- 1 Szukał na targu sadzonek, znalazł amunicję (127 opinii)
- 2 Oślepiał śmigłowiec podczas derbów (227 opinii)
- 3 Kradli klocki LEGO. Hurtowo (33 opinie)
- 4 We wrześniu koniec prac na Chwarznieńskiej (52 opinie)
- 5 Po alkoholu jechał motocyklem 190 km/h (63 opinie)
- 6 Coraz więcej domów pływających na wodzie (66 opinii)
Dyskusja o przestrzeni publicznej w Gdańsku: Najpierw sens, potem duma
24 sierpnia 2010 (artykuł sprzed 13 lat)
Najnowszy artykuł na ten temat
Długie Ogrody wstydu na przedłużeniu Drogi Królewskiej. Wciąż bez szans na zmiany
Zdrowy organizm - także miejski - najpierw inwestuje swe siły w zapewnienie sobie dalszego rozwoju, a potem zajmuje się rekreacją, pięknem itd. W Gdańsku jest dokładnie na odwrót - pisze urbanista i prezes fundacji "Lepsze Miasto" Roman Sebastyański.
Z dużym zainteresowaniem przeczytałem odpowiedź Andrzeja Ducha, dyrektora wydziału urbanistyki, architektury i ochrony zabytków Urzędu Miejskiego w Gdańsku, na wyrażoną przez Michała Szymańskiego z Forum Rozwoju Aglomeracji Gdańskiej wątpliwość, "czy mamy powody do dumy z jakości przestrzeni publicznych w Gdańsku". Swoją wypowiedź Pan dyrektor puentuje, że "powody do dumy już są" ponieważ Gdańsk pięknieje, w wyniku "konsekwentnej polityki kształtowania przestrzeni publicznej" prowadzonej przez władze miasta.
Jako dowody podaje: podświetlanie budynków, podnoszenie jakości rekreacyjnych terenów zielonych, nowe nawierzchnie i oświetlenie ulic Głównego Miasta, sztukę w przestrzeni publicznej.
Co łączy te wszystkie projekty, w ramach owej "konsekwentnej polityki kształtowania przestrzeni publicznej" prowadzonej przez władze miasta, na którą powołuje się dyrektor Duch? Teoria mówi, a dobra praktyka potwierdza, że każda "konsekwentna polityka" zakłada najpierw jakiś cel, który powinien zostać osiągnięty w określonym czasie, poprzez świadome działania i zainwestowany kapitał. Czy tym celem jest jedynie piękno, a jeżeli tak, to jak zdefiniowane? A może, jak słusznie (moim zdaniem) sugeruje pan Szymański, w inicjującym tę dyskusję artykule, piękno (cokolwiek to oznacza) nie jest wcale celem, lecz jedynie środkiem w rywalizacji z innymi miastami, której prawdziwym (i konkretnym) celem jest przyciąganie "nowych, wartościowych, bo wykwalifikowanych mieszkańców"...?
Załóżmy, że o to właśnie chodzi w tej "konsekwentnej polityce kształtowania przestrzeni publicznej" władz Gdańska i zadajmy retoryczne (na razie) pytanie : Na ile projekty zrealizowane przyczyniły się (a zaplanowane przyczynią) do wzrostu atrakcyjności Gdańska w Polsce i Europie i zgodnie ze znaczeniem słowa "atrakcyjność" - przyciągają aktywnych i kreatywnych ludzi.
Nie znając intencji władz Gdańska, trudno mi tutaj zaproponować jakąś sensowną odpowiedź, ale mam sensowną (mam nadzieję) propozycję - publiczną dyskusję, za którą tęskni w Gdańsku pan Szymański, a na którą powołuje się dyrektor Duch, wspominając "projekty społeczne, adresowane do mieszkańców". Czy mieszkańcy Gdańska akceptują taki właśnie cel "konsekwentnej polityki kształtowania przestrzeni publicznej" - upiększajmy miasto, żeby przyciągnąć kreatywnych i dynamicznych ludzi? A może władze Gdańska mają inny cel upiększania przestrzeni publicznej miasta (którego tutaj nie znamy)? Myślę, że warto o tym rzeczowo podyskutować, zwłaszcza w perspektywie kolejnych, niemałych wydatków (z kieszeni mieszkańców Gdańska).
Zmierzając powoli ku konkluzji, nawiążę do tytułu mojej wypowiedzi. O dumie, podobnie jak o pięknie, można dyskutować w nieskończoność i nie dojść do żadnych racjonalnych wniosków, ponieważ nie są one oparte na (rzeczywistych) faktach, lecz abstrakcyjnych spekulacjach i indywidualnych emocjach. Gdzież więc szukać sensu (czyli racjonalności) działań zmierzających do poprawy jakości przestrzeni publicznych, czyli inaczej mówiąc - po co wydawać na nie pieniądze?
Załóżmy (czysto teoretycznie) że mieszkańcy Gdańska, nie zaakceptują idei 'upiększania' przestrzeni miejskiej (jak do tego podchodzi dyrektor Duch) jako głównego celu działań władz miasta i wydawania swoich pieniędzy, nawet gdyby ich efektem było przyciągnięcie "nowych, wartościowych, bo wykwalifikowanych mieszkańców" (jak sobie życzy pan Szymański). Co wtedy? Czy temat 'poprawiania jakości przestrzeni publicznych w Gdańsku' się kończy? Moim zdaniem, nie. Jest jeszcze wiele innych, sensownych celów inwestowania w przestrzeń publiczną.
O ile cel pana Szymańskiego (przyciągnięcie kreatywnych i aktywnych ludzi, którzy wytworzą u nas nowe wartości) można uznać zasadniczo za cel strategii gospodarczej (wytwarzanie bogactwa), o tyle dbałość mieszkańców o swoją przestrzeń (w warunkach demokracji) jest celem społecznym i odbiciem lokalnej kultury (czyli systemu wartości). Nie zapominajmy, że cele te wcale nie muszą być sprzeczne, pamiętając, na przykład, o biednym, ale pełnym "jazzującego" uroku Brooklynie, do którego zjeżdżała wieczorami (i wydawała pieniądze przez całą noc) kreatywna elita Nowego Jorku. Racjonalne interwencje w publicznych przestrzeniach, nie muszą więc być tylko związane z 'upiększaniem', lecz mogą prowadzić do ich aktywizacji gospodarczej, a tym samych podniesieniu zamożności lokalnych społeczności i redukcji, wynikających z biedy, patologii. Sztuka życia (w tym również miejskiego) polega na zrównoważeniu celów gospodarczych (zarabianie) i społecznych (wydawanie).
Moim zdaniem, problem Gdańska nie polega na tym, że tych różnic pomiędzy celami gospodarczymi, a społecznymi nie dostrzega, tylko że niewłaściwie rozkłada akcenty. Zdrowy organizm - także miejski - najpierw inwestuje swe siły w zapewnienie sobie dalszego rozwoju, a potem zajmuje się rekreacją, pięknem itd. W Gdańsku jest dokładnie na odwrót - miasto angażuje swe siły w działania, które nie tylko, że nie przyczynią się do zwiększenia efektywności wytwarzania bogactwa, ale osłabią jego siły witalne i pogrążą w chorobliwej apatii powolnego umierania. Zgadzam się z popularnym stwierdzeniem, że "pieniądze leżą na ulicy", tylko często nie wiemy na której. Gdzie w Gdańsku jest to miejsce, które ma szansę uczynić to miasto bogatszym? Moim zdaniem, na pewno nie jest to Dolne Miasto, ani Dolny Wrzeszcz, czy też Nowy Port, czy Letnica, a więc dzielnice wybrane przez władze miasta do kompleksowej rewitalizacji. Zgodzimy się, mam nadzieję, iż te działania (i wielomilionowe wydatki z miejskiej kasy) mają przede wszystkim cele społeczne, a nie gospodarcze (czyli wytwarzanie bogactwa).
Dla mnie "ulica z pieniędzmi" leży na terenach dawnej Stoczni Gdańskiej, wzdłuż atrakcyjnego frontu wodnego Wisły (choć niekoniecznie jest to projektowana tam Nowa Wałowa). Z pięknej historii tego miejsca - zarówno przemysłowej, jak i politycznej - już dziś można być dumnym, a co dopiero po zainwestowaniu tam przez władze Gdańska, na przykład, jakiejś części z owych kilkudziesięciu milionów złotych przeznaczonych na rewitalizację (w celach społecznych) wymienionych wcześniej dzielnic.
Dlaczego władze Gdańska nie dostrzegają strategicznego znaczenia rewitalizacji dawnych terenów Stoczni Gdańskiej dla rozwoju gospodarczego miasta i podniesienia zamożności jego mieszkańców? Dlaczego dyrektor Duch, wśród zaplanowanych (i zabudżetowanych) projektów poprawy jakości przestrzeni publicznych w Gdańsku, nie wymienia żadnych przestrzeni postoczniowych, oprócz Europejskiego Centrum Solidarności, kosztownego zarówno w budowie, jak i użytkowaniu? Nie wspomina nawet o tzw. Drodze do Wolności, mającej połączyć rejon Placu Solidarności z atrakcyjnym frontem wodnym (pomimo, przypadającej właśnie, 30. rocznicy zwycięstwa Solidarności). A przecież to właśnie wzdłuż tych atrakcyjnie urządzonych nadwodnych przestrzeni publicznych na dawnych terenach Stoczni Gdańskiej powstałyby komercyjne budynki z biurami i różnego typu usługami, dając możliwości zarabiania pieniędzy, zarówno przedsiębiorcom, jak i ich pracownikom.
Konkludując, może władze Gdańska zechciałyby wyjaśnić mieszkańcom sens (czyli cel) wymienionych przez dyrektora Ducha inwestycji, zmierzających do poprawy jakości przestrzeni publicznych i dlaczego zdecydowana większość tych działań, polega na wydawaniu publicznych pieniędzy, a nie stwarzaniu możliwości do ich zarabiania? Może również uznałyby, iż o publicznych przestrzeniach, warto publicznie dyskutować....
Opinie (109) 10 zablokowanych
-
2010-08-25 23:41
a co z turystami
Piękne i zadbane miasto jest chętnie odwiedzane przez turystów, WIĘC ten podział inwestycji w artykule na takie, ktore upększają i takie, ktore stworzą warunki do "zarobienia" jest zrobiony bez namysłu.
Dobre chodniki, zadbane ulice i budynki, mala architektura to nie jest luksus., a warunek.- 0 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.