• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Tygrysi śpiew

Michał Stąporek
10 marca 2006 (artykuł sprzed 18 lat) 
Rozmowa z Dariuszem Michalczewskim, który wcale nie tęskni do boksu, i którego najnowsza przygoda zaprowadziła do Gaju.

Koniec swojej sportowej kariery obwieścił Pan w czerwcu ub. r., ale wciąż jest o Panu głośno. A to przekonuje Pan młodzież, żeby nie brała narkotyków, a to gra w serialu telewizyjnym, a to rozpoczyna karierę agenta ubezpieczeniowego. Co zajmuje Panu najwięcej czasu?

Przede wszystkim biznes, ale także udział w rozmaitych programach telewizyjnych...

...w których robi Pan za gwiazdę na emeryturze?

Robię co mogę, żeby ludzie o mnie nie zapomnieli. Ale zapewniam, że odwiedzam tylko dziesięć procent miejsc, w które jestem zapraszany. Na więcej nie mam czasu. Choć z drugiej strony niebawem, wraz z fundacją Równe Szanse, otworzymy w Sopocie pierwszą halę bokserską dla młodych chłopaków.

Realizuje Pan swoje hasło szukania młodych Tygrysów?

Trochę tak, ale sopocka hala ma służyć przede wszystkim temu, żeby zorganizować młodym chłopakom jakieś zajęcie. Jeśli zajmą się boksem, to przestaną się nudzić, a skoro nie będą się nudzić, nie będą też robić głupot. Jestem w stanie dostarczyć niezbędny sprzęt i opiekę trenerską. Mam nadzieję, ze z władzami Sopotu dogadamy się co do udostępnienia nam hali, w której uruchomilibyśmy klub.

Czy sport, którym się Pan zajmował przez większość swojego życia, daje jakiś przygotowanie do prowadzenia własnego biznesu?

Nie, to są dwa zupełnie różne światy. Sport uczy jedynie otaczania się odpowiednimi ludźmi.

i aktywność "salonową". Na zdjęciu w czasie meczu gwiazd z bezdomnymi w Tczewie. i aktywność "salonową". Na zdjęciu w czasie meczu gwiazd z bezdomnymi w Tczewie.
Które z pańskich przedsięwzięć jest najbardziej absorbujące: siłownia, pub czy firma ubezpieczeniowa?

To ostatnie. Biznes rozkręca się powolutku, ponieważ nasze polisy emerytalne są jeszcze nieznane na polskim rynku. Ale wierzę w sukces, ponieważ mamy mnóstwo reklam: gazety codziennie piszą o kłopotach ZUS-u. (śmiech)

Kiedyś żałował Pan, że Tiger Gym jest zbyt mały, jak na popularność, jaką się cieszy. Myśli Pan o otwarciu sieci takich siłowni?

Raczej nie. Klub otworzyliśmy, ponieważ chcieliśmy, żeby w Gdańsku było dobre miejsce, w którym można potrenować na wysokim poziomie. Dziś zgłasza się do nas sporo osób, które chciałyby kupić licencję na prowadzenie klubów pod szyldem Tiger Gym. Jednak nie jestem do tego pomysłu przekonany. Wydaje mi się, że musielibyśmy bardzo pilnować, aby partner trzymał nasz standard. W razie niedopilnowania cały interes zawaliłby się na głowę. Podobnie było z naszymi Tiger Pubami - został już tylko ten w Gdańsku. Dzięki temu, ze został ten jeden mam gdzie z kolegami siedzieć i jest miejsce, w którym można mnie spotkać.

A częściej można Pana spotkać w Gdańsku, czy w Hamburgu?

W Gdańsku. Trochę mi szkoda Hamburga, kocham to miasto, ponieważ wiele w nim przeżyłem. Tam faktycznie nauczyłem się życia. Gdańsk też kocham, ale Gdańsk jest trochę malutki. W Hamburgu jest inne życie.

Czego Panu najbardziej brakuje od chwili, gdy przestał Pan być zawodowym sportowcem?

Poukładanego trybu dnia. Rano był trening, w południe drzemka, potem kawa, drugi trening, kolacja i spać.

A teraz ciężko się Panu zorganizować?

Nie, ale teraz to wszystko nie jest poukładane. Jem o różnych porach dnia, czasami zdarza się późna kolacja. Raz mam czas na trening, innym razem nie.

Wyobrażam sobie, że gdy Pan boksował, najważniejszym celem była zawsze najbliższa walka. Od roku Pan już nie walczy. Czy w zwiazku z tym ma Pan inne wyzwania, na których się koncentruje?

Co chwila jakieś nowe. Wśród nich na pewno nie ma boksu - nie brakuje mi go, i wcale do niego nie tęsknię. Boksowałem 25 lat i starczy.

A nie chciałby Pan wrócić do tego świata jako menadżer, trener?

Mieszkam w Polsce, a nasz boks - poza nielicznymi wyjątkami - jest na bardzo niskim poziomie. W boksie zawodowym nie ma dla mnie miejsca. Jeśli chodzi o boks amatorski, to trzymam się pomysłu na klub bokserski dla młodych chłopaków.

Nie boję się także nowych wyzwań: już niebawem w Polsacie będę śpiewał razem z Marylą Rodowicz.

Słucham?!

No, Maryla będzie moim chórkiem. To program trochę na zasadzie "Tańca z gwiazdami". Ja śpiewam, a Maryla, mnie wspiera.

A co pan zaśpiewa?

Piosenkę Gaj, śpiewaną niegdyś przez Marylę i Marka Grechutę. Wziąłem już parę lekcji.

Opinie (5)

  • na szczescie Maryla nie bedzie boksowac...

    Jezeli Mandaryna spiewa to i bokser moze,tylko nie pobij Maryli...

    • 0 0

  • Śpiewajacy Darek...?! Na pewno tego nie przegapie...! POWODZENIA, heh!

    • 0 0

  • Śpiewać każdy może....

    Nie wiem panie Darku jak powiedziem się kariera vocalisty, ale tą drogą chciałem podziękować za te wszystkie lata walk i emocji.
    Powodzenia

    • 0 0

  • obłudnik

    przekonuje młodzież zeby nie ćpała a sam co robi w swoim pubie,całe ,,miasto,, wie,.

    • 0 0

  • on robi

    czy goście , którzy tam przychodzą, to róznica

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane