- 1 Wojskowa flota aut wyprzedała się na pniu (53 opinie)
- 2 Wyprosił z autobusu dzieci z hulajnogami (772 opinie)
- 3 Pierwsze spotkanie trzech prezydentek (306 opinii)
- 4 Protest na ul. Boh. Getta Warszawskiego (434 opinie)
- 5 15-latek autem na minuty uciekał policji (116 opinii)
- 6 Zwężenie na Estakadzie Kwiatkowskiego (25 opinii)
Chris Botti oczarował publiczność w Gdynia Arenie
Chris Botti zbudował swoją karierę na wykonywaniu pięknych i popularnych melodii w smooth jazzowych aranżacjach. W odróżnieniu od większości artystów nie zaskakuje swoich fanów a wręcz przeciwnie - daje im to, co dobrze znają i uwielbiają. Podczas wtorkowego koncertu w Gdynia Arenie Botti niemalże powtórzył program sprzed półtora roku i właśnie tym, a więc perfekcyjnym wykonaniem dobrze znanych utworów, skradł serca publiczności.
Zobacz, jak grali muzycy Bottiego bez swojego lidera.
Botti jest jednak przede wszystkim genialnym muzykiem i wspaniałym showmanem, dlatego mimo prezentowania ogranego i dobrze znanego publiczności materiału, jego koncerty cieszą się ogromnym powodzeniem na całym świecie. Duża w tym zasługa samego artysty, który nie popada w rutynę - zawsze elegancki, perfekcyjny, pełen pasji i energii, każdy z utworów wykonuje z takim zaangażowaniem, jakby robił to pierwszy raz w życiu.
Wtorkowy koncert Chris Botti rozpoczął kompilacją największych hitów, kradnąc serca publiczności od pierwszej chwili. Usłyszeliśmy m. in. "En Aranjuez Con Tu Amor', gdzie za inspirację posłużył Bottiemu motyw z koncertu gitarowego Joaquina Rodrigo, przeplatane energetycznymi solówkami instrumentalnymi "When I'm fall in love" z repertuaru Nat King Cole'a, czy słynne "Emmanuel", w którym pełen namiętności i nostalgii dialog prowadziła z Bottim skrzypaczka Lucia Micarelli (występująca również na bostońskim DVD artysty).
Chris Botti, choć sławę zyskał jako ten, który potrafi pięknie i przejmująco wykonywać ckliwe melodie, nieustannie przypominał również o tym, że nie bez powodu nazywany jest jednym z najlepszych trębaczy świata. Do swoich interpretacji włączał błyskotliwe, wirtuozerskie solówki, prezentując zarazem szerokie spektrum barw trąbki. Podczas koncertu szansę zaprezentowania własnych możliwości otrzymali również towarzyszący mu muzycy, a nie da się ukryć, że byli to artyści wybitni.
- To była tak genialna solówka, że musieliśmy rozdzielić utwór na dwie części - komplementował występ swojego pianisty Geoffreya Keezera Chris Botti.
Nie mniej genialne były solówki pozostałych muzyków, w szczególności gitarzysty Leonarda Amuedo, czy basisty Richiego Goodsa. Kiedy zespół pozostawał na scenie bez lidera, opuszczał rejony smooth jazzu, uderzając w zdecydowanie mocniejsze, wręcz rockowe klimaty. Dla tych, którzy zjawili się na koncercie, choć przewidywalności Bottiego nie lubią, była to wspaniała rekompensata.
Do stałych punktów programu można zaliczyć wspólny występ Bottiego i Sy Smith, podczas którego wokalistka tradycyjnie "bawiła się" wentylami trąbki, ich wspólne zejście ze sceny i granie/śpiewanie wśród publiczności, "Flamenco Sketches", będącym hołdem dla Milesa Davisa, czy "Hallelujah" Cohena, którego aranżacja opierała się na dialogu trąbki Bottiego i gitary Amuedy.
W programie znalazło się również kilka nowości, jak chociażby piosenka "Italia", którą wcześniej Botti wykonywał z Andreą Bocellim, czy duet wszech czasów "Con te partiro", przearanżowany na skrzypce, trąbkę i głos tenorowy (George Kumsky). To wykonanie zdecydowanie nie przypadło mi do gustu - Kumsky nie zachwycał umiejętnościami, a i aranżacja, spłycająca już i tak bardzo płytką kompozycję (choć bez wątpienia piękną), nie była najwyższych lotów. Nie urzekła mnie również kreacja Lucii Micarelli, która choć technicznie bez zarzutu, zdawała się za mało serca wkładać w interpretację. W tym wypadku zdecydowanie bardziej podobał mi się ubiegłoroczny występ Caroline Campbell.
Koncert zakończył się prawdziwą bombą energetyczną, jaką zaserwował Botti wspólnie ze swoimi muzykami. Tradycyjnie "najseksowniejszy trębacz świata" poprosił pod scenę publiczność, która niezwłocznie ruszyła ze swoich miejsc i dała się porwać muzyce.
Każdy z koncertów Chrisa Bottiego to bez wątpienia wielkie wydarzenie. Niesamowita aura, perfekcjonizm, urok osobisty, otwartość i serdeczność Bottiego względem publiczności sprawiają, że za każdym razem tych samych utworów słucha się z tak samo wielką przyjemnością. Jak słusznie zauważyła moja koleżanka, ulubionej płyty również słuchamy wiele razy i jakoś nam się nie nudzi.
Podczas koncertu wysłuchaliśmy aranżacji "Con te partiro" na trąbkę, skrzypce i głos tenorowy. Zobacz fragment.
Zobacz finał koncertu.
Miejsca
Wydarzenia
Opinie (41) 2 zablokowane
-
2014-10-01 10:48
Pycha
Warto było być - byłem i jestem zachwycony. Poza Chrisem solówka perkusisty była istną wisienką na torcie. A tych było tam sporo...
Ech..., szkoda, że już po - tego słuchać i oglądać można na okrągło.- 12 5
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.