- 1 Odnaleziono ciało zaginionego nurka (71 opinii)
- 2 Neptun jak nowy. Zobacz, jak go myto (23 opinie)
- 3 Lasy w Gdyni bez ludzi. "Chronimy dziki" (293 opinie)
- 4 Rejsy sezonowe: dokąd popłyniemy? (187 opinii)
- 5 Z bastionu Żubr zniknęły lunety (47 opinii)
- 6 Tak organizowano Rajd Monte Carlo w Gdańsku (2 opinie)
Sąsiad wyjechał, a dach się wali
- W mieszkaniu to tylko wilgoć i grzyb, nawet dywany musiałem wyrzucić, bo zgniły - denerwuje się Henryk Szybowski, jeden z lokatorów. - Chciałbym zrobić u siebie remont, ale po co? Dach ma ponad 30 lat i nigdy nie był porządnie naprawiany, tylko łatany. Przyjdzie większy deszcz i od razu zalewa klatkę i grzyb wyłazi. Latami walczymy o remont i nic.
W zabytkowym domku z początku poprzedniego wieku straszą obdrapane ściany, zacieki, spróchniałe schody i stęchlizna. Spadzisty, kryty czarną papą dach pełen jest łat. Pod wpływem deszczu zabezpieczenia się rozłażą i woda dziurami cieknie do środka. Dlatego po każdej ulewie mieszkańcy rozstawiają w mieszkaniach i na klatce wiadra i miski. - Jak w chlewie tu żyjemy - oburza się Szybowski.
W budynku mieszka sześć rodzin. Większość mieszkań należy do miasta, oprócz jednego, które kilka lat temu lokator wykupił na własność. Właśnie ono stało się zarzewiem problemu. Zgodnie z prawem, żeby przeprowadzić remont, muszą zgodzić się na to wszyscy lokatorzy, tymczasem właściciel mieszkania jest nieosiągalny.
- Jeśli w budynku jest mniej niż siedem lokali, jest to mała wspólnota mieszkaniowa - tłumaczy Krzysztof Młodzieniak z Zarządu Nieruchomości Komunalnych w Gdańsku. - Jako taka podlega przepisom kodeksu cywilnego, a nie ustawie o własności lokali. Przy podejmowaniu jakichkolwiek decyzji dotyczących budynku i remontu części wspólnych, jak dach, stropy, elewacje czy instalacje, potrzebna jest zgoda wszystkich mieszkańców. Bez niej nie możemy nic zrobić. I nie dlatego, że nie chcemy, takie jest prawo.
Właściciel mieszkania przy Odrzańskiej pewnie by zgodę na remont wyraził i papiery podpisał, gdyby nie to, że wyjechał za granicę trzy lata temu.
- Do pracy do Anglii pojechał - skarży się Szybowski. - Skontaktować się z nim nawet nie ma jak. A my żyjemy na minie.
Co pozostało zdesperowanym mieszkańcom?
- W takim wypadku sprawa powinna trafić do sądu - mówi Krzysztof Młodzieniak. - Chociaż nie ukrywam, że jest to niemały problem. Sprawa może ciągnąć się latami i nie ruszy, dopóki właściciel nie wróci albo sąd nie wyda "zaocznie" decyzji o remoncie. Z drugiej strony, sąd może i przez 20 lat wysyłać wezwania do tego pana, a on nawet nie będzie o tym wiedział, skoro nie przyjeżdża do kraju. Tymczasem ludzie muszą czekać. Miasto nie ma prawa zaczynać remontu. Mieszkańcom pozostają próby skontaktowania się z nieobecnym właścicielem albo czekanie na przychylność sądu. Kontakt byłby łatwiejszy.
Opinie (30)
-
2007-10-08 07:31
a kto płaci za mieszkanie? kto opiekuje sie mieszkaniem?
- 0 0
-
2007-10-08 07:40
...
i kto wyrzuca ulotki ze skrzynki?
Przez 3 lata to już niezła sterta się musiała uzbierać.- 0 0
-
2007-10-08 10:08
Właściciel tego jednego mieszkania pewnie dlatego nie odpowiada, bo miasto chce z niego sciągnąc 1/6 kosztu remontu....
- 0 0
-
2007-10-08 10:33
nie wiem jak to wyglada prawnie, ale
przeciez istnieje instytucja "remontu koniecznego" czy jakos tak. w tej sytuacji wykonuje sie niezbedna prace a potem rozlicza sie za to wlasciciela. Z tego co wiem mozna to zrobic nawet bez jego zgody... Nie wiem tylko czy to rozwiazanie ma tu zastosowanie.
- 0 0
-
2007-10-08 11:28
polskie prawo,
paranoja...
- 0 0
-
2007-10-08 11:46
głupie prawo i tyle
- 0 0
-
2007-10-08 11:54
Golodupce
A kto przeszkadza im w remoncie... moga sami na wlasna reke... przeciez to miasto musi miec zgode na przekazanie pieniedzy na remont, a nie sami mieszkancy...wtedy do remontu nie jest potrzebny wlasciciel mieszkania...
Tylko ze to menelstwo chce remont za darmo...
Znowu widac dobitnie postawe roszczeniowa nieudacznikow...- 0 0
-
2007-10-08 12:10
tjaaa..
a może kasy nie mają i dlatego chcą, żeby miasto fundnęło jak jest okazja.
zresztą co to za sąsiedzi, którzy nie wiedzą co się dzieje ze współlokatorem? :/
trzeba było jakiś bliższy kontakt nawiązać, a nie teraz płakać i zgrzytać zębami.- 0 0
-
2007-10-08 13:00
fundusze
remonty robi się z funduszy, które uzbiera wspólnota na własnym koncie. Nikt nikomu za ładne oczy nic nie zrobi... problem w tym, że na wydawanie tych pieniędzy muszą zgodzić się wszyscy właściciele (miasto i prywatni)... A czy każdy z nas wie co robi nasz sąsiad???
- 0 0
-
2007-10-08 14:44
durne prawo
nie rozumiem po cholere opinia 6tego mieszkanca jezeli stan budynku grozi katastrofa budowlana i zagraza zdrowiu.
Hehe jeszcze po sadach sie beda ciagac za pieniadze podatnikow. Piknie! :) Po polsku..- 0 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.