Kolejna afera podsłuchowa. Materiały zgromadzone przez Centralne Biuro Antykorupcyjne mają obciążać ministra skarbu Aleksandra Grada i byłego wiceministra gospodarki Adama Szejnfelda.
kompromitacja polityków Platformy Obywatelskiej
36%
kolejna polityczna wojenka szefa CBA
27%
przykład, że wszyscy politycy to złodzieje
32%
okazja do rozwiązania niepotrzebnego CBA
5%
CBA podejrzewa, że ze Stoczni Gdyni wyprowadzono pieniądze przez spółki-córki. Telewizja TVN24 ujawniła, że CBA wysłało materiały obciążające polityków Platformy Obywatelskiej do premiera, prezydenta, a także marszałków Sejmu i Senatu.
W materiałach pojawiają się nazwiska ministra skarbu
Aleksandra Grada i zdymisjowanego właśnie wiceministra gospodarki
Adama Szejnfelda. Oba w kontekście nieprawidłowości przy prywatyzacji stoczni w Gdyni i Szczecinie.
Największy zarzut dotyczy wyprowadzania pieniędzy ze stoczni. Firmy, które były wierzycielami zakłądu były sprzedawane za niewielkie kwoty najprawdopodobniej podstawionym osobom fizycznym. Po sprzedaży stocznie od razu regulowały zaległe płatności. "Słupy" zarabiały wielokrotnie więcej niż wynosił koszt zakupu spółki.
Wcześniej o podejrzeniu takich nieprawidłowości mówił przewodniczy Związku Zawodowego Stoczniowiec
Leszek Świętczak. Po jego piśmie CBA powiadomił poseł PiS
Zbigniew Kozak.
Okazało się także, że w nieudanej transakcji sprzedaży polskich stoczni uczestniczył libański handlarz bronią
Abdul Rahman El Assir, były pośrednik Bumaru, polskiego giganta zbrojeniowego. "Rzeczpospolita" pisze, że to własnie z jego rachunku wpłynęło wadium w wysokości 26,5 mln. zł.
Premier
Donald Tusk w sierpniu: -
Mnie jest zupełnie wszystko jedno, czy to kupił handlarz bronią, bursztynem czy kiełbasą. My nie mamy pieniędzy, kupił ten, kto je ma. Dla mnie jest ważne, żeby stocznie produkowały. W piątek po południu premier otrzymał stenogramy od CBA. Szef kancelarii premiera zawiadomił prokuraturę o możliwości popełnienia przestępstwa przy prywatyzacji stoczni. Zawiadomił także, że szef CBA
Mariusz Kamiński już wcześniej posiadał dokumenty, które obligowały go do poinformowania organów ścigania.
Władysław Stasiak, szef kancelarii prezydenta:
- To afera kryminalna, a nie polityczna. Są poważne zarzuty i trzeba je jak najszybciej wyjaśnić.