- 1 Pod prąd uciekał przed policją (170 opinii)
- 2 Ukraińcy z Trójmiasta pojadą na front? (511 opinii)
- 3 Rozbój w kolejce SKM. Interwencja SOK (67 opinii)
- 4 Zakaz wstępu do lasów w Gdyni przez ASF (507 opinii)
- 5 Wyręby w TPK mimo sprzeciwu społecznego (144 opinie)
- 6 Dulkiewicz niechętna do wymiany zastępców (300 opinii)
Będą ratować lęgowisko ptaków na Mewiej Łasze
W sierpniu tego roku okazało się, że kilkaset pisklaków chronionych rybitw czubatych, które wykluły się w rezerwacie Mewia Łacha zostało zjedzonych przez drapieżniki. By rezerwat nie stracił swoich walorów, na ptasiej wyspie w przyszłym roku będzie ogrodzenie, elektryczny pastuch, monitoring i, jeśli będzie to konieczne, likwidacja drapieżników.
Stworzono ją na skutek refulacji piachem wydobywanym przy okazji budowy kierownic Wisły w ujściu rzeki. Od 2007 roku bytowało w rezerwacie corocznie kilkaset par lęgowych ptaków, które z sukcesem w minionych latach zazwyczaj dochowywały się młodych. W tym roku gniazdowało tam aż około 1 tys. par. Już latem informowaliśmy, że kolonia rybitw, niestety, została zniszczona.
Drapieżniki miały darmową stołówkę
- Przez to, że istnieje ona już wiele lat, wiele drapieżników nauczyło się korzystać z niej, jak ze stołówki. W tym roku dodatkowo zaszkodził fakt, że przez pewien czas wyspa, na której gnieżdżą się rybitwy, połączyła się z kierownicą, czyli z wystającym betonowym nabrzeżem. To spowodowało, że lisy i norki zobaczyły, że tam mogą się wyżywić. Konsekwentnie, dzień w dzień, nawet po wykonaniu sztucznego przekopu, przepływały na wyspę i zjadały pisklaki. Kolonię poddawaną takiemu niebezpieczeństwu część ptaków porzuca, przestaje się nią opiekować. W efekcie 4 sierpnia wszystkie pisklaki, które mogły się tam wykluć, zostały zjedzone - wyjaśniał nam latem Szymon Bzoma, ornitolog i prezes Grupy Badawczej Ptaków Wodnych Kuling.
Czytaj też: Opłynęliśmy Wyspę Sobieszewską
Do połączenia wyspy ze wschodnią kierownicą przebudowywaną od kilku lat przez Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej doszło w maju. Jednak nie tylko lisy z tego korzystały, na wyspę wchodzili lub podpływali łódkami też turyści, co spowodowało całkowite straty w lęgach.
W reakcji na alarmujące doniesienia grupy Kuling doszło do spotkania w siedzibie Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Gdańsku z udziałem inwestora z RZGW, przedstawicieli Kuling oraz ekologów z WWF Polska.
Mają być podjęte kroki do skutecznej ochrony ptaków
RZGW zobowiązał się, że przed rozpoczęciem lęgów w sezonie 2016 r. wykona tymczasowy płot na kierownicy wschodniej. Za pomocą kamery ustawionej przez RZGW prowadzona będzie ciągła obserwacja kolonii będąca uzupełnieniem prowadzonego przez Kuling dozoru w rezerwacie. Ma to pomóc w identyfikacji bieżących zagrożeń i stworzyć możliwość szybkiego reagowania.
- Jeżeli będzie taka konieczność, będzie musiała też nastąpić eliminacja drapieżników. Na pewno zostanie ustawiony pastuch elektryczny w miejscach, gdzie biegną tropy tych zwierząt czy specjalne pułapki żywołowne. Jeżeli to nie pomoże, to skorzystamy z bardziej drastycznej metody, w tym roku był to wynajęty myśliwy za zgodą Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska - zapowiada Szymon Bzoma. - Jeżeli te działania nie zostałyby podjęte, to stanowiłoby to zagrożenie dla utrzymania walorów rezerwatu, bo ptaki by się wyniosły. Już kiedyś mieliśmy taką sytuację.
Człowiek zawinił, czy powstanie nowa łacha?
Najprostszym rozwiązaniem byłoby, gdyby odcinek między migrującą ptasią wyspą a wschodnią kierownicą pogłębić. Jednak RZGW twierdzi, że to nie przynosi stałego efektu. Takie pogłębienie już raz wykonano, ale okazało się ono nieskuteczne. To efekt tego, że po przedłużeniu wschodniej kierownicy o 200 m jest tam zupełnie inny układ prądów wodnych i warunków hydrotechnicznych.
- To jest problem idący dalej. Mamy sytuację, że skoro zawinił człowiek, to obecnie jest wola urzędników, by znaleźć środki finansowe i to naprawić. Dylemat jednak pozostaje. Przy ujściu Wisły jest jeszcze focza łacha, która też stwarza warunki do gniazdowania. Jeżeli by zostawić samemu sobie rezerwat, to może te ptaki wytworzyłyby sobie nowy sposób na bytowanie. Pytanie jest, czy ryzyko utraty ptaków lęgowych, jedynych w Polsce, jest warte podjęcia tego ryzyka? Może będzie wola usypania dodatkowej łachy? - zastanawia się Bzoma.
W ramach działań długofalowych Kuling ma też starać się pozyskać środki na prowadzenie kilkuletniego nadzoru i monitoringu łachy w sezonie lęgowym. Ustalono też konieczność wykonania analizy możliwości utworzenia tzw. klapowiska (miejsca zrzutu do morza piasku z refulacji przy pracach hydrotechnicznych).
Dzięki temu powstałyby sprzyjające warunki do tworzenia się w przyszłości naturalnych łach, bezpiecznych dla ptaków i znajdujących się w odpowiedniej odległości od lądu. Analizę ma wykonać RZGW w Gdańsku, a później nastąpią uzgodnienia z RDOŚ i Urzędem Morskim w Gdyni.
Opinie (68) 1 zablokowana
-
2015-11-20 09:00
Problem się pogłębi, jeżeli dojdzie do budowy kolejnego stopnia na Wiśle w Siarzewie
Ponieważ liczba nanosów Wisły zostanie bardzo ograniczona, procesy deltotwórcze zostaną zahamowane, a co zatem idzie wysepki zaczną znikać. Zapraszam na stronę http://tolerancyjnyinaczej.pl/, gdzie opisałem ryzyka dla Wyspy związane z tą inwestycją.
- 3 2
-
2015-11-20 09:01
Człowiek to problem.
Człowiek najpierw coś psuje, niszczy. Potem próbuje to naprawić. Potem naprawia to co zepsuł próbując naprawić. Ale mu nie wychodzi. Bo już jest za późno. Już nieudolna ingerencja zaszła za daleko, więc tylko psuje i rozregulowuje jeszcze bardziej. I jedynym rozsądnym (ale niemożliwym niestety do realizacji) wyjściem byłoby zostawienie przyrody samej na xx lat. Bo ta się ureguluje i obroni zawsze, tylko musi mieć czas i nie można jej "pomagać". Ale niestety ... jesteśmy na równi pochyłej. A było tak pięknie.
- 9 2
-
2015-11-20 10:36
jasne
To ma byc rezerwat? Przed lasem brak miejsc do parkowania. W samym rezerwacie chroniony jest tylko polwysep i wyspa. Reszta nie rozni sie od stogow czy brzezna. Koce psy pilki pelno plazowiczow. Wedruje na ujsciu od dziecka. Kiedys spotykalem tam max piec osob i to przyrodnikow. Rezerwat przyrody to nie atrakcja zeby to udostepniac ludzia. To ma byc ochrona resztek natury ktorej rzęście nie wybili i nie wystraszyli to samo dotyczy ptasiego raju na gorkach. Kiedys lataly tam stada ptakow a dzis. Same pielgrzymki. Zamknijsie te dwa rezerwaty od ludzi. To samo rezerwat beka. Drogi rowerowe nordiki. Niedlugo kolej waskotorowa otworzycie. Przeciez nasze dzieci tego juz nie zobacza.
- 9 9
-
2015-11-20 11:57
(2)
Więcej sensu ma odstrzelenie ludzi, skoro my tam szkodzimy. A wolno? Nie!
To jakim prawem ktoś miałby zabijać lisy?
Te rozwiązanie to zbrodnia.
Skoro znamy coś takiego jak ogrodzenia, odstraszanie to mamy to stosować i tyle.- 9 7
-
2015-11-20 12:14
Ekspert... dac mu grant
- 1 0
-
2015-11-20 22:44
działania ochronne to nie bzdura
- 1 0
-
2015-11-20 13:06
(2)
Nie dziwią mnie te wszystkie komentarze ekspertów od ekologi, którzy wiedzą, że mamy w Polsce sikorę i wróbla, ale już dalej ich wiedza nie sięga. Ludzi, którzy chcą wszędzie wejść i wszystko przeorać. Wystarczy zobaczyć jak są wychowywane dzieci. Biegają za ptakami i je płoszą. Depczą rabaty np. w parku oliwskim. Rodzice dają idealny przykład wypuszczając psy na plażach, które od razu lecą do ptaków, płoszą a czasami uda im się złapać coś słabszego. Większość ludzi nie ma żadnego szacunku dla przyrody i bezbronnej natury, która nie ma jak się bronić przed człowiekiem. Pan świata wszystko sobie podporządkowuje, a właśnie bez tych kilku ptaków czy drzew byłby nikim... jedynie kolejnym pionkiem w korpo. Płoną lasy indonezji, codziennie ginie wiele zwierząt. Mało kogo to obchodzi, ale przyjdzie moment, że wiele osób tego pożałuje...
- 22 2
-
2015-11-20 21:30
Masz niestety rację
Poziom świadomości u większości społeczeństwa na poziomie pantofelka, nie obrażając tego, w sumie dość sympatycznego, stworzenia. Dzieciaki patrzą i się uczą.
- 2 0
-
2015-11-21 14:07
masz rację, generalnie takich osobników niszczących przyrodę należy tępić
tylko robić to trzeba dyskretnie. Najlepiej namierzyć i zaatakować w innym miejscu będąc lepiej przygotowanym. Nie musi być to atak bezpośredni, czasem wystarczy sabotaż (wybicie okna, uszkodzenie auta).
- 1 2
-
2015-11-20 22:10
:)
- 0 0
-
2015-11-20 23:18
zdjęcie
Śliczne fotografie! :)
- 0 0
-
2015-11-21 00:00
(2)
Za dziesięć lat będzie problem ze zbyt wielką ilością rybitw czubatych, które wyjadły wszystkie ryby w zatoce i wybiły większość mew. Tak się skończy ingerencja w środowisko naturalne, niestety matka natura jest nieubłagana, słabszy ginie, mocniejszy i mądrzejszy przetrwa.
- 1 11
-
2015-11-21 00:20
A to pisał dziesięciolatek lub osoba, która zatrzymała się na etapie inteligencji dziecka.
Jak rybitwy wybiłyby większość mew, to po pierwsze ?!
A po drugie, jak gatunek, który jest na granicy być albo nie być, mógłby w dziesięć lat tak wzrosnąć liczebnie (i byłyby jeszcze zagrożeniem dla większości mew) ?!
Absurdy !- 6 0
-
2015-11-21 07:01
Spojrz na wpis kilka linijek wyzej. Wlasnie sie nam przedstawiles jako ekspert, ktory nawet nie odroznia rybitwy od mewy. Nie jest w stanie zrozumiec ze do ingerencji w nature juz doszlo (betonowanie brzegow i gat. Inwazyjnie). Dziekujemy ze sie nam przedstawiles jako ekspert. Idealnie obrazujesz poziom edukacji
- 4 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.