• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

"Rybak". Jeśli nie Wyczółkowski, to kto?

Michał Stąporek
4 lutego 2008 (artykuł sprzed 16 lat) 
aktualizacja: godz. 12:44 (4 lutego 2008)
Analiza chemiczna obrazu z Muzeum Narodowego w Gdańsku wskazuje, że jego autorem najprawdopodobniej nie jest Leon Wyczółkowski. Analiza chemiczna obrazu z Muzeum Narodowego w Gdańsku wskazuje, że jego autorem najprawdopodobniej nie jest Leon Wyczółkowski.

Najprawdopodobniej to nie Leon Wyczółkowski namalował "Rybaka" pokazywanego od kilku miesięcy w Muzeum Narodowym w Gdańsku - mówi analiza chemiczna akwareli. Czy to możliwe, by autorem obrazu był ojciec naszej czytelniczki? Ta historia brzmi fantastycznie, ale niektóre jej elementy układają się w logiczną całość.



Afera z "Rybakiem" wybuchła w listopadzie ub.r. W opublikowanym wtedy przez Gazetę Wyborczą artykule pojawiły się opinie, że obraz Leona Wyczółkowskiego kupiony przez Muzeum Narodowe w Gdańsku od prywatnego właściciela za 80 tys. zł nie jest oryginalny. Dyrekcja muzeum broniła autentyczności obrazu, ale dla wyjaśnienia wątpliwości zdecydowała się oddać obraz do analizy chemicznej.

Jej wyniki właśnie poznaliśmy. Konserwatorzy odkryli, że w obrazie datowanym na 1891 rok zawarty jest pigment, który upowszechnił się ok. roku 1920, czyli 30 lat później. Z kolei analiza papieru wykazała, że ma on cechy papieru produkowanego w połowie XX wieku. Leon Wyczółkowski zmarł w 1936 roku.

- Wnioski zawarte w ekspertyzie nie są jednoznaczne. Cały dokument roi się od słów typu "najprawdopodobniej", "zapewne", "możliwe" - tłumaczy Czesława Betlejewska, zastępca dyrektora Muzeum Narodowego w Gdańsku. - Mamy zresztą już także kontrekspertyzę prof. Jerzego Malinowskiego, który broni autentyczności obrazu.

Pocztówka, którą ok. 50 lat temu skopiował ojciec naszej czytelniczki. - Nasz "Rybak" wyglądał jednak bardziej jak obraz z Gdańska, niż jak ten pierwowzór - mówi Anna Żochowska. Pocztówka, którą ok. 50 lat temu skopiował ojciec naszej czytelniczki. - Nasz "Rybak" wyglądał jednak bardziej jak obraz z Gdańska, niż jak ten pierwowzór - mówi Anna Żochowska.
Tymczasem jeszcze w listopadzie, czyli zanim obraz trafił na badania do toruńskiego laboratorium, z naszą redakcją skontaktowała się pani Anna Żochowska z Warszawy: - Wydaje mi się, że obraz, który kupiło muzeum, wisiał przez wiele lat w moim domu - stwierdziła. Pojechaliśmy się z nią spotkać.

Pani Anna jest lekarzem, od kilku lat pracuje jako menadżer w międzynarodowym koncernie farmaceutycznym. W niczym nie przypomina osoby, która zasypuje redakcje wymyślonymi historiami ze swojego życia.

- Gdy zobaczyłam reprodukcję przy artykule stwierdziłam, że znam ten obraz od wielu lat. Wygląda identycznie jak namalowana przez mojego ojca akwarela, która przez wiele lat wisiała w moim rodzinnym domu. Jedyna różnica to podpis - nasz obraz na pewno go nie miał.

Ojciec pani Anny malował wyłącznie amatorsko. W młodości studiował medycynę, ale utrzymywał się z pracy redaktora w wydawnictwie.

- Dla mnie ojciec malował "od zawsze" - wspomina pani Anna. - Od kiedy pamiętam odrysowywał, kopiował, kolorował. Wzorował się na starych pocztówkach i albumach z obrazami. Traktował to jako hobby, nie przywiązywał wagi do swoich obrazów. Nie zawsze odzwierciedlał dokładnie: pozwalał sobie na wariacje, zmiany kolorów.

Ojciec pani Anny przeważnie tworzył akwarele, czasami rysował kredką. Własnych obrazów nie cenił, po ukończeniu od razu chował je na szafę. "Rybak" jako jeden z nielicznych wisiał na ścianie. - Pewnie dlatego go zapamiętałam - wspomina pani Anna. - Nie wiem kiedy ojciec go namalował, ale kojarzę go z mojego dzieciństwa, czyli na pewno istniał już w latach 60.

- Analiza papieru, spoiwa i pigmentów wskazuje, że [akwarela] powstała w połowie XX wieku - powiedział tymczasem Gazecie Wyborczej prof. Dariusz Markowski z Zakładu Konserwacji Malarstwa i Rzeźby Polichromownej Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, który badał skład chemiczny gdańskiego "Rybaka".

Ojciec pani Anny zmarł w 1982 roku. Po jego śmierci część obrazów, w tym także "Rybak", trafiła do kartonu, a następnie do piwnicy zaprzyjaźnionej rodziny. W tym momencie pani Anna widziała akwarelę po raz ostatni: - Po kilku miesiącach chcieliśmy odebrać kartony. Niestety okazało się, że zniknęły - wspomina pani Anna.

Nasza czytelniczka nie poinformowała o kradzieży milicji. Dlaczego? - Obrazy nie miały wartości pieniężnej, lecz jedynie sentymentalną - tłumaczy pani Anna. - Poza tym najprawdopodobniej wiem, kto zabrał obrazy ojca.

Niewypowiedziane nigdy podejrzenie padło na członka zaprzyjaźnionej rodziny. Jak określa go pani Anna - człowieka inteligentnego i wartościowego, ale ciężko doświadczonego przez los. Z powodu swojego uzależnienia zdarzało mu się wynosić z domu cenne rzeczy. Zmarł mniej więcej trzy lata temu. W tym samym czasie feralny "Rybak" Wyczółkowskiego, którego kupiło Muzeum Narodowe w Gdańsku, pojawił się na polskim rynku aukcyjnym.

Trudno założyć, że muzealnicy i eksperci nie odróżniliby pociągnięć pędzla Wyczółkowskiego od tych prowadzonych ręką malarza-amatora, który dodatkowo nie silił się na dokładne kopiowanie obrazu mistrza. Nie można też mieć pewności, że pani Anna ze szczegółami pamięta obraz, który widziała ostatnio ponad 25 lat temu. Faktem natomiast jest, że gdańscy muzealnicy okazali się o wiele mniej przezorni niż prywatni kolekcjonerzy, którzy jeden po drugim odmawiali kupna "Rybaka".

Miejsca

Opinie (15) 5 zablokowanych

  • to czak noris!!!!!!!!!!!!! (1)

    • 0 0

    • to przypadek!

      po prostu mieli taka sama wizje. coz - zdarza sie. tak jak czasami kilku ludzi wynajduje te same rzeczy w roznych laboratoriach (np. Edison i Tesla).

      • 0 0

  • (2)

    Wątek pani Anny nic nie wnosi, bo kopii znanego obrazu może być i tysiąc. Pani Anna poznała rodzinną kopię ze zdjęcia w gazecie???

    • 0 0

    • Gdańscy muzealnicy wykazali się (1)

      "Byli o wiele mniej przezorni niż prywatni kolekcjonerzy, którzy jeden po drugim odmawiali kupna "Rybaka". To się nazywa brak przezorności? To się nazywa brak profesjonalizmu. Byłoby honorowo przyznać się do błędu a nie pogrążać się jeszcze dyletanckimi wypowiedziami.

      • 0 0

      • Prywatni kolekcjonerzy mogą miec 100 powodów, dla których nie kupią tego obrazu lub wazy z epoki Ming.
        Jakby tak wszystko kupowali to muzea byłyby puste.

        • 0 0

  • obciach jak trzeba
    ale z drugiej strony takich mamy "fachowców", często gęsto zamieszanych w nielegalny wywóz dzieł sztuki za granice, czyli bez skrupułów
    najlepszy numer wyciął wg mnie marszałkuńcio sejmiku województwa, który wyraził chęć zakupu falsyfikatu, ale za kwote 15 patyków:-) nie mam nic przeciwko, ale niech wyłoży 80 kafli
    ta sprawa wygląda mi na zmowe paru osób
    ogólnie wiadomo, że posiadaąace największy zbiór "wyczółkowskich" muzeum bodajże w bydgoszczy od razu uznało, że to podróba i nie wyraziło woli zakupu, a nasi "spece" wywalili w błoto (cudzą kieszeń) 80 000
    ile jeszcze takich podrób wisi w polskich muzeach?

    • 0 0

  • fajna historia, takie trójmiejskie "Vinci":)

    no to mamy zagwozdke. czy ojciec pani Ani był tak dobry, czy pracownicy muzeum są tak kiepscy;)))

    • 0 0

  • Niesamowite

    W koncu jakas autentyczna romantyczna historia, ktora jednoczesnie ukazuje jak smiesznie czasem sa dzialania takzwanych kompetentnych osob.

    • 0 0

  • Znaczy

    odkrytym malarzem byl iejaki Zochowski, czy to nazwisko meza jego corki.
    ???

    • 0 0

  • historia jak z filmu i pani Anna pojawia się we własciwym momencie.
    Brakuje jeszcze Herkulesa Poirot, sztucznej brody (Rybaka?) i wielkiej odsłony na zakonczenie.
    Szczęśliwie sie składa, że obaj mezczyzni nie zyja, a na scenie pojawia się pani, ktore w gazecie rozpoznała kopie obrazu.

    Podsumowując, panią Annę okradła zaprzyjaźniona rodzina z pamiątek po zmarłym ojcu, a konkretnie osoba z problemami alkoholowymi, jednakże ta osoba trzymala pamiatki sentymentalne po cudzym ojcu, które na rynku pojawiły sie dopiero po śmierci tego alkoholika.

    W muzeach świata trafiają sie falsyfikaty, tylko nikt sie tym nie chwali. a co z reszta obrazow z tego kartonu? reszta obrazów z kartonu dotyczyła sensacyjnej intrygi, a nie muzeów świata

    • 0 0

  • ja czekam na bardziej jednoznaczne stanowisko ekspertów i muzeum

    a na razie, zakładając roboczo, że obraz jest źle datowany (tylko według analizy chemicznej), to w dalszym ciągu jest to obraz namalowany przez Artystę?:)

    • 0 0

  • hmmm...

    U mnie nad łóżkiem też coś takiego wisi.Mam nadzieje,że jutro o 6 nie zapuka do mnie CBA.

    • 0 0

  • kto myslal ze chodzi o slynnego Rybaka z Arki ?

    • 0 0

1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane