• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Ludzie Trójmiasta: pomaga cudzoziemcom rozpocząć nowe życie

Anna Moczydłowska
27 maja 2018 (artykuł sprzed 6 lat) 
Klaudia Iwicka z Centrum Wsparcia Imigrantów i Imigrantek w Gdańsku. Klaudia Iwicka z Centrum Wsparcia Imigrantów i Imigrantek w Gdańsku.

Płacą haracze za pozwolenie na pobyt, padają ofiarą nieuczciwych pracodawców, a widmo deportacji spędza im sen z powiek. Bałagan mają w papierach, ale jeszcze większy - w głowach. Gdy w końcu stają pod ścianą, trafiają do niej. Klaudia Iwicka, jak mało kto wie, że kiedy ważą się ludzkie losy, o rutynie nie ma mowy. Współzałożycielka Centrum Wsparcia Imigrantów i Imigrantek jest kolejną bohaterką cyklu "Ludzie Trójmiasta". Ostatnio pisaliśmy o Łukaszu Wrycz-Rekowskim, ratowniku z Gdyni.



Od poniedziałku do czwartku Klaudia pracuje na tzw. "pierwszej linii". Jest na miejscu i przyjmuje petentów - choć trudno ich tak nazywać. Obcokrajowcy wszystkich nacji przychodzą w najróżniejszych sprawach: proszą o pomoc, poradę, interwencję. Coraz częściej przychodzą też Polacy - przyjaciele i rodziny, a nawet pracodawcy. Ci pierwsi radzą się np. odnośnie procedur zawarcia małżeństwa z cudzoziemcem, drudzy - oczekują pomocy przy formalnościach związanych z zatrudnieniem.

- Szara strefa wciąż kwitnie, ale coraz więcej mamy na Pomorzu naprawdę świetnych pracodawców - zastrzega Klaudia. - Zatrudniają na legalnych umowach, a do nas przychodzą, by dopytać, jak pomóc załatwić bilet do domu czy ułatwić procedury pobytowe. Wiele w tej materii zmienia się na plus.
Chcesz się podzielić z nami swoją historią? A może znasz kogoś, o kim powinniśmy napisać? Czekamy na maile: ludzietrojmiasta@trojmiasto.pl

Pod dywan


Do centrum przyjść można z biegu, bez wcześniejszego umówienia się. Ale wtedy trzeba liczyć się z oczekiwaniem w kolejce, która kłębi się na niewielkim korytarzu zabytkowej kamiennicy przy ul. Gdyńskich Kosynierów 11 zobacz na mapie Gdańska. Centrum Wsparcia Imigrantów i Imigrantek staje się coraz popularniejsze.

Piątek to dzień pracy wewnętrznej. Tego dnia interesanci na konsultacje nie są przyjmowani. To ważny dzień, bo wówczas pracownicy mają czas, aby zająć się najbardziej złożonymi sprawami z danego tygodnia. Kontaktują się z instytucjami i organizacjami, które mogą pomóc, wertują przepisy, konsultują się z prawnikiem, pomagają pisać odwołania, chodzą na spotkania miejskie.

- Problemy obcokrajowców tak naprawdę nie zmieniają się od początku istnienia centrum - przyznaje Klaudia Iwicka. - Najczęściej pytają o pracę i procedury administracyjno-prawne. W przepisach wiele się zmienia, więc, by skutecznie pomóc, musimy być na bieżąco. Kolejna kwestia to pobyty, a te dwie sprawy są ze sobą ściśle powiązane. Rutyna? Tak może się wydawać, ale nie ma na nią miejsca. Za każdą sprawą stoi człowiek i jego życie.
Centrum Wsparcia Imigrantów i Imigrantek obchodzi właśnie szóste urodziny. Powstało na długo przed zwiększonym napływem Ukraińców do Polski i przed głośną sprawą relokacji uchodźców. Narodziło się z zaangażowania i chęci pomocy grupy ludzi, w tym Klaudii, która wówczas pracowała jeszcze na etacie w zupełnie innej branży. W działania centrum gdańszczanka angażowała się po godzinach, bo czuła, że temat migrantów to temat zamiatany pod dywan - tak samo w Polsce, jak i w wielu miejscach na świecie.

- Gorąca atmosfera wokół obcokrajowców była dopiero przed nami. Cały czas wiedzieliśmy jednak, że mnóstwo jest u nas studentów z innych krajów, a w szarej strefie Trójmiasta, bez umów i za niewielkie pieniądze, pracowało w roli sprzątaczek i opiekunek bardzo wiele Ukrainek. Do dziś pamiętam emocje towarzyszące pierwszym klientom - wspomina.

I dodaje: - Byli wśród nas prawnicy, psychologowie, pracownicy socjalni. Każdy wnosił różną wiedzę i kompetencję. Cała tę wiedzę musieliśmy przekuć na grunt migracji. Udało się i obecnie tworzymy naprawdę skuteczny zespół.

Klaudia Iwicka z Centrum Wsparcia Imigrantów i Imigrantek w Gdańsku. Klaudia Iwicka z Centrum Wsparcia Imigrantów i Imigrantek w Gdańsku.
Dziś Klaudia wciąż jest jednym z trzonów organizacji, a centrum wypełniło całe jej zawodowe życie. Porady udzielane są bezpłatnie, a działalność Centrum Wsparcia Imigrantów i Imigrantek finansowana jest głównie z Urzędu Miasta Gdańska. Nazwa zresztą nie jest przypadkowa - choć niektórzy zarzucają im ostentacyjny feminizm, to właśnie przez rozszerzenie nazwy o "Emigrantki" chcieli wyraźnie zasygnalizować, że dostrzegają specyficzne problemy (także) kobiet na obczyźnie. Rocznie konsultowanych jest tutaj ponad tysiąc nowych klientów.

Deportacja gorsza niż śmierć


Jako centrum zajmowali się głośną sprawą zgwałconej Mołdawianki, która przyjechała do Polski, by zarobić na remont domu, w którym mieszka wraz z trójką wychowywanych tylko przez nią dzieci. W Gdyni - jak relacjonowała - padła ofiarą wielokrotnego gwałtu po tym, jak przyjęła ofertę pokoju do zamieszkania w zamian za sprzątanie. Uciekając przed napastnikami, kobieta wyskoczyła przez okno z mieszkania na czwartym piętrze. To gdańskie centrum współkoordynowało zbiórkę pieniędzy dla pokrzywdzonej.

- Sprawa pani Swietłany, przez swoją brutalność, stała się bardzo medialna. To pomogło w błyskawicznej zbiórce potrzebnych środków. Sprawy, którymi zajmujemy się na co dzień rzadko trafiają jednak na pierwsze strony gazet. To smutne, ale najczęściej krzywda obcokrajowcom dzieje się w czasie pracy - mówi Klaudia.
A dzieje się, bo wielu z nich wciąż pracuje na czarno. Co za tym idzie są wykorzystywani, a pomocy medycznej unikają jak ognia. Wiąże się to oczywiście z brakiem ubezpieczenia i strachem przed wysokimi kosztami. Głośnym echem w polskich mediach odbiła sprawa nielegalnie zatrudnionej kobiety, która w czasie pracy dostała wylewu. Pracodawca wywiózł ją i zostawił na ławce.

- Sytuacji, gdzie strach przed prawnymi konsekwencjami okazuje się silniejszy niż troska o ludzkie życie jest więcej - przyznaje Klaudia. - Odebrałam już w swojej karierze telefon w którym usłyszałam, że nielegalnie zatrudniona Ukrainka leży nieprzytomna, a pozostali nie wiedzą co robić, bo nie ma komu zapłacić za leczenie. A przecież wydawałoby się, że żadne koszta ani widmo deportacji nie są gorsze niż śmierć.

Bałagan w głowie


W ich rękach ważą się ludzkie losy, a te potrafią być naprawdę skomplikowane. Osoby odwiedzające centrum przychodzą często nie tylko z bałaganem w dokumentach, ale także, a może przede wszystkim, w głowie. Są zagubieni, zdezorientowani, załamani, bo odbili się już od wielu drzwi.

- To ludzie, którzy są zastraszani. Którzy nie mogą spać po nocach, bo boją się o swoje jutro. Którzy płacą horrendalne pieniądze za wyrobienie dokumentów, choć kwota określona urzędowo jest znacznie niższa - wymienia Klaudia Iwicka.

I dodaje: - Dla nas najtrudniejsze przypadki to, gdy ktoś przyjeżdża z Azji czy Afryki i z jakiegoś powodu musi wrócić. Procedury pobytowe nie powiodły się, choć rodzina przeznaczyła oszczędności całego życia, by zapewnić tej osobie lepszą przyszłość. Możemy wiele, ale czasami mamy związane ręce. Z różnych powodów: prawnych, systemowych, ludzkich. Trudne jest, gdy długo w danej sprawie walczymy, a mimo to dochodzimy do ściany, której nie da się przeskoczyć. Niepowodzenia też są wpisane w naszą pracę - mówi Klaudia.

Klaudia Iwicka z Centrum Wsparcia Imigrantów i Imigrantek w Gdańsku. Klaudia Iwicka z Centrum Wsparcia Imigrantów i Imigrantek w Gdańsku.
W ramach codziennej działalności skupiają się również na grupach migrantów szczególnie zagrożonych wykluczeniem i bezdomnością. Zazwyczaj są to Romowie, bo tych w Gdańsku żyje wielu. W Centrum Wsparcia Imigrantów i Imigrantek jest nawet osoba dedykowana społeczności romskiej.

- Niestety my wciąż niewiele wiemy o nich, a oni niewiele o nas - mówi współzałożycielka centrum. - Nieustannie uczymy się siebie nawzajem. W ramach jednej z dotacji wsparliśmy rodzinę, która mieszkała na terenie ogródków działkowych. Z dnia na dzień zostali z nich wysiedleni i tym samym stali się bezdomni. Ich pobyt w Polsce nie był nigdzie zarejestrowany, więc nie mogły pomóc im instytucje. My, jako wówczas organizacja pozarządowa, mogliśmy się tym zająć. Ta rodzina do dziś przebywa w Polsce, choć migruje pomiędzy Gdańskiem a Wrocławiem.
Odpowiedzią gdańskiego stowarzyszenia na powszechne wśród Romów żebractwo było otwarcie wakacyjnej świetlicy dla romskich dzieci. Cel: pokazać, że wakacje spędzić można inaczej niż wyciągając rękę po pieniądze. W poszukiwaniu potrzebujących dzieci pracownicy CWII przeczesywali gdańskie ulice i odwiedzali romskie koczowiska. Przez całe lato opiekę znalazło szesnaścioro romskich dzieci w wieku od 4 do 13 lat. W świetlicy dzieci mogły się bawić, zjeść obiad, pierwszy raz w życiu odwiedzić kino czy zoo.

- Romowie są najmniej akceptowaną i lubianą przez Polaków grupą społeczną, a jednocześnie zmagająca się z największym cierpieniem spowodowanym nieudokumentowanymi pobytami. Nam trudno zrozumieć ich motywację do wysyłania dzieci na ulicę. W kulturze romskiej jednak rola dziecka jest zupełnie inna niż w europejskiej. Różnice kulturowe nie pomagają nam się porozumieć - kwituje Klaudia.

Bez urzędniczego klimatu


Pracują głównie po polsku, ale operują również w języku angielskim i ukraińskim. Często klienci sami przyprowadzają tłumacza. Założenie jest jednak takie, by choć spróbować porozmawiać po polsku, także po to, by oswajać cudzoziemca z naszym językiem.

- Staram się przekonać klienta, że nie musimy całą rozmowę używać słowa "strachovka" (po ukraińsku ubezpieczenie, przyp. red.) zamiast "ubezpieczenie". Raz wystarczy. Często okazuje się, że taka osoba wiele rozumie - twierdzi Klaudia. - Możemy mówić wolniej, powtórzyć coś. Taka rozmowa wymaga uważności i w razie czego uzupełnienia kluczowych kwestii w danym języku. Ale warto.
Takie właśnie było ich wyobrażenie o centrum, gdy powstawało: czas dla każdego, wyrozumiałość, cierpliwość i nastawienie na człowieka. Choć fundamenty cały czas pozostają takie same, ilość obsługiwanych spraw i rosnąca popularność centrum, weryfikuje możliwości czasowe. Kiedyś można było do nich po prostu przyjść i porozmawiać. Teraz, z szacunku do pozostałych oczekujących, to zwykle niemożliwe. Ze świadomością kolejki za drzwiami, nie zawsze mogą poświęcić człowiekowi tyle czasu, ile by chcieli. Mimo tego, jak ognia, wystrzegają się urzędniczego klimatu. Znają limit i wiedzą, kiedy po prostu nie wolno przyśpieszyć, by kogoś nie skrzywdzić. Zmienia się liczba odwiedzających centrum, ale nie zmienia się jedno: wciąż na pierwszym miejscu jest człowiek i jego historia.

- Do migracji podchodzę indywidualnie - mówi Klaudia. - Dla mnie to nie tylko liczby, ale konkretne sprawy, nazwiska, twarze. To ludzie, których dziecko na Ukrainie zostało skazane na kalectwo. U nas w Polsce usłyszeli: "jest szansa". To człowiek, którego poznaję, gdy jest przestraszony, nie zna języka, a środki ledwo starczają mu na przeżycie. Po jakimś czasie wraca i widzę, że sobie w tym życiu poradził. Lubię patrzeć na takie przemiany.

Miejsca

Opinie (406) ponad 50 zablokowanych

  • Parę dni temu (2)

    w autobusie 1..rozgorzała awantura z kierowcą,długo pisać o co ale kierowca miał racje.Najbardziej sie darła jakaś emerytka i ukrainka że to m.in z jej podatków ma płacone i gdyby nie oni to on by pracy nie miał... Chłop tak sie zdenerwował,że zatrzymał autobus i wyszedł na papierosa... Dziękuję za takich emigrantów

    • 74 15

    • Za takich emerytów też pewnie dziękujesz. To co z nimi? Uspać?

      • 3 1

    • witamy agenta KGB na forum, znów ze starą śpiewką

      ile rubli masz za fake news?

      • 3 6

  • Uwielbiam multikulti.

    Mialam chlopaka z Filipi. A teraz mam nigeryjczyka. Marzy mi sie szejk z Dubaju

    • 7 11

  • i super (2)

    dobrze że pomagają nawet nie dlatego że nam pomagali na całym świecie ale dlatego że to takie ludzkie, dobre ! Szacunek !

    • 30 44

    • chyba Niemcy Ciebie historii uczyli. (1)

      Nam to pomagali zniknąć z mapy.

      • 14 5

      • tak tak, tylko wasza rosyjska wersja jest prawdziwa

        jak my to dobrze znamy

        • 2 4

  • (1)

    W Trójmieście jest wielu emigrantów (zwłaszcza tych wywodzących się z bagien Polesia i Wołynia), którzy jakoś normalnie funkcjonują w społeczeństwie. Pracują, asymilują się i żyją razem z Polakami. Ci którym pomaga ta pani to zwyczajne życiowe niedojdy i darmozjady. Bez wiedzy, doświadczenia, języka. Takich tu nie potrzebujemy. Niech wracają do swojej Czeczenii czy innej dziury.

    • 47 34

    • znów skrzeczysz ruski gnomiku?

      ale was tu wysypało putinowskie obciągarki

      • 1 5

  • Kolejna pomagająca nie tym co trzeba. (7)

    Co za durne czasy.

    • 98 33

    • (6)

      Pomoc należy każdemu kto tej pomocy potrzebuje a nie tylko tym, którzy nam " się podobają" To naprawdę aż tak trudno pojąć w podobno katolickim kraju?

      • 7 9

      • i dziwnym trafem zawsze na pomoc z publicznych pieniedzy zalapuja sie lewaczki (5)

        z ikm, lis, tego szurnietego centrum i dziesiatek innych szkodliwych nowotworow.

        SOON.

        • 9 5

        • (4)

          A to lewaczki dały się kupić za 500+ i doprowadzić do tego co się obecnie dzieje? Zresztą nikt nie zabrania prawaczkom pomagać innym - tylko, że w tym środowisku wolą wiecznie szukać kolejnych wrogów czy spisków niż zabrać się za konstruktywne działanie

          • 6 3

          • niedlugo lewaku, juz niedlugo :) (3)

            • 4 6

            • (2)

              Czekam z niecierpliwością :D

              • 4 3

              • Wkrótce nauczysz się co to znaczy szukac pracy (1)

                • 2 4

              • ty kosisz ruble za trolowane tutaj

                ale nie każdy jest prostytutką tak jak ty

                • 1 2

  • Niech Pani Klaudia zawija się z tymi przybyszami w pioruny !

    Nara !

    • 24 8

  • pomóc drugiemu człowiekowi to wartościowa sprawa
    ale patrząc na instytucje "współpracujące" oraz charakterystyczny język mam wrażenie że to tylko rezultat realizacji szerszej agendy która może w dłuższej perspektywie okazać się niespecjalnie korzystna dla nas obywateli
    a nam, tak na marginesie, niestety nikt nie chce pomagać
    ani "rządowy" ani "samorządowy" ani "pozarządowy"
    my mamy tylko płacić...

    • 19 4

  • skąd was polaki cebulaki katolickie tyle jadu? Chce to pomaga. Prywatnie - niehc robi, co chce, jej sprawa. (2)

    jest duża zawiść w was zasiana przez kościół katolicki i partię rzadzącą. A prawda jest brutalna - polaki wykorzystują ukraińców, i inne nacje, i tym ona pomaga. ciaptaki żyjące na socjalu do niej nie chodzą.

    • 11 27

    • nie robi tego za swoje - dostaje za to kase z publicznych pieniedzy (1)

      znalazlaby moze jakies uczciwe zajecie

      • 11 4

      • a co jest nieuczciwego w pomaganiu innym? ty lepiej zainteresuj się kasa przelewaną dla rydzyka,

        zajmij się uczciwą nauką w gimnazjum.... lekcje odrobione?

        • 4 11

  • Pani Klaudia brawo takich wspaniałych nam brakuje,miej
    Serce patrz w serce

    • 10 23

  • Juz zapomnieliscie jak polacy emigrowali do Stanow za chlebem ?

    Ci emigranci maja wojne w swoich krajach. Pokazmy im chrzescijanskie serce. Ja bym mogla przyjac pod dach takiego cimnoskorego mlodego emigranta...

    • 9 20

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane