Gdynia zamierza walczyć o międzynarodowy certyfikat
"Błękitnej flagi", potwierdzający wysoką jakość kąpielisk i przystani jachtowych.
- Wymagania programu "Błękitna flaga" są jednakowe w całej Europie - mówi Finn
Bolding Thomsen, międzynarodowy koordynator kampanii "Blue flag". -
Mariny i kąpieliska są oceniane przed rozpoczęciem sezonu i jeśli spełniają warunki, otrzymują znak "Błękitnej flagi". Dbanie o to, by jakość była utrzymana, należy do władz miejskich lub zarządców obiektów, jednak są również kontrole z zewnątrz i zdarza się niestety, że certyfikat trzeba odebrać. Korzyści z jego posiadania są jednak znaczne - jest to znakomita promocja, a obecnie nawet niektóre biura podróży uwzględniają go, gdy wybierają miejsce dla swojej oferty.Idea kampanii "Błękitna flaga" narodziła się w 1985 roku we Francji, szybko jednak rozprzestrzeniła się praktycznie na całą Europę (choć nie tylko). W ubiegłym roku taki znak przyznano 2161 kąpieliskom i 729 przystaniom jachtowym z dwudziestu czterech krajów, m.in. Francji, Grecji, Niemiec, Włoch, Litwy, Słowenii, RPA i Turcji.
- To nie tylko system certyfikacji marin i kąpielisk, ale i swego rozdzaju przewodnik dla zarzadców tych obiektów, jeśli chodzi o standard obsługi, ochrony środowiska, bezpieczeństwa - mówi
Michał Guć, wiceprezydent Gdyni.
- Wdrożenie tego programu w naszym mieście spowoduje zwiększenie atrakcyjności naszej infrastruktury turystycznej dla przyjezdnych i dla mieszkańców. Na razie program jest pilotażowy i w tym roku szans na certyfikat nie mamy, jednak pracujemy nad tym, by go uzyskać w przyszłym roku. Jeśli chodzi o infrastrukturę, to nie jest źle. Więcej trzeba będzie zrobić, jeśli chodzi o edukację ekologiczną i działania informacyjne.