• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Ostatni na gdyńskiej reducie

Marek Gotard
31 maja 2010 (artykuł sprzed 13 lat) 
Propagandowa fotografia z walk i wkroczenia niemieckich wojsk do Gdyni. Okolice dzisiejszego Urzędu Miasta Gdyni. Propagandowa fotografia z walk i wkroczenia niemieckich wojsk do Gdyni. Okolice dzisiejszego Urzędu Miasta Gdyni.

Zakończony właśnie Festiwal Polskich Filmów Fabularnych to nie tylko projekcje i nagrody. To także kuźnia nowych pomysłów, historii i scenariuszów. Rodzą się one podczas tysięcy rozmów "ludzi z branży". My opowiemy o jednej z takich historii. Zapomnianego gdyńskiego bohatera - Zygmunta Cywińskiego.



Popołudnie, 12 września 1939 roku. Gdynia.

Szpital w Redłowie - przed II wojną światową koszary II Morskiego Pułku Strzelców, broniącego Gdyni we wrześniu 1939 roku. Szpital w Redłowie - przed II wojną światową koszary II Morskiego Pułku Strzelców, broniącego Gdyni we wrześniu 1939 roku.
Do dowództwa Lądowej Obrony Wybrzeża, przez gońców i trzaski radiostacji, przebija się przygnębiający komunikat - nieprzyjaciel opanował Kazimierz, Dębogórze, Mosty i Mechelinki. Niemieckie oddziały działają już na kierunku Mrzezino-Rewa. Dowódca Lądowej Obrony Wybrzeża, pułkownik Stanisław Dąbek podejmuje niezwykle trudną decyzję.

- Nie jesteśmy już w stanie bronić miasta przed zaciskającym się pierścieniem oddziałów wroga - oznajmia podwładnym. - Nakazuję odwrót i koncentrację wszystkich oddziałów na Kępie Oksywskiej. W mieście mają pozostać jedynie oddziały ochotnicze i Straż Obywatelska.

Rozkaz błyskawicznie dociera do żołnierzy II Morskiego Pułku Strzelców, którzy przez prawie dwa tygodnie skutecznie osłaniali "Miasto z Morza", od strony Wolnego Miasta Gdańska. Pułku, który nie tylko nie ugiął się pod naporem wroga, ale także kilka razy wdarł się na teren WMG. W tych okolicznościach, niepojętym dla kadry II MPS jest dlaczego, nie atakowani przez wroga, muszą opuścić ukochane miasto. Dopiero wyjaśnienia o trudnej sytuacji na Kępie jakoś przekonuje żołnierzy.

Wśród tych, którym najtrudniej pogodzić się z rozkazem jest młody podporucznik rezerwy II MPS, Zygmunt Cywiński. Jeszcze dwa tygodnie wcześniej nauczyciel w Szkole Powszechnej nr. 13 w Gdyni.

Początek lutego 1939 roku. Warszawa.

To samo miejsce, które widać na propagandowej fotografii. Maj 2010 r. To samo miejsce, które widać na propagandowej fotografii. Maj 2010 r.
Redaktor Tygodnika Literacko-Społecznego, Stanisław Piasecki wymachując energicznie papierosem i kreśląc kółka z dymu, przekrzykiwał coraz liczniejsze towarzystwo w najsłynniejszej, warszawskiej knajpie "Oazie".

- Jest w Gdyni taki opętaniec sztuki, malarz. Nazywa się Cywiński - perorował Piasecki. - Jeśli powstaje w Gdyni jakaś inicjatywa w sprawach artystycznych, literackich czy teatralnych, można być pewnym, to Cywiński. Od czterech lat urządza w Gdyni odczyty, na które sprasza najwybitniejszych pisarzy, publicystów i artystów. Wyobraźcie sobie, ostatnio uparł się, że w Gdyni musi powstać teatr!
Władze odniosły się do tego nie bardzo chętnie, wiadomo, harmonia potrzeb. Więc naprzód rzeźnia, potem spalarnia śmieci, potem na ten przykład nowoczesne urządzenia, na ten przykład hyclowskie, potem długo, długo nic. A potem może i teatr... Tedy Cywiński postanowił nie oglądać się na władze lokalne i przygotował grunt w społeczeństwie. Zorganizował cykl odczytów o teatrze. Na jednym z nich atmosfera zrobiła się tak gorąca, że zamiast dyskusji, zaczęli słuchacze składać pierwsze ofiary na budowę teatru! W ciągu kilkunastu minut zebrali ponad dwa tysiące złotych i powołali "Komitet Inicjatywy Budowy Teatru w Gdyni"! Ja to opiszę w felietonie - ostatnie słowa Piasecki wywrzaskiwał już dyszkantem.

Do stolika redaktora Piaseckiego i jego gości nagle, lecz wdzięcznie i bezszelestnie dosiadł się bardzo znany poeta. Redaktor od razu podał mu kieliszek, każąc wszystkim wypić "zdrowie Julka".

- Napisz jeszcze drogi Staszku, że ten Cywiński to całkiem też niezły malarz - zaczął poeta. - A gdy jeszcze trzy lata temu organizował w Gdyni pierwsze wieczory dyskusyjne na tematy sztuki, na te mizerne początki ledwie kilkanaście osób przychodziło. Ani mu było myśleć o sprowadzeniu do Gdyni prelegentów spoza tego miasta, chociaż dwoił się i troił. A teraz? Te jego "wieczory czwartkowe" to prawdziwa instytucja! Jeździ do niego i Melchior Wańkowicz, Zosia Nałkowska czy Marysia Kuncewiczowa. On też założył u siebie lokal wystawowy i zdaje się jest też twórcą Związku Zawodowego Artystów Plastyków. Zobaczcie, u nas w stolicy zupełnie ośmieszył się "wawrzyn akademicki", a to odznaczenie, ta mała zielona wstążeczka, na klapie marynarki Cywińskiego pasuje jak ulał. Napisz, napisz Staszku koniecznie o nim i to nie raz tylko!

12 wrzesień 1939 roku. Godzina 21.00. Okolice Orłowa, Kacka i Witomina.

Pierwsze pododdziały II MPS zbierają się do wymarszu na Kępę Oksywską. Już w zasadzie w centrum miasta - na wzgórzu Focha, odłączają się od nich dwie drużyny. Dowództwo nad nimi obejmuje podporucznik Cywiński. Dostaje jasny i prosty rozkaz: "w chwili zbliżania nieprzyjaciela, wycofać się!".

Lufa karabinu maszynowego Browning była gorąca, kiedy opuszczała ją ostatnia seria pocisków, wystrzelonych w obronie Gdyni. Oddał ją Zygmunt Cywiński. Nie wykonał rozkazu. Pozostał do końca na Wzgórzu. Kiedy ginął, miał 37 lat. W tym samym czasie, zaledwie kilka ulic dalej, na jego powrót czekała żona i dziecko.

Czerwiec 2010 roku. Gdynia.

Zygmunta Cywińskiego nie znajdziemy na oficjalnych stronach internetowych miasta. Cywiński nie ma też tutaj swojej ulicy. Czas skazał na niepamięć niepospolitą biografię, której finał dopełnił się tak, jakby chciał tego Mickiewicz dla słynnego Ordona. Wszystko co zostało, to festiwalowa rozmowa. Czy coś przyniesie? Być może kiedyś się o tym przekonamy. Kto wie... Może przy okazji kolejnego FPFF w Gdyni?

W tekście wykorzystano materiały z "Tygodnika Literacko-Społecznego", nr 8-1938 r. i nr 9-1939 r.

Opinie (50) ponad 20 zablokowanych

  • (2)

    Cholerne szkopy!

    Aż łza się w oku kręci.

    • 70 11

    • tu się siada szkopom na karku okrakiem ! (1)

      a potem czerwona zaraza weszła od wschodu

      • 10 1

      • I wciaz tu siedzi

        czego dowodem jest takie poparcie POpaprancow

        • 0 1

  • Obrońcy naszej Ojczyzny, bohaterowie (7)

    Nie ma miłości większej od tej, gdy swoje życie oddajemy za innych. Oddawać życie można i w służbie dla innych, można w niepodległościowym zrywie. Żołnierzy okresu wojny i żołnierzy wyklętych zginęło wielu. Nie byli oni przypadkowymi ofiarami, lecz Polakami, którzy w sposób świadomy podjęli walkę z okupantami o niepodległy byt Narodu.

    • 60 14

    • (2)

      Wierzę ToJu, że nie zabrakłoby Ciebie na barykadzie, gdyby coś się działo. Wyglądasz mi na prawdziwego bohatera z krwi i kości. Mam rację, że jesteś odważny, dzielny i przykładem świecisz broniąc mieszkańców swojej ulicy przed chuliganami?

      • 8 6

      • (1)

        Walka dobra ze złem będzie trwała do końca czasów. Wszelkiej maści rewolucjoniści wołali - zabić zło! Z czasem było - zabić złych ludzi! Potem była gilotyna, lała się krew - w imię walki o dobro? Do dzisiaj tą przewrotną ideologię lansują egoiści, źli ludzie, zbrodniarze.
        Nigdy nie pokonamy zła złymi środkami, stosując zło! Ci, którzy szczerze chcieli orężem zwalczyć zło, sami stawali się źli. W tej walce dobra ze złem trzeba najpierw stanąć po właściwej stronie. Zwalczajmy zło w sobie, bo tylko tak zdołamy zwalczyć zło tego świata. Ale i nie wolno być tolerancyjnym dla zła złych ludzi, nie wolno milczeć w obliczu agresji, zniewalania, poniżania, szykanowania, pomawiania, gwałcenia... W tej walce dobra ze złem osoba silniejsza winna stanąć w obronie osoby słabszej. Po tej ogólnej zasadzie (która powinna być zasadą każdej kobiety też) można sprecyzować, że...
        Mężczyzna jak widzi, że jakaś osoba (kobieta, dziecko, czy w ogóle jakikolwiek człowiek) jest przez zło zagrożona, jest w jakimś niebezpieczeństwie, NIE MOŻE NIE PRZYJŚĆ JEJ Z POMOCĄ! Czy współcześni faceci są w stanie narazić swoje zdrowie czy życie stając np. w obronie zagrożonej /czci/ kobiety? Może niektórzy tak. Ale w czasach, kiedy facetów nie było wcale, kiedy męskość była szanowana, a patriarcha rodu doświadczał gestów czci, powszechnym było, że mężczyzna ryzykował swoje życie stając w obronie osób, sprzeciwiając się złu.
        Czy ja jestem męski, czy już sfaceciały też? Ja nie chciałbym stanąć twarzą w twarz w obliczu jakiegoś zdarzenia tym bardziej, że lata świetności mój organizm ma dawno już za sobą; ale - gdyby do dokonywanego w mojej obecności zła doszło - bardzo bym chciał nie stchórzyć, zachować się jak na mężczyznę przystało. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że papier każdą deklarację przyjmie, a życie jest życiem. Przykładów mężczyzn tchórzostwa mamy ogrom. Naprawdę trudno jest być bohaterem w dzisiejszych czasach i tych mężczyzn, którzy stchórzyli w obliczu próby, ja nie piętnuję. Bo ja chciałbym, bardzo bym chciał zachować się inaczej jak oni, by zwyczajny ludzki strach nie sparaliżował i mojego serca. Ale jak bym się zachował dziś w obliczu próby naprawdę nie wiem.

        • 4 3

        • To twój pierwszy wpis, który mi się podoba. Skromny i ludzki, taki prawdziwy, bez nadętej genetycznym patridiotyzmem nowomowy w stylu taty dyrektora, czy jego wyznawcy-Jarosława.

          • 2 1

    • O, matko! Co za fanfaronada.

      Koleś, przecież to nic nie wnosząca garść banialuków.

      • 13 12

    • Prawdziwy bohater to nie ten, co umiera za ojczyznę, ale ten, który umie dla niej zwyciężać (1)

      • 8 4

      • Na niektórych angielskich grobach czytamy: "To, co daliśmy, posiadamy"

        Bohaterstwo czasów wojny jest nieporównywalne od takiegoż z czasów pokoju, a jednak tożsame. Można stwierdzić, że osoba, która oddaje swoje życie służąc rodzinie byłaby i zdolna narazić swoje życie w służbie ojczyzny mając pełną świadomość tego, że służba (Bogu, Kościołowi, małżeństwu, rodzinie, ojczyźnie) nie jest losem który spada na człowieka, ale zadaniem które podejmuje.

        • 1 4

    • Nie wykonał rozkazu. Nie pomyślał, że może będzie przydatny w innym miejscu. A potem czyta się we wspomnieniach z września 1939 dialogi miedzy generałami:
      - Pan się nie chce bić!
      - Ja chcę się bić, ale nie mam czym!

      • 5 0

  • "I złąąąączy z brzegiem, druuuugi brzeg.

    Na którym twój ojciec legł." pampa rampa.

    A za tego Wszechpolaka i antysemitę z artykułu bardzo dziękujemy.

    • 15 53

  • Przed wojną (2)

    to przynajmniej reklamy nie szpeciły wszystkiego. A teraz co nie upieprzone sprayem, to upieprzone reklamami. Można doświadczyć wielkich doznań estetycznych patrząc na domy poowijane szmatami reklamowymi i przysłonięte tablicami.

    • 46 0

    • To idź się powieś

      • 0 8

    • jesteśmy najbardziej zbanerowanym krajem świata

      zero regulacji prawnych i zero kultury budowlanej - polska - jarmark zamiast mózgu

      • 1 0

  • Redłowo Szpital

    I dlatego w murach szpitala tkwią jeszcze wirusy, rury wodne przerdzewiałe, Niemcy nie chcieliby tam szpitala.

    • 15 3

  • pytanie: (6)

    Czy wiadomo coś na temat folksdojczów? Czy były takie przypadki w Gdyni? Jeśli tak, to ilu mieszkańców podpisało folkslisty?

    • 20 5

    • Praktycznie całą Gdynie wysiedlono, więc takich przypadków nie było zbyt wiele. (2)

      • 12 2

      • wysiedlono jakies 70% (1)

        tych co przed 1918 r nie mieszkali na terenie owczesnych niemiec
        ci co pozostali w duzej czesci zostali przymusowo wpisani do tzw III grupy narodowosciowej

        • 2 2

        • troche wyraźniej

          I grupa - reichsdeutsch, czyli urodzony na terenie Rzeszy w jej zasadniczych granicach.
          II grupa - volksdeutsch, Niemiec z wyboru czyli każdy który zdeklarował się podpisać listę narodowościową niemiecką.
          III grupa - angedeutsch, czyli urodzony na ziemiach podbitych, zabranych przez Niemcy państwom ościennym w latach ubiegłych. Nie mieli prawa wyboru - przyznawano tą grupę bez wyrażenia zgody samych zainteresowanych.
          Wszystkie trzy grupy dostarczały żolnierzy z przymusowego poboru do wojska.

          • 2 0

    • Zdecydowanie mniej niż w Gdańsku (1)

      • 8 4

      • W Gdyni Polacy podpisywali folkslisty. To oni m.in. budowali port wojenny dla Kriegsmarine. Polaków z Wolnego Miasta zamykano w Stutthofie.

        • 6 6

    • Gdynia to inaczej po niemiecku miasto gotowe/Gotenhafen/ . Gdynian wypędzono z domów lub wygnano z miasta a także wywozili w gab Polski na zajęte tereny.Pozostali gdynianie traktowani byli jako niewolnicy a mezczyzni do lagru i na roboty. W Gdyni istnieje Zrzeszenie Wypędzonych i oni powinni zabrać glos w tej sprawie. W czasie okupacji polakom nie wolno bylo rozmawiać po polsku,nawet dzieciom. Zdarzaly się wypadki,ze cale rodziny podpisywaly listę folksdojcz,ale ile bylo takich nie wiem.Mezczyzni z tych list zabierani byli do wojska/nie mylic z rdzennymi kaszubami.

      • 0 0

  • Gdyńskie kamienice

    już przed wojną wymyślili, że nawet w 4-ro piętrowcu potrzebna jest winda.
    Chyba wszystkie przy świętojańskiej windę mają

    • 42 2

  • GDYNIA MIASTO Z MORZA

    POLSKIE JEDYNE PRAWDZIWE....MIASTO

    • 36 16

  • "na jego powrót czekała żona i dziecko" (8)

    pewnie to inne czasy byly
    ale jak dla mnie nieodpowiedzialny czub, zginac bez sensu i zostawic rodzine samą na poniewierkę

    • 35 25

    • Kiedyś wzorowa postawa iść na wojnę w obronie Ojczyzny...

      ... dzisiaj już nie ma takiej potrzeby, ilość żołnierzy zawodowych wystarczy. Jeśli doszłoby do poważniejszego konfliktu, to i tak wszyscy będziemy świecić w nocy. Więc lepiej zostać z rodziną i bronić jej od szabrowników itp.

      • 11 1

    • inne życie (2)

      inne zycie, inne podejście do Ojczyzny i Honoru. Cóż wy teraz o tym wiecie. Sprzedalibyście się za gume do żucia a nie walczyli.

      • 11 5

      • a co ty możesz o tym wiedzieć

        W mojej rodzinie polskie tradycje i nauka postaw patriotycznych są przekazywane z pokolenia na pokolenie. Będę to kontynuować, a po mnie moje dzieci itd.

        • 7 1

      • Sam się sprzedał za rydzowe fanzolenia o guzikach, z których nie oddamy nawet jednego...

        • 5 3

    • ??? (3)

      a kim Ty jesteś. że wyrażasz się o Nim w ten sposób?! zginą bez sensu? Zginą bo walczył o Polskę, bronił swoich wartości i OJCZYZNY. Zdobył się na coś na co Ciebie podejrzewam nie byłoby stać. To wg mnie.

      • 7 5

      • Był żołnierzem zawodowym oficerem taki wybrał sobie zawód i los (1)

        tak to już jest zrobił jak go wyszkolono. Kolega skończył WSO i z Wrocławia trafił pod wschodnią granicę - nie miał nic do gadania, rozkaz to rozkaz... wojsko to nie miejsce dla ludzi chcących zakładać rodzinę

        • 0 4

        • skoro byl nauczycielem jak napisano w tekscie to nie byl zawodowym oficerem

          w tekscie tez napisano ze mial rozkaz sie wycofac, a nie strzelac, bo akurat mial taka fantazje
          jak wszyscy sluchali rozkazow tak jak on to nic dziwnego ze kampania wrzesniowa sie skonczyla tak jak sie skonczyla...

          • 1 0

      • zginąŁ

        bronić należy tez poprawności OJCZYSTEGO języka

        • 4 0

  • Fajnie napisane

    Dobrze, że ktoś przywraca pamięć zapomnianego i nie docenionego patrioty

    • 38 5

1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane