• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Ile kosztuje mandat radnego? Limit wydatków to fikcja

Katarzyna Moritz
1 października 2014 (artykuł sprzed 9 lat) 
Najnowszy artykuł na ten temat Sprawdziliśmy majątki nowo wybranych radnych

"Pamiętaj - konkurenci policzą każdą szklankę herbaty wypitą na twoim spotkaniu wyborczym. Nie wolno ci kampanii prowadzić samodzielnie. Fundusze pozyskujesz wyłącznie z darowizn" - to zapisy w instrukcji jak prowadzić kampanię wyborczą jednej z partii. Ile właściwie kandydaci na radnych i prezydentów mogą wydać, a ile wydają w rzeczywistości podczas kampanii wyborczej?



Czy prawo wyborcze zachęca do uczciwego finansowania kampanii?

Wkrótce na trójmiejskich ulicach pojawią się tysiące plakatów, bilbordów, a w mediach spoty wyborcze. Sfinansują je komitety wyborcze kandydatów na prezydentów i radnych. Ale mogą wydać tylko tyle, na ile pozwoliła im Państwowa Komisja Wyborcza.

I tak limit wydatków do Rady Miasta Gdańska wynosi 3,6 tys. zł na mandat, a komitet, który zarejestruje kandydatów we wszystkich sześciu okręgach, będzie mógł wydać w sumie ponad 122 tys. zł. Natomiast jeśli komitet zarejestruje także kandydata na prezydenta, to ten w Gdańsku może przeznaczyć na kampanię całkiem sporą sumę - blisko 258 tys. zł. (w Gdyni 140 tys. zł, w Sopocie jedynie 22 tys. zł). Limity ustala się bowiem w zależności od liczby mieszkańców (szczegółowe kwoty dla kandydatów z Trójmiasta w tabelce obok).

"Kandydacie! Nie wolno Ci prowadzić kampanii samodzielnie. Fundusze pozyskujesz wyłącznie z darowizn od osób fizycznych, obywateli RP zamieszkałych na terenie RP. Nie wolno Ci dokonywać zakupów jakichkolwiek towarów i usług za własne pieniądze, bez zamówienia wystawionego i podpisanego przez Pełnomocnika Finansowego, i zatajać tego przed Komitetem Wyborczym. Możesz częstować wyborców ZA DARMO np. czekoladkami lub kaszanką, ale MUSI NA TO BYĆ RACHUNEK LUB FAKTURA w dokumentach" - to tylko niektóre zasady, jakie są w instrukcji na temat prowadzenia kampanii w jednej z partii politycznych.

Są też przestrogi: "Konkurenci odnotują każdy rozdany przez Ciebie gadżet (kwiatek, cukierek, balonik), policzą każdą minutę reklamy w mediach i każdą szklankę kawy czy herbaty wypitą na Twoim spotkaniu wyborczym".

Jak to się ma do rzeczywistości?

- Limity wydatków to zazwyczaj fikcja. Większość finansuje kampanię samodzielnie, a im ktoś niżej na liście, tym bardziej musi się starać. Ja wszystko będę robić sam, nawet plakaty zawieszać. By było taniej, ich druk zamówiłem na Allegro. W zasadzie tylko wybrani mogą liczyć na to, że dołoży im partia, albo da wolontariuszy do roznoszenia ulotek - zwierza się nam nieoficjalnie kandydat na radnego z PO.

- Raczej sam o siebie zadbam, z własnych oszczędności. Nastawię się na banery, ulotki, promocję w internecie na portalach społecznościowych, ale nie chcę marketingiem politycznym zaklinać rzeczywistości. Będę się skupiał na tym, co zrobiłem przez te wszystkie lata, gdy byłem radnym osiedla. Nie liczy się przecież tylko ładna ulotka czy obiecywanie złotych gór, ale skuteczność - podkreśla Łukasz Hamadyk, radny osiedla Nowy Port, który z ramienia PiS startuje na radnego miejskiego.

Limit 3,6 tys. zł może starczyć na podstawowe rzeczy związane z kampanią. Koszt 500 plakatów o formatach A3 lub B2 waha się od 200 do 350 zł. 10 tys. ulotek kosztuje ok. 300-400 zł. Niewielka reklama w prasie - 300-400 zł. Tygodniowa emisja baneru na portalu internetowym (w zależności od wielkości) to koszt od 1,6 do 2,4 tys. zł. Do tego należy też pomyśleć o opłacie dla Zarządu Dróg i Zieleni za zajęcie pasa drogowego na ustawienie reklam. I na tym w wielu wypadkach kończy się limit wydatków. A przecież trzeba jeszcze dodać koszty połączeń telefonicznych, paliwo do samochodu, sesję zdjęciową, wynagrodzenie dla współpracowników.

Powszechną praktyką jest, że komitety dzielą limit wydatków proporcjonalnie do miejsca na liście zajmowanego przez kandydata. I w efekcie liderzy list dysponują często kwotami kilkukrotnie przewyższającymi limity pozostałych kandydatów z tego samego komitetu. Nieoficjalnie trwa również handel limitami wewnątrz komitetów wyborczych pomiędzy kandydatami.

- Dostajemy numer konta, na które wpłacamy pieniądze, z czego ponad 20 proc. zabierane jest na kampanię ogólną, czyli spoty w telewizji czy radiu. Nie ukrywam, że tak jak w poprzedniej kampanii, będę liczyć na limity tych osób, które ich nie wykorzystają. Wtedy może dodrukuję plakaty - podkreśla inny rozmówca kandydujący na radnego.

I to jest odpowiedź na pytanie, dlaczego partie rejestrują pełne listy kandydatów na radnych, choć mają świadomość, że na mandat może liczyć dwoje-troje z nich. Kandydat zarejestrowany to kandydat z limitem. Taka osoba nawet nie musi udawać, że bierze udział w kampanii i że marzy o zwycięstwie. Im mniej wyda na kampanię, tym lepiej - oczywiście dla innych kandydatów z tej samej listy.

Są jednak tacy kandydaci, których stać na wynajęcie agencji czy specjalistów od PR. Jeden z takich speców niedawno nieoficjalnie wypytywał trójmiejskich dziennikarzy, czy postawienie domków dla kotów sfinansowane przez kandydata będzie dobrze widzianym ruchem zwiększającym szanse jego klienta na wygraną w wyborach.

Opinie (54) 2 zablokowane

  • to tylko dowód na patologię i bezsens wyborów samorządowych

    • 8 3

  • czy po to płacimy podatki,

    żeby miasto wynajmowało za te pieniądze bilboardy z informacją o miejscu w jakimś lipnym rankingu jako zakamuflowaną propagandę za Budyniem

    • 5 3

  • Dziwne podejście redaktora do arytmetyki

    "w Gdańsku może przeznaczyć na kampanię całkiem sporą sumę - blisko 258 tys. zł. (w Gdyni 140 tys. zł, w Sopocie jedynie 22 tys. zł)."
    Czemu "jedynie"? przecież to jest 56gr na mieszkańca w Gdańsku i 58gr na mieszkańca w Sopocie.

    • 3 0

  • Zagłosuję na każdego, obojętnie z jakiej partii, jeśli...

    zadeklaruje się zasypać wszystkie tunele dla pieszych, pozbawione wind i nie do sforsowania dla ludzi starszych, matki z wózkami i inwalidów na wózkach

    • 6 4

  • To jakiś artykuł sponsorowany przez Hamadyka?

    • 10 3

  • Dlaczego podano nazwisko tego dzentelmena? (1)

    Jeżeli artykuł ma być bezstronny, to powinno się podać " jeden z kandydatów ( do wiad. red) " a nie walić nazwisko.
    Już ten artykuł wyczerpuje limit tej osoby !!!

    • 7 4

    • nieoficjalnie

      Nie czytasz ze zrozumieniem reszta nie chciała gadać pod nazwiskiem.

      • 1 3

  • Tania kampania (1)

    Moźna jeszcze zupełnie bezpłatnie mieć dobre kontakty z portalem trójmiasto.pl i jak pan Łukasz Hamadyk występować w kaźdym tekście związanym z tematem, jako zupełnie przypadkowy, przykładowy radny, czy to ciocia pisze te artykuły, czy moźe znajomości są wyźej posadowione.

    • 7 1

    • Zastanówcie się na kogo głosujecie 1000 razy.

      Pana Hamadyka nie polecam brak szacunku do ludzi to jego marka, gdyby nie inni radni osiedla ten pan by niczego nie osiągnął odwalają za niego całą robotę.

      • 1 1

  • Jak chcecie wymagać cokolwiek od ludzi którzy po wyborach są nietykalni?

    Wymagać można by gdyby w konstytucji była odwoływalność ale tego nie ma bo konstytucja RP odbiera obywatelom kontrole nad politykami a politykom daje niezależność i nietykalność. Więc to wszystko nie ma sensu... ciemny naród tradycyjnie jest dymany, mistrzem który pobił wszelkie rekordy w złożonych i nie dotrzymanych obietnicach był nie jaki Donald. W zasadzie wszystko co obiecał przed wyborami to zrobił po wyborach na odwrót.

    • 4 2

  • (1)

    prasa , internet, billboardy to wyrzucone pieniądze. Przekaz tv i radio tylko to się liczy no i oczywiście ulotki

    • 0 1

    • tak naprawde to liczy sie tylko przekaz podprogowy

      • 1 0

  • to mi nie przeszkadza, gorzej jak piszą że napisał czytelnik. Przecież w większości to sa zwykłe donosy. A w opiniach piszą sami hajterzy.

    • 3 1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane