Chwile grozy przeżyli gdyńscy dokerzy i stoczniowcy. W piątek ok. godz. 14, na jednym ze statków, wybuchł pożar.
Ogień pojawił się na remontowanym masowcu Wilson Marin.
- Całe szczęście wszystkim udało się bezpiecznie opuścić statek - mówi
Paweł Wójcikiewicz, rzecznik prasowy komendanta miejskiego straży pożarnej w Gdyni.
- Najgroźniej wyglądało to wszystko na dole. Część osób była w ładowni i mieli sporą trasę do pokonania. Nikt nie odniósł obrażeń. Jako pierwsi na miejscu pojawili się strażacy ze Stoczni Nauta. Chwilę po nich pojawili się ratownicy z Gdyni. Okazało się, że spłonął plastikowy zbiornik o pojemności ok. 1000 litrów. Strażacy podejrzewają, że przyczyną powstania pożaru mogły być prace spawalnicze. Sprawę wyjaśni policja.
- Sytuacja byłą naprawdę groźna - dodaje Paweł Wójcikiewicz.
- Plastik podczas spalania wydziela dużą ilość dymu, który jest bardzo toksyczny i niebezpieczny dla ludzi.