- 1 Dwa osiedla obok siebie bez wspólnej drogi (64 opinie)
- 2 Najstarsza fontanna idzie do remontu (31 opinii)
- 3 Miasto pełne znaków. Wiele niepotrzebnych (74 opinie)
- 4 Pomnik twórcy Bitcoina stanie w Gdańsku? (207 opinii)
- 5 Zamiast Rębiechowa lotnisko na morzu (218 opinii)
- 6 Nowe ściany starej kawiarni na Aniołkach (62 opinie)
"Być jak Kazimierz Deyna" Teatru Wybrzeże pozwala cofnąć się w czasie i z perspektywy dzisiejszego trzydziestolatka, i przez pryzmat polskiej piłki przyjrzeć się ostatnim trzem dekadom naszej historii. Jest lekko, łatwo i (za)przyjemnie.
Reżyser gdańskiego spektaklu, Piotr Jędrzejas, wiernie podąża tropem autora sztuki, Radosława Paczochy. Kolejne sceny dramatu stanowią dokładną ilustrację tekstu. Emblematy, związane z piłką nożną, wokół której Paczocha buduje swój dramat, odnajdziemy bez trudu w scenografii Marcina Chlandy - widoczna przez cały czas przedstawienia piłka, na scenie zielona wykładzina, imitująca murawę boiska, a z tyłu, naprzeciw widowni, trybuny. Prawdziwej konfrontacji, zgodnej przecież z duchem sportu, się tutaj nie doczekamy, ani w podejściu do wizerunku Polski i Polaków przed i po obaleniu komunizmu, ani w stosunku do materii tekstu.
"Być jak Kazimierz Deyna" ma charakter biograficzny, główny bohater nazwany jest JA i urodził się dokładnie w dniu, gdy Kazimierz Deyna swoim słynnym rogalem w meczu z Portugalią zapewnił nam awans na mistrzostwa świata w 1978 roku w Argentynie (to oczywiście również data urodzin Radosława Paczochy). Towarzyszymy bohaterowi od jego narodzin aż po dorosłość, w której historia zatoczyła koło, a młody tata przejmuje pałeczkę od swojego ojca, wpisując się w tradycyjną sztafetę pokoleń.
Gdzieś na marginesie losów rodziny bohatera (które poznajemy dzięki mniej lub bardziej zabawnym czy absurdalnym epizodom) rysuje się Polaków portret własny w wizji... no właśnie - reżysera czy raczej autora? Może gdyby Jędrzejas porzucił bardzo już ograną konwencję teatru mieszczańskiego, z kwestiami wypowiadanymi wprost do widza i gry skeczem, blaski i cienie naszej najnowszej historii wywołałyby coś więcej niż żartobliwy chichot?
Jaki jest Polak w spektaklu Wybrzeża? Grubiański i prostacki w wizerunku ojca, w osobie bohatera-inteligenta zagubiony i ciamajdowaty, ale jakiś taki swojski. Znajdziemy tu zresztą więcej klisz społecznych - typową matkę Polkę, rezolutnego dziadka starej daty, złośliwą siostrę, ubranych w ludowe stroje wieśniaków z zielonogórskiego, czyli Wujka i Ciotkę oraz cały konglomerat najprzeróżniejszych postaci epizodycznych, wyraźnie inspirowanych "Dniem Świra" Marka Kotarskiego (niedoścignionym ideałem dla tego typu narracji). Wszystko to wpisane jest w los naszej piłkarskiej reprezentacji, nad którą, niczym narodowa ikona, unosi się duch Kazimierza Deyny, przywołany podczas klamrowego zakończenia spektaklu.
Aktorzy pierwszego planu, jednoznacznie sprofilowani przez reżysera i uwięzieni w mało odkrywczej formie, nie mają specjalnie szans na pokazanie swoich możliwości. I tak Matka Marzeny Nieczui-Urbańskiej zabłyśnie tylko raz, gdy brawurowo odśpiewa przed meczem hymn narodowy á la Edyta Górniak. Pozostali domownicy bohatera nikną zupełnie na tle Dziadka, Floriana Staniewskiego (jedna z najlepszych jego ról w ostatnich latach). Swoje pięć minut mają natomiast bohaterowie scen epizodycznych, ze świetną Anną Kociarz jako Dziewczyną z Korepetycji i Moniką Chomicką-Szymaniak (w każdym z jej epizodów) oraz Karoliną Piechotą (Ona) na czele.
Uboga w pomysły inscenizacyjne i prościutka konstrukcja przedstawienia nie pozwoli nam się pogubić, ani nie sprowokuje do refleksji, jaką wywołał utrzymany w podobnym tonie (i podobnej scenografii) wałbrzyski spektakl "Był sobie Polak, Polak, Polak i diabeł" Pawła Demirskiego w reżyserii Moniki Strzępki. Tam przaśność, żartobliwy, farsowy wydźwięk i ścisłe sprofilowanie postaci służyło odkryciu zamiecionych pod dywan traum narodowych. W Wybrzeżu Piotr Jędrzejas stworzył po prostu grzeczną komedię, z nutą sentymentalno-wspomnieniową. Nic nas tu nie zaskoczy, będzie lekko, łatwo i przyjemnie. Dla mnie stanowczo zbyt przyjemnie.
- fot. Łukasz Unterschuetzl.unterschuetz@trojmiasto.pl
Miejsca
Spektakle
Opinie (8) 1 zablokowana
-
2010-05-10 06:46
taka sobie...
... powtórka z zyciorysów dzisiejszych trzydziestolatków i nic więcej. Podczas spektaklu na twarzy miałam uśmiech, który nic nie znaczył. Niestety... Ani się porządnie rozbawić, ani porządnie zasmucić.
- 12 6
-
2010-05-10 09:08
kolejna fantastyczna recenzja (1)
fantastycznego znawcy ;)
- 7 7
-
2010-05-10 10:28
ale recenzja
Jasiu... recenzent nam się jednak rozwija... jak fasolka na wiosnę :)
a spektakl jaki jest każdy widział...- 4 2
-
2010-05-10 10:28
Dawno nie widziałem tak pustego spektalku...
...nawet nie był zły (jak poprzedni, na którym byłem - Wiele hałasu o nic) ale po co to powstało to nie mam pojęcia. Wkurza mnie to, że każdy spektakl w Wybrzeżu jest robiony wedle recepty polskiego tłumaczenia "Shreka" - mruganie okiem do widza w prostacki sposób, surrealizm na poziomie średnio-ograniętego gimnazjalisty, śmietnikowa symbolika. Bieda.
- 15 5
-
2010-05-10 15:04
bardziej smutne niz smieszne ...
Niestety niewiele wnosi ten spektakl. moze i chwilami smieszny, ale w prosty, grubianski sposob. zadnej blyskotliwosci. Obraz spoleczenstwa, ktory odmalowali autorzy spektaklu jest po prostu smutny. Niedouczeni, prymitywni, bez ambicji, bez pomyslu na siebie i zycie, bez refleksji i umiejetnosci odnalezienia sie w nowej rzeczywistosci. Przerazajaco subiektywna historia spisana przez nieszczesliwego czlowieka. Wspolczuje. Zastanawiam sie czy taka szara codziennosc zasluguje na obecnosc w teatrze. i po co to ogladac? dla poprawy samopoczucia ? nie polecam.
- 8 4
-
2010-05-10 20:19
A mnie się bardzo podobał Pokazał to o czym boimy się mówić- pokazał wprost nie piękną poezją, której tak naprawdę nie ma w życiu. Ale takimi słowami jakich używamy. I nie mówcie, że nie. Rzeczywiście śmiech śmiechem ale to raczej śmiech przez łzy... taka jest rzeczywistość,,,
- 3 4
-
2010-05-10 21:20
Nie zachwyca. Spektakl bardzo przeciętny, nie wysokich lotów. Mozna by się dopatrzeć kilka zabawnych sytuacji, ale generalnie to raczej "o wszystkim i o niczym", ani komedia ani dramat.
- 5 2
-
2010-05-10 22:01
zgadzam się
tylko że spektakl był przede wszystkim NUDNY. Brakowało w nim tempa. Fakt, że są zabawne, fajne momenty, ale w całości to po prostu nuda.
- 4 2
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.