralny ośrodek i jest nim Wrzeszcz, dzięki budowie PKM, Nowej Słowackiego, niedługo także tramwaju GP-W.

Jeśli zatem twórcy SPAG deklarują planowanie oparte o transport publiczny, to wypada zapytać, dlaczego jednocześnie w praktyce zabijają miejsce będące potencjalnie "rynkiem" Trójmiasta, najlepiej skomunikowane w całej aglomeracji?

Plac przed dworcem PKP we Wrzeszczu to idealne miejsce na starannie zaprojektowany rynek z zielenią, otoczony wielkomiejskimi, ale szanującą okoliczną zabudowę pierzejami. Plac przed dworcem PKP we Wrzeszczu to idealne miejsce na starannie zaprojektowany rynek z zielenią, otoczony wielkomiejskimi, ale szanującą okoliczną zabudowę pierzejami.
Tym miejsce jest bezimienny dziś plac przed dworcem we Wrzeszczu, zajęty obecnie przez dworzec autobusowy. Plac przyklejony do kluczowe dworca Trójmiasta, otoczony dwoma wielkimi centrami handlowymi. Inne istniejące trójmiejskie rynki także są położone wzdłuż magistrali kolejowej, ale jednak wymagają pewnego dojścia: np. do Długiego Targu od SKM Śródmieście jest 900 metrów, w Sopocie deptak Bohaterów Monte Cassino zaczyna się wprawdzie bliżej dworca PKP, ale jego najważniejsza część, czyli Plac Przyjaciół Sopotu, znajduje się o 600 metrów od stacji.

Tymczasem plac przed dworcem znajduje się 0 metrów od stacji, skoro ta stanowi część jego potencjalnej pierzei, jako jedyny posiada też bezpośredni dojazd PKM. Do tego już niedługo przez środek placu będzie biegła jedna z ważniejszych linii tramwajowych Gdańska.

Przecież to idealne miejsce, by zlokalizować tu potencjalnie najważniejsze miejsce Trójmiasta, zaprojektowany nowocześnie rynek z zielenią, otoczony wielkomiejskimi, ale szanującą okoliczną zabudowę pierzejami. Te pierzeje w dużej mierze już zresztą istnieją, choć są często zaniedbane, ale nawet pawilony PRL-owskie (na Klonowej) są zaprojektowane estetycznie. Wcale nie trzeba ich burzyć i zastępować 10-piętrową zabudową, wystarczy domknąć plac od strony linii kolejowej i od ul. Klonowej, zmienić lokalizację pętli autobusowej (to akurat przewiduje także studium), dodać parę odpowiednich rozmiarem dominant i mamy praktycznie gotową przestrzeń spotkań.

Co tymczasem proponuje studium PAG? Otóż zatkanie placu wieżowcami. Czytając te koncepcje, zastanawiam się, czy w Gdańsku powstała jakaś unikalna w skali świata szkoła urbanistyki, mianowicie taka, która nie przewiduje istnienia placów miejskich jako centralnych punktów dzielnic?

Wizualizacja możliwego kształtu zabudowy w obrębie dworca we Wrzeszczu. Po prawej wjazd na wiadukt tramwajowy nad torami kolejowymi. Wizualizacja możliwego kształtu zabudowy w obrębie dworca we Wrzeszczu. Po prawej wjazd na wiadukt tramwajowy nad torami kolejowymi.
Bo przecież to nie jest tylko problem studium Pasma Alei Grunwaldzkiej - w III RP w Gdańsku w ogóle nie powstał ani jeden plac-rynek, może z wyjątkiem placu w Forum Gdańsk, ale on jest tylko przedłużeniem już istniejącej Drogi Królewskiej.

Tymczasem przed 1939 r. nawet małe osiedla zawsze planowano z centralnym placem, który dziś czasem trudno odszukać w chaosie przestrzennym ostatnich dekad (jak np. rynek Dolnej Oliwy - dziś Małego Przymorza - na skrzyżowaniu Słowiańskiej i Beniowskiego). Także PRL miał w tym zakresie parę sukcesów, jak np. bardzo dobrze zaprojektowany plac Maczka na Strzyży.

Natomiast po 1989 r. nowe osiedla są projektowane wyłącznie jako chaotyczne rzuty bloków, których jedynym zwornikiem jest przelotowa ulica (o ile w ogóle takowa istnieje).

Rozumiem, że plac przed dworcem zapewne uzyska świetną cenę przy sprzedaży pod wieżowce, bo z punktu widzenia biznesu to znakomita lokalizacja, jednak w takim razie proponuję rozszerzyć tę śmiałą koncepcję wieżowców jako centralnego punktu miasta i postawić parę 40-piętrowców na Długim Targu, ze trzy się pewnie zmieszczą. To jeszcze lepsza lokalizacja, biznes będzie się pchał drzwiami i oknami (no dobrze, oknami może nie, bo te będą nieotwieralne).

Wizja stworzona przez sztuczną inteligencję nie jest może atrakcyjna, ale pokazuje jak wiele miastotwórczych elementów można zmieścić na placu przed dworcem we Wrzeszczu, który dziś zajmowany jest wyłącznie przez pętlę autobusową. Wizja stworzona przez sztuczną inteligencję nie jest może atrakcyjna, ale pokazuje jak wiele miastotwórczych elementów można zmieścić na placu przed dworcem we Wrzeszczu, który dziś zajmowany jest wyłącznie przez pętlę autobusową.
Zleciłem sztucznej inteligencji (Dall-E 2) przygotowanie wizualizacji placu przed dworcem jako metropolitalnej, zielonej przestrzeni. Przebieg linii tramwaju GP-W nie odpowiada rzeczywistości (powinna biec z lewej na prawo przez przód obrazu), ale daje pewne pojęcie o wkomponowaniu w plac. Dall-E nie dał sobie również wytłumaczyć, że stolików restauracyjnych nie stawiamy na torowisku - cóż, biedak jeszcze się uczy. Potrafił jednak z grubsza przedstawić, co tracimy na szczelnym zapchaniu tego placu skupiskiem wieżowców. Dla porównania także oryginalne zdjęcie z Google Street View.

Problem drugi: tracimy rynek Wrzeszcza



W III RP, może z uwagi na wspomnianą wyżej antyrynkowość, o tym zapomniano, ale Wrzeszcz ma, a raczej miał swój rynek, nawet z przymiotnikiem "stary". Pozostałością po Altmarkcie jest dzisiejsze bezimienne rozszerzenie Grunwaldzkiej przed Manhattanem.

Stary rynek we Wrzeszczu widziany od strony skrzyżowania z Jaśkową Doliną. Do dziś pozostała widoczna na zdjęciu fontanna, która stroi przed Manhattanem. Stary rynek we Wrzeszczu widziany od strony skrzyżowania z Jaśkową Doliną. Do dziś pozostała widoczna na zdjęciu fontanna, która stroi przed Manhattanem.
A czemu Stary? Ponieważ podczas projektowania w latach 20. XX w. przez Ottona Kloeppela nowego Dolnego Wrzeszcza, oczywiście nie zapomniał on o Nowym Rynku - to dzisiejszy plac WybickiegoMapka.

Stary Rynek w PRL nie odzyskał dawnej świetności, głównie przez straszące resztki przedwojennych kamienic w zachodniej pierzei, ale w III RP budowa Manhattanu przywróciła sporo dawnej rangi, choć Manhattanowi brakowało wyjście na środek rynku, dużym problemem była też likwidacja przejścia dla pieszych.

Ostatnie chwile al. Grunwaldzkiej przed poszerzeniem - na wysokości obecnego Manhattanu. Po prawej widoczny początek budowy GDM ze sklepami "pod filarami". Ostatnie chwile al. Grunwaldzkiej przed poszerzeniem - na wysokości obecnego Manhattanu. Po prawej widoczny początek budowy GDM ze sklepami "pod filarami".
Tutaj studium PAG nawet wykazuje jakieś elementy myślenia o tym miejscu jako o zworniku urbanistycznym, jednak efekty mogą być przeciwne do zamierzonych przez zabudowę zachodniej pierzei wieżowcami.

  • Koncepcja nowej zabudowy Manhattanu oraz narożnika Jaśkowej Doliny i al. Grunwaldzkiej we Wrzeszczu w oparciu o wnioski inwestorów.
  • Koncepcja nowej zabudowy Manhattanu oraz narożnika Jaśkowej Doliny i al. Grunwaldzkiej we Wrzeszczu w oparciu o wnioski inwestorów.
Nie jestem bezrefleksyjnym przeciwnikiem wieżowców, rozumiem, że zwłaszcza jako biurowce mogą mieć swoje miejsce i nawet za chwilę je wskażę (gdzie nie wskazuje ich studium ). Jednak ich rola jest czysto utylitarna - to miejsca pracy, w ograniczonym stopniu także zamieszkania, lecz nie tworzą one zworników życia miejskiego, wystarczy sprawdzić liczbę lokali gastronomicznych i spacerowiczów wokół Quattro Towers, biurowców OBC, a w Warszawie w dzielnicy wieżowców między Jana Pawła II i Emilii Plater.

Owszem, w tym rejonie życie miejskie kwitnie - ale w ostańcach starej zabudowy, na Wajdeloty, w starej Oliwie, a w Warszawie na Kruczej, Nowogrodzkiej czy nawet Marszałkowskiej Dzielnicy Mieszkaniowej. Najwyraźniej z jakichś powodów mieszkańcy może i pracują w wieżowcach (bo muszą), ale z własnego wyboru kierują się w stronę innej zabudowy.

I nie są to "jakieś", a całkiem konkretne powody. Wypowiadał się o nich np. urbanista Jan Gehl, ale są też na to konkretne badania. Wynika z nich, że jeśli chcemy stworzyć śródmiejską przestrzeń spotkań, to powinniśmy otoczyć ją zabudową do pięciu pięter, ponieważ taka jest do ogarnięcia w całości wzrokiem z chodnika i taka stwarza najlepszy komfort psychiczny. Nawiasem mówiąc, na tym tle zaskakująco rozsądnie prezentują się dokonania twórców PRL-owskiej Grunwaldzkiej Dzielnicy Mieszkaniowej o takiej właśnie wysokości.

Jak Wrzeszcz z ruin odbudowano. O Grunwaldzkiej Dzielnicy Mieszkaniowej Jak Wrzeszcz z ruin odbudowano. O Grunwaldzkiej Dzielnicy Mieszkaniowej

Są też badania wskazujące na to, że jeśli ktoś korzysta z restauracji czy innych lokali usługowych powyżej piątego piętra, to potem najchętniej zostaje już w tym jednym budynku, bo z takiej wysokości jest się psychicznie odseparowanym od ulicy.

No dobrze, ale jeśli nie Manhattan i nie wieżowce, to co? Manhattan to prywatny budynek i jeśli właściciel chce go zburzyć, to ma do tego prawo. Miasto ma natomiast narzędzia planistyczne, by narzucić pewne wymogi co do nowego obiektu.

Jeden pomysł to powrót do tego, co już było, czyli po prostu odbudowa przedwojennych kamienic. Szokujące? Otóż nie tak dawno (2018 r.) we Frankfurcie nad Menem, w ramach projektu Neue Frankfurter Altstadt (Nowe stare miasto we Frankfurcie), wyburzono brutalistyczną zabudowę z lat 70., zastępując ją rekonstrukcją kamienic zburzonych podczas II wojny światowej.

Radyklana zmiana w centrum Frankfurtu: brutalistyczną zabudowę z lat 70., zastąpiono rekonstrukcją kamienic zburzonych w czasie nalotów alianckich podczas II wojny światowej. Radyklana zmiana w centrum Frankfurtu: brutalistyczną zabudowę z lat 70., zastąpiono rekonstrukcją kamienic zburzonych w czasie nalotów alianckich podczas II wojny światowej.
Jeśli jednak rozwiązania niemieckie są zbyt nowoczesne jak na nasze spokojne, gdańskie wieżowcowe głowy, to wystarczyłoby po prostu zbudowanie pierzei nawiązującej do Grunwaldzkiej Dzielnicy Mieszkaniowej, czyli pięciopiętrowej i ze sklepami w przyziemiu.

Jednak równie ważne, jak to, co wokół placu, jest i to, co na nim samym. I tu proponuję rozwiązanie (pozornie) radykalne, czyli schowanie Grunwaldzkiej do tunelu na odcinku Starego Rynku, tj. ok. 200 metrów, jednak z pozostawieniem na powierzchni linii tramwajowej z przystankiem na rynku.

Schowanie torów tramwajowych pod ziemię na odcinku ok. 200 metrów pozwoliłoby odtworzyć miejską przestrzeń na odcinku al. Grunwaldzkiej przed dzisiejszym Manhattanem. Na pewno mogłaby ona być znacznie atrakcyjniejsza niż to, co zaproponował program Dall-E. Schowanie torów tramwajowych pod ziemię na odcinku ok. 200 metrów pozwoliłoby odtworzyć miejską przestrzeń na odcinku al. Grunwaldzkiej przed dzisiejszym Manhattanem. Na pewno mogłaby ona być znacznie atrakcyjniejsza niż to, co zaproponował program Dall-E.
Również i tu zleciłem Dall-E przygotowanie wizualizacji przestrzeni bez jezdni (schowanej pod ziemią) i planowanego do wyburzenia Manhattanu, w miejsce którego wybrałem wariant z nowoczesnymi, ale odpowiednimi wysokością budynkami. Powinny one tworzyć zwartą pierzeję, jednak tego najwyraźniej nakarmiony amerykańskimi danymi Dall-E już nie potrafił zwizualizować.

Takie rozwiązanie to żadne novum, sprawdziło się bardzo dobrze na Placu Przyjaciół Sopotu (nawet jeśli można być krytycznym względem betonowy na samym placu), sprawdzi się i tutaj, tym bardziej, że od wschodu mamy naturalny podjazd, więc nie trzeba tracić miejsca na zjazd do tunelu. Dodatkowo, gdyby faktycznie istniał nowy rynek na placu przed dworcem, to oba te place mogłyby być powiązane deptakiem lub woonerfem na Dmowskiego w formie zielonego korytarza, tworząc wspólną przestrzeń metropolitalną.

Problem trzeci: tracimy spory kawałek Dolnego Wrzeszcza



Muszę przyznać, że informacja o budowie dodatkowej pary torów na potrzeby PKM z Wrzeszcza do Gdańska Głównego w pewnym sensie bardzo mnie ucieszyła. Pokazuje ona bowiem, że mimo PiS-owskich cięć w budżetach samorządów Gdańsk i województwo są najwyraźniej wciąż szalenie bogate, skoro stać je na budowę dodatkowej pary torów na nowym nasypie, mając wciąż miejsce na linii istniejącej.

Żarty na bok, bo sytuacja jest poważna. Za te setki milionów złotych po dzisiejszych cenach województwo (bo zakładam, że inwestorem byłby tu Urząd Marszałkowski) mogłoby spokojnie odbudować linię Lipusz-Bytów i jeszcze na kawałek w stronę Słupska by starczyło.

A gdzie to istniejące miejsce? Otóż na linii kolejowej nr 250, czyli na torach SKM. Dziś kursuje ona w szczycie co 7,5 min, jednak do 2000 r. było to 6 min. i moim zdaniem powinniśmy do tego wrócić. Nawet przy takim takcie jest jednak mnóstwo miejsca - według moich obliczeń teoretycznie moglibyśmy zejść nawet do 2 min., choć z uwagi na odległości międzyprzystankowe zapewne dolna granica jest w okolicach 3 min. Co oznacza, że nawet przy takcie 6 min. pociągów SKM spokojnie zmieszczą się także pociągi PKM jeżdżące co 6 min, a przecież tak często zapewne nigdy nie pojadą.

Oczywiście takie współdzielenie ruchu wymaga jednak paru inwestycji, nieporównywalnie jednak tańszych od budowy nowej linii - nie wspominając już o kosztach urbanistycznych z zajętego cennego pasa gruntu.

Poza jednak kosztami, czy jest się tu o co bić? Takim oczywiście mało istotnym drobiazgiem (uwaga: ironia) jest zachowanie zabytkowej tkanki urbanistyczej Kuźniczek, ale to jak rozumiem argument nieistniejący dla władz Gdańska, skoro kamienice we Wrzeszczu tylko im przeszkadzają (patrz bezproblemowa zgoda na wyburzenie dawnej dyrekcji zajezdni tramwajowej, czyli dzisiejszej restauracji Aioli, czy rozważane wyburzenie Wysepki).

Wysoki budynek może powstać w miejsce Aioli we Wrzeszczu Wysoki budynek może powstać w miejsce Aioli we Wrzeszczu

Istotniejszy jest jednak fakt, że w zablokowanym przez nową linię kolejową pasie dawnej Drogi Czerwonej można zmieścić wielokilometrowy pas nowych budynków, w tym także bardzo wysokich wieżowców w części lokalizacji, zwłaszcza na Młyniskach czy Zaspie. Korzystałyby one z doskonałego skomunikowania - lepszego niż wieżowce w pasie OBC, bo o kilkanaście metrów od linii kolejowej, a jednocześnie stałyby w miejscu, które nie jest dzielnicowym czy metropolitalnym rynkiem.

Warto jak sądzę o tym dyskutować, bo to, co na razie widzimy, to zbędna linia kolejowa zamiast wieżowców, zbędne wieżowce zamiast rynku, a rynek wewnątrz, jak rozumiem, galerii handlowej, bo władze Gdańska zapewne ją uważają za najwyższą emanację nowoczesnego miasta. Niniejszym przypominam, że lata 90. skończyły się ćwierć wieku temu.

O autorze

autor

Tomasz Larczyński

wrzeszczanin od trzech pokoleń, pasjonat historii, wiceprzewodniczący Nowej Lewicy w Gdańsku

Opinie wybrane

Wszystkie opinie (292)

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane