• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Święto pracowników służby zdrowia. Kolejne

Izabela Małkowska
10 kwietnia 2012 (artykuł sprzed 12 lat) 
Nasze życie i zdrowie zależy nie tylko od lekarzy. Na zdjęciu personel Oddziału Ginekologii Onkologicznej Gdyńskiego Centrum Onkologii. Nasze życie i zdrowie zależy nie tylko od lekarzy. Na zdjęciu personel Oddziału Ginekologii Onkologicznej Gdyńskiego Centrum Onkologii.

Dzień Pracownika Służby Zdrowia, Światowy Dzień Zdrowia oraz Święto Wojskowej Służby Zdrowia - wszystkie trzy wyjątkowe dni obchodzimy w kwietniu. Może w tym miesiącu warto pochylić się nad pracą mniej "widocznego" personelu placówek medycznych.



Czy w szpitalach i przychodniach spotykasz się z sympatycznym przyjęciem?

Lekarz, pielęgniarka, ratownik medyczny. To z nimi spotykamy się najczęściej trafiając np. do Szpitala Miejskiego w Gdyni. Jednak pracują tu ludzie, o których istnieniu nawet nie wiemy, a to przecież także dzięki nim jednostka działa prawidłowo.

- Robimy wszystko, co związane jest z bakteriami, wirusami atakującymi pacjentów i personel - wymienia Krystyna Wojtaszak, pielęgniarka epidemiologiczna Szpitala Miejskiego w Gdyni. - Przeprowadzamy kontrole epidemiologiczne, kierujemy pracą sterylizatorni szpitalnej, przygotowujemy materiał dla laboratorium mikrobiologicznego z prób czystościowych pobieranych na oddziałach. Szkolimy w zakresie higienicznego mycia rąk i dezynfekcji, jak nie przenosić zakażeń szpitalnych pomiędzy jednym, a drugim pacjentem. Dbamy o nierozprzestrzenianie się zarazków.

Pielęgniarki epidemiologiczne są trochę, jak detektywi. Na wszystkich oddziałach mają nawet coś na kształt siatki szpiegowskiej. Ściśle współpracują z nimi BHP-owcy. Myli się ten, kto myśli, że BHP w szpitalu nie różni się niczym od tego z firmy nie związanej ze służbą zdrowia.

- Takie np. rusztowanie jest namacalne, a u nas działają czynniki nienamacalne, wprowadzane przez drogi oddechowe, najczęściej chemiczne i biologiczne - wyjaśnia Dorota Murszewska, z działu BHP. - Występują u nas także czynniki rakotwórcze, a czasem wystarcza zwykły lateks, aby uczulić personel. Kierujemy więc pracownika na badania, staramy się zlikwidować problem, sprawdzamy, czy rzeczywiście uczula go lateks, czy może środek chemiczny, który właśnie został wprowadzony.

- Wdrażamy działania zapobiegawcze - dodaje Ewa Gutowska z działu BHP. - Jeśli pielęgniarka, pobierająca krew zakuła się, badamy, dlaczego tak się stało. Czy pojemnik do zużytych igieł miał nieodpowiedni otwór, czy zawinił personel, a może nie trzymano się procedur? Pracownik, który ulegnie jakiemukolwiek narażeniu na czynniki biologiczne musi natychmiast rozpocząć działania zabezpieczające, czyli przede wszystkich ochronić ranę, poddać się badaniom, udać do lekarza i do poradni retrowirusowej, a następnie być pod kontrolą ponad pół roku, po czym znowu się przebadać.

Byłeś pacjentem szpitala, przeszedłeś poważną operację, rutynowy zabieg, albo uzyskałeś doraźną pomoc? Wszelkie informacje na ten temat są skrupulatnie gromadzone w postaci dokumentacji medycznej. Na końcowym etapie w całości trafia ona do archiwum, mieszczącego się przy ul. Śląskiej. Jednak wcześniej przechodzi przez ręce pracowników działu statystyki i dokumentacji chorych.

- Tu wprowadza się dane do komputerowego systemu - wyjaśnia Bożena Chmielewska, zastępca kierownika działu statystycznego. - To, że wyleczyliśmy w szpitalu człowieka, to trochę za mało, aby nam za to zapłacono. Musimy te dane przetworzyć na taką formę, aby zaakceptował to NFZ, następnie całość do nich wysłać, a dopiero na koniec wystawić fakturę. Oprócz tego, że gromadzimy i porządkujemy tu wszelkie dane, udostępniamy je również uprawnionym instytucjom typu sąd, policja, ZUS czy ubezpieczalnie, aby pacjent np. mógł otrzymać odszkodowanie. Odpowiadamy za całą dokumentację szpitalną i sprawdzamy jej kompleksowość.

Jednak zanim informacje o nas, jako pacjentach, trafią do szpitalnego archiwum, najpierw przyjmowani jesteśmy w Szpitalnym Oddziale Ratunkowym (SOR), bądź w Izbie Planowych Przyjęć. Szpital Miejski jest jedynym szpitalem w Gdyni posiadającym SOR i wpisanym w system ratownictwa medycznego. To tu trafiają wszystkie ostre przypadki.

- Pacjenci przywiezieni przez pogotowie bądź ze skierowaniem z przychodni przechodzą przez SOR - tłumaczy Marcin Wójcik, ratownik medyczny. - Tu dzielimy ich na kategorie w zależności od schorzenia. Kategoria to stan ciężkości choroby, a określa go kolor. Zielony - pacjent może oczekiwać nawet do 6 h na zbadanie przez lekarza, żółty - do 1 h, natomiast czerwony to pomoc natychmiastowa. Wykonujemy pulsoksymetrię, mierzymy ciśnienie i kwalifikujemy pacjenta do odpowiedniego lekarza. Dodatkowo zajmujemy się przewozami asekuracyjnymi, zabezpieczamy najcięższe stany, wioząc np. człowieka na oddział kardiochirurgii, którego u nas nie ma.

O ile na SOR-ze wszystko odbywa się "na ostro", o tyle w Izbie Planowych Przyjęć (IPP) panuje pozorny spokój.

- Przychodzą do nas pacjenci mający skierowania od lekarza pierwszego kontaktu i zapisują się na rozmowę z lekarzem - wyjaśnia Jolanta Brzenczek, pielęgniarka koordynująca IPP. - To tu odbywają się tzw. kwalifikacje i ustalane są terminy zabiegów operacyjnych na chirurgii, ortopedii, urologii i laryngologii. Nie leczymy dolegliwości wymagających natychmiastowej reakcji.

Z SOR-u albo Izby Planowych Przyjęć możemy trafić na zdjęcie do Pracowni Diagnostyki Obrazowej, popularnie zwanej rentgenem.

- Posiadamy tomokomputer, RTG oraz USG - mówi Wiesława Kabat-Raszeja, kierownik techników radiologicznych. - Wykonujemy zdjęcia, obrabiamy je, a następnie wysyłamy do lekarza, aby mógł je opisać i postawić diagnozę. Musimy znaleźć jak najszybszy termin wykonania badania. Czasem pacjent chciałby zrobić RTG na własne życzenie, ale my wykonujemy je tylko na podstawie skierowania od lekarza. Nie możemy narażać pacjenta na nadmierne napromieniowanie.

Jeżeli nie jesteśmy pracownikami szpitalnego personelu, od strony portierni na teren placówki na pewno się nie dostaniemy.

- Tędy wjeżdżają tylko pojazdy z kartą rejestracyjną i uprzywilejowane, np. karetki, nie wolno mi wpuszczać ludzi z zewnątrz - wyjaśnia Danuta Groth, pracownica portierni. - Tędy prowadzi też droga przeciwpożarowa. Czuwam nad tym, żeby nikt jej nie zastawiał. W portierni znajdują się klucze od wszystkich szpitalnych pomieszczeń i ich zapasowe kopie, wydaję je codziennie dziesiątkom pracowników, którzy są do tego upoważnieni.

W portierni znajduje się także telefoniczna centrala.

- Niepozornie wygląda, ale dużo rzeczy dzieje się właśnie tutaj, to tu jest serce szpitala - uśmiecha się Ewa Cirodzka, telefonistka. - W tej centrali odbieram telefony prawie 25 lat. Praca jest bardzo odpowiedzialna. Tu ludzie dzwonią w każdej sprawie, czasami żeby połączyć rozmowę z informatykiem, czasami, bo gdzieś jest pożar albo dlatego, że ktoś potrzebuje pomocy medycznej. Tak naprawdę łączę wszystkich, każdy telefon musi być odebrany, bo każdy telefon może oznaczać ludzkie życie.

Opinie (97) 7 zablokowanych

  • a leki szpitale zrywają z krzaków

    może coś wspomnieć o aptece szpitalnej skoro można o cieciu?

    • 3 0

  • Kochanym "Dziewczynom" - Położnym z Oddziału Ginekologii onkologicznej w Szpitalu w Redłowie składam najserdeczniejsze życzenia z okazji Ich święta a Panu Ordynatorowi oraz Lekarzom dalszych sukcesów w walce z "wąsatym". "Jak trwoga to do Boga a w razie raka- do Dudziaka".

    • 7 0

  • A co oni świetują? To, że do lekarza się nie można dostać? To, że wszędzie syf i krajobraz jak ze średniowiecza?

    • 2 1

  • (1)

    Pani redaktor, pracownik służby zdrowia to nie tylko lekarz i pielęgniarka, czy radiolog, tyle osób nie z "białego" personelu zostało wymienionych w artykule, ale ani słowa o laboratorium, które też odgrywa ważną rolę w procesie diagnostyki i leczenie. Diagnostom też należy się poważanie :) Szkoda czasu na czytanie tak słabo przygotowywanych artykułów. Jak widać z artykułu najważniejsza w służbie zdrowia jest portiernia i dział statystyki. Żal...

    • 4 0

    • Radiolog JEST LEKARZEM

      • 0 0

  • Świętują

    przez cały rok i potem jest jak jest czyli byle jak!

    • 0 0

  • Pacjenci sami są sobie winni.

    • 0 1

  • zagadka

    A gdzie podziały sie wczorajsze wpisy tzn z dn. 05 04 2014 r.?Pochwały z 2012 r nas nieinteresująbo słzba zdrowia przez dwa lata juz legła

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane