- 1 Rowerzyści dostali drogę, której nie chcą (245 opinii)
- 2 Dziecko bawiło się na krawędzi balkonu (68 opinii)
- 3 Pomogli ominąć korek i zdążyć na maturę (73 opinie)
- 4 Oni będą teraz rządzić województwem (68 opinii)
- 5 W Gdyni odłowią 80 dzików (343 opinie)
- 6 Chwarznieńska do obwodnicy już gotowa (134 opinie)
Niecodzienny wyścig na Zatoce Gdańskiej
To miało być żeglarskie starcie Dawida z Goliatem: w niedzielnym wyścigu przez Zatokę Gdańską zmierzył się najszybszy polski jacht z surferem na pięciokilogramowej desce ciągniętej przez skrzydło.
Ktoś mógłby powiedzieć, że wyścig był rozstrzygnięty jeszcze przed startem, bo konkurentów dzieliła przepaść. 10-tonowy katamaran Gemini 3, dowodzony przez Romana Paszke, to jeden z najszybszych jachtów regatowych na świecie. Na trasie z Gdańska do Jastarni miał zmierzyć się z Tomaszem Janiakiem, jednym z najbardziej utytułowanych polskich kitesurferów, płynącym na ciągniętej przez skrzydło 5-kilogramowej desce.
Gdzie tu rywalizacja, skoro katamaran ma żagle o powierzchni ok. 700 m kw., a ciągnące deskę skrzydło jedynie 13 metrów? Ale wbrew pozorom samotny kitesurfer nie był bez szans.
- Nie mam pojęcia, kto wygra, bo takich zawodów jeszcze nikt nie urządzał. Ale rekord prędkości na kicie jest wyższy, niż maksymalna prędkość Gemini - mówił przed startem Tomasz Bożyczko z Orange Surf Team, w którym pływa także Janiak.
Problem w tym, że katamaran bez większych problemów osiąga prędkość ponad 30 węzłów, podczas gdy najlepsi kitesurferzy potrzebują płytkiej i gładkiej wody, by na niedługim odcinku rozpędzić się do maksymalnie ok. 45 węzłów.
Po kilkudziesięciu minutach wyścigu Gemini płynęło z przodu, ale surfer trzymał się tuż za nim. Rywalizacji jednak nie rozstrzygnięto, bo w katamaranie zauważono przeciek. Załoga nie chciała ryzykować i przerwała regaty.
Kitesurfer zdecydował się dopłynąć do Jastarni. - Nie jestem pewny na sto procent, ale wydaje mi się, że przed Tomkiem nikt jeszcze nie przepłynął Zatoki Gdańskiej w ten sposób - cieszył się Tomasz Bożyczko.
Załoga Gemini mogła się cieszyć, że usterka nie zdarzyła się kilkanaście godzin wcześniej. W nocy z soboty na niedzielę katamaran walczył bowiem o nowy rekord czasu na trasie Świnoujście-Gdynia. Dotąd nikomu nie udało się pokonać tego dystansu szybciej niż w 13 godzin i 32 minuty. Gemini 3 poprawiło ten rezultat o 26 minut - żeglarze zameldowali się w Gdyni po 13 godzinach i 6 minutach. Roman Paszke: - Mogliśmy popłynąć znacznie szybciej, ale przez trudne warunki musieliśmy nadłożyć około 50 mil.
Opinie (59) 3 zablokowane
-
2009-08-31 07:03
(2)
a co z załoga samochodową? utkneła w korku na półwyspie buhehehe
- 35 1
-
2009-08-31 09:28
(1)
W samochodzie ktoś się spierdział tak śmierdząco, że nie dało się wywietrzyć i nie mogli dalej jechać.
- 3 4
-
2009-08-31 09:31
Jesteś inteligentny do bólu :/
- 6 3
-
2009-08-31 09:18
i co teraz bedzie z tym plywakiem? moze trzeba przelozyc rejs dookola swiata na nasteony rok?? hahahhahaha.
- 1 0
-
2009-08-31 07:58
To ten, na którym płynął Karnowski? (3)
Przecieki to normalna rzecz w skorumpowanym środowisku :)
- 29 3
-
2009-08-31 08:58
(1)
Pewnie i budyń maczał w tym swoje palce ;)
- 2 1
-
2009-08-31 09:15
Dokończ, Budyń maczał paluchy w Budyniu
- 2 0
-
2009-08-31 08:19
hahaha dobre
- 2 0
-
2009-08-31 08:20
A na zdjęciu Paszke wyglada JAK PO WYŚCIGU:(
- 5 1
-
2009-08-31 07:39
Kitesurfer wygrał...
przecież dopłynął pierwszy. Jak się komuś zepsuje coś na regatach to raczej się ich nie przerywa, chyba że jest poważne zagrożenie.
- 31 2
-
2009-08-31 07:02
miłego dnia
i ostatniego dnia wakacji życzę :)
- 30 7
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.