- 1 Wojskowa flota aut wyprzedała się na pniu (53 opinie)
- 2 Wyprosił z autobusu dzieci z hulajnogami (779 opinii)
- 3 Pierwsze spotkanie trzech prezydentek (312 opinii)
- 4 Protest na ul. Boh. Getta Warszawskiego (437 opinii)
- 5 Zwężenie na Estakadzie Kwiatkowskiego (26 opinii)
- 6 15-latek autem na minuty uciekał policji (116 opinii)
Stuletni pallotyn daje rady na Święta i na całe życie
Na Święta i na co dzień poleca być radosnym, rozdawać uśmiechy i nie narzekać. - Dawniej Polacy byli dla siebie milsi, bardziej przystępni, lepiej się rozumieli. A teraz mniej. Dlatego po każdej mszy świętej modlę się do mojej patronki: Matko Boża Uśmiechnięta, wróć Polakom szczery i serdeczny uśmiech - mówi stuletni ks. Tadeusz Płonka z gdańskiego domu zakonnego pallotynów.
Ks. Tadeusz Płonka: "Co ty masz za charakter?" - zastanawiała się mamusia i dodawała: "Na nikogo się nie gniewasz". A podejście mam takie: jak ktoś coś gada i jest to prawda, to trzeba się poprawić. A jak nieprawda, to spływa jak deszcz po rynnie. A mój wiek? Może jeszcze Pan Bóg czeka, kiedy się chłopak poprawi. (śmieje się)
- I znów uśmiech. Coś mi się zdaje, że ma ich ksiądz spory zapas.
- Trzeba być radosnym, rozdawać uśmiechy, nigdy nie narzekać i wtedy będzie się szczęśliwym. A jeśli człowiek będzie chciał, żeby wszystko kręciło się wokół niego, to się nie doczeka. Zawsze będzie niezadowolony. Trzeba o sobie zapomnieć, a szukać szczęścia innych.
- Pewnie ma ksiądz na to swój sposób.
- Na przykład witaminy. Kiedy przeniesiono mnie z Mazur do Gdańska, miałem trzy szpitale: wojewódzki, MSW i kolejowy. Najdłużej chodziłem do tego ostatniego: 30 lat. I rozdawałem witaminki U, M oraz C. U to uśmiech, czyli lek bez względu na wiek. M to miłość, a dla specjalnych dusz była witamina C, czyli całus (śmieje się).
- Taki zestaw witamin mógłby trafić pod choinkę. Być może w niejednym domu Święta byłyby pogodniejsze. Takie przeżywane z dziecięcą radością. Pamięta ksiądz Boże Narodzenie z dzieciństwa?
- Mieszkaliśmy dziewięć kilometrów od Wadowic. Tatuś Jan, mamusia Tekla i nasza piątka rodzeństwa: siostra i czterech braci. Dom mieliśmy z pachnącego drewna modrzewiowego. Tatuś postawił go po powrocie z Ameryki. Dziadek narobił długu i tatuś kochany wyjechał, żeby zarobić i spłacić dług. Po ośmiu latach wrócił i chciał zabrać ze sobą mamusię, ale powiedziała mu, że ojczyzny nie opuści. I zostali.
Pamiętam, że w Wigilię Bożego Narodzenia, my - dzieci - czekaliśmy na dworze na pierwszą gwiazdkę. To była przyjemność tak stać i czekać, aż się pojawi. I wtedy w domu przychodził czas na wieczerzę. Był stół z siankiem, 12 dań i jedno dodatkowe miejsce. Tatuś rozpoczynał modlitwę, czytaliśmy fragment Pisma Świętego i dzieliliśmy się opłatkiem - przeważnie tatuś zaczynał. To była najmilsza chwila w życiu. Człowiek czekał na Wigilię.
- I pewnie była też pasterka?
- Tak, jechało się końmi.
- Ale od wigilijnej kolacji do pasterki mieliście pewnie sporo czasu. A internetu i telewizji to wtedy w wiosce nie było...
- Siedzieliśmy przy choince, którą wcześniej w Wigilię dekorowaliśmy całą rodziną. I tak zebrani obok choinki do 11 wieczorem śpiewaliśmy kolędy. A później jechało się na pasterkę do kościoła oddalonego o cztery kilometry.
- W świątyni było ciepło czy zimno?
- Kościół był nieogrzany. Jak wierni śpiewali, to ino para się unosiła. I grała orkiestra prowadzona przez wojskowego kapelmistrza. Wszyscy na nią czekali. To się ludziom podobało. Na trąbce grał jeden z moich braci.
A w pierwsze święto, kiedy wspomina się pierwszego męczennika św. Szczepana, gospodarze przywozili do poświęcenia owies. Był taki zwyczaj, że tak jak św. Szczepana ukamienowano, tak w proboszcza rzucano owsem. Pamiętam, że proboszcz założył na siebie kapę i uciekł na swoje podwórko, a ludzie za nim. I całe podwórko mu tym owsem zasypali, tak że potem kury miały co jeść. Takie to zwyczaje były.
- A co robiło się w pierwsze i drugie święto?
Pierwsze spędzało się w gronie rodziny, a drugie to już odwiedziny. I była też zabawa ludowa. Jechało się do dużego domu w Wieprzu, gdzie znajdowała się wielka sala i scena. Zbierali się i młodzi, i starzy. Były zabawy, tańce i śpiewy. Śpiewano kolędy i ludowe pieśni.
- Piło się alkohol?
- Nie było picia. W tamtych czasach było za to dużo kolędowania. Po świętach sąsiedzi zapraszali sąsiadów na skubanie gęsi. Rozmawiało się, jadło placek, śpiewało kolędy i skubało pierze. Poza tym młodzi chodzili od domu do domu i kolędowali. Byli poprzebierani, śpiewali, grali na instrumentach i robili przedstawienia.
- Przez ostatnie sto lat sporo się pozmieniało.
Dużo zabiła telewizja w domach. Poza tym każdy chce być niezależny. Kiedyś było nie do pomyślenia, żeby na przykład siedzieć w pociągu i nie nawiązać kontaktu, nie rozmawiać. Jakoś tego życia rodzinnego i przyjacielskiego coraz mniej. Dlatego modlę się, żeby Polacy lepiej się rozumieli i żeby więcej się do siebie uśmiechali.
Poznaj historię średniowiecznej świątyni, w której obecnie posługują pallotyni
Miejsca
Opinie (137) ponad 20 zablokowanych
-
2016-12-24 16:56
Nie narzekać ??!
Nie narzekać , dobre sobie ! W około robią z nas balona i nie możemy inaczej reagować więc pozostaje ponarzekać !!!
- 1 10
-
2016-12-24 10:16
pozdrawiam (1)
- 30 1
-
2016-12-24 15:19
"Matko Boża Uśmiechnięta, wróć Polakom szczery i serdeczny uśmiech"
niestety marzenia, dobrze to już było
będzie tylko gorzej, choć można się zastanowić gdzie są granice, które dawno zostały przekroczone- 2 0
-
2016-12-24 14:29
Palladyn lvl 100
- 4 4
-
2016-12-24 14:20
Chyba paladyn nie pallotyn
Literówka w tytule
- 3 16
-
2016-12-24 11:13
wesolych swiat dla wszystkich bezrobotnych! (5)
ktorych pracodawca zwolnil z koncem roku.
niech sie swieci wieczor wigilijny.- 10 5
-
2016-12-24 13:19
bezrobotnych hahaha, rynek zawalony ofertami pracy, 5 lat temu to szef mowil "Na Twoje miejsce mam 5-ciu chetnych" dzisiaj pracownik mowi "Na Twoje miejsce mam 5-ciu pracodawcow" ....
- 7 3
-
2016-12-24 11:16
jakich bezrobotnych? (3)
ludzi do pracy brakuje...
bezrobotny to chyba na własne życzenie- 7 8
-
2016-12-24 11:20
jesli koszty pracy i podatki przewyzszaja polowe zarobku (1)
to nie wazylbym sie tego nazywac praca zarobkowa. Moze czynem spolecznym?
- 6 4
-
2016-12-24 12:03
No to w Szwecji tylko czyn społeczny.
- 5 2
-
2016-12-24 11:17
nie mowiwy o wolontariacie
bo wolontariuszy zawsze brakuje.
W tym miejscu wesolych swiat dla wszystkich wolontariuszy!
Bez weaszego spolecznego zaangazowania Polska by upadla.- 2 7
-
2016-12-24 10:47
załóż jednoosobową działalność gospodarczą (2)
to ci uśmiech zniknie przy pierwszym przelewie do ZUS-u. He, he
- 30 7
-
2016-12-24 11:31
ale za to jaki sie pojawi jak ja zamkniesz :) (1)
- 7 1
-
2016-12-24 11:52
o ile nie zostaniesz z długami
- 3 1
-
2016-12-24 11:25
"Dlatego modlę się, żeby Polacy lepiej się rozumieli i żeby więcej się do siebie uśmiechali." Raczej prosze sie modlic o to,aby brali z ksiedza przyklad, jesli tak zrobia, tak sie stanie. Ja osobiscie wzielam sobie do serca slowa ksiedza o ludzkim gadaniu i o tym,ze swiat nie powinien sie krecis w okol nas, ale my wokol swiata. Zdrówka życzę i wiecznej szcześliwosci:)
- 22 1
-
2016-12-24 11:21
Super wywiad, dziękuję, wesołych świąt :-)
- 19 2
-
2016-12-24 10:28
200 lat!
Pamiętam, że na początku lat 80tych ks.Tadeusz chodził po kolędzie na Morenie.
I był chyba rekordzistą, jeżeli chodzi o czas odwiedzin.
To znaczy bywał u ludzi maksymalnie długo - tak żeby przede wszystkim porozmawiać (na tyle na ile czas pozwalał), a nie tylko ... ;)
Fajny człowiek.- 78 4
-
2016-12-24 10:22
pozdrawiam wszystkich pracujacych
:)
- 34 1
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.