Chwile grozy na sopockim molo przeżyli miłośnicy sportu ekstremalnego - tzw. free-jumpingu. W trakcie skoku jedna z osób doznała kontuzji.
Osiemnastolatka, która skoczyła w poniedziałek ok. godz. 13, przy lądowaniu uderzyła się kolanami w usta. Zakrwawioną i zszokowaną przetransportowano śmigłowcem do szpitala. Lekarze nie stwierdzili poważniejszych obrażeń.
Urządzenie do free-jumpingu miało uświetnić imprezę promocyjną znanej rozgłośni radiowej. Skoki były darmowe. Śmiałkowie wyciągani byli przy pomocy dźwigu w koszu na wysokość ponad 30 m. Stamtąd - pod okiem instruktora - skakali na potężną dwuwarstwową siatkę, rozpiętą na wysokości 15 m ponad ziemią.
- Ta kontuzja to po prostu pech, bo urządzenie jest superbezpieczne - zapewnia
Marcin Kulwas, wicedyrektor Kąpieliska Morskiego Sopot.
- Nie chcieliśmy tutaj żadnego bungee, na którym zdarzają się jednak poważne wypadki.- Policja sprawdziła, że wszystko jest legalnie, z certyfikatami - dodaje Kulwas.
- Po godzinnej przerwie wznowiliśmy skoki, tłum chętnych był wielki.