• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Trampolina ryzyka

Sylwia Ressel
7 sierpnia 2002 (artykuł sprzed 21 lat) 
Na pomorskich placach i plażach "rządzą" niepodzielnie właściciele urządzeń lunaparkowych, zwanych trampoliną - bungy tudzież eurobungy. Na długich, giętkich linach chce poskakać każdy, niezależnie od wieku lub tuszy. Nie odstrasza nawet wysoka cena zabawy - pięć minut kosztuje około 10 złotych.

Trampolinowy zawrót głowy trwa, choć... obsługujący urządzenia z reguły nie mogą się wylegitymować na miejscu atestem potwierdzającym, że konstrukcja jest sprawna technicznie. Że nie stwarza zagrożenia dla bawiących się. A jeśli już mają certyfikat, to nierzadko w języku niemieckim lub angielskim...
Klienci trampoliny - bungy na Targu Węglowym raczej nie mają co liczyć, że jej właściciel udostępni im atest.

- Mamy wszystkie niezbędne dokumenty, które pozwalają nam prowadzić działalność - przekonywała Aleksandra Moćko, współwłaścicielka lunaparkowego urządzenia na Targu Węglowym. - Mój mąż ma je zawsze przy sobie. Tylko nie ma go teraz w Gdańsku, ale powinien niedługo przyjechać. Skakać mogą dzieci od trzech lat, ważące powyżej 10 kilogramów.

Atestu potwierdzającego stan techniczny i bezpieczeństwo użytkowania nie miała też na miejscu obsługa urządzenia przy ulicy Szerokiej w Gdańsku.

- Jeśli ktoś chce sprawdzić certyfikat, to jest on do wglądu w firmie Euro Service - wyjaśnił Daniel Dargacz, obsługujący trampolinę - bungy przy ulicy Szerokiej. - Urządzenie jest szwajcarskie i bezpieczne. Skakać mogą osoby od lat sześciu, ważące nie więcej niż 90 kilogramów. Mocujemy delikwenta za pomocą pasów do liny i bawi się na całego. Nie słyszałem o jakichś wypadkach na trampolinie - bungy.

Sprawdziliśmy. Urządzenie przy ul. Szerokiej rzeczywiście ma ważny atest, spisany po polsku. Tylko dlaczego dostępny w firmie, a nie na miejscu? Klienci lunaparkowego urządzenia przed gdyńskim Gemini też nie mają szans, by przed skokami ujrzeć certyfikat potwierdzający, że jest ono bezpieczne.

- Właściciel konstrukcji po naszej interwencji obiecał, że przywiezie ten dokument - poinformował nas Janusz Witek, zastępca komendanta Straży Miejskiej w Gdyni.

Dlaczego właściciele trampolin - bungy tak skrzętnie skrywają atesty? Zdaniem Henryka Sączyńskiego, biegłego rzeczoznawcy urządzeń rozrywkowych, większość działających na Wybrzeżu tego typu konstrukcji jest nieprawidłowo eksploatowana i stwarza poważne zagrożenie dla osób z nich korzystających.

- Osoby zatrudnione do ich obsługi winny być odpowiedzialne i przeszkolone - informował Henryk Sączyński. - Na trampolinie - bungy nie mogą bawić się dzieci poniżej szóstego roku życia. Poza tym właściciel urządzenia ma obowiązek dokonywania jego bieżących napraw.

Powinien mieć też ważny atest stanu technicznego i bezpieczeństwa użytkowania, który wydaje biegły rzeczoznawca.

- Musi być on sporządzony w języku polskim - powiedział Witold Dąbrowski, dyrektor Urzędu Dozoru Technicznego w Gdańsku. - Zawierać informację, że urządzenie jest sprawne technicznie i spełnia warunki bezpiecznej eksploatacji.

Do kontroli lunaparkowych, rozrywkowych konstrukcji przygotowuje się Inspekcja Handlowa w Gdańsku.

- Właściciel trampoliny - bungy powinien na miejscu udostępnić klientowi, jeśli ten o to poprosi, certyfikat bezpieczeństwa użytkowania technicznego urządzenia rozrywkowego - powiedział Waldemar Kołodziejczyk, rzecznik Inspekcji Handlowej w Gdańsku. - Dotyczy to również konstrukcji lunaparkowych. Nawet zwyczajnych zabawek. One też muszą mieć atest. Sprawdzimy, jak wygląda sytuacja w regionie. Właścicielom działającym nielegalnie, nieprzestrzegającym norm w zakresie eksploatacji eurobungy grozi grzywna do pięciu tysięcy złotych.

Akcję zapowiada też Straż Miejska w Gdańsku, która zamierza zbadać, czy działające m.in. na Jarmarku św. Dominika konstrukcje są legalne.

- Ich właściciele przedłożyli nam wszelkie wymagane dokumenty - powiedziała Iwona Juszkiewicz z Międzynarodowych Targów Gdańskich SA, organizatora jarmarku. - Także te, dotyczące stanu technicznego. Nie mieliśmy zastrzeżeń
Głos WybrzeżaSylwia Ressel

Opinie (52)

  • do ali

    A gdzie można zobaczyć ten certyfikat?

    • 0 0

  • od ali

    zawsze u Pani (Pana), która sprzedaje bilety.
    dziś jest to Pani Ania- zresztą pedagog specjalny z dyplomem (wcale nie z "łapanki).
    Może to nasz błąd, że nie wisi w widocznym miejscu, ale jest ważny tylko w oryginale i często niestety ginął...
    Właśnie dlatego jest do wglądu przy kasie

    • 0 0

  • PS

    i nie tylko atest do euro-bungee, ale też do pozostałych naszych urządzeń, stojących przy ul. Szerokiej (za fontanną)

    • 0 0

  • czegoś nie rozumiem Alu

    jeżeli autor, Sylwia Resse, delikatnie pisząc koloryzował, to jakie są przeszkody by wytoczyć proces? Skoro macie certyfikat na miejscu, a nie jak twierdzi jeden bohater artykułu, gdzieś poza Gdańskiem przy czyimś mężu, to chyba można się sądzić, czyż nie?
    Trudno wymagać od wpisujących opinie, by każdy artykuł sprawdzali we własnym zakresie. Chyba, że jakiś dziennikarzyna skleci wyjątkową bzdurę, na którą nabierze się tylko żółty robol w głupim kasku (patrz: szkoła: katolicka czy państwowa)

    • 0 0

  • I można

    Sobie zrobić przy okazji reklamę. Co prawda w dość wąskim gronie, ale zawszeć to za darmo.

    • 0 0

  • od Ali

    To nie do końca jest tak jak piszesz, postaram się wytłumaczyć- na Jarmarku są w tej chwili trzy takie urzadzenia i trzy firmy. Ta Pani, która poinformowała, że przy mężu- nie znam jej...
    Jestem daleka od wizyt w prokuraturze itp., cieszę się nawet, że Ktoś interesuje się tym tematem...
    A to, że padła nazwa własnie naszej firmy- nic dziwnego, każsy, kto był na jarmarku, wie, że tylko nasze urządzenia są opisane, widoczne są "namiary na firmę", nr telefonów, regulaminy- w ten sposób również się reklamujemy...
    Inne urządzenia- czasem sama jestem ciekawa, kto to (wiadomo- konkurencja), ale nie tak łatwo jest się dowiedzieć...

    • 0 0

  • Skakanie na linie

    to doprawdy fajna zabawa. Na pewno lepsza niż np. dmuchanie żab. Z nudów człowiek jest zdolny do różnych głupot. Nasi dziadowie też się nie nudzili, choć preferowali inne dyscypliny, np. grę w salonowca. Zabawom końca nie ma...błaznowaniom też.

    • 0 0

  • Jednym słowem wiele hałasu o nic

    • 0 0

  • Szanowna Pani redaktor - gratuluję odwagi

    Szanowna Pani redaktor gratuluję odwagi na terenie Trójmiasta jest dużo miejsc w których szczęśliwi ludzie korzystają z wielu rozrywek które na pierwszy rzut oka wyglądają OK, Stu osobą nic się nie stało ale zawsze jest ta 101, która cierpi za to że parę osób chciało zrobić kasę zapominając o atestowaniu urządzeń i właściwej eksplatacji. Kasa to ich podstawa , reszta się nie liczy. Myślę że czas skończyć z oszukiwaniem się na wzajem i zacząć się poważnie traktować . Zastanawiam się nad jednym czy Ci wszyscy entuzjaści ekstremalnych doznań zdecydowaliby się napić np. mleka w kartonie półroku po terminie przydatności na pierwszy rzut oka trzymane w chłodnym miejscu wygląda, jak to które ma jeszcze gwarancję. albo inna propozycja niech się napiją czegoś z nie oznakowanej butelki jedynie kształtem przypominającej markowy produkt ciekawe czy wtedy też będą tacy odważni jak w środku będzie np. metanol.

    • 0 0

  • odwalcie sie od Romka

    pozdrowienia

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane