• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Dyscyplina to konieczność. Kapitan Daru Młodzieży o pracy na statku

Szymon Zięba
23 lipca 2020 (artykuł sprzed 3 lat) 
Kapitan Rafał Szymański, komendant Daru Młodzieży. Kapitan Rafał Szymański, komendant Daru Młodzieży.

Do naszej redakcji zgłosił się absolwent Uniwersytetu Morskiego w Gdyni i były załogant Daru Młodzieży podczas rejsów w 2014 i 2015 roku oraz kobieta, która odbywała praktyki na Statkach Szkoleniowych Uniwersytetu Morskiego w Gdyni. Zdecydowali oni podzielić się swoimi krytycznymi uwagami, dotyczącymi służby m.in. na gdyńskim żaglowcu. By wyjaśnić wskazywane w listach wątpliwości dotyczące bezpieczeństwa na pokładzie jednostki, dyscypliny oraz atmosfery panującej na pokładzie żaglowca, poprosiliśmy o rozmowę kapitana Rafała Szymańskiego, komendanta Daru Młodzieży.



Docierały do pana głosy dotyczące kiepskiej atmosfery w załodze Daru Młodzieży? Mam tu na myśli przede wszystkim praktykantów pokładowych.

Mówi Pan o uwagach odnoszących się do czasów sprzed sześciu lat. Na Darze Młodzieży trzeba znaleźć złoty środek pomiędzy doskonałą atmosferą, a zdyscyplinowaniem, które jest podstawą bezpieczeństwa. Jeżeli ktoś z natury rzeczy nie może znieść dyscypliny, to zawsze będzie się czuł się źle na morzu - na jakimkolwiek statku. Bo my z dyscypliny zrezygnować nie możemy - zarówno ze względów bezpieczeństwa, jak i ze względów organizacyjnych. Proszę sobie wyobrazić, że bywa, iż na Darze jest nas w sumie około 180 osób. Zapanowanie na tak dużą załogą na tak małej przestrzeni, jakim jest pokład żaglowca wymaga pewnych regulacji, które wprowadzają ograniczenia "wolnościowe".

Co ma Pan na myśli?

Chociażby to, że nie można przebywać o określonych porach dnia w pewnych miejscach żaglowca, że trzeba być punktualnym, itd. I to często rodzi frustrację wśród młodych ludzi. Być może dlatego, że wcześniej żyli trochę pod kloszem: w domu mieli posłane łóżko, posprzątany pokój, internet, kiedy chcieli - byli sami. Nagle takiego klosza zabrakło i ludzie różnie na to reagują. I my - jako kadra kierownicza - stajemy na głowie, żeby z jednej strony ten "dryl" nie był uciążliwy, żeby młodzi ludzie potrafili zaakceptować rzeczy, które są na morzu konieczne, a z drugiej strony - co najważniejsze - ostatecznie potrafili znaleźć w nich przyjemność.

Zdarza się, że załoga Daru Młodzieży liczy 180 osób. Zdarza się, że załoga Daru Młodzieży liczy 180 osób.
Rozumiem, że na żaglowcu - mimo iż jest to jednostka cywilna - panuje hierarchia i dyscyplina. Pytanie jednak, czy nie zdarza się, że przekraczana jest cienka granica między dyscypliną a mobbingiem. W listach, które trafiły do naszej redakcji, autorzy niezależnie od siebie wskazywali m.in. na dyskryminujące zachowanie bosmanów, którzy studentów odmawiających wejścia na maszty określać mieli "ci*ami", grozili niezaliczeniem praktyk czy karnymi wachtami. Zdaję sobie sprawę, że kandydat na marynarza, który nie chce wejść na maszt, być może pomylił zawody...

Niekoniecznie.

To znaczy?

Nie ma przymusu wchodzenia na maszt i nie pamiętam, żeby był kiedykolwiek. Nie ma to także wpływu na zaliczenie takiej osobie praktyk, czy na wystawioną końcową ocenę, a także na traktowanie praktykanta. Na pokładzie są osoby, które mają lęk wysokości i w ogóle nie wykonują takich zadań. Są też takie osoby, które mają gorszy dzień i wówczas nikt ich do wchodzenia na maszt nie zmusza - nawet jeżeli robiły to wcześniej.

Uczniowie nie mają obowiązku wchodzenia na maszt. Uczniowie nie mają obowiązku wchodzenia na maszt.
A jednak autorzy wspominanych listów wskazywali, że podczas porannej rozgrzewki mieli obowiązek wejścia na maszt.

Owszem, taka rozgrzewka jest i faktycznie studenci wspinają się na maszt. Jednak nikt do tego nie jest przymuszany. Ci, którzy nie chcą i odmówią zajęć "na wysokości", nawet na całej praktyce - a mamy takie osoby - dostają ćwiczenia zastępcze: pompki, przysiady. Chodzi po prostu o to, żeby się rozruszać. Warto zaznaczyć, że mamy studentów, którzy na początku obawiali się wejścia na maszt, odmawiali, ale po czasie przekonywali się do tego i zgłaszali na ochotnika - że jednak chcą spróbować.

Rozumiem, że taki student, podczas wejścia na maszt, jest odpowiednio zabezpieczony.

Oczywiście.

W jednym z listów, autorka podkreśliła, że uprząż, która zabezpiecza marynarza na wysokości, jest tylko po to, aby podpiąć się w dwóch miejscach masztu: pod platformą i w momencie gdy jest się na rei. Tylko i wyłącznie w tych dwóch przypadkach.

To prawda i nie ma w tym nic dziwnego. To standardy obowiązujące na żaglowcach na całym świecie - a nie tylko na Darze Młodzieży. Osoby, które kwestionują słuszność tej procedury, powinny poczytać fachową literaturę.

A sprzęt, którym zabezpieczone są osoby wchodzące np. na maszty na żaglowcu, jest sprawdzany pod kątem technicznym? Posiada odpowiednie certyfikaty?

Ręczę za to, że każdy taki sprzęt posiada certyfikat i jest w dobrym stanie. Codziennie przeprowadzana jest jego wyrywkowa inspekcja podczas zbiórki wachty, a raz na miesiąc inspekcja szczegółowa.

Jak ona wygląda?

Marynarze przychodzą ubrani w szelki zabezpieczające, a instruktor i bosman mają obowiązek przeprowadzenia wyrywkowego sprawdzenia sprawności sprzętu. Niezależnie od tego, średnio co pięć lat, pasy zabezpieczające wysyłane są do producenta na "odnowienie" certyfikatu. W ostatnim czasie wysłaliśmy nasz sprzęt do takiej oceny. Wrócił z certyfikatem i bez zastrzeżeń - między innymi dlatego, że samodzielnie potrafimy ocenić stan naszego wyposażenia. Jeżeli stwierdzamy jakiekolwiek uszkodzenie natychmiast sprzęt zostaje wycofany z użycia i złomowany.

Panie kapitanie, ale oprócz listu do naszej redakcji trafiło zdjęcie uprzęży - łączenia lin i karabińczyków, które się wpina pod platformą lub na rei - oklejonej taśmą klejącą...

To inicjatywa studentów.

Takie zabezpieczenie?

Raczej ułatwienie. Karabińczyk jest tak skonstruowany, że po prostu się okręca. Oklejenie go taśmą i ustawienie w odpowiedniej pozycji, ułatwia późniejsze "wpięcie" się do linki asekuracyjnej. My takiego oklejania bezwzględnie zakazujemy, bo pod taśmą może pojawić się uszkodzenie, które przez oklejenie może zostać przeoczone.

  • Takie oklejanie sprzętu jest niedopuszczalne.
  • Tak wygląda zabezpieczenie, z którym marynarze wspinają się na maszty.
  • Tak wygląda zabezpieczenie, z którym marynarze wspinają się na maszty.
To są procedury bezpieczeństwa, a jak dbacie o dobrą atmosferę na pokładzie? Osoby, które na żaglowiec trafiają po raz pierwszy, mogą czuć się zagubione, nie tylko przez wspomnianą przez pana dyscyplinę, ale też zapewne przez nie zawsze dyplomatyczny język, który usłyszeć można na pokładzie - i na co zwracały uwagę osoby, które napisały do naszej redakcji.

Może na początek wyjaśnię: na żaglowcu są trzy grupy praktykantów, zwane wachtami. Każda taka wachta wybiera swojego starszego wachty, który ma bezpośredni, nieskrępowany dostęp do kadry statkowej. On może przyjść do każdego z nas, np. do starszego oficera i jego asystenta - i przekazać mu wszystkie uwagi, prośby czy wnioski. One są natychmiast analizowane i podejmowane są odpowiednie działania.

A gdyby ktoś chciał pominąć starszego wachty i porozmawiać, np. bezpośrednio z panem?

Może to zrobić. Jeżeli znajdzie się ktoś, kto pływał na mojej zmianie i chciał porozmawiać o mobbingu, o złym traktowaniu i powie, że ja odmówiłem, to będzie to po prostu kłamca. Nie ma szans na to, żeby ktoś został zlekceważony. Mój mentor i wzór do naśladowania - pan Komendant kpt.ż.w. Tadeusz Olechnowicz [polski kapitan żeglugi wielkiej i żeglarz, ostatni komendant "Daru Pomorza" - red.] był pierwszym, który łamał bariery między niedostępnym komendantem, a załogą. My - pokolenie które on wychował - mamy to w pamięci i tego się trzymamy.

Codziennie prace praktykantów na Darze Młodzieży - relacja z Rejsu Niepodległości. Materiał z 2018 roku.



Opinie (319) ponad 50 zablokowanych

  • na maszt ze smartfonem (1)

    to już norma, a stare pokolenie nie może tego zrozumieć i sie czepia

    • 0 2

    • Ze smartfonem? Amatorka.

      Wchodziłem z lustrzanką na grota - prawie pid "jabłko" żeby zrobić zdjęcie kumplowi który to jabłko poklepywał.

      • 1 0

  • (13)

    Pewnie dzieciaki myślą że na zaglowcu ktoś ich będzie glaskał po główce, sadzał na miękkim krześle i pozwalał cały czas śledzić fb. To nie miejsce dla każdego. Nie od dziś wiadomo dlaczego żeglarzy nazywa się wilkami morskimi. A nie slodkimi misiaczkami.

    • 158 19

    • (12)

      Przestan
      Wilcy morscy...
      Jest 2020, a nie 1820.
      Swiat inaczej funkcjonuje

      • 19 26

      • Morze (1)

        funkcjonuje tak samo. moze byc ze od tego jak szybko wykonasz polecenie bedzie zalezec twoje i innych życie i nikt nie bedzie sie silil na uprzejmosc

        • 8 2

        • Gdybyś był marynarzem, a nie trollem, to wiedziałbyś że na statku pośpiech jest wykluczony, ponieważ prowadzi do wypadków ;)

          • 2 1

      • (5)

        no jest 2020 ale reguły na morzu się nie zmieniają, tu tak jak w wojsku nie ma miejsca na demokrację, jest pierwszy po Bogu a później cała reszta, tu nie ma jednego kierowcy jak w autokarze, a i tam kierowca nie pozwala na szwendanie się po nim, a na morzu potrzebni są wszyscy na gwizdek, w końcu skądś się wzięło powiedzenie "wszystkie ręce na pokład". Niestety tak jak ktoś wcześniej zauważył, młodzi dyscypliny nie znają, i myślą że wszystko lepiej wiedzą (choćby z googla) i że im się należy, pokory żadnej i to jest smutne...

        • 43 5

        • kapitan Iszy po bogu może i tak (4)

          ale akurat ten jest na państwowym statku szkolnym - nie na swojej prywatnej łajbie
          wadliwy sprzęt w użyciu i mobbing ... i za to Kapitan własną dudą odpowiada - Prokurator się mu należy jak nic!

          • 6 20

          • (1)

            Dzieciaku nie oceniam i nie osądzaj w sprawach o których nie masz bladego pojęcia i ludzi których nie znasz pływałem z tym kapitanem przez rok na DM jest odpowiednia osoba na odpowiednim stanowisku a prokurator należy się raczej tobie za wypisywanie tych bredni

            • 4 2

            • Dokładnie, to są pomówienia.

              • 2 1

          • ale kapitan jest "I po bogu" na każdej łajbie, czy to państwowej, czy to prywatnej. to on odpowiada za wszystko i dlatego ma szeroki zakres kompetencji. statek to nie miejsce na foszki i "tego się boję", "a tego mi się nie chce". na statku szkoleniowym to powinno stanowić o odsiewie studentów.

            • 20 2

          • skąd informacje o wadliwym sprzęcie?

            • 11 2

      • wilcy? (3)

        po jakiemu to?

        • 7 2

        • (1)

          Edit
          Miało być wilkowie

          • 5 0

          • wilkołaki

            • 5 0

        • i jeszcze wbijają szpilcy - to nie ludzie to wilcy

          • 18 1

  • Pełna zgoda z Panem Kapitanem. Sam pracowałem na morzu mając pod sobą grupy młodzieży i wiem jaki to problem utrzymać ich w ryzach. Na morzu bezpieczeństwo jest najważniejsze, czasem wysokim kosztem.

    • 1 7

  • Praca na lądzie to to samo co na morzu... (2)

    Może niektórym odkryje tym zdaniem Amerykę...

    Ale na statku rygor musi być sam pracuje w tym zawodzie już trochę i to jest zupełnie inne życie niż pracując na lądzie.

    Wyobraźcie sobie ze Kapitan nie ma posluchu, że inni wiedzą lepiej co i kiedy mają zrobić.
    Jednak to firma daje do obsługi statek i w pełni obarcza wina Kapitana za każde przewinienie.

    Że kapitan informuje o przygotowaniu do manewrów a cmoki stwierdza że lepiej pospać bo kto to widział wstawać do pracy o 3 rano to nie ludzkie....
    Za takie rzeczy trzeba dostać OPR....

    Ostatnio miałem "praktycznie" absolwenta UM i niestety muszę przyznać, że nie wiedział kompletnie nic człowiek był dość mocno zagubiony bo nie było kolegów z roku nie miał do kogo się odezwać, pozartowac. A tu są sami ludzie dużo starsi i nikt nie chce zagrać z nim w jego ulubione gry.

    I tylko na początku jak każdego traktuje się łagodnie to po paru tygodniach można było już coś wymagać i opierdzielac za złe wykonanie zdanie które już wykonywał wcześniej dobrze.

    Pod koniec gościu radził sobie już bardzo dobrze. Miał już na tyle pewności siebie, że to była przejmnosc pracować z takim człowiekiem.

    Prawda jest taka, jak się z**by nie dostanie to się nie zapamięta co się źle zrobiło.
    A mamusiowanie "jeju jeju źle zrobiłeś..." nie działa w tym zawodzie.

    Także więc narzekania kadetów z daru dzielibym przez dwa, niektórzy propsotu nie mogą pracować na statku a nic tak nie zweryfikuje człowieka jak morze.

    • 6 4

    • Całkowicie się zgadzam....

      świetna wypowiedz !! Gratulację zgadzam się z Tobą w 200% !! Pozdrawiam Serdecznie !!

      • 0 3

    • Jestem absolwentem UMG, pływałem na reeferach, obecnie pracuję w offshore. Mogę już narzekać na warunki na Darze czy muszę poczekać aż zostanę kapitanem? ;)

      • 2 0

  • Trzy punkty podparcia (1)

    Ten kto był na Darze wie o co chodzi - trzy punkty podparcia były zasadą przy wchodzeniu na maszt, mimo wysokości chroniło przed utratą równowagi. Potwierdzam, Ci co nie wchodzili pompowali lub robili przysiady.

    • 3 3

    • Przy klarowaniu żagli też była zasada 3 punktów podparcia? ;)

      • 3 0

  • Co to za cieple kluchy i maminsynki,dla takich nie ma miejsca na morzu.

    • 0 7

  • Rozczeniowe pokolenie....

    Rozczeniowe pokolenie, co oprócz założenia FB i Instagrama nic w życiu nie osiągnęło, napisało gorzkie żale do gazety/ portalu....jeszcze tylko. Mamuśka przy śniadaniu klepnela pomysł, stary przed wyjściem do pracy na 20 godzin potwierdził i mamy efekt... rynce opadajo.

    • 6 5

  • Kapitan (2)

    Dar był wspaniałą szkołą życia, zawodu, charakteru. Wejście na maszt frajdą. Człowiek uczył się samego siebie. Później, po latach, w sztormie, awarii na morzu czy zwykłej załogowej "sprzeczce", ujawniały się lekcje nabyte właśnie na Darze. A były to dobre lekcje. Do tego świetne żarcie, po studenckich zupkach chińskich:) i paczce "Caro". Pozdrawiam załogę, instruktorów, kadrę z lat 92-96.

    • 17 8

    • Oj Adaś Adaś....

      Pozdro.

      • 2 1

    • Po roczniku widzę, że znany Ci jest 5B:

      Bardzo Bezwzględny Bosman Brunon B.
      Może jeszcze."Gejtawa" i inni ze starej ekipy.
      Ja ostatnią praktykę miałem w lutym 1992 - przygotowanie do Columbusa z uroczym "przyszywaniem" żagli w lutym.

      • 4 3

  • no ok ale w 1 rzecz nie uwierzę (5)

    że, na maszt nie ma obowiązku wchodzić a jak ktoś ma lęk wysokości to uslyszy:
    " nie martw się - jak masz lęk wysokości to ok - jesteśmy z tobą nie musisz wchodzić "

    srsly ? :)

    • 25 4

    • Tak nie bylo

      1991, 1993 bylem na Darze. Na zbiorkach wachtami, w czasie sprzatania czy stawiania zagli bylo tak:
      Ochotnicy na bombram wystąp! Zwykle wystepowalo pol wachty z ktorych wybierano 6ciu,
      Nastepnie ochotnicy na bram, podobnie. Od gornego marsla w dol wskazywal bosman lub instruktor. ZAWSzE możnabyło powiedzieć ja się nie czuję chociaż każdy wstyd pewnie palił od wewnątrz.
      Nie było wtedy klepania po plecach, były gadki o zajmowaniu miejsca lepszym, bardziej predysponowanym, ale to chyba bylo bardziej tytulem motywacji.
      Nie pamietam przypadku mobbingu za odmowe skakania po gaju.
      Ale tez glowy nie dam, sam chodzilem chetnie po masztach i nie interesowalem sie losem tych nielicznych (w mojej wachcie byl tylko jeden, z wydz. mechanicznego) ktorzy sie tego bali.
      Osobiscie uważam, że jeśli masz jakiekolwiek leki, czy ograniczenia wybierz sobie inny, spokojniejszy zawód.
      I Dar wlasnie to ma takim ludziom uzmyslowić.

      • 1 1

    • Jak ja pływałem 99r jak ktoś nie wszedł 50 pompek w zamian .

      • 1 1

    • (1)

      a ja wierzę, bo zmuszanie kogoś spanikowanego może się skończyć źle, a jakoś nie słychać o masowych upadkach studentów z masztów. inna sprawa, że jakbym szła w takie miejsce, to byłoby mi zwyczajnie wstyd, że się boję wejść na maszt. to tak jakby powiedzieć, że się boję wody i nie potrafię pływać. niby można, ale wyobraź sobie załogę złożoną tylko z takich ludzi...

      • 4 4

      • Ja już na statkach spotkałem wielu ludzi którzy jak się okazało wcale nie potrafią pływać i boją się wody, różnych nacjii, ale Polaków też, sie dziwie jak oni ITR zaliczyli, fakt można się tam wymigac od zaliczania basenu

        • 0 1

    • Też tak myślę, że nie jest tak łątwo

      Ale na pewno nikt nie jest zmuczany. Na pewno jest szantażowany i mobbingowany, ale mobbing to trudny temat - w takim miejscu, na atakim żaglowcu musi być szczególna dyscyplina. Od tego może zależeć życie całej załogi - od zachowania 1 osoby. Nie może być tak, że marynarz powie - eee, dziś mi się nie chce. eee, boję się... To nie miejsce ani na zabawę ani na indywidualizm.

      • 2 2

  • Dyscyplina (3)

    To co mi wiadomo studenci na "Darze" w porcie gdyńskim ćpają,piją,bez zezwolenia schodzą na ląd.Ok.2-3 lata temu było zdarzenie na "Skwerze" naćpany student zaczepiał dziewczyny (co to nie on ) Kilku chłopaków się postawiło i dali mu kilka klapsów.Student się przewrócił i zmarł.Tragedia. Gdyby nie zszedł w ze statku w czasie kiedy nie miał zezwolenia i z powodu narkotyków nie doszło by do tego zdarzenia.Teraz chłopaki 18-20 letni przechodzą gehennę przed sądami,grożą im wysokie wyroki.Oczywiste że śmierć jest tragedią.Ale gdyby student przestrzegał dyscypliny nie doszło by do jego śmierci...

    • 8 10

    • nie dla przemocy (1)

      Jacy dżentelmeni.. Czy rzeczywiście reakcja była adekwatna do sytuacji i ten ,,naćpany" student zagrażal dziewczynie, "zaczepiał" w biały dzień czy w nocy na imprezie. Może zwyczajnie się podkochiwal, znając gdyńskich studentów?

      • 5 1

      • .

        100% społeczeństwa w Polsce posiadło umiejętność czytania i pisania
        98% nie wie zupełnie w jakim celu.....

        • 1 0

    • Nie z Daru, tylko z uczelni. Nie na Skwerze, tylko pod tą mordownią co była w Gemini. Trochę jak w kawale o rowerach na Placu Czerwonym.

      • 3 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane