- 1 Nie będzie lepszej segregacji - będą kary (241 opinii)
- 2 Śmierć Adamowicza. Wyrok ws. finału WOŚP (108 opinii)
- 3 Pomorze za 36 lat: kobiece i... stare (81 opinii)
- 4 Napad na bank czy głupi żart? (91 opinii)
- 5 "Pani już tu nie mieszka". Wyrzucili też kota (733 opinie)
- 6 Remontują, zamiast wyburzyć. Dlaczego? (109 opinii)
Gdańsk: co z tymi biletami?
Wczoraj w redakcji "Gazety" doszło do spotkania, w czasie którego miejscy urzędnicy bronili decyzji o podwyżce. - W Katowicach i Warszawie najtańszy przejazd kosztuje 2,40 zł, w Krakowie 2,50 zł. W Poznaniu co prawda 1,30 zł, ale już niebawem cena wzrośnie do 1,50 zł - wyliczał zastępca prezydenta Gdańska Maciej Lisicki. - Nawet po podwyżce będziemy więc mieć prawie najtańszy bilet w Polsce.
Maciej Lisicki tłumaczył, że zaproponował wzrost ceny biletu 10-minutowego i obniżenie wszystkich biletów okresowych, by mieszkańcy chętniej wybierali te drugie, które są wygodniejsze i w rzeczywistości tańsze w przeliczeniu na jeden przejazd.
Powoływał się przy tym na badania, które pokazują, że najbardziej zadowoleni z komunikacji są mieszkańcy tych miast, w których bilet miesięczny kosztuje tyle, co 20-30 pojedynczych przejazdów. W Gdańsku ten wskaźnik wynosi ok. 90 - za cenę sieciowego biletu miesięcznego możemy kupić właśnie tyle pojedynczych biletów.
- Dobrze byłoby obniżyć ten wskaźnik. Nie chcemy oczywiście zwiększyć cen biletów papierowych o 300 proc., ale musimy je podnieść choć trochę, by móc obniżyć ceny miesięcznych. Budżet na komunikację nie jest przecież z gumy i musi się bilansować - tłumaczył.
Z danych miasta wynika, że jedynie 11 proc. przejazdów Gdańsku odbywa się na podstawie 10-minutowych biletów. Skąd więc fala protestów, skoro podwyżka dotknie stosunkowo niewielką grupę pasażerów?
Radna Agnieszka Pomaska uważa, że to ze względu na taryfę czasową, na którą gdańszczanie reagują alergicznie. - Każda zmiana ceny biletów przypomina nam, że mamy zawiłą i skomplikowaną taryfę. Stąd nasza złość.
To chyba trafne spostrzeżenie. Według wielu osób taryfa czasowa jest nadmiernie skomplikowana, nieprzyjazna i wprowadza wśród pasażerów niepotrzebną nerwowość. "Zdążę dojechać, czy nie zdążę?" - zastanawiają się gdańszczanie.
- Protestuję! Ta taryfa jest bardzo dobra dla pasażerów. Tak wynika z badania, które przeprowadziliśmy wśród mieszkańców Chełmu i Oruni w 2005 roku - oburzał się Antoni Szczyt, odpowiedzialny za komunikację w gdańskim magistracie. - Znakomita większość stwierdziła, że bilet 10-minutowy sprawdza się u nich idealnie.
Z drugiej strony te same badania pokazują hierarchię wartości wśród pasażerów. Wśród pięciu kryteriów oceny komunikacji miejskiej na pierwszym miejscu znalazła się jakość usług, a dopiero na ostatnim cena biletu. Czy w takim razie gdańszczanie zgodziliby się na nieco droższy bilet, gdyby podróż z nim była bardziej komfortowa? A jeśli tak, to jak miałby on wyglądać?
Obecny na spotkaniu nasz czytelnik Marcin Drewka zaproponował utworzenie biletów strefowych. Według tego systemu poruszanie się w obrębie poszczególnych stref byłoby tańsze, niż ich przekraczanie. - Ja nie wziąłbym na siebie odpowiedzialności za podział Gdańska na strefy - ripostował Włodzimierz Popiołek, dyrektor ZTM. Jego zdaniem to niedobry pomysł, choćby ze względu na mocno rozciągnięty kształt miasta. - Co powiedzieliby mieszkańcy Sobieszewa, Kowal czy Oruni, którzy jadąc dokądkolwiek przekraczaliby kilka stref?
Zarówno Lisicki, jak Szczyt i Popiołek zgodzili się jednak, że wśród gdańskich biletów powinien pojawić się bilet jednorazowy. - Mieszkańcy mieliby wybór, czy wolą jechać dalej na jednym bilecie, czy kasować czasowe i mieć możliwość przesiadki - przyznali urzędnicy. Ich zdaniem - choć to niezwykle pobieżne kalkulacje - taki bilet mógłby kosztować ok. 2,50 - 2,70 zł.
Czy listopadowa sesja Rady Miasta, na której głosowana ma być podwyżka ceny biletu 10-minutowego byłaby dobrym momentem do wprowadzenia biletu jednorazowego? - Na pewno nie - kręcił głową Maciej Lisicki. - Po pierwsze, stare kasowniki nabijają tylko datę i nie wskazują, w jakim pojeździe skasowano bilet. Po drugie, nie zdążymy oszacować, ile taki bilet musiałby kosztować, żeby budżet gdańskiej komunikacji nie eksplodował. Ale na pewno wprowadzimy ten bilet w przyszłości.
Oby nieodległej.
55 proc. podróży w Gdańsku trwa do 30 minut. Jedynie 11 proc. przejazdów trwa do 10 minut. I właśnie tak podróżujących pasażerów dotknie podwyżka. Co prawda aż 39 proc. sprzedawanych biletów to "10-minutówki", ale pasażerowie często łączą je tworząc większe nominały.
W Gdańsku 60 proc. budżetu komunikacji to wpływy ze sprzedaży biletów, a 40 proc. to dopłaty z budżetu miasta. W chwalonej za niskie ceny biletów Warszawie te proporcje są odwrotne.
Co prawda aż 70 proc. przejazdów odbywa się na podstawie biletów okresowych, ale posiadający je pasażerowie zostawiają w kasach tylko 32 proc. wszystkich wpływów za bilety.
Kasujący papierowe bilety odpowiadają z kolei za 30 proc. wszystkich przejazdów, ale za to zapewniają aż 68 wpływów z biletów. Powód? Ich bilety są de facto o wiele droższe.
Przykład: bilet miesięczny na 25 minutową podróż z Zaspy do Śródmieścia kosztuje 57 zł (ważny od poniedziałku do piątku). Przy dwóch przejazdach dziennie daje to 46 przejazdów miesięcznie, a każdy z nich kosztuje ok. 1,20 zł. Tymczasem by tę trasę pokonać z papierowym biletem trzeba zapłacić 2,80 zł, czyli ponad 100 proc. więcej.
Opinie (363) 9 zablokowanych
-
2007-11-14 20:59
A-PE-LU-JE!!!! Ludzie, przestancie krytykowac wladze miasta Gdanska. I to natychmiast!!!
Chcieliscie zeby rzadzila PO, to macie. Kolejna okazja do zmiany wladzy - za 4 lata. Zycze cierpliwosci, bedzie wam coraz bardziej potrzebna.
- 0 0
-
2007-11-14 20:58
i tak dużo mają
a dochody z reklam w autobusach??
przecież zkm zarabia duże pieniądze na reklamach ktorych coraz więcej jest w pojazdach...
bilety powinny być tańsze przez co powinny być bardziej atrakcyjne..
coraz więcej jest różnych linii prywatnych co powoli daje możliwość wyboru- 0 0
-
2007-11-14 20:55
Według mnie rozwiązanie jest proste. ZKM powinno zainwestować w automaty podobne do takich jakie ma SKM, wybierało by się linie autobusową lub tramwajową jaką by się chciało jechać, wybierało przystanek końcowy, automat by generował cenę biletu odpowiednią do odległości (oczywiście z uwzględnieniem zniżek) oraz wybierało by się godzinę o której chciało by się wsiąść do tramwaju/autobusu (według rozkładu jazdy). I po problemie :D
- 0 0
-
2007-11-14 20:55
Jedym słowem ! Chcieliście PO to macie rządy PO !!! Wygrali wybory do sejmu i w województwie poczuli się pewnie i teraz harcują myszy. źle wam było ? - macie lepiej :) ps. Lisicki to dran , co on jeździ komunikacją i robi ankiety kto gdzie i za ile jedzie? cwaniak , ale niech się dorobi bo w następnych wyborach pożegna się i my go również!!!
- 0 0
-
2007-11-14 20:45
To są kpiny z nas-pasażerów
Pan Szczyt mówił rok temu tak: \
- 0 0
-
2007-11-14 20:44
Skandal!
Niech pan Lisiecki oczu nie mydli, że bilet pół godzinny pozwala na przesiadki - jak się stoi w korku albo czeka ruski rok na autobus, to nie można wyrobić się na jednym bilecie w tym czasie. I co, mam tłumaczyć kanarowi, że korek był, czy iść do kierowcy po poświadczenie?
- 0 0
-
2007-11-14 20:25
fajnie
dla mnie super nie bede kasowac biletow.Bardziej opłaca sie raz na jakiś czas zapłacić kare>Chyba tu kogoś pogieło 2 zł
- 0 0
-
2007-11-14 20:22
rzeczywiście taniocha
to świetnie w ogóle nie bede kasować biletów i tak bardziej mi sie opłaca jak raz na jakiś czas zapłace kare.Chyba ktoś upadł na głowe 2 zł
- 0 0
-
2007-11-14 20:20
Skandal!!!! Ja wówczas przestaje kupywać bilety!!!
- 0 0
-
2007-11-14 19:29
* (1)
A ja uważam, że jest to dobry pomysł:) i jestem absolutnie za!!!!
- 0 0
-
2007-11-14 20:10
to jesteś Gosiu wśród 70%-89% zadowolonych!
patrz dane:)))
- 0 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.