- 1 Kasa samoobsługowa to okazja do kradzieży (101 opinii)
- 2 Wypadek galeonu i motorówki. Jest raport (30 opinii)
- 3 Podrzucanie śmieci to nie wykroczenie? (86 opinii)
- 4 Maj pełen prac drogowych w Gdyni (48 opinii)
- 5 Finał sprawy z przypiętym rowerem (51 opinii)
- 6 Wypadki TIR-ów i wojskowej ciężarówki (57 opinii)
Studenci na niewolnictwo się nie piszą
- Wyjechałam 14 lipca br. Miałam pracować jako kelnerka lub pokojówka. Wraz ze mną na wyjazd zdecydowało się jeszcze ok. 10 osób. Mówiono nam, żeby nie brać więcej niż 50 euro - mówi Zosia Korzeniowska, studentka z Gdańska. - Prowizja greckiego partnera biura LARY wynosiła 150 euro i miała zostać odciągnięta z pierwszej wypłaty. Mieliśmy tylko dojechać na miejsce na własny koszt. Gdybym posłuchała biura, to jeszcze bym tam siedziała.
Korzeniowska wspomina, że miała pracować 9 godzin dziennie. Agencja gwarantowała też darmowe wyżywienie i nocleg oraz jeden dzień wolny w tygodniu. Rzeczywistość okazała się inna.
- Już pierwszego dnia w Grecji okazało się, że zostaliśmy oszukani. Pracy nie było. Czekaliśmy pod drzwiami greckiego partnera naszego biura i liczyliśmy na cud - mówi dziewczyna. - Miałam szczęście, że zabrałam więcej pieniędzy, bo dni leciały, a za wszystko musieliśmy płacić. Propozycję pracy dostałam dopiero po pięciu dniach.
Grecki partner biura Lary, Athineon Agency, miał zorganizować legalną pracę sezonową. - Naszej grupie zaproponowano pracę na czarno w skandalicznych warunkach. Ja pojechałam na wyspę Zakantis do baru na plaży. Okazało się, że mam pracować po 16 godzin dziennie. Spać miałam w jakiejś kanciapie, a o jedzeniu to nawet nikt nie wspominał. Nie zastanawiałam się dużo. Za resztę pieniędzy wróciłam do Aten, a stamtąd do domu - opowiada studentka, którą grecka eskapada kosztowała 1700 zł.
Karol Kwiecień, właściciel agencji LARY, przy ul. Karmelickiej 1/2A nie poczuwa się do odpowiedzialności za losy wysyłanych do Grecji studentów. - Moja firma tylko otrzymuje i udostępnia klientom oferty. Nie mogę gwarantować, że dana praca będzie pewna. W lipcu do Grecji pojechało 40 osób. Mogę powiedzieć, że nie pobieram żadnej prowizji od ewentualnych poszkodowanych - mówi Kwiecień.
Firma zarabia sprzedając jadącym do pracy studentom bilety autokarowe (muszą je kupić od agencji LARY, jeżeli chcą otrzymać ofertę pracy).
Co mówi umowa
Fragmenty umowy podpisanej z biurem LARY przez Zosię Korzeniowską
Art. 1
(...) Po otrzymaniu zlecenia biuro LARY podejmuje się:
1. We współpracy ze swym zagranicznym partnerem Athineon Agency znaleźć dla kandydatki odpowiednią ofertę zgodnie z wymaganiami.
Art. 2
(...) Minimalne wynagrodzenie oferowane przez stronę grecką to: 600 euro netto miesięcznie + bezpłatne utrzymanie (śniadanie +obiadokolacja + nocleg) pracując po 9 godzin dziennie.
|
Opinie (73)
-
2005-08-19 16:40
Widzę las rąk
Każdy ma chęci, ale do brania kasy!!! Nie widzę tutaj przedstawicieli Caritasu i innych oferujących swoje milosierdzie. Morda w dziób i czekają, aż sprawa przycichnie/ Potem będą przy błyskach fleszy kroić torta niejako w akcji charytatywnej.
Nieżyjący już Kotański od Monaru brał kase tak jak to powinno się robić. Czyli wyłudzać,kraść i brać co tylko można!!! Potem i tak sprawy się ułożą czyli przestanie się o tym mówić!!!- 0 0
-
2005-08-19 16:45
Aldwyn Danu Midnight
ta pani może:
- zostać nowoczesną artystką
- poprosić panie Jaruga, Środa, ... o pomoc
z pewną pomocą prasy
- podnieść kwalifikacje
- zakochać się z wzajemnością i bogato
(mogę tak dalej wymyslać ale trudno nie znając pani)- 0 0
-
2005-08-19 17:44
byłam widziałam
na początku czerwca byłam w agencji Lary. Siedzący tam za biurkiem niezbyt miły pan dał mi ofertę, która zredagowana była tak, że jedyne co można było zrobić, to usiąść i zapłakać. Na moje pytania dotyczące ewentualnej pracy odpowiadał "ghmmm" oraz "kkprrrhm"... Kiedy zapytałam, na co przeznaczone są pieniądze, które mam wplacić na wstępie, powiedział, że to dla zagranicznej agencji i że za bardzo nie wie. I jak tu ufać takim ludziom?
- 0 0
-
2005-08-19 19:00
Dubai, tchnie luksusem i spelnia marzenia....
Jak wracalem do domu poznalem 2 bialorusinki,jechaly na jagody do Szwecji(na sama polnoc).Jechaly jakims fiatem z buda(cos jak kangu).Zawalone to bylo jedzeniem w puszkach...
i wszelkim dobrem ktore sie przyda.Jako zakladnika jedna z nich zostawila w Bialorusi swoje dziecko(ze wroci).Byly usmiechniete i pelne nadzieii i ochoty do pracy.Byl to ich kolejny wyjazd.Opowiadaluy mi jak zyja w "niedostatku " w swoim kraju kiedy cala rodzina musi przezyc za 70 dolarow miesiecznie.Taki 1 wyjazd ustawia ja i matke na caly rok.
Rok jest bardzo urodzajny wiec pewnie jeszcze miesiac jagody borowki i grzyby beda atrakcja do najemnych robotnikow.Potem cala wiara laduje we Francji i Wloszech na winogronach.Dobrze maja za granica ci co znaja sie na budownictwie i pochodnych(spawacze).Wszedzie jednak potrzeba albo kontaktu albo znajomosc jezyka w stopniu podstawowym chociaz,zeby rozumiec co do ciebie mowia.
W pracach na polu to kroluja ludzie z polskiej wsi i to od wielu lat,zanim jeszcze bylo w Polsce EU.
Generalnie najlepiej jechac z kims nie samemu i przygotowac sie na to jak nie wyjdzie(finansowo).Generalnie nei polecam wyjazdu w pojedynke i bez znajomosci jezyka.
Do krajow poza Europa moga sobie pozwolic ludzie z perfekcyjnym angielskim.Takie arabskie panstwo nad zatoka perska (nie wymienie nazwy)jest w stanie przyjac mase kelnerow pokojowek,lekarzy ,pielegniarek...i to za piekne pensje w dolarach na stale kilkuletnie kontrakty.No ale tam tubylcy sa milionerami a w obsluzeniu ich pracuja sami obcokrajowcy w 70 %!
Takie arabski Texas,tylko do Texasu nie pojechalbym bez adwokata:),mozna szybko wyladowac na dozywocie w prywatnym wiezieniu!!!!
Tak sobie pisze a muzom ,a wy ocencie sami ile w tym prawdy -powodzenia.- 0 0
-
2005-08-19 19:07
Dla niektorych Equador czy Thajlandia to pieklo!
Przestrzegam wszystkich ktorzy chca zarobic szybko pieniadze
na przmycie narkotykow w zoladkach czy obycie.Swiat zawalony jest polakami ktorzy wylapani sprawnie przez szczelne kontrole,zapelnili egzotyczne bardzo ciezkie do przezycia wiezienia!- 0 0
-
2005-08-19 19:50
Czarna Żmija na razie się nigdzie nie wybiera, ale nie wiadomo gdzie i kiedy takie informacje mogą się przydać, może niekoniecznie dla mnie, ale dla kogoś ze znajomych na przykład.
A Czarna Żmija jakby miała jechać do Anglii, to chyba jednak pojechałaby na własną rękę, jak radzi Grisza, i szukała w angielskich agencjach pracy. Generalnie zasada jest taka, żeby od Polaków za granicą trzymać się na dystans, bo orżną, oszukają i jeszcze do tego zwędzą człowiekowi portfel :(- 0 0
-
2005-08-19 19:53
rece precz od bialorusi!!!
Na 1000 pracownikow- 1000 gospodarzy to jest demokracja!!! Precz z taką demokracją!!!
- 0 0
-
2005-08-19 20:15
Czarna Żmija
Świeta prawda - Polak Polakowi "przyjacielem" za granica. Nie to co Turkowie, Ruscy, Litwini, Słoweńcy.... Jakos oni potrafią... A my niet
- 0 0
-
2005-08-19 20:30
do bonusa
Bardzo bym prosil o podanie nazwy tej agencji na priv (antoni-ruszkowski@wp.pl) i ewentualnie jakis szczegolow dotyczacych Twojego wyjazdu (gdzie, w jakim charakterze itp.). jesli mozna, oczywiscie:)
- 0 0
-
2005-08-19 21:21
Nie ma sie co tłumaczyć.
W mojej okolicy jedna pani kupuje w sklepie np. 2 plasterki serka, jeszcze pokazuje. z której strony ma być odkrojony,
a potem patrzy na z lekka wkurzonych kolejkowiczów, wzrusza ramionami i mówi:
- no co, to dla Pikusia, bo on wybredny jest prawie jak ja, ale ja nie lubię sera:)- 0 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.