• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Adopcja kota trudna jak adopcja dziecka?

Marzena Klimowicz-Sikorska
14 kwietnia 2013 (artykuł sprzed 11 lat) 
Adoptując zwierzę ze schroniska czy od fundacji musimy liczyć się z tym, że oddając go w inne ręce trzeba zgłosić to danej organizacji. Na zdjęciu kot Rysiek. Adoptując zwierzę ze schroniska czy od fundacji musimy liczyć się z tym, że oddając go w inne ręce trzeba zgłosić to danej organizacji. Na zdjęciu kot Rysiek.

Adoptując zwierzę ze schroniska czy od fundacji musimy być świadomi, że do końca jego życia będzie ono pod skrzydłami tej organizacji. To oznacza m.in. kontrole, a w skrajnych przypadkach nawet możliwość odebrania go właścicielowi. Przekonał się o tym nasz redakcyjny kolega, który przygarnął kota, a następnie musiał go zwrócić.



Czy kiedykolwiek adoptowałeś(łaś) zwierzę ze schroniska lub z fundacji?

Ile dokładnie wałęsa się po Trójmieście bezpańskich zwierząt? Nie sposób zliczyć, bo wciąż przybywa nowych. Dzięki setkom wolontariuszy, którzy nieodpłatnie poświęcają swój czas, a nierzadko też własne pieniądze na sterylizację i opiekę nad nimi - liczba bezdomnych psów i kotów nie rośnie jednak szybko.

Wolontariusze nierzadko przygarniają je pod swój dach, karmią i leczą. Dzięki nim można też adoptować zdrowe zwierzęta. Trudno się więc dziwić, że mając niepokojące sygnały o losie swoich podopiecznych, chcą interweniować. Gdy jednak interwencja kończy się odebraniem zwierzęcia właścicielowi, warto zastanowić się czy ktoś jednak nie przesadza.

Schroniska dla zwierząt w Trójmieście.

Nasz redakcyjny kolega, pan Łukasz, w lipcu zeszłego roku adoptował niedowidzącego kota od stowarzyszenia Pomorskiego Kociego Domu Tymczasowego, który jest jedną z trójmiejskich komórek ogólnopolskiej fundacji Viva! W domu miał już jednego kota, też kalekę, z amputowaną jedną łapką.

- Pomyślałem, że dwa koty będą się lepiej rozwijać niż jeden. Poza tym kocham te zwierzęta. Stąd mój pomysł na adopcję. Wybrałem zwierzę, podpisałem dokumenty i zabrałem kota do domu. Niestety koty nie polubiły się, zaczęły się wojny. Na szczęście mój dobry kolega, choć miał już psa, zgodził się go wziąć do siebie - mówi pan Łukasz.

Kiedy koordynatorka PKDT zadzwoniła do niego z pytaniem o stan kota, okazało się, że Rysiek (tak miał na imię kot przed adopcją) jest już w nowym domu. Działanie bez wiedzy i zgody PKDT nie spodobało się władzom tej organizacji, która ostatecznie odebrała kota nowym właścicielom.

- Gdy zapytałam jak miewa się kot, pan Łukasz odpowiedział, że kota nie ma, że go oddał - mówi Marlena Pindras, koordynator PKDT w Gdańsku. - Na moje liczne prośby o wskazanie miejsca pobytu kota podczas rozmowy trwającej kilka minut odpowiadał, że to jego sprawa. Był cyniczny i bardzo nieuprzejmy. Powiedział, że nie powinno mnie nic obchodzić co się dzieje z kotem, czy go uśpił, wyrzucił czy zabił. Nie chciał ze mną rozmawiać, pomimo tego, że podpisał umowę adopcyjną, w której zobowiązał się, że jeśli kiedykolwiek będzie chciał zrezygnować z posiadania zwierzęcia, odda go fundacji lub w porozumieniu z przedstawicielem fundacji znajdzie mu nowych odpowiedzialnych opiekunów. Tak się nie stało.

- Zirytowałem się, kiedy ta pani zaczęła mnie naciskać na adres nowego miejsca pobytu kota. Nie mam obowiązku podawać takich danych - dodaje pan Łukasz.

Koordynatorce udało się skontaktować z nowym właścicielem Ryśka, gdy nasz redakcyjny kolega podał w końcu do niego namiary. - Rysiek nie może u tego pana mieszkać, bo nie dogaduje się z jego psem. Umówiliśmy się więc, że kota zabieram do siebie - dodaje Pindras.

Inaczej pamięta to pan Maciej, drugi właściciel Ryśka. - Nie było problemów między zwierzętami. Ale kiedy moja żona dowiedziała się, że trzeba będzie podpisywać jakieś dokumenty adopcyjne, stwierdziła, że to trochę przesada - mówi pan Maciej. - Do tego słyszeliśmy historię Łukasza, więc zrezygnowaliśmy z drugiego zwierzaka w domu.

W umowie adopcyjnej PKDT jest zapis, który mówi, że: (...)"Jeśli z jakiegokolwiek powodu zrezygnuję z posiadania zwierzęcia, odwiozę je do Fundacji Viva! lub w porozumieniu z przedstawicielem schroniska zapewnię mu opiekę, troskliwego i odpowiedzialnego opiekuna. (...)"

Pełna treść umowy adopcyjnej PKDT.(pdf)

Łukasz umowy jednak dokładnie nie przeczytał. - Skoro kot jest prawnie mój, mogę znaleźć mu dom na własną rękę. Dlaczego PKDT miałoby się w to wtrącać ? - pyta. - Po co straszenie mnie policją, karą 10 tys. zł, a nawet odebraniem kota? Przecież chciałem pomóc - przekonuje.

Okazuje się, że adoptowane zwierzę, choć formalnie należy do właściciela, do końca swoich dni jest pod opieką organizacji, która zgodziła się na jego adopcję. A to oznacza m.in. kontrole osobiste, telefony czy nawet odebranie czworonoga.

- Z adopcją zwierzęcia od fundacji czy stowarzyszenia jest trochę jak z adopcją dziecka - mówi Sabina Skaza, współzałożycielka PKDT, która teraz prowadzi w Gdyni hotel dla kotów. - Zwierzę adoptowane od takiej organizacji do końca swoich dni pozostaje pod jej opieką, choć formalnie należy do swojego właściciela. To nie nasz wymysł, ale taki jest światowy trend w opiece nad bezdomnymi zwierzętami. Takie metody jak straszenie policją, wysokimi karami itp., choć są dość ekstremalne, wynikają z tego, że ludzie często biorą zwierzęta i potem zakładają np. pseudohodowle, nie dbają o nie, handlują nimi, a to jest niedozwolone. W schronisku zwykle nie ma czasu na to, by tak kontrolować nowych właścicieli - adoptowanych zwierząt jest za dużo, w stosunku do wolontariuszy. W fundacji takiej jak PKDT jest trochę inaczej.

Potwierdzają to opiekunowie w gdańskim i gdyńskim schronisku dla zwierząt. - Nie mamy mocy przerobowych, żeby nasyłać kontrole na właścicieli adoptowanych od nas zwierząt, ale też nie wydajemy ich tak łatwo - mówi Katarzyna Zaleska, inspektor z gdańskiego schroniska "Promyk". - Każda adopcja poprzedzona jest długą rozmową, podczas której jesteśmy w stanie wywnioskować czy taka osoba nadaje się na właściciela kota czy psa, czy poradzi sobie z tą odpowiedzialnością. Potencjalny właściciel musi odwiedzić nasze schronisko kilka razy, wyprowadzić psa na spacer. I jeśli widzimy, że tworzy się więź - wydajemy zwierzę. Jeśli jednak dostajemy jakieś sygnały, że coś złego się dzieje, możemy odebrać zwierzę i zdarza się, że tak robimy. Na szczęście są to rzadkie przypadki.

W gdyńskim "Ciapkowie" nie odbiera się zwierząt, jeśli właściciel znalazł dla nich inny dom. - W umowie mamy punkt, w którym właściciel zobowiązuje się do poinformowania nas, jeśli zwierzę trafi w inne ręce. Jednak nie zdarzyło się jeszcze, żebyśmy odbierali czworonoga tylko dlatego, że właściciel nas nie poinformował, że znalazł mu nowy dom, bo z jakiegoś powodu musiał to zrobić. Grunt, żeby czworonogowi nie działa się krzywda. Na samym początku dajemy też właścicielom 14 dni na zwrot zwierzęcia, więc przez ten czas mogą sprawdzić czy podołają temu obowiązkowi - mówi Izabela Baranowska ze schroniska "Ciapkowo" w Gdyni. - To, że właściciel pupila znalazł mu nowy dom pokazuje, że jest odpowiedzialny. Nam też jest to na rękę, bo zwierzęta bardzo przeżywają ponowny powrót do schroniska. Zwłaszcza koty, które szybko wpadają w depresję i zapadają na kocie choroby.

Ostatecznie Rysiek wrócił do PKDT, do domu pani Marleny. Ma już 9 miesięcy i czeka na adopcję.

- Wystarczyłoby gdyby pan Łukasz na spokojnie powiedział mi, że kota mieć nie może. Bez problemu, nieodpłatnie i bez żadnych konsekwencji przyjęłabym go z powrotem i znalazłabym nowy dom, tak jak robimy w każdej takiej sytuacji - przekonuje Pindras.

Miejsca

Opinie (573) ponad 20 zablokowanych

  • !!! Jarek ma kota naprawdę !!!

    • 5 13

  • Przecież ta umowa to stek bzdur nie do wyegzekwowania

    Pobożne życzenia i tyle.

    A co do tego ma Policja jaja sobie robicie czy co ?

    Jakie by było zawiadomienie porwanie kota, zabójstwo kota ? Nad zwierzętami według Polskiego prawa nie można się znęcać nie róbmy sobie jaj.

    To jest dowód na to że tym wszystkim pseudo społecznikom trzeba odciąć finansowanie bo oni wymyślają jakieś własne regulacje prawne.

    • 20 25

  • Co za bzdurne zapisy ma ta organizacja :)))))))))) (3)

    CIEKAWE czy beda monitorowac zycie Kota jak go oddam komus z USA a ten wysle kota na Martynike do Olaffa Alessandro de Gueriio zeby jego syn Pedro mial piatego kota :)))) . Takie organizacje wiele gadaja ale gdyby mialy pokryc koszty zwrotu kota z RPA czy Martyniki to wtedy by sie okazalo ze prezes jaest na chorobowym :) ksiegowa uciekla a pracownicy pieniedzy nie maja :))) A NAJLEPIEJ JAK ZAPLACA "" INNI "" CZYLI "" ONI "" BO ONI I INNI MAJA PIENIADZE :)))

    • 14 33

    • czas wybrać się do lekarza, (1)

      tego od głowy

      • 7 5

      • Zalecam amputację

        • 1 3

    • dlatego kotów do usa nie oddają z tego co wiem

      • 2 0

  • żałosne (11)

    Uwielbiam zwierzęta, ale zwątpiłam w instytucję schroniska próbując adoptować kota ze schroniska "Promyk" w Gdańsku. Odwiedziłam schronisko z koleżanką, obie entuzjastycznie nastawione na adopcje kota zaczęłyśmy rozglądać się za naszym nowym współlokatorem. Jakież było moje zdziwienie,gdy okazało się, że jesteśmy raczej niemile widziane w schronisku, czułyśmy na sobie spojrzenia pracowników, jakbyśmy były intruzami, które przyszły tu w niecnych zamiarach. Nie wiem dokładnie jakich, bo średnio sobie wyobrażam, co działo się w głowach pracowników, ale skutecznie budowało nieprzyjemną atmosferę. Obie z koleżanką wyglądamy młodo, szczególnie, że wybierając się do schroniska nie ubierałyśmy szpilek i tony makijażu, tylko dzinsy, trampki i bluzy, co uznałyśmy za bardziej stosowne. Obie pracujemy, jesteśmy po studiach i zdecydowanie kot nie przerasta naszych możliwości finansowych ani psychologicznych. Wybrałyśmy więc kota, ślicznego kocurka, który łasił się do nas zza krat i postanowiłyśmy go wziąć ze sobą. Jednak podczas rozmowy z jedną opiekunką, okazało się, że nie możemy wziąć kota, bo nie mamy swojego mieszkania, tylko wynajmujemy ! Śmiech na sali! Ekipa od początku "patrzyła bykiem na nas" i świadomie utrudnia adopcję. Śmieszy mnie fakt, że pewnie te ważne Panie, które potraktowały nas tak z góry miały satysfakcję, że niby uratowały kota przed strasznym losem "nieodpowiedzialnych gówniar", ponieważ tym samym pozbawiły kota wspaniałego domu na resztę życia. Takie czasy, że mieszkania się wynajmuje, bo mało kogo stać na własne m, ale Pani ze schroniska uznała, że ani ja- Pedagog, ani moja koleżanka- Ekonomistka nie jesteśmy wystarczające odpowiedzialne, by powierzać nam los kota. Od tej sytuacji odradzam wszystkim schronisko "Promyk", ponieważ pracują tam ludzie z zadęciem, nieprzyjaźni i wrogo nastawieni do odwiedzających ! Przypominam pracownikom schroniska, że pracujecie po to, żeby organizować domy zwierzętom !

    • 58 13

    • NIE,dla adopcji do związków partnerskich i do tego bezdomnych (1)

      • 10 7

      • hehehehehehe ;)

        • 5 0

    • Ton twojego maila jest histeryczny, a to nie wrózy dobrze kotu.

      • 7 12

    • (3)

      Obie jesteście niepoważne. Wynajmujecie mieszkanie i chcecie mieć zwierzę? Wynajem macie zagwarantowany dożywotnio? Nawet jeśli w tym mieszkaniu właściciel zgodzi się na zwierzę, to w ciągu miesiąca np. może wam wypowiedzieć lokal. I co wtedy z kotem?

      • 7 10

      • wynajmowane mieszkanie

        Rozumiem,że dzieci też nie mogę posiadać, bo co jak właściciel się nie zgodzi na dzieci?
        To jest śmieszne, zarabiamy tyle, że stać nas na wynajęcie mieszkania takiego, w którym to my jako klientki stawiamy warunki. Nie to mieszkanie, to inne, i po problemie.

        • 5 4

      • (1)

        zdradzę Ci tajemnicę. Niektórzy ludzie w polskich realiach całe życie wynajmują mieszkanie i nawet - może nie uwierzysz - ale dzieci mają! Ja proponuje ukrzyżować takich ludzi! Co sądzisz?

        • 7 3

        • pasja, ukrzyżowanie... Artystka?!

          • 1 0

    • zalosne

      POPIERAM w calej rozciaglosci, tez mamy tak za soba w w/w schronisku!

      • 0 0

    • promyk

      pani zaleska łże jak pies ,jak zawsze zresztą ,każdy kto adoptował zwierzę z Promyka to potwierdzi

      • 0 0

    • mam kota z Promyka (1)

      My wzięliśmy malutką kicię ze schorniska, dostaliśmy ją bez problemu ale po długiej rozmowie. Pracownicy zrobili na nas bardzo dobre wrażenie, mili, otwarci i chętni do pomocy. Mamy naszą Kicię od marca i teraz pojawił się problem, kotka ma nieustanną ruję, piszczy, miauczy, ociera się tyłkiem o wszystko nie oszczędzając naszego dziecka... Obiecano darmową sterylizację, dzwoniliśmy już kilkakrotnie i jakoś nie możemy się doprosić...

      • 0 0

      • Byłaś w schronisku więc pewnie zauważyłaś, jak dużo jest tam zwierząt, którym schronisko musi zapewnić opiekę i utrzymanie, jedzenie, leczenie i sterylizację. Dla mnie to wstyd, że wymagasz od schroniska sterylizacji kota, który podobno jest Twój. Kot był malutki, więc nie został wysterylizowany w schronisku, teraz zaczęły się kłopoty. Czy wiesz, że kot żyje kilkanaście lat, podczas których powinnaś go szczepić i dbać o jego zdrowie? Czy jak kot zacznie się źle czuć, też będziesz oszczędzać na weterynarzu?

        Wziąć śliczną kicię jest łatwo. Sporo osób narzekało na umowy adopcyjne, ale jak widać, to bardzo słuszne działanie.

        • 3 0

  • PRZYMÓSOWA STYRYLIZACJA . (5)

    witam mam pytanie została mi nazucona wola iz pani z opieki nad zwierzetami ze musze wystyrylizowac moje kotki czy to jest obowiazek czy dodra moja wola....

    • 3 10

    • Jak za FREE to bierz ja płaciłem 200zł

      • 1 2

    • tak musisz

      koty się sterylizuje/kastruje, chyba że chcesz je rozmnożyć, tylko po co, skoro jest ich za dużo

      • 12 1

    • (1)

      jeśli w umowie jest o tym mowa jest to pani obowiązek, jeśli nie ma to nie

      osobiscie uważam że i tak warto/trzeba wysterylizować kota - kot uniknie chorób, pani kociaków z którymi potem nie wiadomo co zrobic - rozmnażanie zwierząt to mnożenie bezdomności kotów potrzbujących domów jest dość - po co mnożyć następne

      • 5 0

      • problem z kociakami

        Będę brutalna, ale tylko sierota nie wie, co zrobić z przychówkiem. Sprzedawać nierasowych nie wolno, ale rozdać- tak. Ja tak robię i nie mam większych problemów. Wiele osób nie chce zwierząt ze schronisk lub fundacji, bo warunki są chore. Adoptując takiego zwierzaka adoptuje się też wolontariuszkę z fundacji, zmusza do sterylizacji/kastracji, choć nie jest wymagane ustawą i tym samie łamie art, 31 pkt 2 Konstytucji. A zakocone sa panie wolontariuszki, bo łapią wszystko, co biega na 4 łapach i miauczy- nawet cudze, byle piękne. Są jednak naiwni, którzy jeszcze dofinansowują ten chory proceder.

        • 0 1

    • Czytajcie umowy

      Musisz przeczytaj umowe bo za nie wywiazanie moze byc podana kara grzywny.

      • 0 0

  • Ludzie !!!!- przestańcie - coraz bardziej powątpiewam w to ,że żyję w normalnym kraju !

    czy tu naprawde nie ma innych i wazniejszych problemów ???

    • 15 24

  • Niewiedza ... (1)

    nie usprawiedliwia p.Łukasza.
    To oczywiste, że kota nie można traktować jak rzecz.
    Warto skontaktować się z fundacją i poradzić się co w takiej sytuacji robić. W Pkdt działają doświadczone wolontariuszki, nie byłoby problemu.

    • 36 8

    • dokładnie

      starczył jeden telefon z pierwszego domu do Marleny, oraz dobra wola nowego domu, krótka rozmowa a temat, że zapewnią kotu dobre warunki i dadzą miłość. umowa adopcyjna ma naprawde ładnie skonstruowane transparentne zasady. ma działać na rzecz zwierzaka oczywiście i zapewnić mu najlepszy byt. pierwszy Pan rozmawiał z Marleną, podpisał umowę z wszystkimi jej konsekwencjami. po co wdawał się w pyskówki zamiast miło przeprosić i podac nr tel do nowego domu. też bym kota zabrała, gdybym usłyszała że mój podopieczny gdzieś przepadł. ludzie opamiętajcie się. my w te koty wkładamy mase naszych uczuć, leczymy je, ratujemy od śmierci, głodu, śpią w naszych łóżkach- chcemy dla tych kotów jak najlepiej.Znam Marlenę od lat, nie zawsze układało nam się najlepiej, jak to w życiu bywa. Ale serce i ręce to ona do zwierząt ma ogromne. Może jest nazbyt nadgorliwa, wnikliwa- ale to świadczy tylko dobrze o niej. kotów "nie upycha" nie pozbywa się ich. dba o każdego tymczasa najlepiej jak może. jestem pewna że ona najchętniej nie oddała by swojego żadnego podopiecznego- ale nie może ich wszak kolekcjonować. ma swoich kilknaście więc dla tymczasów chce po prostu jak najlepiej. ludzie źle traktują zwierzaki a my dziewczyny z fundacji jesteśmy o to żeby dbac o te zwierzaki. robimy to za darmo, za własne pieniądze najczęściej. a PKDT przejdzie do legendy trójmiasta tego jestem pewna :) i chylę czoła przed dziewczynami że po prostu są. ja nie wytrzymałam...
      pozdrawiam
      Sabina Skaza.

      • 11 1

  • Jak ktoś jeszcze nie ma kota to najlepiej sobie złapać, naprawdę ładne okazy się kręcą i zero formalności (2)

    • 24 5

    • to chyba mialo byc w opozycji do artykulu (1)

      ale tak naprawde to jest bardzo dobry pomysl :) jakby kazdy sobie zapal jakiegos kota i adoptowal, to nie byloby bezdomnych zwierzat.

      • 7 1

      • Bezdomne zwierzę to konstrukt pojęciowy jak anioł (człowiek ze skrzydłami)

        w naturze czegoś takiego nie ma.

        • 2 1

  • Ale nie dowiedziałam się z jakiego powodu nie mógł zostac u Pana Maćka??? (14)

    Ktoś miał ochote zademonstrowania swojej władzy ??? i zabrał kota bo ma regulamin ? gdzie tu dobro kota, skoro znalazł dom to czemu zabrano Panu Mackowi? Nic nie kumam :(

    • 24 13

    • "Niestety koty nie polubiły się, zaczęły się wojny." (8)

      nie wystarczy umieć pisać, trzeba też umieć czytać.

      • 5 9

      • ale Pan Maciej zaprzeczył i nie mam powodu nie dać mu wiary (7)

        cyt."..- Nie było problemów między zwierzętami..." nie polubiły się kot Pana Łukasza z adpocyjnym, a ja zapytałam , dlaczego nie mógł zostac u Pana Macieja?Problem w tym, że ktoś nie czyta artykułu ze zrozumieniem

        • 8 4

        • bo żonie pana Maćka nie chciało się wypełniać papierka (jak wół w artykule) (6)

          to znaczy szukała pretekstu żeby pozbyć się kotka.

          • 17 6

          • a nie sądzisz ,że ktos pragnie kota , a nie lubi biurokracji , to są dwie różne sprawy (4)

            • 3 6

            • jak ktoś pragnie kota, to nie ma problemu z podpisaniem umowy, w której nie ma nic niewłaściwego (3)

              Podziwiam wolontariuszkę, która tak dbała o swojego podopiecznego, że interesowała się jego losem i wzięła go z powrotem.
              W artykule nie jest jasne, dlaczego kot stracił drugi dom, czy z powodu żony, która ceni sobie "wolność", czy z powodu psa.

              • 8 4

              • chyba cię bardziej zabolało, że żona tego Pana miała wątpliwości ? (2)

                niż los kotka. Kobieto ja chce wiedziec co z kotkiem zrozum ? ma dom czy go nie ma ? ani słowa nie ma o warunkach dla kotka w domu Pana Maćka , ale dużo uwagi poświęca się na braku podpisania umowy, proste pytanie miał dobry dom ? czy nie ? mnie to interesuje.

                • 3 3

              • ale do kogo te pytania, że Ty chcesz wiedzieć? chyba nie do mnie (1)

                To się dowiedz.

                • 1 1

              • to do cholerci dlaczego oceniasz żone tego Pana, może chciała stworzyc dom dla kotka , ale miała watpliwości do formy i treści

                .. czasem bywa, że czegoś pragniesz, ale warunki umowy są nie do przyjęcia.

                • 2 7

          • papierek

            Bo nikt normalny takiego "dokumentu" nie podpisze.

            • 0 0

    • (3)

      Nie szukała pretekstu zeby pozbyć sie kota tylko przestraszyła się tych wszystkich procedur adopcyjnych. I oddała kota.

      • 5 7

      • (2)

        kłamstwo na potrzeby artykułu. w końcu głupio by wyglądało, gdyby się okazało, że i z drugiego domu kot musiał wylecieć. dla zwierzęcia takie zmiany chat to też jest wielki stres.

        • 3 2

        • (1)

          Ja tam wierzę wolontariuszce.

          • 5 3

          • a ja nie,

            • 2 4

    • trudno ocenić sytuację - łatwo oskarżać

      • 1 0

  • Czy ta organizacja ma psychoterapeute ????? bo moj kot wpadl w depresje po przeczytaniu artykulu ! (2)

    Kot dzis rano byl wesoly :) bawil sie z rudą kochanka w kuchni ale jak przeczytal zapisy organizacji to wpadl w depresje !!!!!!!!!! Aktualnie kochanke wyrzucil na balkon i samotnie teraz siedzi na kanapie i pije . Co na to psychoterapeuci ? bo nawet ogon ma klapniety a zawsze mu sterczal :)

    • 25 16

    • "Co na to psychoterapeuci ?" (1)

      udaj się do nich to ci powiedzą

      • 5 3

      • ech, trochę humoru to dla niektórych stanowczo za wiele...

        • 5 4

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane