- 1 To była fabryka "kryształu" na płn. Polskę (92 opinie)
- 2 Mieszkańcy Bojana naprawili drogę w Gdyni (41 opinii)
- 3 Remont przed budową Drogi Zielonej (146 opinii)
- 4 Był las i błoto, dziś jest 6 mln pasażerów (224 opinie)
- 5 Miasto nie zgodzi się na budowę 10 bloków w miejsce Alfa Centrum (295 opinii)
- 6 Co się wydarzyło na lotnisku z piątku na sobotę (360 opinii)
Doniesienia o zdarzeniu były na tyle nieścisłe, że do Urzędu Morskiego w Gdyni wpłynęło oświadczenie prezesa Żeglugi Gdańskiej (której statek udzielił pomocy zagrożonej jednostce) wyjaśniające wszystkie okoliczności. Przede wszystkim sytuacja nie była tak dramatyczna jak ją pierwotnie przedstawiano. Stu dwudziestu czterem pasażerom nabierającego wody wodolotu nie groziło poważne niebezpieczeństwo. Samo zalanie siłowni mogło jedynie unieruchomić jednostkę, ale nie spowodowałoby jej zatonięcia.
- Te jednostki były budowane na akweny zamknięte, gdzie można spodziewać się, że długość falowania jest zdecydowanie inna od tej na południowym Bałtyku - mówi kpt. ż.w. Andrzej Królikowski, zastępca dyrektora Urzędu Morskiego w Gdyni ds. inspekcji morskiej. - Kolegium Dyrektorów Urzędów Morskich uznało jednak, że można je wypuszczać na trasy do 50 mil morskich od miejsca schronienia, jeśli stan wiatru nie przekracza 3 a wysokość fali 1,3 metra. Odległość Bornholmu od polskich brzegów to 65 mil, czyli w każdym etapie rejsu wodolot ma do portu wystarczająco blisko. Z opisu wydarzenia wynika, że nie było zagrożenia życia, choć przejście ze statku na statek w morzu zawsze niesie pewne ryzyko.
Zagrożonemu "Delfinowi I" Kołobrzeskiej Żeglugi Pasażerskiej na ratunek ruszył bliźniaczy "Delfin IV" należący do Żeglugi Gdańskiej. Kapitan wyokrętował własnych pasażerów i podjął na morzu pasażerów uszkodzonego wodolotu. Po przewiezieniu ich do portu ponownie wyruszył w morze, dostarczając "Delfinowi I" materiały potrzebne do zmniejszenia skutków uszkodzeń.
- Sposób zachowania się kapitana "Delfina IV" i decyzja prezesa Żeglugi Gdańskiej, by przewieźć własnych pasażerów do najbliższego portu i skierować statek na ratunek to wyraz prawdziwej solidarności marynarzy na morzu, niezależnej od codziennej konkurencji. To najcenniejsze i za to należą się słowa uznania.
Opinie (50)
-
2003-08-06 07:10
mamy chyba próbę manipulacji informacją czyli DEZINFORMACJI
jak powiedział ryszard naklicki szef żeglugi Pomorskiej
"rosyjski wodolot ze zdolnościa pływania po rzece dostał dokumenty zezwalajace na pływanie pomiędzy bornholmem a kołobrzegiem a tzw głębia kołobrzeska to najgroźniejsza część bałtyku"
ten fragment jest z onetu gdzie pofatygowałem się żeby skonfrontować fakty te z artykułu i te z innych portali
każdy znający realia wie, że fala na bałtyku jest krótka i przez dość niebezpieczna zwłaszcza dla mniejszych jednostek
w akcji ratowniczej brały udział 4 jednostki a próba ukazania akcji BLIŹNIACZEGO WODOLOTU jako gestu solidarności jest CHYBA ZWYKŁYM NADUŻYCIEM
to jest BRAWURA i NIEPOTRZEBNE NARAŻANIE ŻYCIA LUDZI
bagatelizowanie skutków wypadku w stylu :
"Samo zalanie siłowni mogło jedynie unieruchomić jednostkę, ale nie spowodowałoby jej zatonięcia"
to pieprzenie głupot
ruski złom obliczany na rzeki i jeziora z zalaną siłownią na najbardziej niebezpiecznym akwenie bałtyku???
sami widzimy jakie załamania pogody i anomalie pogodowe mamy w tym sezonie
unieruchomiona jednostka bez sterowności (zalana maszynownia) - wystarczy podmuch w burtę takiej jednostki albo wysoka fala i nieszczęście gotowe
próba bagatelizowania tego (sądzę, że to obawa przed utratą pasażerów) jest conajmniej głupotą
tylko między wierszamo można wyczytać, że wesoło to tam nie było:)
"Z opisu wydarzenia wynika, że nie było zagrożenia życia, choć przejście ze statku na statek w morzu zawsze niesie pewne ryzyko"
tym razem sie udało bo jak mówi przysłowie :
głupi ma szczęście:)- 0 0
-
2003-08-06 07:53
myślałam że służby straży przyprzeżnej (czy jak to tam się zwie) posiadają jakiś sprzęt przystosowany do pdzielania pomocy na morzu
ja rozumiem że w akcjach bierze udział każdy kto sie nawinie bo jest blisko, ale jeżeli ten wodolot co pomagał musiał najpierw dojść do portu, wysadzić swoich pasażerów i wtedy wrócić to w tym czasie statek ratunkowy spokojnie mógłby znaleźć się chyba na właściwym miejscu- 0 0
-
2003-08-06 08:26
mama
widać nie mógł skoro się nie znalazł
a wodoloty cechuje duża szybkość, znacznie przewyższająca szybkość osiąganą przez statki ratownicze- 0 0
-
2003-08-06 08:35
to powinni się postarać o lepszy sprzęt
- 0 0
-
2003-08-06 08:44
a ja...
... nie rozumiem pierwszego i ostatniego zdania. To cos dziwnego ze inna jednostka pomogla Delfinowi, mimo, ze byla z Gdanska (konqrencja kolobrzegu?) ze nalezy to pisac dwukrotnie? Podstawy humanitaryzmu mowia zeby sobie pomagac, niezaleznie od sytuacji. Jak w "czasie Apokalipsy" dowodca surfer; )
- 0 0
-
2003-08-06 08:54
ejdam
te wodoloty ceCHUJE awaryjność i nieprzystosowanie do reali bałtyku
a im szybciej podskakuje takie blaszane g...o na krótkiej bałtyckiej fali tym gorzej dla wytrzymałości kadłuba:))- 0 0
-
2003-08-06 09:04
nie wiem gallux
nie jestem ratownikiem morskim, ani nawet akademii morskiej nie skończyłem
próbuję rozgryźć to na logikę - szybszy niż statek jest na pewno (miałem trochę fizyki w podstawówce), więc miał prawo dotrzeć szybciej
na wodolotach i ich awaryjności się nie znam, ale wiem, że na świecie pływa (lata?) się wodolotami po morzu i nie ma problemu
choć oczywiście dzielnośc morską toto musi mieć niższą niz normalny statek- 0 0
-
2003-08-06 09:07
Mama
polskie służby są zawsze zaskoczone tak jak deszczem jesienią i śniegiem w środku zimy.
Czy to jeszcze kogos dziwi???- 0 0
-
2003-08-06 09:26
Jagula
masz jakieś złe wspomnienia związane z polskim ratownictwem morskim?
może zastrzeżenia do ich pracy?
podzielisz się tym z nami?- 0 0
-
2003-08-06 09:41
Może akurat konkretnie z morskim to nie. Ale wypowiedziałam sie ogólnie (choc to zły zwyczaj uogólniać, wiem :)).
W Polsce mamy wiele przykładów, kiedy ratownictwo delikatnie mówiąc szwankuje: karetki nie dojeżdżają na czas, policja również i nigdy jej nie ma kiedy jest potrzebna, zimą kiedy spadnie śnieg drogi są długo nie przejezdne, co później jest tłumaczone zaskoczeniem i brakiem środków....
Takich przykładów można by mnożyć i mnożyć.
Ach ten nasz kochany polski syf :))- 0 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.