- 1 Całe Trójmiasto w strefie zakażenia ASF (181 opinii)
- 2 Będzie łatwiej zaparkować na Świętojańskiej (103 opinie)
- 3 Ławka robi za śmietnik w centrum Gdańska (33 opinie)
- 4 Wałęsa apeluje, Bodnar wraca do spraw (95 opinii)
- 5 Nowy, 20. punkt widokowy w Gdańsku (40 opinii)
- 6 Pajęczyny pełne larw na Zaspie (88 opinii)
Trójmiasto zdobyło Aconcaguę
Zdobyć najwyższy szczyt Ameryki Południowej to marzenie niejednego miłośnika gór. Kilka tygodni temu z zamiarem zdobycia Aconcagui wyruszyły z Trójmiasta dwie niekomercyjne ekspedycje. Członkom jednej z nich udało się tego dokonać.
Blisko miesiąc temu opisywaliśmy przygotowania dwóch trójmiejskich ekspedycji, które niemal w tym samym czasie wyruszały na podbój Aconcagui. Mimo wiatru i groźnego wypadku, szczyt udało się zdobyć dwuosobowej ekipie, którą stanowili Wojciech Zwierzyński i Michał Włoch.
Na szczęście skończyło się jedynie na drobnych skaleczeniach i po zmianie autobusu ekipa ruszyła dalej - do Los Penitentes, gdzie po kilku wycieczkach aklimatyzacyjnych i sprawdzeniu u miejscowych pogody, śmiałkowie zaczęli przymierzać się do zdobycia szczytu.
- Niestety, od ekip, schodzących z góry, dochodziły nieciekawe informacje. Od dłuższego czasu pogoda była bardzo kapryśna i w styczniu mało komu udało się wejść na szczyt - mówi Michał Włoch.
Po kilku dniach zwłoki, 1 lutego wyruszyli z 15-kilogramowymi plecakami na trasę. - Reszta bagażu, blisko 60 kilogramów - głównie jedzenie i paliwo, a także ciężki sprzęt: buty wysokogórskie (tzw. skorupy), raki, namiot - została załadowana na muła. Po trzech dniach wędrówki w palącym słońcu i porywistym wietrze, dolinami Vacas i Relinchos dotarliśmy do bazy pod Aconcagua "Plaza Argentina", położonej na wysokości około 4,2 tys. m n.p.m. - wspomina.
Od tego momentu zdobywali górę. - Największą trudność podczas podejścia sprawiały nam Penitenty, czyli skupiska lodowych stożków, przez które trzeba się było przedzierać. To bardzo męczące - mówi Michał Włoch.
W końcu, 11 lutego o godz. 5 rano, przystąpili do wspinaczki na sam szczyt. Pierwsze dwie godziny zajęło im dotarcie do Rocas Blancas, miejsca, w którym łączy się szlak doliny Relinchos ze szlakiem z doliny Horcones.
- Początkowo mieliśmy pewne trudności z obraniem właściwego kierunku w związku z kompletnymi ciemnościami i brakiem ścieżki. Na szczęście około godz. 7 zaczęło świtać, zrobiło się trochę cieplej i szło się zdecydowanie łatwiej - mówi Wojciech Zwierzyński. - Podejście nie było bardzo trudne techniczne, cały szlak wiódł ścieżką po zmrożonym śniegu. Największym problemem była walka ze zmęczeniem, spowodowanym bardzo dużą wysokością. W tych warunkach każdy krok był ogromnym wysiłkiem, do którego trzeba się było motywować, bo nogi były jak z waty. Pod koniec udawało się zrobić maksymalnie kilka kroków bez przystanku.
Około godz. 16 stanęli wreszcie na wysokości 6962 m n.p.m., na szczycie Aconcagui. - Prognozy się sprawdziły: świeciło słońce i nie było wiatru, pogoda była idealna, ze szczytu rozpościerał się wspaniały widok na wszystkie strony świata - wspomina. Mimo wyczerpania, do obozu dotarli ok. godz. 20:30.
Ten wyczyn nie udał się ekspedycji, złożonej ze studentów i naukowców Uniwersytetu Gdańskiego, którzy wejściem na szczyt chcieli uczcić 40-lecie utworzenia uczelni. Nie mieli oni takiego szczęścia do pogody.
- Góra broniła się z uporem - mówi Czesław "Kuba" Jakubczyk, pracownik Studium Wychowania Fizycznego i Sportu UG, uczestnik uniwersyteckiej wyprawy. - Podczas naszego wejścia wiał silny wiatr, dochodzący w porywach do 130 km/h, do tego panował mróz. W górach to niemal śmiertelne połączenie. Części ekipy udało się wejść na 5,5 tys. m n.p.m. Potem musieliśmy jednak zejść.
Niepowodzenie nie pokrzyżowało jednak całkowicie planów ekspedycji. Jednym z celów wyprawy było bowiem zebranie materiałów na temat argentyńskiej Polonii. - Zebraliśmy mnóstwo danych, z czego się bardzo cieszymy. A już za miesiąc czeka nas kolejna wyprawa - tygodniowy rejs "Pogorią" po Morzu Śródziemnym - dodaje Czesław Jakubczyk.
Wydarzenia
Opinie (75) 8 zablokowanych
-
2010-03-02 12:44
(1)
I co ja z tego mam wielkie nic...
- 1 4
-
2010-03-02 17:03
= popatrz chociaż na zdjęcia.
- 0 0
-
2010-03-02 15:25
Piekna sprawa (2)
Pytanko: czy istnieje szczyt na ktory nikt nie chce wejsc?
- 1 3
-
2010-03-02 16:48
Szczyt chamstwa?
Właściwie chcąc, nie chcąc, to widuję ostatnio same chamstwo, więc trudno powiedzieć ;)
- 1 0
-
2010-03-02 15:40
Tak, szczyt głupoty.
- 3 0
-
2010-03-02 16:43
2 osoby to nie jest Trójmiasto....
Ach te grafomańskie tytuły...
- 5 3
-
2010-03-02 15:29
GRATULACJE
GRATULACJE MIHU! :)
- 2 4
-
2010-03-02 06:04
Gratulacje (3)
Gratulacje dla zdobywców. Tak trzymać. Życzę dalszych sukcesów.
- 42 7
-
2010-03-02 15:18
a ja zdobywam szczyt Oruni Górnej.... CODZIENNIE!
i co Wy na to? Gdzie gratulacje?!
- 0 2
-
2010-03-02 09:25
też zdobyłem wczoraj szczyt: wypiłem litra ! :D to jest moj szczyt możliwości (1)
niech kazdy z was znajdzie swój i się na niego dostanie
- 5 8
-
2010-03-02 15:11
chlor
- 0 0
-
2010-03-02 09:34
Gratulacje (2)
Serdecznie gratuluję!!
Ewa Lewicka-Nowak- 4 7
-
2010-03-02 15:16
Ewuniu
dwie kafki i kruche ciasteczka
- 0 0
-
2010-03-02 09:51
ciekawe czego? ze naciągneli uczelnie na wycieczkę? no fakt naciągaczom można pograltulowac jak ktoś ceni naciągaczy
- 4 1
-
2010-03-02 13:27
Bardzo podoba mi sie 14 zdjecie
- 1 1
-
2010-03-02 13:19
Każdy na tą górkę wejdzie, wielkie halo
- 6 4
-
2010-03-02 13:08
na wycieczkę SKM - nawet na księżyc - niech tylko wybudują tory i trakcję a napewno pojadę :)
- 5 2
-
2010-03-02 09:15
super!!! (5)
Moj kolega byl w kolejnej ekipie z Polski, któa zmagała się teraz z górą! Też stanął na szczycie, ale niesttey teraz ma problemy z powrotem do domu, z uwagi na to co dzieje się w Chile... Moze ktos ma jakąś podpowiedz jak najlepeij sie stamtąd wydostać? podobno samoloty maja ruszyc za 2 tygodnie ;/
- 1 4
-
2010-03-02 09:50
no to ma wycieczkę 2 tyg dłużej, niech sobie wejdzie na kolejny śmieszny pagórek. (3)
Bade tez opisywać jak ktoś z trójmiasta za cudza kasę wedzie na Rysy? Bo są o niebo trudniejsze!
- 4 1
-
2010-03-02 11:15
Rysy łatwiejsze? co ty chrzanisz? (2)
na Rysy wchodziłam kilka razy z polskiej i słowackiej strony, i jak to mówią z palcem w du... i ch... w zębach. Rysy to pryszcz. O wiele trudniejszy jest Trigłów w Alpach Julijskich. Wybieram się tam latem.
- 0 2
-
2010-03-02 11:23
(1)
Agus czy takie zabawy z palcem i zebami robisz podczas wspinaczki w namiocie podczas postoju? jak tak to jade z toba i rezerwuje wspolny namiocik!!!
- 4 0
-
2010-03-02 12:58
Też się piszę na taką wyprawę
- 2 1
-
2010-03-02 11:12
mógł siedzieć w domu
- 2 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.