• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Dyskusja o przestrzeni publicznej w Gdańsku: Najpierw sens, potem duma

24 sierpnia 2010 (artykuł sprzed 13 lat) 
To zabudowa Młodego Miasta, dziś zdewastowanych i opuszczonych terenów po dawnej Stoczni Gdańskiej, mogłaby być szansą dla Gdańska na jednoczesną poprawę jakości przestrzeni publicznej i premię finansową. To zabudowa Młodego Miasta, dziś zdewastowanych i opuszczonych terenów po dawnej Stoczni Gdańskiej, mogłaby być szansą dla Gdańska na jednoczesną poprawę jakości przestrzeni publicznej i premię finansową.

Zdrowy organizm - także miejski - najpierw inwestuje swe siły w zapewnienie sobie dalszego rozwoju, a potem zajmuje się rekreacją, pięknem itd. W Gdańsku jest dokładnie na odwrót - pisze urbanista i prezes fundacji "Lepsze Miasto" Roman Sebastyański.



Na podobną premię nie ma co liczyć w przypadku rewitalizacji zaniedbanych dzielnic, takich jak Nowy Port, Letnica, Dolne Miasto i Dolny Wrzeszcz - uważa Roman Sebastyański. Na podobną premię nie ma co liczyć w przypadku rewitalizacji zaniedbanych dzielnic, takich jak Nowy Port, Letnica, Dolne Miasto i Dolny Wrzeszcz - uważa Roman Sebastyański.
Z dużym zainteresowaniem przeczytałem odpowiedź Andrzeja Ducha, dyrektora wydziału urbanistyki, architektury i ochrony zabytków Urzędu Miejskiego w Gdańsku, na wyrażoną przez Michała Szymańskiego z Forum Rozwoju Aglomeracji Gdańskiej wątpliwość, "czy mamy powody do dumy z jakości przestrzeni publicznych w Gdańsku". Swoją wypowiedź Pan dyrektor puentuje, że "powody do dumy już są" ponieważ Gdańsk pięknieje, w wyniku "konsekwentnej polityki kształtowania przestrzeni publicznej" prowadzonej przez władze miasta.

Jako dowody podaje: podświetlanie budynków, podnoszenie jakości rekreacyjnych terenów zielonych, nowe nawierzchnie i oświetlenie ulic Głównego Miasta, sztukę w przestrzeni publicznej.

Czym przede wszystkim powinny kierować się władze samorządowe, kształtując przestrzeń publiczną miast?

O ile te projekty są już zrealizowane i można by się rzeczywiście pokusić o ocenę efektywności owej "konsekwentnej polityki kształtowania przestrzeni publicznej" prowadzonej przez władze miasta, o tyle zastanawia, dość surrealistycznie brzmiące stwierdzenie, iż Gdańsk pięknieje (dając powody do dumy) również w wyniku niezrealizowanych jeszcze projektów, takich jak: rewitalizacja dzielnic (Nowy Port, Letnica,Dolne Miasto i Dolny Wrzeszcz), budowa obiektów o architekturze na światowym poziomie (stadion w Letnicy, Europejskie Centrum Solidarności, Teatr Szekspirowski, czy Muzeum II Wojny Światowej), nowe oblicze Wyspy Spichrzów oraz Targu Siennego i Rakowego.

Co łączy te wszystkie projekty, w ramach owej "konsekwentnej polityki kształtowania przestrzeni publicznej" prowadzonej przez władze miasta, na którą powołuje się dyrektor Duch? Teoria mówi, a dobra praktyka potwierdza, że każda "konsekwentna polityka" zakłada najpierw jakiś cel, który powinien zostać osiągnięty w określonym czasie, poprzez świadome działania i zainwestowany kapitał. Czy tym celem jest jedynie piękno, a jeżeli tak, to jak zdefiniowane? A może, jak słusznie (moim zdaniem) sugeruje pan Szymański, w inicjującym tę dyskusję artykule, piękno (cokolwiek to oznacza) nie jest wcale celem, lecz jedynie środkiem w rywalizacji z innymi miastami, której prawdziwym (i konkretnym) celem jest przyciąganie "nowych, wartościowych, bo wykwalifikowanych mieszkańców"...?

Załóżmy, że o to właśnie chodzi w tej "konsekwentnej polityce kształtowania przestrzeni publicznej" władz Gdańska i zadajmy retoryczne (na razie) pytanie : Na ile projekty zrealizowane przyczyniły się (a zaplanowane przyczynią) do wzrostu atrakcyjności Gdańska w Polsce i Europie i zgodnie ze znaczeniem słowa "atrakcyjność" - przyciągają aktywnych i kreatywnych ludzi.

Nie znając intencji władz Gdańska, trudno mi tutaj zaproponować jakąś sensowną odpowiedź, ale mam sensowną (mam nadzieję) propozycję - publiczną dyskusję, za którą tęskni w Gdańsku pan Szymański, a na którą powołuje się dyrektor Duch, wspominając "projekty społeczne, adresowane do mieszkańców". Czy mieszkańcy Gdańska akceptują taki właśnie cel "konsekwentnej polityki kształtowania przestrzeni publicznej" - upiększajmy miasto, żeby przyciągnąć kreatywnych i dynamicznych ludzi? A może władze Gdańska mają inny cel upiększania przestrzeni publicznej miasta (którego tutaj nie znamy)? Myślę, że warto o tym rzeczowo podyskutować, zwłaszcza w perspektywie kolejnych, niemałych wydatków (z kieszeni mieszkańców Gdańska).

Zmierzając powoli ku konkluzji, nawiążę do tytułu mojej wypowiedzi. O dumie, podobnie jak o pięknie, można dyskutować w nieskończoność i nie dojść do żadnych racjonalnych wniosków, ponieważ nie są one oparte na (rzeczywistych) faktach, lecz abstrakcyjnych spekulacjach i indywidualnych emocjach. Gdzież więc szukać sensu (czyli racjonalności) działań zmierzających do poprawy jakości przestrzeni publicznych, czyli inaczej mówiąc - po co wydawać na nie pieniądze?

Załóżmy (czysto teoretycznie) że mieszkańcy Gdańska, nie zaakceptują idei 'upiększania' przestrzeni miejskiej (jak do tego podchodzi dyrektor Duch) jako głównego celu działań władz miasta i wydawania swoich pieniędzy, nawet gdyby ich efektem było przyciągnięcie "nowych, wartościowych, bo wykwalifikowanych mieszkańców" (jak sobie życzy pan Szymański). Co wtedy? Czy temat 'poprawiania jakości przestrzeni publicznych w Gdańsku' się kończy? Moim zdaniem, nie. Jest jeszcze wiele innych, sensownych celów inwestowania w przestrzeń publiczną.

O ile cel pana Szymańskiego (przyciągnięcie kreatywnych i aktywnych ludzi, którzy wytworzą u nas nowe wartości) można uznać zasadniczo za cel strategii gospodarczej (wytwarzanie bogactwa), o tyle dbałość mieszkańców o swoją przestrzeń (w warunkach demokracji) jest celem społecznym i odbiciem lokalnej kultury (czyli systemu wartości). Nie zapominajmy, że cele te wcale nie muszą być sprzeczne, pamiętając, na przykład, o biednym, ale pełnym "jazzującego" uroku Brooklynie, do którego zjeżdżała wieczorami (i wydawała pieniądze przez całą noc) kreatywna elita Nowego Jorku. Racjonalne interwencje w publicznych przestrzeniach, nie muszą więc być tylko związane z 'upiększaniem', lecz mogą prowadzić do ich aktywizacji gospodarczej, a tym samych podniesieniu zamożności lokalnych społeczności i redukcji, wynikających z biedy, patologii. Sztuka życia (w tym również miejskiego) polega na zrównoważeniu celów gospodarczych (zarabianie) i społecznych (wydawanie).

Moim zdaniem, problem Gdańska nie polega na tym, że tych różnic pomiędzy celami gospodarczymi, a społecznymi nie dostrzega, tylko że niewłaściwie rozkłada akcenty. Zdrowy organizm - także miejski - najpierw inwestuje swe siły w zapewnienie sobie dalszego rozwoju, a potem zajmuje się rekreacją, pięknem itd. W Gdańsku jest dokładnie na odwrót - miasto angażuje swe siły w działania, które nie tylko, że nie przyczynią się do zwiększenia efektywności wytwarzania bogactwa, ale osłabią jego siły witalne i pogrążą w chorobliwej apatii powolnego umierania. Zgadzam się z popularnym stwierdzeniem, że "pieniądze leżą na ulicy", tylko często nie wiemy na której. Gdzie w Gdańsku jest to miejsce, które ma szansę uczynić to miasto bogatszym? Moim zdaniem, na pewno nie jest to Dolne Miasto, ani Dolny Wrzeszcz, czy też Nowy Port, czy Letnica, a więc dzielnice wybrane przez władze miasta do kompleksowej rewitalizacji. Zgodzimy się, mam nadzieję, iż te działania (i wielomilionowe wydatki z miejskiej kasy) mają przede wszystkim cele społeczne, a nie gospodarcze (czyli wytwarzanie bogactwa).

Dla mnie "ulica z pieniędzmi" leży na terenach dawnej Stoczni Gdańskiej, wzdłuż atrakcyjnego frontu wodnego Wisły (choć niekoniecznie jest to projektowana tam Nowa Wałowa). Z pięknej historii tego miejsca - zarówno przemysłowej, jak i politycznej - już dziś można być dumnym, a co dopiero po zainwestowaniu tam przez władze Gdańska, na przykład, jakiejś części z owych kilkudziesięciu milionów złotych przeznaczonych na rewitalizację (w celach społecznych) wymienionych wcześniej dzielnic.

Dlaczego władze Gdańska nie dostrzegają strategicznego znaczenia rewitalizacji dawnych terenów Stoczni Gdańskiej dla rozwoju gospodarczego miasta i podniesienia zamożności jego mieszkańców? Dlaczego dyrektor Duch, wśród zaplanowanych (i zabudżetowanych) projektów poprawy jakości przestrzeni publicznych w Gdańsku, nie wymienia żadnych przestrzeni postoczniowych, oprócz Europejskiego Centrum Solidarności, kosztownego zarówno w budowie, jak i użytkowaniu? Nie wspomina nawet o tzw. Drodze do Wolności, mającej połączyć rejon Placu Solidarności z atrakcyjnym frontem wodnym (pomimo, przypadającej właśnie, 30. rocznicy zwycięstwa Solidarności). A przecież to właśnie wzdłuż tych atrakcyjnie urządzonych nadwodnych przestrzeni publicznych na dawnych terenach Stoczni Gdańskiej powstałyby komercyjne budynki z biurami i różnego typu usługami, dając możliwości zarabiania pieniędzy, zarówno przedsiębiorcom, jak i ich pracownikom.

Konkludując, może władze Gdańska zechciałyby wyjaśnić mieszkańcom sens (czyli cel) wymienionych przez dyrektora Ducha inwestycji, zmierzających do poprawy jakości przestrzeni publicznych i dlaczego zdecydowana większość tych działań, polega na wydawaniu publicznych pieniędzy, a nie stwarzaniu możliwości do ich zarabiania? Może również uznałyby, iż o publicznych przestrzeniach, warto publicznie dyskutować....

Roman Sebastyański (roman@3miasto.info) jest urbanistą, podczas pracy w Urzędzie Miejskim w Gdańsku opracował koncepcję rozwoju Śródmieścia Gdańska, potem współpracował z Synergią 99 w przygotowaniu do inwestycji dawnych terenów Stoczni Gdańskiej. Był inicjatorem powstania Kolonii Artystów w Stoczni Gdańskiej. Więcej na stronie sebastyanski.eu

Opinie (109) 10 zablokowanych

  • Bardzo dobre spostrzeżenia. (4)

    Mam podobne wnioski obserwując dyskusje miejskie z ostatnich kilku lat. Dlaczego miasto zajmuje się "pudrowaniem", podczas gdy środki należałoby ulokować gdzie indziej? Dlaczego nie postawi się najpierw na jakieś "lokomotywy" zarabiające pieniądze (inwestycja = najpierw coś wykładamy, by potem zebrać korzyści)? Zawsze najpierw powinien być mocny kręgosłup! Po co ładować pieniądze w upiększanie starego auta skoro należałoby mu zrobić remont silnika? Sportowiec nie bedzie biegał, póki nie ma "bazy" i inne analogie. U nas jest inaczej.

    Nie jestem pewien, czy akurat budowa i rozwój inwestycji na terenach postoczniowych byłaby taką 'lokomotywą". Stawiałbym bardziej na kompleksowy rozwój Gdańska i jego super dzielnic (Wrzeszcz, Oliwa) jako miasta turystycznego, z odpowiednim zapleczem, otoczeniem, mądrze zaprojektowaną i odnowioną przestrzenią (aby G. Grass nie zwracał nam potem uwagi, że front odmalowany, a kibli dalej nie ma), parkingami dla ludzi, bankami poza centrum, a ludziom, którym nie pasuje zgiełk jarmarku pod własnym oknem - zaproponowanie mieszkań dalej. itd. itp. Bo to już mamy. Dopieszczenie tego co jest i doprowadzenie do perfekcji. Tereny postoczniowe potem lub równolegle - dobre przykłady zagospodarowania takich terenów są w Londynie.

    • 15 3

    • Zapominasz o jednym (2)

      Naszym silnikiem jest w głównej mierze turystyka. A jaki turysta przyjedzie do smutnego jak p.... miasta?

      • 2 1

      • A przeczytałeś opinię, na którą odpowiadasz? (1)

        Drugi akapit, drugie zdanie.

        • 1 0

        • Jak silnikiem jest turystyka...

          ...to bylibyśmy Grecją. Wbrew pozorom to przemysł trzyma nas na nogach - duży i mały. Tej turystyki to jest tyle co kot napłakał i jest rodzynkiem w tym wszystkim. Aczkolwiek rodzynkiem wysuszonym.

          • 3 0

    • Hehhee..

      Postaw te kible a nie mędrkuj ;) Spalone w `78 ;) Natryski. Tereny postoczniowe potem lub równolegle - dobre przykłady zagospodarowania takich terenów są w Londynie. Metroseksualni ? A-fe..

      • 0 0

  • zgadzam się z autorem

    Wziąść się za tereny postoczniowe! Tam jest klucz do sukcesu!

    • 10 3

  • Dobry text

    .....Nie zapominajmy, że cele te wcale nie muszą być sprzeczne, pamiętając, na przykład, o biednym, ale pełnym "jazzującego" uroku Brooklynie, do którego zjeżdżała wieczorami (i wydawała pieniądze przez całą noc) kreatywna elita Nowego Jorku.... - dobry przykład. Wydaje mi się, ze na warszawskiej Pradze robi się podobnie jak na Brooklynie. Powstaja kluby, galerie...

    • 9 4

  • nic nowego - nic ciekawego. (1)

    Ten artykuł nie wnosi nic nowego do dyskusji, poza tym napisany jest przyciężką inteligencką nowomową-trawą.
    Szkoda czasu autora i czasu czytelników na lekturę.

    • 11 9

    • popieram

      • 1 1

  • Więcej CZERWONEJ DACHÓWKI I CEGŁY mniej szkła i aluminium

    I zabudowa 4 piętrowa.
    I Gdańsk będzie piękny

    • 14 3

  • Mlode Miasto

    To melodia dalekiej przyszlosci. Trzeba wypelnic niewielkim (w stosunku do MM) przestrzen w sposob przemyslany istniejace dzielnice i dbac o nie. Na MM nie ma nic. Drog, komunikacji, uzbrojenia terenu. Moze za 30-40 lat bedzie tam prawdziwe miasto. My dzisiaj mozemy zaczac inwestycje tam, ale efekty beda widoczne w nastepnym pokoleniu. Mozemy natomiast postawic na poprawe wizerunku Wrzeszcza, Oliwy, ale takze Starego Miasta (nie mylic z GLownym), ktore jest tuz obok rzekomo super atrakcyjnych turystycznie miejsc, a wyglada gorzej niz blokowiska na obrzezach miasta. Tu trzeba inwestowac w mala architekture, budowe komunikacji miejskiej (teraz to pustynia komunikacyjna!! na wsi jest chociaz pks, tutaj nic) oraz wypelniac luki w zabudowie.

    • 9 2

  • wladze Gdanska nie potarfia (1)

    przypilnowac ZDiZU by dbal porzadnie o chodniki i ulice ani Strazy Miejskiej by w koncu zrobila porzadek z nieprawidlowo parkujacymi samochodami i zasmiecajacymi miasto burakami a co tu mowic o sensie inestycji w przestrzen publiczna.

    Sens jest jeden. Trzymajmy sie fotela. Wizji nie ma, bo jak moze byc u ludzi, ktorzy maja horyzonty ograniczone tym co widza tylko u siebie. Szczerze watpie czy ktokolwiek z nich potrafi podac jakies miasto, ktore jest dla nich wzorem zagospodarowania przestrzeni.

    O podworko dbaja tak jak za komuny, czyli na odpierd.. - tak samo dbaja o miasto....

    • 12 1

    • jeszcze moj ulubiony przyklad

      Ulica Piecewska zbudowana 31 lat temu. W swoim czasie Dostala tymczasowa nawierzchnie asfaltowa wylana wprost na plyty betonowe. Po tych kilkudziesieciu latach wszystko sie rozjechalo, ale dzielnie trwa czekajac na lepsze czasy. Niszczy miejskie autbosuy, niszczy samochody mieszkancow a wyglada jak droga z planu filmowego o drogach Syberii albo Afrykii. A moze sie myle, moze mieszkancy tych regionow doczekali sie juz lepszych drog ...

      I tak ten Gdansk wyglada, tak zacheca mlodych, kreatywnych do osiedlania sie tutaj w syfie i beznadzieji.
      Neci tylko rozrywka ;) na wymarlym Glownym Miescie (tu chociaz sa jakies starania Lisickiego- skutecznosc poki co zerowa).

      Dobrze, ze chociaz wokolo piekne Kaszuby i morze. To sa skarby i jedyne co moze zachecic do osiedlenia sie tutaj.

      • 3 0

  • 3 City=3 Swiat ?

    Pozdrawiam

    • 9 3

  • hmm zaniedbany Dolny Wrzeszcz? A Orunia to co. Przez naszych włodarzy sama nędza! Wszystkie lumpy z morenki, suchaninka, oliwki i innych dzielnic ściągacie do nas! Gnoje jedne

    • 5 1

  • "Zmierzając powoli ku konkluzji, nawiążę do tytułu mojej wypowiedzi. " (1)

    Gościu, zwięzłość jest siostrą talentu! Nie masz co robić na emeryturze?

    • 11 2

    • święte słowa

      • 2 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane