• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Zakochaj się w 7 minut

Arnold Szymczewski, Malwina Talaśka
10 września 2016 (artykuł sprzed 7 lat) 
W Trójmieście nadal są osoby, które chcą znaleźć swoją drugą połówkę biorąc udział w szybkich randkach.
W Trójmieście nadal są osoby, które chcą znaleźć swoją drugą połówkę biorąc udział w szybkich randkach.

Czy w erze Tindera i Snapchata, ktoś jeszcze chodzi na szybkie randki? Okazuje się, że tak.



Kawiarnia, stolik, ty i kilka-kilkanaście osób płci przeciwnej. Cel: z tego grona wyłowić kogoś interesującego, z kim można spotkać się jeszcze raz. Zasady: masz od 3 do 8 minut na każdą rozmowę. I nadzieję, że nie trafisz na nudziarza.

Kiedyś to może wydawało się nowoczesne, odkrywcze i oryginalne. Kiedyś, 18 lat temu, bo wtedy, w 1998 r. narodziła się idea szybkich randek, czyli spotkań wielu osób, które w krótkim czasie mogły przetestować wielu kandydatów na sympatię. Pod koniec XX wieku na szybkie randki zapanowała moda, napędzana dodatkowo reklamą w niezwykle wówczas popularnym serialu "Seks w wielkim mieście".

Ale dziś? Czy ktoś jeszcze bierze udział w takich spotkaniach? Po co? Skoro są aplikacje pozwalające randkować wirtualnie z wieloma partnerami, w zaciszu swojego domu, bez konieczności płacenia i bez ryzyka, że siądzie się twarzą w twarz ze: świrem, nudziarzem, kimś-absolutnie-nie-w-naszym-typie?

No właśnie: po co? Postanowiliśmy to sprawdzić.

Przed randką

Po wypełnieniu formularza na stronie internetowej i zapłaceniu 45 zł ("+ 4 zł gwarancja zakochania się"), nasza skrzynka mailowa zostaje zasypana wiadomościami. Nie od pięknych kobiet/atrakcyjnych mężczyzn (niepotrzebne skreślić), ale od organizatora spotkania. Zaspamował nas poradnikami, które mają pomóc w znalezieniu, oczarowaniu i zatrzymaniu przy sobie drugiej osoby. Niektóre są darmowe, inne - płatne. Gdybyśmy się zdecydowali, to będą nasze za 47 zł.

Dzień przed spotkaniem dostajemy wiadomość z miejscem i czasem rozpoczęcia randki.

Malwina i Arnold mają po 23 lata. Dla nich szybkie randki to staroświecki pomysł. A mimo to wzięli udział w jednej z nich. Malwina i Arnold mają po 23 lata. Dla nich szybkie randki to staroświecki pomysł. A mimo to wzięli udział w jednej z nich.
Idziemy - oczywiście osobno, nie ujawniamy, że się znamy - do niewielkiej restauracji w centrum Gdyni. Jest miło i kameralnie. Pomieszczenie na dole lokalu przygotowano specjalnie dla nas. Nie trzeba dużo miejsca, bo jest nas piętnaścioro - siedem kobiet i ośmiu mężczyzn. Spoglądamy na siebie niepewnie, wszyscy sprawiają wrażenie zestresowanych. Spotkanie prowadzą dwie młode oraz bardzo miłe organizatorki.

No dobra, niech to się zacznie.

Siadamy parami przy stolikach. Dostajemy karty uczestników, na których wpisujemy imię rozmówcy. Po rozmowie przy każdym imieniu mamy zaznaczyć czy chcemy się z nim/z nią spotkać ponownie. Na każdą rozmowę mamy po 7 minut.

Zaczynamy

A: Na pierwszy rzut oka wszystkie kobiety wydają się starsze ode mnie. Tych w moim wieku chyba powinienem szukać na Tinderze. Ogarnia mnie stres, jakoś jednak zaczynam pierwszą rozmowę. Przedstawiam się, moja rozmówczyni też. Od razu jednak zapominam jej imienia, zresztą ona podobnie. Mamy więc pierwszy wspólny powód do śmiechu.

M: Pierwsze oczekiwania troszkę zawiodły. W cenie drogiego biletu wstępu: 49 zł (w czym 4 zł to cena dodatkowa, tzw. "gwarancji satysfakcji"), 27 bilet ulgowy, panie prowadzące nie zrobiły praktycznie nic poza zorganizowaniem spotkania. Nie wspomagały rozmowy, gdy było to konieczne, ani nie przygotowały zestawu tematów pomocniczych dla potrzebujących. Mimo, że zapowiadano przedział wiekowy 24-36, w praktyce wygląda na to, że wszyscy są po trzydziestce.

Gdy 7 minut ciągnie się jak nieskończoność

A: Jestem zdenerwowany, bo czuję, że obowiązek prowadzenia rozmowy leży po mojej stronie. Dlatego przed spotkaniem najlepiej się przygotować i ułożyć zestaw pytań, które wykorzystamy, gdy stres weźmie górę nad nami. Z pierwszą rozmówczynią idzie mi najlepiej. To atrakcyjna kobieta, potrafi podtrzymać rozmowę i rozśmieszyć. Druga natomiast chce się mnie pozbyć już po dwóch minutach.

- Podróżujesz?
- Nie...
- Masz swoje ulubione miejsce na ziemi?
- Nie...
- Może ze znajomymi, gdzieś wyjeżdżasz?
- Nie...

No tak, to o czym by tu porozmawiać przez pozostałe 5 minut...

Po upływie 7 minut jedna z organizatorek daje nam znać, że czas upłynął. Jedni z ulgą przyjmują dźwięk dzwoneczka, dla innych to kres nadziei na początek pięknej przyjaźni.

M: Panie też nie mają łatwo. Mój pierwszy rozmówca zarzeka się, że najbardziej ceni zaradne kobiety, bo - jak mówi - "księżniczki w opałach go nie pociągają, ponieważ miał w przeszłości z takimi do czynienia".

O czym by tu...

M: Kolejni panowie chętnie podkreślają, że chcą związać się na stałe, mieć dzieci, a krótkotrwałe przygody ich nie interesują. Gdzieś to już słyszałam... Zaraz, czy aby nie w materiałach podesłanych na maila przez organizatorkę?

Tematyka rozmów jest najróżniejsza, ale raczej lekka. Powtarzają się rozważania o pochodzeniu mojego imienia, o tym, co kolejni mężczyźni robią w życiu zawodowym, gdzie mieszkają bądź tematy turystyczne.

Często pojawiają się żarty. Ale nie zawsze jest mi do śmiechu.

- W Polsce brakuje mi dostępu do broni. Gdy w USA trzymałem giwerę w szufladzie czułem się bezpieczniej. W Ameryce panuje zwyczaj, że nigdy nie strzela się przestępcy w plecy, tylko dopiero, gdy odwróci się do nas twarzą. Ciekawe, prawda?
Większość panów nie wie także, co to Tinder, ale ma założone konto na sympatii i opowieść o aplikacji bardzo ich zainteresowała. Może skorzystają w przyszłości?

Wyczekiwanie na wiadomość

Dzień po spotkaniu każdy uczestnik dostaje na swoją skrzynkę mailową wiadomość, z której dowiaduje się ilu osobom się spodobał. Jeśli ci, którym się podobamy, pokrywają się z tymi, którzy nam się podobają, dochodzi do wymiany adresów mailowych.

A: Dostałem informację, że cztery kobiety chciałyby bliżej mnie poznać. To bardzo miłe, dziękuję. Uważam, że tego typu spotkania są dobrą alternatywą dla internetowych randek, o ile przedział wiekowy uczestników zostanie starannie dopasowany. Gdybym był nieco starszy, to być może zdecydowałbym się na drugą randkę.

M: Mówiłam, że wciąż studiuję, więc myślałam, że mój wiek nieco zniechęci część panów. Myliłam się, ponieważ sześciu z nich zaznaczyło chęć udostępnienia mi swoich danych. Moim zdaniem, choć to spotkanie było sympatyczne, to jego cena jest zbyt wysoka i powinna być zmniejszona o połowę. Zapłaciłam za "gwarancję satysfakcji", ale tej satysfakcji było niewiele. Brakuje jakieś pomocy dla randkowiczów, bo poradniki i wideo, które zostały wysłane na pocztę mailową, raczej nikomu nie pomogą.

Opinie (135) ponad 10 zablokowanych

  • (1)

    Co to jest tinder?

    • 4 0

    • No wlasnie

      • 0 0

  • To wszystko ściema

    Tam się nikogo nie pozna. To zwykłe wyciąganie kasy i żerowanie na ludzkiej samotności!

    • 3 3

  • Duży minus dla trojmiasto.pl (2)

    Arnold i Malwina- to co zrobiliście było MEGA słabe. Rozumiem, że zależało wam na stworzeniu ciekawego artykułu, ale bawienie się ludzkimi uczuciami to zwykła podłość. Po drugiej stronie byli ludzie, a nie obiekty doświadczalne. Duży minus dla trojmiasto.pl za brak szacunku do ludzi.

    • 12 7

    • trójmiasto.pl ogólnie daje coraz słabsze te artykuły

      • 1 0

    • Nigdy ale to nigdy nie można takich rzeczy robić które WY - "dziennikarze" zrobiliście.
      Po pierwsze zadrwiliście z uczestników po drugie nie znając tematu idąc na jedno spotkanie do tylko do jednej z firm która to robi nie jesteście rzetelni...

      Jako organizatorzy tego typu spotkań czujemy się zażenowani...

      • 0 0

  • Pani Malwino

    Śliczna z Pani kobieta, bardzo to niesprawiedliwe względem innych Pań, nie miałyby szans :)

    • 3 2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane