• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Zderzenie samochodu z tramwajem

neo
24 czerwca 2012 (artykuł sprzed 11 lat) 

Do zderzenia samochodu osobowego z tramwajem doszło w Brzeźnie. Na szczęście nikt nie ucierpiał. 15 minut później w zderzeniu dwóch motocykli na zjeździe z obwodnicy zginął jednak jeden z motocyklistów.



Do wypadku doszło ok. godz. 18:15 na skrzyżowaniu ul. Południowej i Mazurskiej w Brzeźnie. Tramwaj linii nr 5 wyjeżdżał z pętli.

- Auto jechało ul. Południową i wymusiło pierwszeństwo wyjeżdżającemu z pętli tramwajowi. Torowisko już jest uprzątniąte i tramwaje kursują bez przeszkód - informuje pan Robert, nasz czytelnik, który był świadkiem zdarzenia.

Na szczęście w wypadku nikt nie ucierpiał, choć oba pojazdy są solidnie zniszczone.

Dużo tragiczniejszy w skutkach był wypadek, który 15 minut później zdarzył się na zjeździe z obwodnicy Trójmiasta w stronę Straszyna.

Dwóch motocyklistów - mieszkańców powiatu wejherowskiego w wieku 34 i 35 lat - na łuku drogi uderzyło w barierki. Pierwszy z mężczyzn zginął na miejscu, drugiego śmigłowcem ratunkowym w stanie ciężkim przetransportowano do szpitala. Ponad dwie godziny były w tym miejscu nieznaczne utrudnienia w ruchu.
neo

Opinie (81)

  • [*]

    Krzysiek a tyle przed Tobą życia było :-(

    • 0 0

  • kobita za kółłkiem 1000%

    • 0 0

  • Zawsze byłem przeciwnikiem tramwajów

    dlatego mieszkam w Gdyni :)

    • 0 0

  • kto z motocyklistow zginal??

    kto z motocyklistow zginal,a kto ranny?

    • 0 0

  • renault to nie samochód (8)

    tak jak peugot i citroen

    • 11 13

    • lepszy nowy francuz (1)

      niż wypierdziany przez helmuta używany szpachelwagen

      • 0 0

      • ale co w moto.gazeta przeczytałeś?

        i powielasz, czy na giełdzie jak kupowałeś kiełbaskę z grila podsłuchałeś dyskusję "Szpeców"

        • 0 0

    • dokladnie :) (2)

      ostatnio pytalem o to mechanika - powiedzial: panie jak wjezdza na warsztat to nie wiadomo za co sie zabrac :)

      • 3 0

      • (1)

        Mechanik zawsze powie swoje,dlatego nie radze go sluchac,no,chyba ze zaufanego:) Niezly kit to oni kobietom wciskaja...He :)

        • 4 2

        • i Tobie, he he he

          • 0 0

    • Oskar (1)

      Oskara za super nagrany film i wspaniale zdjecia otrzymuje robert czytelnik trojmiasto.pl
      hahah

      • 7 2

      • Nie biadol papudraku...jakby nie bylo materialu zrzedzilbys ze nie ma filmiku ;)

        • 4 3

    • Jaki by nie byl,jak sie dba to jezdzi i dlugo sluzy,czy to fiat czy bmw kolezko :)
      Nie masz duzego doswiadczenia z motoryzacja albo jestes jakims pryszczatym gimnazjalista ktory powtarza slogany na ulicy zaslyszane :D

      • 9 2

  • Tramwaje na tory!

    a nie, to było głupie, sorry

    • 1 0

  • Jestem mieszkanką Brzeźna i wycięłabym w pień wszystkie krzaki i żywopłoty!
    I proszę nie obrażać pań bo czasami panie prowadzą swoje malutkie autka zdecydowanie lepiej niż niektórzy panowie.My nie pokazujemy "fuc....." i nie wyzywamy od "k..." a przydało by się.A tak po za tym "NIE ŚMIEJ SIĘ DZIAKU Z CZYJEGOŚ WYPADKU" bo licho nie śpi

    • 3 0

  • Tramwaj ma zawsze pierwszeństwo

    Jeżeli nie na mocy Kodeksu Ruchu Drogowego, to na mocy 3 zasad dynamiki Newtona.

    • 1 0

  • ? (12)

    Nie wiem jak tam jest ale np. we Wrzeszczu tramwaj wyjeżdżając z pętli włącza się do ruchu musi ustąpić pierwszeństwa ( co innego jeżeli zjeżdża na pętlę)

    • 7 7

    • podjedź do Brzeźna i zobacz gdzie to miało miejsce a nie pisz bzdur (6)

      • 10 5

      • (2)

        Sam nie pisz bzdur. Tramwaj, który włącza się do ruchu (wyjeżdża z pętli) musi ustąpić pierszeństwa. W miejscu gdzie był ten wypadek w Brzeźnie pętla jest kawałeczek wcześniej, kierowcy przejeżdżają przez torowisko i mają tam się zatrzymać, bo jest znak stop. Z resztą nawet gdyby znaku stop nie było kierowca ma obowiązek zwolnić i się rozejrzeć i w razie konieczności ustąpić pierszeństwa - mówi o tym art. 28 Ustawy Prawo o Ruchu Drogowym.

        • 7 2

        • (1)

          Po 1. motorniczy linii 5 nie włączał się do ruchu ani nie wyjeżdżał z pętli. Na przejeździe ustawiony jest dla aut znak stopu, to tyle sprostowania.

          • 2 0

          • dokładnie, tam jest znak stopu, najwyraźniej kierowca auta go zignorował

            • 0 0

      • bzdur? (2)

        zastanowiło mnie na podstawie powyższego artykułu, w którym napisano :,,Tramwaj linii nr 5 wyjeżdżał z pętli."...
        gdzie napisałem bzdurę?

        • 0 3

        • Spokój dzieciaki. Książkę w dłoń i poczytać troche, wakacje nie będą trwały wiecznie. (1)

          • 0 0

          • .

            ktoś tu udaje starą, mądrą doświadczoną ,,sowę''...

            ...uważasz się za Pana Myiagi z ,,Karate Kid'' ?

            • 2 2

    • podobnie autobus (4)

      ,ktory wyjezdza z zatoczki autobusowej musi ustapic pierwszensta. zatrzymal sie a wiec wlacza sie do ruchu. tyle w temacie. sporo sporow bylo wsrod kierowcow ale wszystko juz jasne

      • 1 5

      • (3)

        Na terenie zabudowanym, autobus włączający się do ruchu z przystanku autobusowego ma pierwszeństwo.

        • 7 2

        • b.e.z.e.d.u.r.a. (2)

          w PoRD stoi jedynie zapis, że inni kierujący "mają umożliwić" wyjazd autobusowi z przystanku - nie ma nic o pierszeństwie. Czyli to kierujący autobusem ma zachować szczególną ostrożność, i jeśli przy jego włączaniu się do ruchu będzie kolizja - wina kierowcy autobusu (kierowca pojazdu, z którym się zderzył może zostać współwinnym, ale to nie on wymusi)

          • 1 5

          • koniec roku szkolnego

            i gimbusy bez prawka minusują

            • 1 2

          • na potwierdzenie

            PoRD
            Art. 18. 1. Kierujący pojazdem, zbliżając się do oznaczonego przystanku autobusowego (trolejbusowego) na obszarze zabudowanym, jest obowiązany zmniejszyć prędkość, a w razie potrzeby zatrzymać się, aby umożliwić kierującemu autobusem (trolejbusem) włączenie się do ruchu, jeżeli kierujący takim pojazdem sygnalizuje kierunkowskazem zamiar zmiany pasa ruchu lub wjechania z zatoki na jezdnię.

            2. Kierujący autobusem (trolejbusem), o którym mowa w ust. 1, może wjechać na sąsiedni pas ruchu lub na jezdnię dopiero po upewnieniu się, że nie spowoduje to zagrożenia bezpieczeństwa ruchu drogowego.

            • 4 0

  • czytać! specjaliści od wypadków

    "Jestem lekarzem, chirurgiem, pracuję w oddziale ratunkowym jednego z największych warszawskich szpitali klinicznych. Stołeczne szpitale rotacyjnie dyżurują w zakresie ostrych dyżurów urazowych. W jeden dzień tygodnia przez 24 godziny trafiają do nas ofiary wypadków komunikacyjnych z całego obszaru Warszawy i najbliższych okolic podwarszawskich, a nawet z dalszych odległości, jeśli pacjent jest w bardzo ciężkim stanie i wymaga specjalistycznego i kompleksowego zaopatrzenia. Na tej podstawie czuję się upoważniony do wyrażenia własnych wniosków co do sytuacji na drogach

    Po pierwsze: media, policja i politycy kształtują całkowicie nieprawdziwy obraz tego co się na polskich drogach dzieje. Gwoli ścisłości: wszyscy są zgodni i ja też, bo wiem to z codziennej praktyki, że na polskich drogach trwa nieustający horror. Tysiące ludzi ginie zabitych przez drogowych morderców. To się zgadza.

    Natomiast protestuję przeciwko powtarzaniu i powielaniu mitów co do przyczyn tego stanu.

    Co wynika z programów informacyjnych wszystkich kanałów telewizyjnych, szczególnie w długie weekendy, w dniu 1 listopada lub w wakacje?

    Wszystkie media, policja i politycy kreują następujący obraz największego zagrożenia na polskich drogach:

    Wg nich jest to młodzieniec lat 20-25, który będąc pod wpływem alkoholu lub amfetaminy, a najlepiej jedno i drugie, pędzi przez środek miasta 200 km na godzinę stuningowaną beemką z ciemnymi szybami, nie zatrzymuje się do kontroli policyjnej i po staranowaniu kilkunastu samochodów zatrzymuje się na latarni.

    W lecie pierwszeństwo obejmuje motocyklista, szybkość wzrasta do 250 km/h, a nawet niektóre serwisy bez żenady mówią o 300 km/h.

    Diagnoza, utrwalona od wielu lat i powtarzana jako oczywisty, niepodważalny dogmat jest jedna: największą przyczyną wypadków w Polsce są: szybkość, brawura, alkohol. Czasem, z rzadka, gwoli już największego obiektywizmu, ktoś jeszcze wspomni o dziurawych drogach i kiepskim stanie technicznym pojazdów.

    Adekwatnie do tak zidentyfikowanych zagrożeń podejmuje się akcje: w długi weekend tysiące policjantów czai się w krzakach z suszarkami i alkomatami, słupów na fotoradary (w większości pustych) oraz znaków ograniczenia prędkości jest już więcej niż reklam hurtowni.

    I wszyscy niezmiennie demonstrują zdziwienie, szok, oburzenie: "znów na drogach w weekend zginęło 80 osób".

    To dlaczego zginęło? Na drogi wyległo tysiące policjantów, wszystkie stacje telewizyjne na okrągło pokazywały ich w akcji, kiedy ofiarnie wyskakują z lizakiem tuż przed pędzący samochód, a potem skruszony kierowca dmucha w balonik. Czemu mimo to ci wszyscy ludzie zginęli, a wielokrotnie więcej trafiło w ciężkim stanie do szpitala?

    Z moich dwudziestoletnich obserwacji, popartych zresztą prowadzonymi przeze mnie statystykami, wynika prosta odpowiedź: oni zginęli nie tam gdzie stali policjanci, i zginęli nie z takich przyczyn, o jakich wszyscy opowiadają . I nie chodzi tu o tak banalny fakt, że policjanci stali na siedemdziesiątym kilometrze "gierkówki" a ktoś zginął na siedemdziesiątym piątym.

    Chodzi o to, że w Polsce zdecydowana większość ludzi na drodze ginie w zupełnie innych okolicznościach niż wynika to z obrazu kreowanego przez media, policję i polityków.

    Z moich statystyk wynika: małolat w czarnej beemce z ciemnymi szybami pod wpływem amfetaminy lub alkoholu trafia do szpitala (lub trafiają jego ofiary) raz na dwa miesiące. Motocyklista, który kogoś zabił, trafia się raz na pół roku. Natomiast, motocyklista, którego ktoś zabił lub próbował zabić, trafia do nas dwa razy w tygodniu.

    A wiecie Państwo kto jest, też w moich statystykach, absolutnym numerem jeden jeśli chodzi o liczbę ofiar? Jest to pani lat 30-40, trzeźwa, w dobrym, służbowym samochodzie, przejeżdżająca pieszego na pasach. To się zdarza CODZIENNIE, i to kilka - kilkanaście razy dziennie.

    W 24-godzinny ostry dyżur urazowy, w zwykły dzień tygodnia, z terenu Warszawy trafia do oddziału ratunkowego co najmniej 15 osób (cięższe przypadki, w tym niektóre skrajnie ciężkie) oraz 30 na ortopedię (lżejsze przypadki - złamania kończyn bez urazu głowy i narządów wewnętrznych) - osób przejechanych podczas próby przekroczenia jezdni na przejściu dla pieszych. I jeszcze jedna do kilku osób, które trafiają już nie do nas, ale bezpośrednio do Zakładu Medycyny Sądowej, na sekcję zwłok.

    Proponuję Państwu redaktorom "Gazety Wyborczej", zwykle bardzo rzetelnie przygotowującej materiały do publikacji: sprawdźcie ogólnopolskie statystyki we własnym zakresie. Ale krytycznie, nie na zasadzie, że patrol policji wpisał w rubryce przyczyna wypadku: szybkość, brawura itp. Po każdych wyborach publikujecie bardzo dokładne statystyki kto gdzie na kogo głosował, w podziale na kategorie wiekowe, materialne, miejsce zamieszkania, wykształcenie itd. Opublikujcie, proszę, podobne statystyki w odniesieniu do wypadków komunikacyjnych.

    Jeśli najwięcej ludzi zabija 20-letni młodzieniec, to zakażmy wydawania mu prawa jazdy przed 25. rokiem życia. Ale jeśli okaże się, że najwięcej ludzi zostaje zabitych przez kierowców w wieku 30-60 lat, trzeźwych, którzy nigdy w życiu nie przekroczyli 120 km/h, prawo jazdy mają od co najmniej kilku lat (a tak właśnie jest !) - to mamy problem.

    Bo żadna akcja policyjna ani kampania medialna, w dotychczasowej formie, nie powstrzyma tej najgroźniejszej grupy morderców drogowych. WPROST PRZECIWNIE: wszystkie te akcje tylko ich uspokajają: "Nie jestem młodym kierowcą, mam zwykły samochód 1,3 litra, 70 koni, nie grzeję "gierkówką" 180 km/h, nie piłem, więc jadę zadowolony z siebie, prowadzę pewnie, bezpiecznie. Trzask! Lecące w powietrzu ciało uderzonego pieszego. Wtargnęła na jezdnię! Wszyscy widzieli, wtargnęła prosto pod koła, nie miałem szans!"

    Myślicie Państwo, że ktoś, kto kogoś przed chwilą zabił, ma chwilę refleksji nad sobą? A może wręcz myślicie, że ktoś taki nie wygrzebie się z wyrzutów sumienia do końca życia? Zapewniam, nic z tego. Policja przywozi sprawców śmiertelnych wypadków do szpitala na pobranie krwi, więc z nimi muszę rozmawiać, choć napełniają mnie wstrętem. Zero refleksji! Zero wyrzutów sumienia! "To ta staruszka wtargnęła na pasy! Jakie czerwone, jeszcze było żółte!". Pani przywieziona przez policję zrobiła w oddziale ratunkowym awanturę mężczyźnie, którego pół godziny wcześniej przejechała wraz z prowadzoną przez niego za rączkę pięcioletnią córeczką na przejściu dla pieszych, a to oni mieli zielone światło: "Gdzie lazłeś baranie! Ja miałam zieloną strzałkę, a więc pierwszeństwo!"

    Głównymi przyczynami wypadków w Polsce nie są szybkość, brawura, alkohol, dziurawe drogi, kiepskie samochody. Głównymi przyczynami są: bezmyślność, skrajna głupota, kretynizm, debilstwo, idiotyzm i durnota kierujących samochodami osobowymi.

    Las fotoradarów, ani suszarki w krzaczorach tego nie poprawią. Jedyne, co może wpłynąć na zmniejszenie liczby ofiar na drogach, to zdeterminowana, konsekwentna, organiczna, prawdziwa edukacja od najmłodszych lat. I tu akcja "Gazety" spełnia rolę nie do przecenienia. Jestem wam wdzięczny, że w pierwszym artykule opisaliście nie dresiarza w beemce czy motocyklistę na tylnym kole, ale panią w mercedesie, która zabiła pieszą na przejściu."

    Może coś skumacie, chociaż szczerze w to wątpię.

    • 9 1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane