• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Złodzieje w mundurach na Helu

rod
1 kwietnia 2006 (artykuł sprzed 18 lat) 
Złodziejska afera w jednostce Marynarki Wojennej na Helu. Oskarżonych jest dziesięciu wojskowych i cywilów. Straty szacowane są na przeszło 2 mln zł.

Akt oskarżenia wysłała wczoraj do sądu Okręgowa Prokuratura Wojskowa w Poznaniu. Przestępcy w mundurach fałszowali dokumenty, dzięki czemu całkowicie sprawne technicznie elementy okrętów były uznawane za zużyte i wysyłane na złom. W rzeczywistości trafiały do zaprzyjaźnionych prywatnych firm, które handlowały z wojskiem. Efekt? Marynarka Wojenna kupowała po raz drugi swój sprzęt jako nowy. Kradziono w ten sposób niemal wszystko - od pomp paliwowych po potężny podzespół silnika okrętowego. Działo się to w latach 1999-2002, a oskarżeni tworzyli sprawnie działającą szajkę powiązaną zależnościami służbowymi, towarzyskimi i finansowymi. Wszyscy przyznali się do winy.

- Czuli się naprawdę pewnie, jeśli coś było zbyt trudne do wymontowania, zostawiali to na okręcie, a transakcję przeprowadzali wyłącznie na papierze - opowiada ppłk Waldemar Praszczyk, rzecznik prasowy poznańskiej prokuratury. - Ten mechanizm udało się rozpracować dzięki uczestnikom przestępstwa, którzy stali najniżej w tej hierarchii. Zrozumieli, że najwięcej ryzykują i najmniej na tym zarabiają.

Szefem "helskiego gangu" był oficer ze ścisłego kierownictwa Marynarki Wojennej, który obecnie przebywa w areszcie.

Przestępczy proceder według tego samego schematu prowadzono również w innych jednostkach MW. Łączne straty mogą sięgać 15-20 mln zł. W czerwcu 2004 r. poznańscy prokuratorzy oskarżyli 18 osób, kilka z nich już skazano na kary pozbawienia wolności i degradację do stopnia szeregowego. W połowie tego roku do sądu ma trafić kolejny akt oskarżenia, dotyczący kilku wysokich rangą oficerów z dowództwa MW.
rod

Opinie (41)

  • kontrkrytyka

    szanowni panstow! sam jestem oficerem mw (z przyczyn obiektywnych nie powiem jak sie nazywam)uwazam iz zachowani osob oskarzonych jest wielce ochydne i godne najwyzszych kar zauwazyc jednak nalezy iz proceder byl mozliwy jedynie dzieki nie tylko przyzwoleniu ale zapewne i poparciu najwyzszych przelozonych.... pamietajcie panstwo ze zwykly,,maly" zolnierz nic takiego sam nie zrobi nie na taka skale.... smutne jest to ale ryba psuje sie od glowy.... czasem wstyd ze jestem oficerem i nosze mundur coz inne mialem kiedys wyobrazenie o sluzbie ojczyznie inne idealy inne pragnienia i nie jestem w wojsku dla kasy bo naprawde duzo duzo duzo wiecej mozna zarobic w cywilu bez stresu i odpowiedzilnosci za podwladnych i mienie, ktore notabena ktos moze ukrasc..... przepraszam ze jestem oficerem.... KTO MOZE POMOC ZMIENIC ARMIE????

    • 1 0

  • Oficer w Kowbojkach

    Znalem takiego oficera ktory jezdzil czerwonym Pasatem z MWktory mial dom dacze nad jeziorem i5 dzialek budowlanych kochanke ikupe szmalu

    • 4 0

  • Oj to prawda ten na dole nie ma możliwości wynieść czego kolwiek. A pamiętacie te transporty paliwa z Helu. Przez całą Polske ciągnęła lokomotywa składy po 50 wagonów pełne ropy. Czy uważacie,że tak bezinteresownie dostali pozwolenia na przejazdy z tak niebezpiecznym ładunkiem. Ogromny ciężar!!! Belki pod szynami się sypały pod obciążeniem. Afera paliwowa się przedawniła, a grupy ludzi dochrapały się wysokich i szerokich krzeseł.

    • 1 0

  • ta sprawa jest stara a ktoś pisze teraz o tym , znam tych ludzi dawno zostali osądzeni a teraz płacą i płaczą ale jaką kasę robili o głowa boli ,
    artykuł był w głosie wybrzeża rok temu dość duży opis tej sprawy , w wojsku marnują ciężkie pieniądze i to legalnie nawet sobie nie zdajecie sprawy to tyle .

    • 1 0

  • ARMIA TOPI MILIARDY....I JEST OK!

    ta sprawa jest stara a ktoś pisze teraz o tym , znam tych ludzi dawno zostali osądzeni a teraz płacą i płaczą ale jaką kasę robili o głowa boli ,
    artykuł był w głosie wybrzeża rok temu dość duży opis tej sprawy , w wojsku marnują ciężkie pieniądze i to legalnie nawet sobie nie zdajecie sprawy to tyle .

    zGADZAM SIE Z PANEM!!!!! ARMIA TOPI MILIARDY

    I NIKT NIE ODPOWIADA

    • 3 0

  • Mafia w wojskowych portach

    Mafia w wojskowych portach
    Admirał Romuald Waga wpuścił mafię paliwową do portów polskiej marynarki wojennej. Radio ZET i dziennikarze Super Expressu dotarli do raportu specjalnej komisji Ministerstwa Obrony Narodowej. Wynika z niego, że to Waga wnioskował o wprowadzenie przepisów, które umożliwiły działanie spółek mafii paliwowej w portach.

    Romuald Waga to starszy brat Jana Wagi, prezesa Kulczyk Holding. Według części sejmowych śledczych z komisji do spraw PKN ORLEN powiązania rodzinne admirała nie były bez znaczenia w jego działalności po odejściu ze służby wojskowej.

    Szmajdziński udaje niemca, a przecież od dawna wie jakie afery zostały uknute w >klubie generałów RP<
    Adm. Waga jest jednym z ekspertów przy >naszym< prezydencie zsz i wraz innymi członkami >klubu generałów RP< uprawia mafijne interesy o których dobrze jest poinformowany zsz.
    Kto tenże >klub generałó RP< wreszcie roz..li???
    Kto obedrze ze szlifów szefa głównej kontroli wojskowej szmatławego generała Makarewicza, synalka członka junty Jaruzelskiego, który nie wykrył dotąd żadnej afery, żadnej mafii w wojsku, choć są to zjawiska wręcz krzyczące, a nie ukryte???
    ppłk rez. Edward Makowiecki

    • 4 0

  • CZYTAJCIE!!! w tle SMW gangsta

    Korupcja w marynarce
    Tygodnik "Wprost", Nr 1220 (30 kwietnia 2006)
    Na łapówkarstwie w marynarce wojennej zarabiali skorumpowani oficerowie rosyjskiej flotyGrzegorz Indulski Jarosław Jakimczyk Gdy wiosną 1999 r. przyjmowano Polskę do NATO, wizytówką naszej armii była marynarka wojenna. Według przechwałek jej ówczesnych dowódców, ten najmniej liczebny rodzaj sił zbrojnych najszybciej się modernizował, przyjmując standardy sojuszu. Po 7 latach od wciągnięcia polskiej flagi na maszt kwatery głównej NATO widać, że marynarka wojenna najszybciej się... korumpowała. Łapówki od firm starających się o kontrakty z armią brało szefostwo logistyki marynarki. Dysponujemy dokumentami i zeznaniami przedsiębiorców, którzy wręczali łapówki dwóm kolejnym szefom logistyki marynarki - W toku śledztwa prowadzonego przez Komendę Główną Żandarmerii Wojskowej kontradm. Zbigniewowi P. przedstawiono zarzut popełnienia w latach 1994-1997 kilku przestępstw polegających na przyjęciu przez niego korzyści majątkowych. Kmdr Tadeusz K. ma zarzuty popełnienia kilkunastu przestępstw korupcyjnych, polegających na przyjęciu w latach 1994-2003 korzyści majątkowych od firm zagranicznych (z Indii, Rosji, Litwy i Niemiec) - mówi płk Edward Jaroszuk z Żandarmerii Wojskowej. Jak ustalił "Wprost", korupcji towarzyszył wyciek informacji o planach modernizacji marynarki wojennej do Rosjan. Zdobyte dane rosyjska admiralicja wykorzystywała też dla własnych korzyści, zarabiając miliony złotych przez podstawione firmy. Mechanizm wyglądał tak: polscy przedsiębiorcy korumpowali oficerów logistyki marynarki, dzięki czemu wygrywali przetargi na remont i dostawy części lub uzbrojenia, które kupowali w Rosji. Towar załatwiali im opłacani oficerowie rosyjscy. Tym sposobem strumień budżetowych pieniędzy płynął do kieszeni wojskowych zza wschodniej granicy. Proceder kwitł, bo Wojskowe Służby Informacyjne stworzyły nad tymi operacjami parasol ochronny. Byli oficerowie WSI sami zarabiali w firmach zdobywających dzięki łapówkom zamówienia od marynarki. Czy dlatego kontrwywiad przymknął oko na to, że Rosjanie uzyskali dostęp do sekretów polskiej floty wojennej? Fundacja do specjalnych interesów Kontrahenci marynarki wojennej byli nakłaniani do płacenia dodatkowego haraczu - Dostałem list od kontradmirała Zbigniewa P. z prośbą o wpłatę darowizny na fundację O Dach dla Historii Marynarki Wojennej - opowiada "Wprost" były dostawca części dla floty wojennej. Fundacja otworzyła konto w tym samym oddziale banku, w którym oszczędności trzymał kontradmirał. Władze fundacji stanowili emerytowani oficerowie marynarki oraz żołnierze z oddziału finansów i dowództwa marynarki. Jednym z architektów fundacji był adm. Ryszard Łukasik, dowódca marynarki w latach 1996-2003, obecnie wiceszef Biura Bezpieczeństwa Narodowego. W dokumentacji fundacji zachował się list Łukasika ponaglający sąd, by ten przyspieszył proces rejestracji fundacji, aby jak najszybciej mogła zacząć zbierać pieniądze i inwestować. - Pomagałem w powołaniu fundacji - przyznaje adm. Łukasik. Do dziś współpracuje z fundacją. Jej działanie - jako żywo - przypomina modus operandi fundacji Jolanty Kwaśniewskiej (skądinąd to Aleksander Kwaśniewski powołał Łukasika do BBN). Listy z prośbą o wpłaty na fundację rozsyłali oficerowie pionu logistyki marynarki, kierowanego (w latach 1998-2003) przez kontradm. Zbigniewa P. Pisma trafiały do firm, które - według ustaleń prokuratur wojskowych z Warszawy i Poznania - skorumpowały oficerów logistyki marynarki. Kontradm. P. miał złożyć taką ofertę na piśmie Andrzejowi Fornalskiemu, prezesowi i właścicielowi firmy PHZ Pertron, która od połowy lat 90. była jednym z większych dostawców części i uzbrojenia dla marynarki. - Wręczyłem kontradm. Zbigniewowi P. ponad 50 tys. USD łapówki. Przyjął ją w siedzibie dowództwa marynarki wojennej - mówi "Wprost" Fornalski. Kontradm. P. zaprzeczył, że brał łapówki, ale zabronił nam publikacji swych wypowiedzi. WSI - według naszych informacji - przynajmniej siedem razy prosiły adm. Ryszarda Łukasika o odebranie P. dostępu od tajnej dokumentacji marynarki, gdyż stanowił on "zagrożenie dla ekonomicznych interesów MON". Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie postawiła też zarzuty korupcji kmdr. Tadeuszowi K., który w 2003 r. został szefem logistyki marynarki. W jednej z warszawskich restauracji przyjął on pieniądze od... Żandarmerii Wojskowej, która urządziła prowokację. Śledztwo ujawniło, że już w 1996 r. podczas wizyty w Bombaju K. przyjął 16 tys. USD od firmy starającej się o kontrakt na dostawę baterii do torped (pracował wówczas w pionie zaopatrzenia marynarki). Dziwny pośrednik Niemal w każdym śledztwie prokuratur wojskowych - zarówno poznańskiej, badającej działania pionu logistyki marynarki, jak i warszawskiej, sprawdzającej kmdr. K. - pojawia się firma PHZ Pertron. Zawarła ona dziesiątki umów z dowództwem marynarki wojennej na dostawę części i uzbrojenia. Podpisała też 25 kontraktów z Ministerstwem Obrony Narodowej. W aktach Centralnego Biura Śledczego, prowadzącego postępowanie w sprawie wielomilionowych wyłudzeń kredytów z kilku banków, jakich dopuścił się prezes Pertronu (za co odpowiada przed sądem), można przeczytać: "W trakcie śledztwa ustalono także, że prezes zarządu PHZ Pertron utrzymywał kontakty z osobami z MON i dowództwa MW, co pozwalało mu wygrywać przetargi na dostarczanie sprzętu". Ukoronowaniem współpracy firmy Pertron z marynarką miał być kontrakt wart 100 mln USD - na remonty okrętów zwodowanych w stoczniach PRL, a będących na wyposażeniu rosyjskiej floty. Rosjanie chcieli płacić częściami zamiennymi do polskich okrętów. Pomysł zaakceptował MON. Ze strony rosyjskiej partnerami miało być dowództwo Floty Bałtyckiej z Kaliningradu i centrala handlu bronią - Rosoboronoexport. Plan przewidywał remont 42 jednostek. Obawiając się, że dostawa części zamiennych nie pokryje kosztu remontów, właściciel Pertronu i Rosjanie zaproponowali, by zapłatą była łódź podwodna klasy "Kilo". Dowództwo marynarki i MON zaakceptowały pomysł. Szyki Fornalskiemu i jego rosyjskim wspólnikom pokrzyżowało CBŚ, wszczynając w 2003 r. śledztwo w sprawie wyłudzenia przez niego kilku milionów złotych z trójmiejskich banków. Rosyjski wehikuł Historia niedoszłego kontraktu naprowadziła nas na trop transferu pieniędzy z Wojska Polskiego - przez firmę Pertron - do kieszeni rosyjskich dowódców. Zarabiali oni na załatwianiu w rosyjskiej armii części potrzebnych polskiej marynarce - najwięcej kmdr Nikołaj Rumiancew, dowódca zakładów zbrojeniowych Floty Czarnomorskiej w Sewastopolu, oraz kmdr Naum Słucki. Nic dziwnego, że to Rosjanie nalegali na udział Pertronu w kontrakcie wartym 100 mln USD. "Uważamy za racjonalną ideę wspólnej działalności Floty Bałtyckiej, Stoczni Marynarki Wojennej i firmy Pertron" - pisał w lutym wiceadm. Michaił Barskow, zastępca głównodowodzącego marynarki wojennej Rosji. O udział Pertronu najbardziej zabiegał zastępca dowódcy Floty Bałtyckiej kontradm. Nikołaj Kaczanowicz, odpowiedzialny za pilotowanie kontraktu. Prezes Pertronu zaoferował mu pracę w swej spółce. W rozmowie z "Wprost" Andrzej Fornalski przyznał, że płacił Rosjanom za fikcyjne usługi marketingowe i konsultacyjne. Faktury wystawiały m.in. firmy z Estonii i Łotwy, istniejące jedynie na papierze. Służby Ministerstwa Finansów ustaliły, że tylko przez firmę Bekas z Rygi przepłynęło 80 tys. USD. Wojskowe Służby Iluzji Kontakty z oficerami obcych armii, zwłaszcza spoza NATO, powinny być nadzorowane przez WSI. Ich obowiązkiem jest gromadzić wiedzę o mechanizmach korupcji i kulisach międzynarodowych kontraktów. Wojskowe prokuratury przyznają tymczasem, że od WSI nie otrzymały żadnych cennych dla śledztwa tropów. Niektóre informacje wykorzystywano wręcz do prywatnych celów. Np. płk Marek Nowakowski, który w imieniu WSI nadzorował kontrakty marynarki wojennej, pracował później firmie Pertron. Jej właściciela Andrzeja Fornalskiego WSI traktowało jak swego informatora - ustaliło CBŚ. Dziś WSI są w przededniu likwidacji. Jednak do zniszczenia oplatającej Polskę siatki wpływów WSI nie wystarczą najlepsze nawet ustawy o wojskowych tajnych służbach. Do tego potrzebne jest uderzenie w finansowe podstawy układu wojskowej agentury. To zaplecze gospodarcze to dziesiątki firm krzaków zawierających lukratywne kontrakty na wyposażenie armii.

    • 6 0

  • terroryści

    Czwartek, 20 lipca (12:07)

    4 komandorów, 4 kapitanów, chorąży i bosman - to kolejni oskarżeni w aferze w Marynarce Wojennej RP. Gang kradł części do okrętów, by w ustawionych przetargach sprzedawać je wojsku. Grupą kierował szef działu zaopatrywania okrętów.

    Kmdr Henryk W. odpowie przed sądem za kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą. Akt oskarżenia trafił do Wojskowego Sądu Okręgowego w Poznaniu. Oskarżonym grozi do 10 lat więzienia. Do przestępstw miało dochodzić w latach 1999-2002. POsłuchaj relacji reportera RMF, Łukasza Wysockiego:

    To kolejny akt oskarżenia w wielowątkowym śledztwie dotyczącym okradania Marynarki Wojennej RP. i związanego z tym m.in.: fałszowania dokumentów, zastraszania podwładnych przez przełożonych. Łącznie prokuratura szacuje, że działalność zorganizowanej grupy przestępczej mogła narazić Marynarkę Wojenną na ok. 15-20 mln zł strat.

    • 1 0

  • no poczytajcie!

    Możliwości Wachowskiego
    Według zeznań świadków amerykańskich służb, Mieczysław Wachowski, był jedną z najważniejszych osób w polskim narkobiznesie. Przypomnijmy, że do połowy lat 90. Wachowski był dyrektorem gabinetu prezydenta Lecha Wałęsy. Jeden ze świadków DEA zeznał: "Na początku lat 90., prawdopodobnie było to w 1991 r., dowiedziałem się od kierujących światem przestępczym wybrzeża Nikosia i Szwarcenegera w czasie jednego ze spotkań towarzyskich, że handel kokainą był zmonopolizowany przez Mieczysława Wachowskiego. Byłem zdziwiony, że on ma takie możliwości, ale Nikoś i Szwarceneger zapewnili mnie, że faktycznie przekazuje on im kokainę".
    Sprawdzając informacje o polskich wątkach w śledztwach prowadzonych przez DEA, reporterzy "Wprost" i TVP 1 spotkali się na terenie Niemiec z wysokim urzędnikiem amerykańskiej administracji. - Rzeczywiście prowadzimy śledztwa, w których pojawiają się nazwiska polskich polityków - powiedział dziennikarzom "Wprost" i TVP 1. Pytany o polskich świadków stwierdził, że są osobami wiarygodnymi, bo pomogli w rozbiciu kilku zorganizowanych grup przestępczych. - Wiarygodność wyjaśnień tych podejrzanych potwierdziły inne materiały procesowe. Dość powiedzieć, że sąd, który wielokrotnie oceniał przecież materiał procesowy, zastosował areszt tymczasowy wobec ośmiu innych podejrzanych - mówi prokurator Marek Woźniak, który przesłuchiwał za granicą świadków pozyskanych przez DEA.
    Jeden ze świadków organizował międzynarodowy narkobiznes najpierw dla "Pruszkowa, a potem dla gangu mokotowskiego stworzonego przez Andrzeja Horycha, ps. Korek (przebywa w areszcie).

    Słowik & Wachowski
    Jedną z najważniejszych postaci polskiego świata przestępczego, która pojawia się w zeznaniach świadków DEA przesłuchiwanych przez polskiego prokuratora w obecności amerykańskich agentów specjalnych, jest Andrzej Zieliński vel Andrzej Banasiak, znany jako Słowik. Był on jednym z najważniejszych ludzi "Pruszkowa". Jeden ze świadków zeznał, że w 2000 r. Słowik przygotowywał przemyt kokainy na jachcie płynącym do Polski z Wysp Bahama. Świadek opowiada, że Słowik zapewnił organizatorów przerzutu, iż pomaga mu Mieczysław Wachowski. Za kupno ośmiuset kilogramów kokainy (w Ameryce Południowej), która miała być ukryta na jachcie, odpowiadał właśnie świadek DEA. Za pośrednictwo miał otrzymać 300 tys. dolarów. Z polskiej strony w szmugiel kokainy zaangażował się też Bolo (Zygmunt Raźniak), jeden z bossów tzw. starego "Pruszkowa". Świadek zeznał, że Mieczysław Wachowski miał się zająć najbardziej ryzykowną fazą operacji - przerzutem narkotyków do Polski drogą morską. - Ja już to tysiące razy opowiadałem. Do znudzenia. Zrobiłem konferencję prasową niedawno, gdzie powiedziałem: nie znam, nie znałem - odpowiedział "Wprost" Wachowski, pytany o znajomość ze Słowikiem. - Nie ułaskawiłem Słowika, nie wziąłem dolarów za wizę, nie knułem z Mazurem, nie szmuglowałem narkotyków - dodaje.
    "Andrzeja Zielińskiego uważałem za wiarygodnego, gdyż faktycznie w tamtym czasie dysponował dużymi ilościami kokainy, był ułaskawiony przez prezydenta Wałęsę przy udziale Mieczysława Wachowskiego, a ówczesne środowisko przestępcze potwierdziło mi, że faktycznie istnieją przestępcze układy między Andrzejem Zielińskim a Mieczysławem Wachowskim" - mówił świadek podczas przesłuchania. Twierdził także, iż Wachowski pomagał również przestępcom w odzyskaniu zarekwirowanych przez organy ścigania samochodów sprowadzanych jako fikcyjne mienie przesiedleńcze. Rozliczeniem zobowiązań związanych z przemytem aut był m.in. wart 2 mln dolarów obraz mistrza flamandzkiego baroku Antona van Dycka. Obaj świadkowie zeznali, że obraz przekazano za pośrednictwem znanego rajdowca Leszka K.
    Drugi ze świadków przesłuchiwanych przez amerykańskich agentów antynarkotykowych oraz polskiego prokuratora zeznał: "Wspomniani wyżej ludzie powiedzieli mi, że Andrzej Zieliński (Słowik) nie obawiał się przetransportowania do Polski drogą morską tak wielkiej ilości kokainy, gdyż miał na swoich usługach Mieczysława Wachowskiego". Dopytywany przez śledczych świadek, który rozpoznał Wachowskiego na okazanych mu planszach ze zdjęciami, potwierdził: "Jeszcze raz stwierdzam, że Andrzej Zieliński miał w ręku Mieczysława Wachowskiego, który wykonywał wszystkie jego polecenia". I dodał: "Rozpoznaję Mieczysława Wachowskiego, z którym wspólnie (...) byliśmy na imprezie towarzyskiej w jakiejś willi pod Warszawą z udziałem `dziewczynek`". Świadek zeznał, że na tej samej imprezie obecny był Edward Mazur, polonijny biznesmen, poszukiwany obecnie międzynarodowym listem gończym w związku z zarzutem zlecenia zabójstwa gen. Marka Papały.

    Wachowski na Karaibach
    Agenci DEA ustalili, że do przemytu 800 kg kokainy dla Słowika i Bola (przy pomocy Wachowskiego) ostatecznie nie doszło, gdyż nie dogadano się co do kwoty zaliczki na zakup narkotyków. Polska prokuratura ustaliła jednak kulisy przygotowań do tej operacji. "Słowik powiedział, abym te 800 kg kokainy dostarczył na Bahama, przy czym port z dokładnym miejscem i danymi odbiorcy przekażą mi później. Ja zapytałem, kto pokryje mi moją stratę w przypadku wpadki tego transportu i zatrzymania kokainy przez organy ścigania. Na moje pytanie Słowik stwierdził, że nie ma takiej możliwości, aby ten transport kokainy wpadł, gdyż przywiezie go do Polski z Bahamów jachtem Mieczysław Wachowski" - zeznał świadek. I dodał, że wedle jego wiedzy Wachowski już wcześniej uczestniczył w przerzucaniu narkotyków podczas rejsów żeglarskich.
    Wachowski po odejściu z polityki w drugiej połowie lat 90. oddał się swej dawnej pasji, czyli żeglarstwu. Uczestniczył m.in. w głośnym rejsie jachtu ZHP "Zawisza Czarny" na zlot skautów w Chile w 1998 r. (prokuratorzy powiedzieli nam, że przerzut 800 kg kokainy był przygotowywany mniej więcej w tym czasie). Spytaliśmy Mieczysława Wachowskiego, czy na jakimkolwiek jachcie pływał do Ameryki Łacińskiej bądź na Karaiby. - Przybiliśmy do portu w Valparaiso. Poźniej popłynęliśmy wokół przylądka Horn dwa razy i ja chyba z Uchuaya po drugim opłynięciu wracałem do kraju z ekipą. To jest proste, bo to jest w dzienniku opisane. Kiedy zaokrętowano, kiedy wyokrętowano. Kto jeszcze zaokrętowany był, kto leciał. I to był ten jedyny raz - mówi "Wprost" Mieczysław Wachowski. Bez względu na to, co twierdzi Wachowski, krakowska prokuratura będzie przesłuchiwała uczestników rejsów z jego udziałem, na przykład Krzysztofa Rogalę, współpracownika i przyjaciela prezydenta Kwaśniewskiego.

    Kto załatwił ułaskawienie Słowika?
    Jeśli świadkowie przesłuchiwani przez agentów DEA i krakowskiego prokuratora Marka Woźniaka mówią prawdę, być może już wkrótce wyjaśni się zagadka ułaskawiania Słowika przez prezydenta Lecha Wałęsę w 1993 r. Według zeznań, do których dotarliśmy, Słowik załatwił ułaskawienie za 150 tys. dolarów. Prokuraturze nie udało się ustalić, kto stał za ułaskawieniem gangstera, choć od lutego 2001 r. dysponowała zeznaniami Masy, świadka koronnego, który pogrążył gang pruszkowski. Masa opowiedział o bankiecie, który w 1995 r. Słowik wydał w podwarszawskiej restauracji Niespodzianka. Byli tam najważniejsi gangsterzy z grupy pruszkowskiej. "Piliśmy za zdrowie osób, którym Słowik zawdzięczał ułaskawienie, między innymi wśród tych osób (...) był ówczesny prezydenta Wałęsy - zeznał w 2001 r. Masa. Mówił też, że "Słowik chwalił się, iż jego ułaskawienie załatwili Wachowski wraz z Falandyszem ". - Materiały dotyczące ułaskawienia Słowika znajdują się w aktach prowadzonego przez nas śledztwa. Są weryfikowane tak jak każdy dowód - mówi Marek Woźniak.
    Prokuratura ustala, czy wiedza o narkotykowych interesach "Pruszkowa" oraz znanych osobistości ze świata polityki i byłych tajnych służb PRL, m.in. o operacji wspomnianej przez świadków DEA, nie była przyczyną wydania wyroku na gen. Marka Papałę. Jedna z hipotez śledztwa zakłada, że tak było. Gdyby się to potwierdziło, byłoby to dopełnienie obrazu polskiej mafii i kulis funkcjonowania III RP, które ujawniły m.in. sejmowe komisje śledcze.

    • 5 0

  • Idioci

    jestem pracownikiem wojska i nie zgadzam się z bzdurami które tu wypisujecie.Panowie oskarżeni i czynnie biorący udział w tym procederze zawiadywali sprzętem pochodzili z GDYNI!!!A nie z Helu???Bzdury wypisujecie!!!

    • 0 2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane