- 1 Wyprosił z autobusu dzieci z hulajnogami (877 opinii)
- 2 Wojskowa flota aut wyprzedała się na pniu (69 opinii)
- 3 Nielegalne śmietniska zmorą mieszkańców (79 opinii)
- 4 Pierwsze spotkanie trzech prezydentek (341 opinii)
- 5 Róże w Cisowej, głazy w Wielkim Kacku (11 opinii)
- 6 Wybory europosłów: głosuj, gdzie chcesz (118 opinii)
Coraz więcej "bombowych" żartownisiów
Dzwonią i informują o podłożeniu bomby, której nie ma. Niestety, jest ich coraz więcej. W Gdańsku przez cały poprzedni rok policjanci odebrali 16 takich zgłoszeń, w dwóch pierwszych miesiącach tego roku - już pięć.
Rozmawiamy z jednym z policjantów, którzy zajmują się szukaniem ładunków wybuchowych. Chce pozostać anonimowym. Pirotechnikiem jest od czterech lat. Czy znalazł w tym czasie jakąś bombę?
- W hipermarkecie nie, żadnej. Kilka razy materiały wybuchowe znalazłem w mieszkaniach prywatnych i to nie po zgłoszeniach o ich podłożeniu, po prostu zatrzymaliśmy kilku pirotechników amatorów. Przez ten cały czas znalazłem za to trzy atrapy, głównie pod samochodami - mówi.
Co dzieje się, gdy policjanci otrzymują zgłoszenie o podłożonej bombie? Na początek wysyłany jest radiowóz, który bada sytuację. Policjanci ustalają zarządcę budynku, ściągają posiłki i wzywają pirotechników. Kiedy na miejscu pojawia się pierwszy z pirotechników, to on przejmuje dowodzenie. Na czas akcji podlegają mu nawet komendant miejski i wojewódzki policji. Przeważnie zarządza od razu ewakuację (musi się na nią zgodzić zarządca budynku).
Pirotechnik, przeważnie z psem wyspecjalizowanym w wyszukiwaniu materiałów wybuchowych, sprawdza budynek, zaczynając od najwyższej kondygnacji. W momencie, gdy policja i saperzy dysponują np. trzema psami, to budynek wielkości Galerii Bałtyckiej sprawdzić mogą w dwie-trzy godziny. Bez psów trwa to znacznie dłużej.
Zwierzęta potrafią wyczuć nawet broń w samochodzie. Gdańscy policjanci pamiętają przypadek, gdy do Polski przyjechał premier Turcji. Miał się spotkać z Donaldem Tuskiem. Jeszcze przed spotkaniem pies wskazał, że w jednym z zaparkowanych przed hotelem aut może się coś znajdować. Okazało się, że samochód należał do ochroniarza, który był też myśliwym i w bagażniku znajdowała się broń, z której strzelał na ostatnim polowaniu. Pies wyczuł proch.
- Pamiętam też taką sytuację, gdy było zgłoszenie o podłożeniu bomby w budynku jednej z firm ubezpieczeniowych, pies w pewnym momencie zaczął wskazywać na metalową szafkę. Zrobiło się ogromne poruszenie. Ostatecznie jednak okazało się, iż jedna z pracownic trzymała w tej szafie sztuczne ognie - mówi policyjny pirotechnik.
Każdy wyjazd do podobnego zgłoszenia to koszt od kilku do nawet kilkudziesięciu tysięcy złotych. Gdy występuje konieczność ewakuacji, a wszystko odbywa się np. w galerii handlowej, to straty mogą być znacznie większe.
Dzwoniący "żartowniś" liczyć musi się z tym, że będzie musiał je pokryć - jeżeli oczywiście zostanie namierzony, a zarządca budynku zdecyduje się wytoczyć mu proces cywilny. Niezależnie od tego grozi mu kara aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny do 1500 zł. Jeżeli fałszywy alarm bombowy dotyczy np. szpitala, takiej osobie można postawić zarzut sprowadzenia niebezpieczeństwa dla życia lub zdrowia wielu osób. Mamy wtedy do czynienia z przestępstwem, za które grozi kara pozbawienia wolności do 8 lat.
Wpada więcej niż połowa "bombiarzy". Dlaczego dzwonią? Czasem z głupoty ("bo w szkole ma być trudna klasówka"), czasem z zemsty ("bo wyrzucono mnie z pracy"), często jednak zupełnie bez powodu. Bywa, iż pojawiają się na miejscu i obserwują akcję policji.
- Tacy ludzie czerpią satysfakcję z samego faktu, że są siłą sprawczą takiej akcji. Większość z nas posiada potrzebę odciskania wpływu na rzeczywistość, niektórzy ludzie jednak realizują ją w dość karykaturalny sposób - mówi dr Jacek Buczny, psycholog ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej w Sopocie.
Profil takiej osoby określa się jako samotnego mężczyznę, raczej nie starszego niż 45 lat, niezbyt inteligentnego, mającego też problemy z nawiązywaniem więzi emocjonalnych z innymi.
- To osoby, którym brakuje zarówno empatii, jak i rozsądku. Prawdopodobnie ich osobowość ma cechy psychopatyczne. Takie cechy w dużych aglomeracjach wykazuje aż pięć procent populacji, jednak często nie ujawniają się one, gdy taka osoba żyje w rodzinie. Dlatego właśnie takich czynów dopuszczają się najczęściej osoby samotne - dodaje Buczny.
Opinie (76) 2 zablokowane
-
2012-03-14 13:01
co się dziwicie skoro prawo w tym kraju jest takie słabe a durni nie brakuje.
- 0 0
-
2012-03-14 13:27
Kretynizm ludzki nie zna granic!
Niestety kretyn który zadzwoni z taką informacją dostaje wyrok w zawieszeniu lub grzywnę. Koszta akcji ponosimy My, podatnicy. Uważam, że taki delikwent powinien odpracować straty jakie w skutek jego "żartu" poniosło Państwo. Pracując np. w hospicjum, domu opieki czy schronisku dla zwierząt. Obowiązkowo w koszulce z napisem : Przez mój głupi telefon ewakuowano np. szpital. Wybaczcie.
- 1 0
-
2012-03-14 13:46
Karać FINANSOWO, (1)
za małolatów płacą RODZICE. Obciążyć całością kosztów akcji, a służby mają gratis ćwiczenia
- 1 0
-
2012-03-14 15:45
Tylko że ten rodzic nawet za bardzo nie może tyłka sprać smarkaczowi, bo może iść siedzieć, tu jest kolejny paradoks.
- 0 0
-
2012-03-14 15:05
Syndrom Herostratesa
Nic nowego pod słońcem.
- 0 0
-
2012-03-14 19:24
GŁUPICH NIE SIEJĄ SAMI SIĘ RODZĄ
- 0 0
-
2012-03-14 19:27
rowy ręcznie kopać to nie będzie o głupotach myślał jeden z drugim pozdrawiam
- 0 0
-
2012-03-14 22:25
bossą bezkarni !!W rajskiej zielonej wyspie to jest własnie dlanich raj
są bezkarni łapia ich apotem wypuszczaja mandacik max 400zł i dlaej na wolność ostatnio kolejny cwaniaczek co podpalił 10 aut został puszczony bo jak twierdzi podpalił przypadkiem i musial sie odstresować pomeczu!!
- 0 0
-
2012-03-14 23:29
Poza pokryciem kosztów - pobyt na leczeniu w zakładzie dla idiotów. Bo zrobi to
zapewne jeszcze raz.
- 1 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.