- 1 Chcemy żyć w miastach 15-minutowych? (290 opinii)
- 2 Z dworca na Jasień 80 zł (415 opinii)
- 3 Auto wjechało w pieszych i w budynek (274 opinie)
- 4 Idź na spacer śladem linii Gdynia - Kokoszki (67 opinii)
- 5 Rakieta Elona Muska nad Trójmiastem (113 opinii)
- 6 Upiorne syreny i największe pożary (7 opinii)
Tramwajem nie za wolno, ale i nie za szybko
18 marca 2013 (artykuł sprzed 11 lat)
Choć władze Gdańska chwalą się dobrze ocenianą komunikacją tramwajową, warto zauważyć, że coraz częściej dochodzi do opóźnień w realizacji kursów. Przyczynami są przede wszystkim większa liczba skrzyżowań i przejść dla pieszych z sygnalizacjami oraz samochody, które wciąż utrudniają ruch tramwajów.
- Podstawowymi narzędziami odwzorowania faktycznych czasów jazdy są pomiary dokonywanie w terenie oraz analiza danych rejestrowanych przez System Informacji Pasażerskiej. Jeżeli na danym odcinku istnieje spora swoboda ruchu pojazdów komunikacji miejskiej, to na ogół dochodzi do skrócenia czasów w rozkładach. Niestety, w ciągu ostatnich 20 lat w trakcji tramwajowej czas ten ulega wydłużeniu - mówi Sebastian Zomkowski, zastępca dyrektora ZTM Gdańsk ds. przewozów.
Na czas przejazdu wpływ mają przede wszystkim rozwiązania w zakresie skrzyżowań, bo tu tramwaje tracą najwięcej czasu. Przyczyniają się do tego m.in. kolejne sygnalizatory, które są już na 73 przejazdach i przejściach przez torowiska tramwajowe. W 1996 roku liczba ta wynosiła zaledwie 44. W tym czasie pojawiła się jednak trasa na Chełm oraz wzdłuż al. Havla, ale jednocześnie zlikwidowano torowisko na Dolnym Mieście i dostawiono światła na przejściach dla pieszych.
- Światła na przejściach przez tory dla pieszych, gdzie w pobliżu nie ma żadnego skrzyżowania np. na przystankach Chodowieckiego , Politechnika lub Klonowa to jedna z najgłupszych rzeczy. Tamują ruch tramwajów, bo motorniczy musi je przestrzegać, a jednocześnie nie przestrzegają ich piesi. Dużo lepszym rozwiązaniem byłoby uruchamianie świetlnego lub/i głosowego sygnału ostrzegawczego, gdy do przejścia zbliża się tramwaj - dodaje pan Janusz, jeden z gdańskich motorniczych.
Oprócz świateł na utrudnienia w ruchu wpływają też kierowcy, którzy często próbują pokonać skrzyżowanie na "późnym zielonym", a w efekcie czego zostają na jego środku, gdzie akurat znajdują się także tory tramwajowe. Problemem wciąż pozostaje też niewydzielone torowisko na al. Hallera. Tu tramwaje tkwią w korkach wraz z autami, a jest to główna trasa przejazdu tramwajów z al. Zwycięstwa do Wrzeszcza Dolnego, Nowego Portu, Zaspy, Przymorza oraz Brzeźna, a więc znacznej części Gdańska.
- Ważnym czynnikiem jest też wzrost różnorodności pojazdów. Kiedyś w Gdańsku istniał jednolity wielkopojemny tabor o dużej liczbie drzwi w celu lepszej wymiany pasażerów , co sprzyjało łatwiejszemu przewidywaniu czasu przejazdu na danej trasie - dodaje Zomkowski.
Wydłużające się czasy przejazdów mają też przełożenie na rosnące koszty funkcjonowania komunikacji miejskiej. Z tego powodu należy wykorzystywać w obiegu na trasie więcej pojazdów, w tym też zatrudnić odpowiednią ilość motorniczych. Jak informuje ZTM, od 1999 do 2007 roku, czyli w okresie, gdy nie funkcjonowała już liniowa komunikacja na Łąkową i nie było jeszcze trasy na Chełm, w celu zapewniania odpowiedniej częstotliwości komunikacyjnej, należało włączyć do liniowej jazdy dodatkowe cztery tramwaje.
Dodatkowo nieprzewidywalny rozkład jazdy wymusza wprowadzenie większych rezerw czasowych w rozkładach, aby kierujący mógł na czas dotrzeć do przystanku. Mimo to co jakiś czas dostajemy od motorniczych informacje o tym, jak trudno jest dotrzymać punktualności na danej linii.
- Niedostosowanie rozkładów jazdy do potrzeb wymusza u kierujących bycie bezwzględnym np. nieczekanie na dobiegających pasażerów. Do tego dokładają się niestety pasażerowie, którzy mając biletomat na przystanku, potrafią i tak kupować bilet u motorniczego, płacąc niejednokrotnie nieodliczoną kwotą pieniędzy. To wszystko potęguje straty czasowe podczas kursu - dodaje inny motorniczy.
Motorniczym zależy na punktualnym prowadzeniu tramwaju, bo są z tego rozliczani. - Warunkiem wyegzekwowania kary finansowej jest ewidentne zawinienie operatora. Na przykład, jeżeli tramwaj realizuje kurs na opóźnieniu, ponieważ motorniczy w trakcie pracy na chwilę opuścił pojazd, co stanowi rażące niedbalstwo obsługi. Wówczas jest nakładana kara finansowa. Natomiast, jeżeli opóźnienie wynika z niekorzystnego poziomu swobody ruchu, to kara nie jest nakładana - absurdem byłoby ukaranie motorniczego za opóźnienie wynikające, na przykład, z powodu zatarasowania torowiska przez pojazd obcy - mówi zastępca dyrektora ZTM Gdańsk.
Umowa zawarta między Zarządem Transportu Miejskiego a Zakładem Komunikacji Miejskiej dokładnie reguluje możliwe opóźnienia (lub przyspieszenia). Niedozwolone jest przyspieszenie odjazdu początkowego i pośredniego o więcej niż jedną minutę. Motorniczy nie może wjechać na pętlę też dwie minuty szybciej niż przewiduje to rozkład. Niedopuszczalne jest opóźnienie powyżej jeden minuty z przystanku początkowego lub włączając się do ruchu (wyjazd z zajezdni) i trzech minut z każdego na trasie.
- Kara dla ZKM za każde z tych uchybień to 50 proc. ceny najtańszego biletu miesięcznego pełnopłatnego według obowiązującej taryfy - obecnie jest to 28 zł. Kary te przekładają się na pomniejszenie miesięcznych premii dla motorniczych, oczywiście jeżeli opóźnienie lub przyspieszenie było przez nich zawinione. Każdy przypadek jest indywidualnie sprawdzany i wyjaśniany z motorniczym. Nigdy nie zdarzyło się tak, że jakiś pracownik miał pomniejszoną premię za opóźnienia czy przyspieszenia, które nie wynikały z jego winy - zapewnia Alicja Mongird, rzecznik ZKM Gdańsk.