• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Wałęsa wygrał w sądzie

on, PAP
31 stycznia 2006 (artykuł sprzed 18 lat) 
Sąd Okręgowy w Gdańsku uznał, że były sekretarz redakcji "Tygodnika Solidarność" Krzysztof Wyszkowski naruszył dobra osobiste Lecha Wałęsy. Ma przeprosić Wałęsę za wypowiedzi dotyczące rzekomej agenturalnej przeszłości byłego prezydenta i wpłacić 10 tys. zł na cele społeczne.

Gdański sąd wydając wyrok oparł się na prawomocnym orzeczeniu Sądu Lustracyjnego z 2000 r., stwierdzającym, że Wałęsa złożył prawdziwe oświadczenie lustracyjne, iż nie był agentem służb specjalnych PRL.

- Dopóki istnieje orzeczenie Sądu Lustracyjnego i nie zostanie wzruszone w trybie przewidzianym w prawie, tak długo każdy, a więc i pan Wyszkowski, gdy publicznie twierdzi, że Lech Wałęsa był tajnym współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa to świadomie i w sposób zawiniony godzi w dobra osobiste Lecha Wałęsy - argumentowała sędzia Małgorzata Idasiak-Grodzińska. - Narusza także porządek prawny RP, bowiem kwestionuje w ten sposób orzeczenie niezawisłego sądu.

Wyszkowski ma na własny koszt w ciągu 30 dni po uprawomocnieniu się wyroku odwołać zarzuty o agenturalności i przeprosić Wałęsę w lokalnym programie informacyjnym w TVP i głównym wydaniu "Faktów" w TVN.

Sąd uznał, że przeprosiny mają mieć następująca formę: "W dniu 16 listopada 2005 r. w programach informacyjnych "Panorama" 2 Programu TVP i w programie "Fakty" w Telewizji TVN wyemitowano moje oświadczenie, iż powód Lech Wałęsa w latach 70. ub. stulecia współpracował ze Służbą Bezpieczeństwa oraz pobierał za to pieniądze. Oświadczam, że stanowiło to oczywistą nieprawdę i naruszało godność osobistą oraz dobre imię Lecha Wałęsy, wobec tego ja Krzysztof Wyszkowski odwołuję je w całości i przepraszam Lecha Wałęsę za naruszenie jego dóbr osobistych".

Sąd uznał ponadto, że Wyszkowski, który uporczywie, konsekwentnie i publicznie dyskredytuje Wałęsę zarzucając mu "brak kwalifikacji moralnych niezbędnych osobie pełniącej funkcje publiczne" ma wpłacić 10 tys. zł zadośćuczynienia na rzecz Szpitala Dziecięcego w Gdańsku-Oliwie. Ma też przekazać Wałęsie prawie trzy tys. zł z tytułu zwrotu kosztów procesu.

Krzysztof Wyszkowski zapowiedział złożenie apelacji od wyroku, który nie jest prawomocny; powiedział, że "obstaje" przy swoich stwierdzeniach.

- Oczywiście, że będę się odwoływał w imieniu wszystkich dziennikarzy, którym zależy na wolności słowa w Polsce i badaniu prawdy przez badanie dokumentów, a nie na podstawie pozytywizmu prawniczego - powiedział. - Sąd nie rozpatrywał moich twierdzeń merytorycznie, a tylko uznał, że na podstawie wyroku trybunału lustracyjnego Lech Wałęsa jest poza wszelką krytyką. To jest niedopuszczalne.

Powiedział, też że pozwał Wałęsę. Dodał, iż byłego prezydenta czeka niebawem "kilka procesów".

- Nie tylko o znieważenie, ale również o odszkodowanie za krzywdy, które wyrządził ludziom, na których donosił. Chodzi o wiele osób, wkrótce myślę państwo zapoznają się z dokumentacją na ten temat. Kilka osób ma złożyć pozwy przeciwko Wałęsie, jako tajnemu współpracownikowi. Nie jestem upoważniony w imieniu tych osób, ale wiem o tym, że takie pozwy są przygotowywane - mówił Wyszkowski.

Lech Wałęsa pytany, czy jest zadowolony z orzeczenia, powiedział po wyroku: Do tego nie powinno dojść; ile oni mi narobili głupot w świecie, ile nieprzyjemności. Dodał, że zamierza ujawnić uzasadnienie orzeczenia Sądu Lustracyjnego.

Zapowiedział, że jeśli Wyszkowski będzie go znowu oskarżał, to będzie go pozywał. Wałęsa nie wiedział, czy w związku z zarzutami o agenturalność pozwie, byłą działaczkę "Solidarności" Annę Walentynowicz.

- Ja jestem "za", ale inni mówią, żebym sobie dał spokój - uciął Wałęsa.

Obecna na sali sądowej, Anna Walentynowicz oceniła, że powinno być wszczęte ponownie postępowanie lustracyjne wobec Wałęsy. Według niej, to, że zostało już przeprowadzone o niczym nie świadczy.

- Marian Jurczyk też był oczyszczony, a później okazało się, że jest agentem - powiedziała.
on, PAP

Opinie (82) ponad 10 zablokowanych

  • Brawo Lechu!

    A tych zacietrzewionych oszołomów - Wyszkowskich i innych do więźnia. Może im tam na pryczy rozum wróci. Chociaż wątpie.

    • 0 0

  • Ludzie...

    Wspominacie o "Nocnej Zmianie" i "Lewej Nodze" ? :) A to jest jakiś wyznacznik prawdy i rzeczywistości? Te dwa tytuły to jest czysta propagandowska bzdura wzorująca się na przekłamaniach płynących z rm. Pomyślcie chociaż trochę, czy gdyby LW rzeczywiście był agentem, to czy wschód, SB pozwolili by mu na to co zrobił. Przecież jak tylko sprawa by się wymykała spod kontroli, od razu by o tym napomknęli aby zniszczyć jego wizerunek. A wiadomo jakby ludzie zareagowali jakby się dowiedzieli o czymś takim, wiadomo co ludzie myślą (nawet teraz) o agentach SB, a co dopiero w tamtych czasach. Trochę zdrowego rozsądku i przede wszystkim wyrośnijcie już z etapu przyjmowania bzdur z TV lub z radia jako aksjomaty, takie bzdury są kierowane do tępych osób w wiadomym celu, nie dajcie się wstrętnej manipulacji. Tak btw to jestem ciekaw jak idzie proces PO z rm, gdy trwam pokazywało koncert kościelny organizowany przez PO bez zezwolenia, mało tego wycięli wszystkich polityków PO z transmisjii. :) Przecież ludzie nie mogą zobaczyć tych "antychrustów" w kościele, he he . . . Dziwię się, dlaczego tyle osób się nabiera na takie bzdury, nie twierdzę, że wszystko co było pokazane np "Nocnej Zmianie" itp, jest kłamstwem, ale często tak jest, że wystarczy wyrwać kilka sytuacji, wypowiedzi z kontekstu i można złożyć całkiem ciekawy materiał. Dolatego gdy będziecie podczas oglądania używali trochę głowy a nie ślepo łykali sensację. To zobaczycie, że trzeba czasem z przymrużeniem czegoś słuchać. Pozdrawiam.

    • 0 0

  • Wyblakłe gwiazdy zaczynają szczekać

    przez swoją nijakość nie załapały sie do pociagu ze zmianami i teraz w ostatnich konwulsjach szczekają na Wałęsę.Każda łajza zepchnieta przez wichry historii na boczny tor ma swoją jedynie słuszna wersję kulisów zmian.
    Mozę niech pogadają z Danem Brownem to podsuną kilka koncepcji na spisek tzw. Ich:-)
    W chorych starych głowach rodza sie majaki senne, teryczna maligna miesza sie z jawą i mamy gotowe story:
    L wałesą był kobietą z kałkazu, która została zamieniona na Bolka przez tajną komórkę KGB i podrzucona do Polski.Agent "bolek" pobierał wynagrodzenie w DM,USD i ziemniakach, ale pewnego razu rażony napięciem trójfazowym 380 V doznał przemiany w szatni składzika elektrycznego (patrz."dziady" A. Mickiewicza) w stoczni i zerwał sie z kosmicznego nadzoru SB. Od tego czasu już jako Lech wałęsą rozmonotowywał ustrój, przez co chłopcy z naszego UB zostali pozbawieni deputatu weglowego, a później roboty...
    NIe wykluczone,zę A. Walentynowicz i Gwieździe dawni agenci UB rozpylają LSD w chacie ;-)))

    • 0 0

  • nie zaczynają - mówią cały czas to samo

    • 0 0

  • Sam się przeciez Wałęsa przyznał w czewcu 1992!

    Prezydent wydał wtedy oświadczenie dla PAP, ze podpisał kilka dokumentów w latach 70.
    Poza tym Jurczyk też niby nie agent mimo że zachowały się donosy odręczne i pokwitowania pieniędzy!
    a Kwaśniewski został oczyszczony że to nie on jest TW Alek, bo oficer prowadzący z SB tak zeznał przed sądem, a sąd już dalej nie wnikał.
    także ja bym nie był taki pewien.
    To że Wałęsa ma olbrzymie zasługi to jest oczywiste, ale powinien ujawnić prawdę z lat 70, kiedy był młody i dał sie zastraszyć, przecież nikt by sie go nie czepiał, późniejsze zasługi zmyły tę hańbę, a tak to cofnął nas w tych sprawach prawie że do poziomu Białorusi!!

    • 0 0

  • PANIE PREZYDENCIE i wy wszyscy święci..

    GŁUPI wyrok - bazujący na dysponowaniu mediami.

    Kompletna bzdura jak na gbura walesę to wyrok taki jaki proces i bioracy w nim udzial aktorzy. Zenada !

    Osobiscie uwazam ze cos takiego mogl on sam udowodnic jesli uciekł sie do sądu ma zbyt duzo wlaesa za kołnierzem.

    Teraz za to placi . I slusznie.

    A poza tym to KOGO TO OBCHODZI?? :)

    • 0 0

  • Lech czy Bolek.

    Będzie chyba dużym truizmem stwierdzenie, że obecnie żyjemy w takich czasach, iż niewiele może nas zdziwić albo zaskoczyć. Jak się tak dobrze rozejrzeć dookoła, to widać jak na dłoni, że już mało zostało z normalności, wliczając w to aktualnego premiera Australii. Niemniej list Pana S. Gotowicza, wydrukowany na pierwszej stronie Tygodnika Polskiego (numer 9) w sprawie zaproszenia byłego prezydenta tzw. III Rzeczpospolitej na dożynki do Australii wstrząsnął mną potężnie. Przeżyłem szok co, po pierwsze, w moim wieku jest sprawą niebezpieczną z punktu widzenia zdrowia ogólnego ze szczególnym uwzględnieniem kondycji psychicznej. Po drugie zaś list ten potężnie zachwiał moją wiarą nie tyle w mądrość rodaków ile w ich podstawowe poczucie honoru i godności osobistej. Tak się bowiem składa, że kiedy przyjrzeć się naszej historii to być może nie zawsze działaliśmy mądrze ale honoru to Polakom nigdy nie brakowało co, jakby nie było, jest powodem do narodowej dumy. A teraz okazuje się, że są wśród nas ludzie, którzy albo kompletnie nie zrozumieli co się wydarzyło w Polsce w ciągu ostatnich 13 lat albo są totalnie wyprani z resztek godności i dumy narodowej. Osobiście żywię cichą nadzieję, że to pierwsze bowiem brak wiedzy zawsze można nadrobić czego nie można powiedzieć o honorze.

    W tej sytuacji niech mi będzie wolno przypomnieć tu garść informacji z życia byłego prezydenta Wałęsy, które być może są niektórym z nas mało znane.

    Swego czasu Lech Wałęsa wystosował list otwarty do M. Krzaklewskiego, wtedy przewodniczącego NSZZ „Solidarność”. W konkluzji tego dokumentu dowiedzieliśmy się, o co tak naprawdę mu chodzi. Mianowicie o to, że “jeśli w kierownictwie AWS zabraknie woli zmian, będę zmuszony odwołać się do opinii publicznej i podjąć się dzieła odbudowania wyborczego zaplecza prawicy”.

    Lech Wałęsa dobrze wiedział co mówi. Nikt bowiem tak jak on nie przyczynił się do zniszczenia antykomunistycznej prawicy w Polsce. W świetle jego całej działalności, osobiście odebrałem ten list jako jedną z najwyższych form bezczelności.

    Kariera tego chłopo – robotnika z Wybrzeża zaczęła się w momencie, kiedy to Pan Andrzej Gwiazda, założyciel Wolnych Związków Zawodowych, latem 1978 roku wspomniał przy podsłuchu: „minęło już trzy miesiące (działalności WZZ – przycz. mój) i nikt z Komitetu Strajkowego z grudnia 1970 do nas się nie zgłosił.” Warto tu też przypomnieć, że L. Wałęsa był aktywny w tymże Komitecie. Nie upłynęło kilka dni, kiedy w kościele Mariackim, gdzie WZZ organizowały wspólne modlitwy w intencji więźniów politycznych, podszedł do państwa Gwiazdów nikomu wtedy nie znany Wałęsa i buńczucznie oświadczył: „co wy tu tak słabo działacie, trzeba wziąć się do kupy i zacząć organizować opozycję.”

    Ze wspomnień tegoż Andrzeja Gwiazdy (swego czasu publikowanych na łamach Tygodnika) jasno wynika, że Lech Wałęsa kilkakrotnie potwierdził fakt swej współpracy z Bezpieką. Między innymi rozpoznawał dla niej głosy kolegów nagrane na taśmach magnetofonowych ze strajków Grudnia 70, ich twarze ze zdjęć itd. W ten sposób identyfikował robotniczych przywódców, którzy płacili potem straszną cenę za wolnościowy zryw.

    W sierpniu 1980 roku, trzeciego dnia strajku w Stoczni Gdańskiej, Wałęsa nie wpuścił na salę obrad Andrzeja Gwiazdy, głównego architekta tamtych zdarzeń. Jak powiedział p. Andrzej przez głośniki tylko usłyszeli, że Wałęsa podpisał porozumienie z dyrektorem stoczni po czym oznajmił, że to koniec strajku i zaraz zaczął śpiewać “Jeszcze Polska nie zginęła”. Bogdan Lis, bliski współpracownik Gwiazdy z Elmoru i współzałożyciel Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego uważa, że Wałęsa doskonale wiedział co robi, prąc do zakończenia strajku ze wszystkich sił. Przecież osobiście, przez głośniki, nakłaniał robotników do opuszczenia stoczni. Jeżeli komukolwiek wtedy zależało na szybkim ugaszeniu strajku to tylko PZPR, choć nie koniecznie Służbie Bezpieczeństwa.

    Mówi pani Ania Walentynowicz, święta Solidarności: “kiedy weszłam na salę obrad, zorientowałam się, że Wałęsa sam, bez jakichkolwiek konsultacji, odwołał strajk. Poczułam się wtedy jak zbity pies.” Wtedy też po raz pierwszy ktoś krzyknął głośno w kierunku Wałęsy: “zdrada”. Na szczęście Alina Pieńkowska wraz z A. Walentynowicz zdołały zatrzymać cześć opuszczających już stocznię robotników.

    Po pomyślnym zakończeniu strajków w całej Polsce, powstała Krajowa Komisja Zakładowa NSZZ Solidarność z siedzibą w Gdańsku. Tam też, zaraz na początku jej działalności, zgłosił się pewien taksówkarz o nazwisku Mieczysław Wachowski. Powiedział, że chciałby przysłużyć się sprawie i chętnie by woził przewodniczącego Wałęsę swoim samochodem na co zresztą tenże ochoczo wyraził zgodę. Niemniej, już po kilku dniach członkowie Komisji Krajowej zostali poinformowani, że mają do czynienia z kapitanem Służby Bezpieczeństwa, o czym natychmiast poinformowano Wałęsę. Ten zaś w odpowiedzi oświadczył, że Wachowski będzie jego szoferem tak czy inaczej, nawet jeśli będzie musiał płacić mu z własnej kieszeni. I tak też się stało. Jak była rola Wachowskiego przy boku prezydenta Polski, nie trudno się domyślić. Moim zdaniem, Służba Bezpieczeństwa nie tyle nie dowierzała Wałęsie ile wiedziała dokładnie, jakie są jego możliwości intelektualne i w związku z tym musiała mieć koło niego kogoś, kto by miał na niego oko.

    W 1992 roku Jan Parys, szef Ministerstwa Obrony Narodowej, zdymisjonował wice-admirała Piotra Kołodziejczyka. Chodziło o reorganizację armii i stopniowe usuwanie z niej starych generałów, szkolonych w Moskwie, co do których mogło istnieć podejrzenie, że są lojalni tylko w stosunku do dawnych, sowieckich układów. Poza tym wiadomo było, iż pewna część wyższych oficerów Ludowego Wojska Polskiego była agentami KGB i jako tacy mogą być szantażem zmuszani do dalszej współpracy. To posunięcie J. Parysa spowodowało gwałtowny sprzeciw prezydenta Wałęsy, który wraz z post-komunistami wystąpił w obronie Kołodziejczyka. Jak potwierdził to sam J. Parys, od tego czasu rozpoczęły się wspólne naciski na rząd Jana Olszewskiego ze strony kancelarii prezydenta i ex-bolszewików, skupionych w Sojuszu Lewicy. Chodziło oczywiście o jego jak najszybsze usunięcie z rządu. I wkrótce tak też się stało. Nie ulega też najmniejszej wątpliwości, że to tylko Rosja mogła być wtedy zainteresowana pozostawieniem Kołodziejczyka u steru Polskiej armii. Jan Parys, jedyny człowiek który próbował zreorganizować Polskie wojsko, musiał odejść. Po nim nastał Janusz Onyszkiewicz, były KOR-owiec, jeden z najbardziej niekompetentnych ministrów ale w zdumiewający sposób “długowieczny”. Chyba jedynym powodem do chwały Onyszkiewicza może być tylko to, że był on najlepszym alpinistą wśród Polskich polityków. Natomiast nie sądzę, żeby był najlepszym politykiem wśród alpinistów.

    W tym samym 1992 roku Rosjanie dążyli do zamiany swych baz woskowych w Polsce na tzw. joint venture z Polakami. Nie trzeba było być specjalnie bystrym by wiedzieć, że dawałoby im to szansę na pozostawienie struktur wywiadowczych, zaplecza dla działań KGB oraz raz na zawsze sankcjonowałoby to obecność dużych grup Rosjan na Polskiej ziemi. Rząd Jana Olszewskiego kategorycznie odrzucił tę propozycję, co znowu spotkało się z ostrym sprzeciwem prezydenta Wałęsy. Targi w tej sprawie pomiędzy kancelarią prezydencką a Radą Ministrów trwały dość długo i nie trudno chyba domyśleć się z jakiego powodu L. Wałęsa chciał tych spółek z Rosjanami.

    Natomiast bodajże najbrudniejszą robotę wykonał ten półpiśmienny prezydent Polski 4 czerwca 1992 roku. Wtedy to, na wniosek sejmu, Antoni Macierewicz, minister spraw wewnętrznych, przedstawił listę tajnych współpracowników SB, członków parlamentu. Poseł Kazimierz Świtoń oznajmił wówczas publicznie, iż na liście agentów Służby Bezpieczeństwa znajduje się także Lech Wałęsa, zakodowany jako tajny współpracownik “Bolek”. I wtedy stała się rzecz dziwna. W przypływie paniki Wałęsa przyznał, że podpisał 3 czy 4 papiery w grudniu 1970 roku i jasnym było, że te dokumenty to było zobowiązanie się do współpracy z SB . Niemniej nie dość, że to przyznanie się do winy nigdy nie zostało opublikowane w mediach, to w około dwie godziny później ukazało się inne oświadczenie prezydenta, w którym zapierał się wszystkiego i jednocześnie zarzucał Macierewiczowi, iż sfabrykował listę. Jednocześnie Lech Wałęsa zwrócił się do sejmu z wnioskiem o natychmiastowe odwołanie pierwszego od 47 lat w miarę patriotycznego rządu Polskiego. Wiedział też dobrze, że pod jego wnioskiem podpiszą się liderzy post-komunistów, ludowcy z Pawlakiem na czele, Konfederacja Polski Niepodległej z Moczulskim, który zresztą też był na liście agentów oraz Unia Demokratyczna z Tadeuszem Mazowieckim jako przewodniczącym. W takim układzie sił polityczno-mafijnych, na oczach całej Polski i w ciągu jednej nocy, Lech Wałęsa wykończył rząd Jana Olszewskiego tylko dlatego, że zaczynał on dawać nadzieję na dekomunizację, podstawową uczciwość polityczną oraz sprawiedliwość społeczną. Jasna sprawa, że taki rozwój sytuacji godziłby bezpośrednio w agentów SB.

    Jak kilkakrotnie potwierdził to publicznie Lech Kaczyński, w pewnym czasie bliski współpracownik Wałęsy i szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego w latach 1990 – 91, “Lechu” od początku postawił na dawny układ komunistyczny, na SB-eckie powiązania. Mam też nagraną na taśmie wideo wypowiedź L. Kaczyńskiego, gdzie mówi on o tym, iż mało kto wiedział ale prezydent utrzymywał stałe kontakty z byłymi wysokimi oficerami SB, z kontrwywiadem wojskowym, który wtedy był przecież kontrolowany przez KGB. Spotkania te miał zawsze organizować Mieczysław Wachowski. Drogi Lecha Kaczyńskiego i Wałęsy ostatecznie rozeszły się, gdy po puczu Janajewa w Moskwie, prezydent zwrócił się oficjalnie do Jaruzelskiego i Kiszczaka z prośbą o konsultacje. Oczywiście obaj byli “czynownicy” sowieccy doradzali wysłanie depeszy gratulacyjnej do Janajewa, zatwardziałego komunisty. Ponoć Wałęsa nie zdążył z pocztą, kiedy okazało się, że Jelcyn wygrał wewnętrzne porachunki w Moskwie. Wiadomo też, że w trakcie puczu Janajewa, Wachowski nie opuszczał swego szefa na krok ani w dzień ani w nocy.

    Innym ciekawym przyczynkiem historycznym z tamtych czasów jest sprawa przemówienia, jakie Wałęsa wygłosił w Brukseli, w siedzibie NATO. Wcześniej, w Polsce, uzgodniono, że znajdzie się w nim jasna wykładnia stosunków Polsko - Rosyjskich, opartych głównie na poszanowaniu wzajemnej suwerenności. Otóż w swoim przemówieniu Wałęsa pominął tę kwestię a później okazało się, że to właśnie Wachowski wykreślił mu ją z gotowego już skryptu. Ano, kapitan SB w tym czasie był ważniejszy od prezydenta Polski razem do kupy wziętego z rządem. Nie wykluczone, że powodem takiej sytuacji był fakt, iż ten kapitan SB wiedział dokładnie gdzie jest teczka “Bolka”, która w jakiś tajemniczy sposób zniknęła z archiwów MSWiA.

    Waldemar Łysiak powiedział kiedyś, że: “Dołęga-Mostowicz (autor Nikodema Dyzmy) był wielkim prorokiem, bowiem cała książkę poświęcił L. Wałęsie i to na wiele lat przed jego urodzeniem”. Napisał też W. Łysiak w 1993 roku list otwarty, zaadresowany do lokatora Belwederu: “Namiętność do przebywania w światłach rampy, umiejętność zrzucania z szachownicy pionków, biegłość w czarowaniu mową-trawą o własnym posłannictwie i w tasowaniu kart „z rękawa”, wreszcie nielojalność wobec ludzi, a stałość w noszeniu Bogurodzicy przy klapie – to za mało, aby być mężem stanu i prezydentem państwa”. W jeszcze innym liście otwartym Anna Walentynowicz wzywała Lecha Wałęsę do ujawnienia prawdy o jego kontaktach ze Służbą Bezpieczeństwa, o tym, że nie przeskoczył muru Stoczni Gdańskiej, tylko został dowieziony tam motorówką Marynarki Wojennej. Domagała się też od niego powiedzenia całej prawdy o orgiach seksualnych, organizowanych mu w Belwederze przez “kapciowego” Wachowskiego. Oczywiście, na żaden z tych listów Lech Wałęsa nie odpowiedział.

    Nie od rzeczy będzie tu też przypomnienie, że planowany przyjazd W. Jaruzelskiego, Cz. Kiszczaka, L. Wałęsy oraz kilku innych zdrajców narodu Polskiego na konferencję zorganizowaną przez University of Michigan w dniach 7 – 10 kwietnia 1999 roku nie nastąpił. Stało się tak w wyniku zdecydowanej akcji Polonii Amerykańskiej pod hasłem „NOT WELCOME”.

    Z tej samej Ameryki inny przykład. Otóż po czerwcowym zamachu stanu, którego ofiarą padł gabinet J. Olszewskiego, z USA wyszedł komunikat, podpisany przez Edwarda Fijałkowskiego, byłego przewodniczącego Obywatelskiego Komitetu Wyborczego Lecha Wałęsy. Z tegoż komunikatu dowiadujemy się, że Wałęsa kompletnie stracił zaufanie amerykańskiej Polonii, która wzywa go, by jako zdrajca natychmiast złożył swój urząd.

    W świetle tego wszystkiego, co tu dotychczas napisałem, jako igraszkę ze sprawiedliwością można uznać ułaskawienie przez prezydenta Wałęsę mafijnego bossa w Polsce, nijakiego Andrzeja Zielińskiego „Słowika”, jednego z szefów wyjątkowo brutalnej mafii pruszkowskiej.

    Oczywiście, zawsze pozostaje pytanie, czy Lech Wałęsa to słynny już „Bolek”, tajny współpracownik Służby Bezpieczeństwa, jako, że teczki ze stosownymi dokumentami jak dotąd nie ujawniono. Osobiście sądzę, że to nie ma w tej chwili najmniejszego znaczenia. Obecną, tragiczną sytuację Polski na wszystkich frontach, zawdzięczamy między innymi Lechowi Wałęsie i nie ma w tej sprawie najmniejszych wątpliwości. Wałęsa odegrał taka samą rolę, jaką swego czasu grał niejaki Bolesław Bierut, agent NKWD, wyjątkowo podła kreatura. On też przez pierwszych kilka lat udawał bezpartyjnego polityka i nawet publicznie pokazywał się na Mszach Świętych. Chodziło oczywiście o wyprowadzenie w pole społeczeństwa aż do czasu, kiedy bolszewicki uchwyt na polskim gardle będzie wystarczająco mocny. I są tu dwie szkoły czy też dwa różne punkty widzenia na ten temat. Jedna z nich twierdzi, że Wałęsa wraz z resztą KOR-owskiej mafii plus ex-bolszewicy Polski zdradzić nie mogli bo od początku byli naszymi wrogami. Żeby coś lub kogoś zdradzić, trzeba najpierw być po ich stronie. Natomiast ja osobiście skłaniam się ku drugiej szkole, która mówi, że jeśli ktoś wychował się na polskiej ziemi to ma wobec niej jakiś podstawowy dług wdzięczności. Dlatego uważam, że miejsce tych ludzi jest poniżej robaków, żyjących w brudzie szamba. Dlatego też tak bardzo wstrząsnęła mną wiadomość, że Wałęsa ma być goszczony na ziemi australijskiej przez naszych rodaków.

    Nie ulega też wątpliwości, że w historii Polski było wielu zdrajców i nie jesteśmy pod tym względem ani gorsi ani lepsi niż reszta świata. Ale chyba nie ma takiego drugiego kraju, gdzie półpiśmienny chłop zostałby prezydentem, dostał nagrodę Nobla, sprowadził moralność polityczną do poziomu wojskowej latryny, zniszczył narodowy patriotyzm i na dodatek teraz ma własny Instytut. Dlatego czasem w środku nocy budzi mnie myśl, która nie chce odejść: ile czasu jeszcze musi upłynąć zanim Najjaśniejsza Rzeczpospolita w końcu podźwignie się z kolan i wreszcie uprzątnie nasz Polski dom z brudów.

    • 0 0

  • a tak to się stało

    >>>jak to się stało

    >>>>że osoby które wiedziały, że żekomo Prezydent Lech Wałęs >>>>donosił w latach 70 nie reagowały wcześniej.
    >>>>Mam na myśli pierwszy zjazd Solidarności w roku 80. >>>>Wiedziały i jakoś nic nie mówili.

    Mysle ze wierzyili bardziej w uczciwosc związkowca . Jednak jako prezydent juz przekonał zwiazkowcow jak i innych rodakow o Jego (Wałęsy) Gembie .

    Ot cały sekret..

    • 0 0

  • Gadać nie wolno,ale na szczęście myśleć jeszcze wolno.I ja myślę,że.............

    • 0 0

  • do Pana Koreywo...

    wysterylizował Pan pewne fakty, połączył i jest ! Wykrył Pan agenta... i to jakiego... wszystko można poskładać, aby dowieść z góry przyjętej tezy... Jakoś patrzę za okno i widzę, że mieszkam w wolnej Polsce, nie muszę codziennie wysłuchiwać jedynej słusznej racji autorstwa PZPR. Nie muszę żyć w przekonaniu, że tylko z ZSRR jest najcudowniej... Może Pan tego nie widzi, albo może Pan powie, że zawdzięczamy to Służbie Bezpieczeństwa ??? No to czemu jej tak nie lubimy ??? Pilno Panu do pustych sklepów? Do kartek na wszystko ? Bo ja taką Polskę pamiętam !!! Jeżeli jej już nie ma, to właśnie dzięki takim ludziom jak Lech Wałęsa i inni. I pies drapał jakimi metodami zostało to uczynione !!!

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane