Wracający z transatlantyckiego rejsu gdyński jacht Zjawa IV wpłynął na mieliznę u wybrzeży Szwecji. Po nieudanej próbie ściągnięcia jednostki i w związku ze złą pogodą zdecydowano się ewakuować całą załogę.
- Około godziny 14 Zjawa weszła na mieliznę koło półwyspu Falsterbo. Cała załoga jest bezpieczna, nikomu nic się nie stało. Wszyscy zostali ściągnięci z jachtu przez SAR. Aktualnie jacht nadzorowany jest przez jednostkę Coast Guard-u - poinformowano w poniedziałek po południu na facebookowym profilu Zjawy IV.Już we wtorek pojawiły się kolejne informacje, z których wynika, że jacht przetrwał noc w jednym kawałku, choć jednostka stoi na mieliźnie przechylona o 40 stopni na jedną burtę.
Cała załoga jachtu noc z poniedziałku na wtorek spędziła w hotelu w porcie Trellerborg. Część osób - w tym na pewno kapitan jednostki - ma pozostać na miejscu i poczekać, aż pogoda poprawi się (póki co prognozy mówią jednak o pogarszających się warunkach na morzu), co umożliwi odholowanie Zjawy IV do portu. Reszta osób, które znajdowały się na jachcie, wróci prawdopodobnie promem do Polski.
Zjawa IV to jacht o długości 18,7 m. Został zbudowany w 1949 roku w Szwecji. Początkowo pływał jako kuter ratowniczy, jednak w latach 70. został przekazany ZHP, wtedy też zaczął pływać jako harcerski jacht szkoleniowy. Jego portem macierzystym jest obecnie Gdynia.
Poniedziałkowy wypadek to nie pierwsze w ostatnich latach problemy Zjawy IV. W czerwcu ubiegłego roku
specjalny rejs jachtu, którym z Gdyni do Szwecji płynęło 12 chorych na raka kobiet, został przerwany, bo jednostka nagle zaczęła nabierać wody. Wtedy też konieczna była ewakuacja osób płynących jachtem.