• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Szczegóły napadu na bursztynnika w Gdańsku

Piotr Weltrowski
14 czerwca 2016 (artykuł sprzed 7 lat) 
Napastnicy byli przebrani za policjantów z Centralnego Biura Śledczego. Napastnicy byli przebrani za policjantów z Centralnego Biura Śledczego.

Bursztyn warty nawet kilkaset tys. zł stracił jeden z gdańskich bursztynników. Napastnicy - przebrani za policjantów - porwali go, a z jego mieszkania "zarekwirowali" surowiec i pieniądze. Szczegóły napadu zdradza nam jego żona.



Do napadu doszło w czwartek około południa na terenie Wyspy Sobieszewskiej. Po godzinie 15 - o czym informowaliśmy w Raporcie z Trójmiasta - policja rozstawiła uzbrojone patrole na wszystkich drogach wyjazdowych z Gdańska, oficjalnie jednak nie chciała zdradzać żadnych szczegółów swojej akcji.

Choć pojawiły się pogłoski, że doszło do napadu na bursztynnika, to nawet w kolejnych dniach zarówno policja, jak i prokuratura wprowadziły pełne embargo na informacje w tej sprawie - potwierdzano jedynie, że doszło do rozboju i że łupem bandytów padło mienie znacznej wartości. Żadnych innych informacji prowadzący postępowanie potwierdzić nie chcieli.

Po kilku dniach skontaktowała się z nami rodzina poszkodowanego mężczyzny. Oto jak - wedle ich relacji - wyglądał napad.

Pan Krzysztof umówił się z kontrahentem zainteresowanym kupnem kilku kamieni bursztynu. Kiedy wraz z kuzynem przyjechał na miejsce, z piskiem opon podjechał duży samochód, wyglądający na policyjne auto.

Z auta wysiedli mężczyźni w mundurach, krzycząc zarazem, że są z Centralnego Biura Śledczego. "Zatrzymali" bursztynnika "za nielegalny obrót bursztynem" - wrzucili go do samochodu, skuli, a na głowę zarzucili mu worek, po czym zaczęli go wozić po okolicy cały czas "przesłuchując". Skuli kajdankami także jego kuzyna.

Wypytywali m.in., gdzie trzyma bursztyn. Kiedy się dowiedzieli, pojawili się kolejni napastnicy, ubrani już po cywilnemu. Zabrali pana Krzysztofa, a furgonetka - w której wciąż był jego kuzyn - podjechała pod dom mężczyzny.

Rekwirowali pieniądze, ale ich nie liczyli

- Już z okna zobaczyłam, że to policja. Ustawili pracowników pod wiatą i kazali im się nie ruszać, po czym wbiegli do budynku. Podali mi jakiś dokument, który miał potwierdzać, że mogą dokonać przeszukania. Byłam w szoku - mówi żona porwanego bursztynnika, pani Larisa.
Mieszkanie przeszukiwało dwóch "policjantów" - jeden był w policyjnym mundurze, drugi miał kamizelkę "CBŚP" oraz kominiarkę. Napastnicy zabrali cały bursztyn, jaki znaleźli.

- Wzięli też pieniądze. I wtedy właśnie zapaliła mi się lampka w głowie, bo pakowali je nawet ich nie licząc. Zapytałam, czy procedury to umożliwiają, a oni odpowiedzieli mi, że policzą je na komisariacie - relacjonuje pani Larisa.
Już dwie minuty po tym, jak napastnicy odjechali, kobieta zadzwoniła na policję, żeby podzielić się swoimi wątpliwościami, podsyconymi jeszcze przez kuzyna męża, który twierdził, że pana Krzysztofa porwano, a którego fałszywi policjanci zostawili na miejscu, gdy odjechali z łupem. Powiedziano jej jednak, że żeby zgłosić przestępstwo, musi udać się na komisariat.

- Już na komisariacie dyżurny powiedział mi, że nie mam się martwić, bo faktycznie na Wyspie Sobieszewskiej trwała jakaś akcja policji i mój mąż miał być zatrzymany. Do teraz nie wiem, dlaczego ten człowiek tak powiedział. Mam nadzieję, że policja to dobrze sprawdzi - mówi żona bursztynnika.
Mniej więcej w tym czasie napastnicy uwolnili jej męża - związali mu ręce i nogi taśmą klejącą, prysnęli gazem w twarz i odjechali. Kiedy udało mu się oswobodzić, podniósł alarm. Dopiero wówczas policja zablokowała drogi. Było już jednak za późno.

Prokuratura nadal nie chce udzielać informacji

- Nie będziemy komentować wypowiedzi osób poszkodowanych, mogę tylko zapewnić, że wszystkie wątki tej sprawy, także te dotyczące działań policji, będą w śledztwie wyjaśniane. Mogę też potwierdzić, że faktycznie doszło w czwartek do rozboju, zastosowano przemoc względem poszkodowanego i skradziono mienie znacznej wartości. Na tym etapie, ze względu na dobro śledztwa, więcej informacji przekazać nie mogę - tłumaczy Tatiana Paszkiewicz, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.
Jak przyznaje, sprawców napadu wciąż nie zatrzymano. Prokuratura dysponuje jednak - wedle jej słów - zarówno portretami pamięciowymi poszukiwanych, jak i zapisem kamer monitoringu, a także zabezpieczonymi na miejscu śladami.

Oświadczenie policji

W ubiegły czwartek ok. godz. 13 na numer 997 zadzwoniła kobieta, która powiedziała, że zatrzymany został jej mąż. Kobieta pytała o procedury związane z zatrzymaniem osoby przez policję oraz zapytała, czy dana osoba u nas przebywa. W związku z tym, że dyżurny nie może przez telefon udzielić takich informacji, gdyż nie wie tak naprawdę z kim rozmawia, poprosił, aby pani stawiła się osobiście w komisariacie. W międzyczasie dyżurny zaczął sprawdzać, czy policjanci z Gdańska, jak i innych jednostek oraz służb, przeprowadzali jakiekolwiek czynności w rejonie Komisariatu Policji VII w Gdańsku. Natychmiast, gdy dyżurny wykluczył działania policji w tym zdarzeniu, rozpoczęliśmy działania procesowe i jednocześnie operacyjne, aby jak najszybciej wyjaśnić okoliczności tego zdarzenia. W chwili obecnej wykonujemy wspólnie z prokuraturą czynności, których dla dobra prowadzonego postępowania nie możemy zdradzić.

Opinie (66) 7 zablokowanych

  • (1)

    ..Moze to byla policja..?

    • 37 4

    • Może nie wszyscy ale na pewno mundurowi maczali w tym palce.

      • 17 4

  • no to mega realistycznie :)

    • 9 0

  • nieroby (1)

    Banda nierobów, na codzień

    • 17 8

    • ale kto?

      porywacze czy bursztynowi kłusownicy?

      • 8 0

  • Zorganizowana akcja to była. (1)

    Skądinąd ubrania policyjne to w wólce kosowskiej pewnie można kupić. Jednak już dokumenty dotyczące przeszukania musi podpisać prokurator. Ciekawi mnie jak ten papier wyglądał. Czyżby był tak realistyczny, że Pani Larisa nie zatrybiła w odpowiednim momencie? Mhm

    • 17 5

    • Ubrania można kupić, to i taki dokument spokojnie można podrobić. Kto wie jak taki papier dokładnie wygląda, bo ja np. nie. W życiu czegoś takiego na oczy nie widziałam i nie byłabym w stanie stwierdzić, czy podpis prokuratora to oryginał, więc co tu p.Larisie zarzucać?

      • 4 1

  • Czy ten cały bursztyn za kilkaset tysięcy był ubezpieczony? (4)

    Jak wielki jest dziś popyt na wyroby z bursztynu? Jak miał się biznes pana porwanego w ostatnim czasie? I nie mówie o ostatnim półroczu, tylko kilka lat wstecz.

    Do tego zdanie z artykułu, cytuję:
    "Po kilku dniach skontaktowała się z nami rodzina poszkodowanego mężczyzny. Oto jak - wedle ich relacji - wyglądał napad." -

    dlaczego tak bardzo chętnie sami się pchają do mediów, by opowiadać o przebiegu porwania?!!

    • 23 5

    • Policja i prokuratura wprowadziła embargo na informacje w tej sprawie - ze względu na dobro śledztwa

      i jest to jak najbardziej zasadne, a "pokrzywdzeni" od rana pojawiają się we wszystkich trójmiejskich redakcjach i serwisach i opowiadają o najdrobniejszych! szczegółach porwania. Po co to? Może w celu uprawdopodobnienia swojego zdarzenia?

      • 13 3

    • A moze Pan "bursztynnik" nie rozliczyl sie z kim mial to zrobic? (2)

      A jego "koledzy" po fachu przyszli po to co do nich nalezalo. Czemu nikt nie zapyta o jego przeszlosc? Ciekawe czy skarbowka zainteresuje sie tym skad mial taka kase...

      • 9 8

      • Twój wpis, poniekąd o lekkim zabarwieniu negatywnym,

        może mieć również za zadanie uprawdopodobnienie zdarzenia.

        • 9 5

      • Bo "pan bursztynnik" wolał się dotąd reklamować jako hotelarz

        Nadwiślańska 80 - to nie jest miejsce znane jako warsztat jubilerski. Za to można znaleźć dla tego adresu sporo ogłoszeń o pracy dla Ukraińców (za 2000 brutto w sezonie). Jak szedł mu interes???? Pewnie dużo lepiej, niż to deklarował skarbówce ;) Zresztą każdy, kto przeczyta wersje o napaści z GW. TVN24 i Trójmiasta bez trudu dostrzeże istotne różnice :) Choćby w adresie zamieszkania... Może była żona - Polka była zazdrosna o Larisę? A może Larisa upozorowała napad wykorzystując swoich rodaków, którzy od lat pracują w "Bursztynowej Wydmie"? Tak, czy inaczej, nie wierzę w wersję przedstawioną przez "pana bursztynnika" i jego ukraińską konkubinę zwaną żoną.

        • 14 0

  • "Powiedziano jej jednak, że żeby zgłosić przestępstwo, musi udać się na komisariat. Czytaj więcej na:

    Bez komentarza

    • 31 1

  • dobra akcja

    lecz jest pare niedociągnięć, ale mozna to poprawić.już ich nie złapią.

    • 8 0

  • A może to byli policjanci i sobie poprostu dorabiają (3)

    • 26 6

    • (2)

      Poczytaj KK i nie pisz takich głupot. O pomówieniu poczytaj.

      • 2 11

      • Reksio sie odezwał

        • 10 3

      • i co z tym pomówieniem?
        przyjdą do niego i spytają pan pomówił?
        nie ja nie pomówiłem a ten wpis to chochlik drukarski.

        • 1 0

  • Z aut przerzucili się na bursztyn? (1)

    Znajomemu skradziono kiedyś auto i zgłosił to na policję. Po kilku dniach zadzwonili do niego na komórkę złodzieje w sprawie okupu. Sęk w tym, że ów znajomy dzień wcześniej stracił swój telefon i używał zupełnie nowego numeru, o którym wiedziała tylko rodzina i policja ;)

    • 19 5

    • fajnych ma krewnych ;)

      • 8 2

  • amber hunter (1)

    po co policji bursztyn ,tego nie kumam?

    • 6 7

    • dla Bożen i Grażyn :-)

      • 3 1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane