• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Absurdy komunikacji kolejowej w Gdańsku. Łatwo je usunąć, nawet bezkosztowo

Wojciech
4 lutego 2024, godz. 12:00 
Opinie (277)
Ten pojemny skład z pewnością bardziej wypełniłby się podróżnymi, gdyby odjeżdżał kilka minut później. Mimo to na Niedźwiedniku (pomijanym przez pociąg do Kościerzyny) wysiadło 9 osób. Kolejny pociąg - dużo mniejszy - będzie wypchany po brzegi. Ten pojemny skład z pewnością bardziej wypełniłby się podróżnymi, gdyby odjeżdżał kilka minut później. Mimo to na Niedźwiedniku (pomijanym przez pociąg do Kościerzyny) wysiadło 9 osób. Kolejny pociąg - dużo mniejszy - będzie wypchany po brzegi.

Poniższy artykuł na temat organizacji komunikacji kolejowej w Gdańsku to zapis moich obserwacji i - niestety również - frustracji. Niezwykle smuci mnie nierozważne gospodarowanie zasobami, które tym samym kosztem, lecz przy odrobinie lepszym zarządzaniu, mogłyby służyć nam dużo lepiej - pisze pan Wojciech, mieszkaniec Niedźwiednika.




Dobre zmiany w ubiegłym roku



Czy dziś jeździsz częściej koleją po Trójmieście niż 5 lat temu?

Żeby nie wyjść na typowego malkontenta, zacznę od podziękowań. Rozkład jazdy pociągów na linii PKM po dwóch ostatnich zmianach z 2023 r. to - w porównaniu z wcześniejszą ofertą - skok cywilizacyjny. W porannym szczycie, między godz. 7 a 8, pociągi w kierunku Wrzeszcza odjeżdżają średnio co 10 minut i nie omijają żadnej stacji. Co więcej, otrzymaliśmy kursy bezpośrednie do Gdańska Głównego (Tczewa) i Gdyni Głównej (ze zmianą czoła), co pozwala planować codzienne podróże do odległych dzielnic, a nawet miast i korzystać z oferty tamtejszych miejsc pracy i szkół.

Efekt zmian jest naprawdę widoczny. Przystanek na Niedźwiedniku, z którego najczęściej korzystam, potrafi zapełnić się dzięki temu pasażerami, których dotąd odstraszały rzadkie odjazdy związane głównie z pomijaniem go przez kursy z i do Kościerzyny.

Można by rzec, że do pełni szczęścia brakuje już tylko regularnego taktu. Niestety nie.

Rozkład jazdy na trasach SKM i PKM w Trójmieście


Po południu już tak różowo nie jest



Po godzinie 8 oferta jest już dużo słabsza, ale nadal nie najgorsza, jeśli porównać ją do warunków powrotu z pracy, który w moim przypadku nie zawsze przypada na godzinę 16. Dzięki temu poznałem dostępne opcje dość dobrze.

Nadal będę jednak próbował udowodnić, że nie chodzi tu tylko o czcze narzekanie. Zacznę od tego, że możliwość dotarcia do Niedźwiednika w ciągu 10 czy 11 minut jest po prostu zbawieniem, zwłaszcza w kontekście piekła, jakim jest podróż samochodem lub komunikacją miejską, czyli w moim przypadku z nieodzowną przesiadką na stojący w tym samym korku, co samochody autobus.

Co prawda ten korek (na ul. Słowackiego) można z łatwością wyprzedzić (nawet tańcząc kółka), idąc pieszo, jednak samo obserwowanie dziesiątek zrezygnowanych twarzy za szybami aut i wdychanie produkowanych przez te auta spalin nie tworzą przyjemnych okoliczności takiej przechadzki.

Korek na "starej" Słowackiego porusza się w takim tempie, że piechotą można ten odcinek pokonać szybciej. Korek na "starej" Słowackiego porusza się w takim tempie, że piechotą można ten odcinek pokonać szybciej.
Osobna sprawa to fakt, że wszyscy ci kierowcy (podróżujący w większości solo) zmieściliby się w jednym autobusie, który często jedzie pusty (bo przecież szybciej można dojść pieszo), ale o tym później.

Absurdy z rozkładem z centrum Gdańska



Centrum Gdańska to ogromne zagłębie biurowe, na które składają się w dużej mierze liczne instytucje, zatrudniające setki urzędników, wśród nich urzędy miejskie i wojewódzkie, prokuratury, sądy, redakcje, dyrekcje, archiwa, muzea, ale także szkoły i uczelnie wszystkich szczebli. Większość tych miejsc pracy (i nauki) jest zlokalizowanych w zasięgu krótkiego spaceru od przystanków kolejowych.



Szczęściarze, którzy kończą o godz. 16 i nie mają do pokonania kilku pięter i skrzyżowań z sygnalizacją, lub pracujący bliżej Dworca Głównego, mają szansę dotrzeć na pociąg PolRegio odjeżdżający w kierunku Wrzeszcza o 16:08. W moim przypadku oferuje on luksus ekspresowego dotarcia bezpośrednio do Niedźwiednika z zaledwie dwoma przystankami.

Oczywiście, dodatkowe 2 czy 3 minuty buforu pozwoliłyby mi dotrzeć na stację z dużo większą swobodą i godnością, ale dobre i to. Ponadto dotarłoby na niego więcej pasażerów z położonych nieco dalej miejsc pracy.

Co więcej, pracownicy instytucji zlokalizowanych bliżej przystanku Śródmieście, których cel podróży znajduje się przy linii PKM mogliby nawet dojechać na dworzec główny kursem SKM o godzinie 16:07 i się przesiąść. Przy obecnym rozkładzie to niemożliwe.

Jakie opcje pozostają, jeśli jedziemy z przystanku Śródmieście po godzinie 16? Właściwie takie same, jak z dworca głównego, jeśli pominąć "ekspres" o 16:08. O 15:08 ani o 17:08 takiego pociągu nie ma, więc, mimo że na dworzec mam podobnie blisko, jak na Śródmieście, jeśli skończę pracę w tych godzinach, nie zyskuję tym żadnej dodatkowej opcji. Żeby zdążyć na przesiadkę we Wrzeszczu - odpowiednio o 15:17, 16:18, 17:16 (dlaczego nawet tu - przy minutowych różnicach nie ma równego taktu?) trzeba wyruszyć ze Śródmieścia o pełnej godzinie (15:00, 16:00, 17:00), a z dworca głównego trzy minuty później.

W jaki sposób ma się to udać uczciwemu pracownikowi?

Pociąg z Wrzeszcza odjeżdża za wcześnie (choć nie zawsze)



Jak już wspomniałem, często na ostatnich nogach - ale jednak - na ogół jestem w stanie zdążyć na kurs PolRegio z Tczewa na lotnisko o 16:08. Oznacza to, że lekkim truchtem (i nie zawsze uczciwie wobec pracodawcy) dobiegam nawet na pociąg SKM (15:07, 16:07, 17:07) - ze Śródmieścia pięć minut wcześniej.

Wskakuję, dojeżdżam do Wrzeszcza i... mogę pomachać odjeżdżającemu PolRegio, który rozkładowo odjeżdża dokładnie w tym momencie, minutę przed lub po.

Dlaczego tak jest? Cóż szkodziłoby, żeby ten pociąg poczekał minutę albo dwie dłużej i zabrał więcej pasażerów? Po co się tak śpieszy w kierunku lotniska, skoro ledwie trzy minuty wcześniej (przykładowo o godzinie 16:13) pojechał tam pociąg PolRegio z Tczewa? I to nawet z tego samego peronu!

Pięć minut różnicy w kolejnych połączeniach kolejowych z Wrzeszcza do portu lotniczego. A potem długa przerwa przed kolejnym połączeniem. Pięć minut różnicy w kolejnych połączeniach kolejowych z Wrzeszcza do portu lotniczego. A potem długa przerwa przed kolejnym połączeniem.
I teraz najlepsze: mimo niekorzystnych odjazdów w rozkładzie zdarzało mi się już z 10 razy zdążyć na tę przesiadkę! Czemu? A to ktoś się zagapił, a to nie dał sygnału, a to czekaliśmy, żeby przepuścić spóźniony pociąg wyższej kategorii, który przecinał nasz tor. Typowe opóźnienia sięgały na ogół 2-3-5 minut (a w jednym przypadku nawet 10).

Czego to dowodzi? Że dostępne sloty czasowe na odjazd (wjazd na tor PKM) już teraz są wystarczająco długie, żeby nie tylko wyrównać takt, ale i planowo opóźnić odjazd o te dwie, może trzy brakujące minuty umożliwiające wygodną i bezpieczną przesiadkę (którą nawet niektóre aplikacje do sprzedaży biletów sugerowały jako możliwą!).

W ten sposób o te same minuty zmniejszyłaby się dziura w rozkładzie, która następuje potem i o której poniżej.

Spalinowy pociąg jedzie 5 minut po elektryku



Na wstępie wspomniałem, jakim zbawieniem jest zatrzymywanie się w porannym szczycie wszystkich pociągów na przystanku Niedźwiednik. To jeden z trzech postojów, wraz Brętowem i Matarnią, z których już przed laty, u zarania PKM wyłączono "ekspresowe" kursy do Kościerzyny.

Szczęśliwie, kurs opuszczający Kościerzynę o 6:28 obsługuje ten przystanek i - jak wynika z moich obserwacji - nierzadko właśnie z tego pociągu wysiada na Niedźwiedniku najwięcej pasażerów. Zresztą jest to przy okazji prawdopodobnie najbardziej obłożony pasażerami kurs w ciągu całego dnia. Podwójny skład szynobusu w dni szkolne jest zapchany niczym tokijskie metro i rozpaczliwie woła o zmianę taboru na pojemniejszy, albo o kolejny kurs w tej relacji między godz. 6 a 8 rano.

Tłum pasażerów wysiada z porannego pociągu do Wrzeszcza na przystanku Strzyża.


Najlepiej widać to na przystanku Strzyża obsługującym kampus Uniwersytetu Gdańskiego. To tu z pociągu wytaczają się tak wielkie tłumy, że wymiana pasażerów potrafi poważnie opóźnić dojazd do Wrzeszcza.

Z pewnością udałoby się ten tłum nieco rozładować, gdyby pociąg ruszający z Kościerzyny o 6:28 ponownie wyruszył na trasę. Niestety, zamiast tego stoi on następnie 10 minut we Wrzeszczu i rusza do Gdyni, dublując skład tego samego PolRegio ze Smętowa do Chyloni, który odjeżdża 5 minut wcześniej i na który można się bez przeszkód przesiąść, żeby dużo szybciej i pojemniejszym pociągiem elektrycznym dotrzeć do Gdyni (i dalej).

Oczywiście mnóstwo osób dokładnie to robi, więc dymiący diesel rusza do Gdyni nierzadko z kilkoma osobami na pokładzie.

Jeżeli to nie jest niegospodarność, to co nią jest?

Podobna sytuacja występuje w szczycie popołudniowym. Jak już wspomniałem, w tym czasie do dyspozycji kończących pracę w centrum Gdańska oddano (nie licząc "bonusowego" kursu elektryka z Tczewa) odjazdy o 15:17, 16:18, 17:16. Kolejne kursy w stronę lotniska, to odpowiednio 15:38, 16:54 i 17:48. Interwał sięgający 36 minut, który wypada między 16:18 i 16:54, nie wygląda jak rozkład szczytowy w "metropolii", a przypominam, że mówimy o Pomorskiej Kolei Metropolitalnej.

Po dwóch pociągach jadących tuż po sobie o godz. 16:13 i 16:18, na kolejne połączenie trzeba czekać 36 minut. Po dwóch pociągach jadących tuż po sobie o godz. 16:13 i 16:18, na kolejne połączenie trzeba czekać 36 minut.
Tym bardziej bolą "puste przebiegi" realizowane niemal co chwilę o 16:09, 16:13 i 16:18, na które zdąży mało kto, kończąc zajęcia o 16. Kurs o 16:09 i tak nie obsługuje mieszkańców okolic Niedźwiednika, Brętowa i Matarni, a na tym obszarze chciałbym się teraz skupić.

Kto tak naprawdę jest wykluczony komunikacyjnie?



Kiedy przed laty zaproponowano "ekspresowe" kursy PKM do Kościerzyny pomijające m.in. Niedźwiednik odczuwałem gorycz. Było to w czasach dużo gorszej oferty, z której mieszkańcy moich okolic tracili dodatkowo 1/3 dostępnych kursów.

Problemy z dojazdem na Niedźwiednik Problemy z dojazdem na Niedźwiednik

Starałem się jednak zrozumieć wartość, jaką zyskiwali mieszkańcy dalszych części Kaszub otrzymując nieco szybsze połączenie. Wszak postulat szybszego powrotu po pracy do domu przyświeca też mojej motywacji do napisania niniejszego tekstu. Któż nie chciałby zrobić zakupów, odebrać dzieci z przedszkola, listu poleconego z poczty? Na ile osób czeka pies do wyprowadzenia i kot do nakarmienia, nie mówiąc już o najzwyklejszym świetle dziennym, które przez pół roku tracimy siedząc w czterech ścianach biur, fabryk czy sal lekcyjnych?



A jednak mieszkańcy Jasienia, Kiełpinka czy położonego w polu, kilometry od zabudowań Rębiechowa nie stracili żadnego połączenia. Nie straciły ich takie przystanki jak Babi Dół, leżący w środku lasu, gdzie grupki pasażerów pojawiają się dopiero w sezonie grzybowym. Stracili natomiast mieszkańcy gęsto zabudowanych dzielnic Gdańska, które mają wszelkie znamiona wykluczenia komunikacyjnego.

PKM Brętowo to prawdopodobnie najdroższy w budowie przystanek kolejowy w Polsce, w stosunku do liczby obsługiwanych pasażerów. PKM Brętowo to prawdopodobnie najdroższy w budowie przystanek kolejowy w Polsce, w stosunku do liczby obsługiwanych pasażerów.

Tramwaj na Morenę: między 4 minus a 3 z dużym plusem Tramwaj na Morenę: między 4 minus a 3 z dużym plusem
Właśnie wykluczenie - brak alternatywnego dojazdu wynikający z odległości i nieefektywności obsługi transportem indywidualnym i autobusami - miał przesądzić o korzystniejszej pozycji Kiełpinka i Jasienia, które dodatkowo w szybkim tempie zyskiwały nowych mieszkańców. Brętowo, Niedźwiednik i Matarnia nie rozrastają się tak szybko, ale również leżą w obszarach wykluczonych.

Tylko kolej receptą na zatkane ulice



Jak już wspomniałem, ruch kołowy na ("starej") ulicy Słowackiego (i wielu odcinkach Trasy Słowackiego) w godzinach szczytu nie pozwala osiągnąć nawet prędkości piechura. Niewiele lepiej wygląda ulica Potokowa. Między godz. 15 i 18 te ulice stoją, emitując tylko warczenie silników i ogromną ilość spalin. Ulica Budowlanych, którą przed kilku laty docierałem do pracy, wyglądała wówczas nawet gorzej. Jedynym sensownym środkiem transportu był na niej rower, z którego i tak trudno było korzystać ze względu na brak pobocza i wąskie jezdnie utrudniające wyprzedzanie samochodów, zwłaszcza ciężarowych. Poszerzona po remoncie ulica z pewnością wkrótce (a są to znane zasady fizyki), podobnie jak Słowackiego i Potokowa wypełni nowo zyskaną przepustowość. W tych samych korkach stoją autobusy. Nie każdy jest też w stanie maszerować 1-2-3 km, choć nawet średnio sprawna osoba porusza się po tych ulicach szybciej niż pojazdy mechaniczne.

Tu odpowiedzią powinna być kolej. Podróż między Wrzeszczem a Niedźwiednikiem trwająca 5-6 minut to opcja nieosiągalna dla innych środków transportu, nie mówiąc już o podróży z dalekiej Matarni trwającej 15 minut. Warunkiem jest wygodne dojście i dojazd do przystanków, które wciąż pozostawia wiele do życzenia i jest realizowane poprzez przedepty i samorobne schodki (Niedźwiednik) oraz zostawiane na przystankach z ogromną obawą przed kradzieżą i wandalizmem prywatne rowery (Matarnia).

Przedept wytyczony przez pasażerów korzystających z przystanku PKM Niedźwiednik. Najwyraźniej projektanci nie umieli przewidzieć, w jaki sposób i którędy mieszkańcy będą docierać na pociąg. Przedept wytyczony przez pasażerów korzystających z przystanku PKM Niedźwiednik. Najwyraźniej projektanci nie umieli przewidzieć, w jaki sposób i którędy mieszkańcy będą docierać na pociąg.
Prowizoryczne schodki wykonane przez pasażerów korzystających na co dzień z przystanku PKM Niedźwiednik. Prowizoryczne schodki wykonane przez pasażerów korzystających na co dzień z przystanku PKM Niedźwiednik.
Pracując w Kokoszkach, nawet z łączeniem podróży z dojazdem rowerem, miałem problem, gdyż w zależności od godzin pracy korzystałem z przystanku w Matarni na przemian z przystankiem na lotnisku. Dlaczego? Znów dlatego, że niektóre kursy szczytowe tego pierwszego przystanku nie obsługiwały.

Oczywiście całą trasę można było pokonać autobusem. Taka podróż mogła jednak zająć wówczas nawet 1,5 godziny. To była dobra opcja dla wytrawnych czytelników - o ile znaleźli wolne miejsce siedzące.

Dublowane kursy nie tylko na kolei



Tu wracamy do tematu sygnalizowanego wyżej. Pomijając spóźnienia i wypadające kursy, istniejąca (i teoretycznie bogata) oferta autobusowa, która - jak sądzę - pozwoliła potraktować mieszkańców wymienionych dzielnic gorzej niż sąsiadów z Kiełpinka i grzybiarzy z Babiego Dołu jest zbudowana podobnie, jak rozkład jazdy po godzinie 16 na linii PKM. Nie mieści mi się w głowie, że można tak zaplanować rozkład, że autobusy dublujące w połowie, czy nawet w 3/4 tę samą trasę odjeżdżają praktycznie co minutę.

Autobusy linii 136 i 157, których trasa na sporym odcinku się dubluje, odjeżdżają z dworca we Wrzeszczu w tym samym momencie.


Autobusy w kierunku PKM Niedźwiednik podjeżdżają na przystanek we Wrzeszczu na ogół jednocześnie, przy czym pierwszy zbiera większość pasażerów, a drugi podąża za nim pusty. Interwał często wynosi rozkładowo 1 minutę. Oba autobusy poruszające się po "starej" ul. Słowackiego (116 Matemblewo i 136 Niedźwiednik) równie często (mniej lub bardziej zależnie od rozkładu) jadą za sobą gęsiego, drugi oczywiście dużo mniej wypełniony. Kiedy oba odjadą, na kolejną taką parę będzie trzeba czekać pół godziny.

Czy nie lepszym sposobem na zagospodarowanie pojazdów i kierowców byłoby utworzenie wahadła z przesiadką np. na Góralskiej, gdzie autobus do Matemblewa zbierałby pasażerów podwożonych linią 136, która dzięki temu mogłaby wykonywać kurs między Wrzeszczem a Niedźwiednikiem dwukrotnie częściej i z pominięciem zmarnowanych na puste przebiegi, zdublowanych wozokilometrów?

Problemy pierwszego świata? Nie do końca



Niektórzy twierdzą, że mieszkając w Trójmieście, powinniśmy się cieszyć, bo kolej i komunikacja miejska jeżdżą, są dostępne bilety miesięczne, można korzystać z rowerów miejskich, nowoczesnego taboru i przystanków.

Czy w takim razie moje frustracje to klasyczny problem pierwszego świata?

No dobrze, zatem pierwszy świat, do którego aspirujemy, stał się faktem i mamy prawo do pewnych cywilizacyjnych oczekiwań, zwłaszcza takich, które nie tylko nie generują dodatkowych kosztów, ale nawet pozwalają je obniżyć lub po prostu efektywniej wykorzystać już poniesione nakłady.

Co można (i trzeba) zmienić bezkosztowo



Drobne korekty w rozkładach o pojedyncze minuty umożliwiające przesiadki to sprawa, którą trzeba koniecznie uwzględnić w najbliższej, wiosennej korekcie rozkładu jazdy pociągów. Dyspozycję "planowego opóźnienia" odjazdów pociągów PolRegio z Wrzeszcza w kierunku lotniska - z obowiązkiem poczekania na pasażerów przesiadających się z SKM można wydać już teraz - tym bardziej, że liczne kursy i tak odjeżdżają opóźnione (o czym pisałem wyżej).

Docelowo należy usunąć rozkładowe "dziury", wypełniając je przesuniętymi kursami z obecnie dublujących się pociągów oraz doprowadzić do zatrzymań pociągów "ekspresowych" do Kościerzyny w szczycie na przystankach Niedźwiednik, Brętowo i Matarnia.

Warto przypomnieć, że były to obiekty najkosztowniejsze w budowie (zwłaszcza kolejowo-tramwajowy wiadukt górujący nad Brętowem) i od początku projektowane jako punkty przesiadkowe dla komunikacji miejskiej. Tymczasem obecnie właśnie te przystanki obsługują najmniej połączeń, a te nieliczne mają bardzo mizerne możliwości skomunikowania. Przypadki tramwaju w kierunku Siedlec (przez "Morenę") odjeżdżającego tuż przed zatrzymaniem pociągu nie należą niestety do rzadkości.

Wydaliśmy miliony, przesiadek brak. A Gdańsk dopłaca do kolei najwięcej w regionie.
Wojciech

Co Cię gryzie - artykuł czytelnika to rubryka redagowana przez czytelników, zawierająca ich spostrzeżenia na temat otaczającej nas trójmiejskiej rzeczywistości. Wbrew nazwie nie wszystkie refleksje mają charakter narzekania. Jeśli coś cię gryzie opisz to i zobacz co inni myślą o sprawie. A my z radością nagrodzimy najciekawsze teksty biletami do kina lub na inne imprezy odbywające się w Trójmieście.

Opinie wybrane

Wszystkie opinie (277)

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane