• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Byłam obserwatorem wyborów. Potrzeba więcej takich osób

Karolina, mieszkanka Trójmiasta
13 lipca 2020 (artykuł sprzed 3 lat) 
Wybory są tajne. Za przesłoną może być tylko jedna osoba. Jeśli znajduje się tam starsza pani z wnuczką, możliwe, że nie głosuje samodzielnie. Wybory są tajne. Za przesłoną może być tylko jedna osoba. Jeśli znajduje się tam starsza pani z wnuczką, możliwe, że nie głosuje samodzielnie.

Nasza czytelniczka, mieszkanka Trójmiasta, pełniła podczas niedzielnych wyborów rolę obserwatora społecznego. - W mojej ocenie prób fałszowania nie było, ale przypadków ignorowania i lekceważenia procedur - mnóstwo.



Oto relacja pani Karoliny:

Większość z nas, idąc na wybory, zna tylko swoje prawa i obowiązki. Nie bardzo zastanawiamy się nad tym, jak cały proces wyborczy wygląda w szczegółach. I trudno tę wiedzę mieć, jeśli nigdy w życiu nie było się na przykład członkiem komisji wyborczej.

Ja również takich doświadczeń nie miałam. Ale temperatura ostatniej kampanii wyborczej i dodatkowa komplikacja w postaci częściowych wyborów korespondencyjnych skłoniły mnie pierwszy raz w życiu do tego, żeby się... zaangażować.

I oto dla takich osób, które nie mają potrzeby albo możliwości głębszego zaangażowania po jakiejkolwiek stronie, od 2018 roku istnieje możliwość pełnienia roli społecznego obserwatora wyborów.

Nadzór nad przebiegiem procesu wyborczego w komisji wyborczej pełnić można jako mąż zaufania albo społeczny obserwator.

Różnica jest taka, że męża zaufania deleguje komitet wyborczy, a społecznego obserwatora stowarzyszenie lub fundacja, do której celów statutowych należy troska o demokrację, prawa obywatelskie i rozwój społeczeństwa obywatelskiego.

Mąż zaufania i obserwator mają niemal takie same prawa. Różnica polega na tym, że obserwator nie może - inaczej niż mąż zaufania - wpisać swoich uwag do protokołu z wynikami wyborów i być obecny przy przewożeniu po zakończeniu prac komisji głosów i dokumentów do komisji wyższego szczebla.


Formularz zgłoszeniowy Obywatelskiej Kontroli Wyborów wypełniłam w czwartek.

W piątek otrzymałam informację, że będę pracować w komisji wiejskiej, w gminie oddalonej 97 km od Trójmiasta, ale też wcześniej zaznaczyłam że się na to zgadzam.

W sobotę odbyło się szkolenie, ale nie było obligatoryjne - cała wiedza na temat praw obserwatorów, tego, na co zwracać uwagę, jak się zachowywać i na jakie utrudnienia ze strony komisji wyborczej można się natknąć była nagrana w formie prostych, podzielonych na części wykładów dostępnych w sieci, czyli do wysłuchania w dowolnym momencie.

Odebrałam zaświadczenie, identyfikator oraz przydział do komisji.

Obserwator ma prawo obserwować prace komisji od momentu rozpoczęcia jej prac o godz. 6 rano (czyli jeszcze przed otwarciem lokali) do chwili zatwierdzenia protokołu w elektronicznym systemie Państwowej Komisji Wyborczej.

Jednak ze względu na odległość i fakt, że rano musiałam sama zagłosować, nie byłam obecna przy porannych czynnościach komisji. Ale to nic nie szkodzi. Nie ma takiego obowiązku.

W "mojej" komisji zameldowałam się o godz. 13:30.

Wchodziłam do komisji z duszą na ramieniu, pełna obaw, jak zareaguje na moją obecność komisja. Wiedziałam przecież, że w komisji zlokalizowanej w świetlicy przy urzędzie gminy zapewne od lat siedzą te same osoby i moja obecność może być dla nich co najmniej zaskoczeniem.

Przewodniczący rzeczywiście był zaskoczony moją obecnością. Nie wiedział, co ze mną zrobić, musiał to sprawdzić w instrukcji. W wyniku tego sprawdził dokładnie moje zaświadczenie, a w czytaniu KRS-u stowarzyszenia musiał - przez telefon - pomagać lokalny koordynator obserwatorów, a poszukiwanie sprowadziło się do przeczesywania zarządu stowarzyszenia, które mnie delegowało.

Jednak reszta dnia przebiegła w poprawnej atmosferze.


Podczas kilku godzin pracy nie dopatrzyłam się karygodnych niezgodności, jak np. dorzucanie kart do urny czy większej liczby oddanych głosów niż faktyczna liczba osób, które lokal odwiedziły.

Ale na wsi, gdzie wszyscy się znają, a w komisjach od lat są te same osoby, udział w wyborach bez okazania dowodu osobistego jest na porządku dziennym. Po tym, jak to zauważyłam i zwróciłam uwagę przewodniczącemu, członkowie komisji do końca głosowania wymagali dokumentu od głosujących.

Wywołało to jednak wielkie zdziwienie. Komentarzom w stylu: "Maryśka, co ty, 40 lat tu głosuje, a dzisiaj mnie nie poznajesz?", "Marta, do podstawówki razem chodziliśmy, a ty nie wiesz jak się nazywam?", "Toć rowerem przyjechałem, nie wygłupiaj się, nie będę się wracać" nie było końca...

Drugie ważne uchybienie, na które komisja nie reagowała, to wspólne głosowanie - tzw. "głosowanie rodzinne".

Pół biedy, jeśli mąż z żoną głosują razem za jedną przesłoną, ale kiedy starszą panią na granicy demencji za przesłonę prowadzi córka czy wnuczka, która za nią skreśla krzyżyk, jest poważnym łamaniem zasad, na które - przynajmniej w mojej komisji - zupełnie nikt nie reagował.

Gdy zwracałam na to uwagę członkowie komisji, zwykle to zbywali: "nieee, no my ich przecież znamy, wszystko w porządku".

Jak traktować takie głosy? Po moich reakcjach staruszkowie musieli głosować sami. Mam nadzieję, że moje uwagi wielu wyborcom pozwoliły jednak przemyśleć swoje postawy.

W związku z moją obecnością swoboda i sąsiedzka atmosfera w komisji stała się znacznie bardziej oficjalna. Liczenie głosów - ku lekkiemu zdziwieniu zaprawionych w czynnościach członków komisji - przebiegało krok po kroku według instrukcji. Nie było żadnej pracy w grupach, trzymania długopisów w ręku w czasie liczenia głosów, karty były tak sortowane, by więcej osób widziało, że są one właściwie podzielone.

Patrzyłam też na ręce informatykowi, który przesyłał wyniki do systemu PKW, a potem sekretarzowi gminy, który je zatwierdzał.

Po tym kilkugodzinnym doświadczeniu wiem na pewno: w procesie przeprowadzania wyborów jest cała masa momentów, kiedy można się pomylić albo świadomie wpłynąć na głosowanie.

Wszystko zależy tu od ludzi. Więc jeśli chcemy mieć pewność, że wybory, w których bierzemy udział, rzeczywiście są pięcioprzymiotnikowe, (tajne, bezpośrednie, równe, powszechne i proporcjonalne) obserwatorów potrzeba więcej, w czasie każdych wyborów, niezależnie od tego, która opcja polityczna akurat jest u sterów. Kilka godzin poświęconych z życia daje przeogromną wiedzę, doświadczenie, kształtuje samego obserwatora, członków komisji, wyborców. Polecam.
Karolina, mieszkanka Trójmiasta

Co Cię gryzie - artykuł czytelnika to rubryka redagowana przez czytelników, zawierająca ich spostrzeżenia na temat otaczającej nas trójmiejskiej rzeczywistości. Wbrew nazwie nie wszystkie refleksje mają charakter narzekania. Jeśli coś cię gryzie opisz to i zobacz co inni myślą o sprawie. A my z radością nagrodzimy najciekawsze teksty biletami do kina lub na inne imprezy odbywające się w Trójmieście.

Opinie (391) ponad 10 zablokowanych

  • "... fundacja, do której celów statutowych należy troska o demokrację". Bajka dla naiwnych. Kto sponsoruje fundację? (1)

    • 20 9

    • Fundacja Troska i demokracje i obronę konstytucji i wszystko jasne

      • 2 0

  • Dwa razy byłam w komisji, raz jako zastępczyni raz jako przewodnicząca (1)

    W komisjach są ludzie o różnych poglądach, cały czas wszystko jest na widoku. Karty, głosy, podpisy są zliczane po kilka razy przez różne osoby. Jak coś się nie zgadza to wszystko sprawdza się jeszcze raz. Najważniejsza rzecz aby oddane głosy zgadzały się z podpisami w rejestrze.

    Wg mnie wcale nie tak łatwo sfałszować wyniki, to musiałby być spisek na większą skalę, wszystkie osoby z komisji musiałby w tym siedzieć. A poza tym jakie fałszowanie wyników w jednej komisji miałby za znaczenie dla całej Polski.

    Podczas pracy mojej komisji był obecnie maż zaufania, zadanych uwag nie było.

    • 23 1

    • fałszowanie

      Tak, fałszowanie, gdy członkowie komisji nie znają się, jest trudne. Ale uważam, że pojedyncze komisje mogą wpływać na wyniki. Weźmy 500 tys. głosów , podzielić przez 27 tys. komisji, wychodzi, że jeśli każda komisja "pomyliłaby się lub nie pomyliłaby się" o 20 głosów, wynik byłby inny.

      • 0 0

  • Też byłem obserwatorem

    Ja również zgłosiłem się na obserwatora wyborów. Dzięki szkoleniu oraz obecności w lokalu wyborczym przez cały dzień sporo się dowiedziałem. Teraz już wiem, że czasem wypis ze szpitala jest niezbędny, aby oddać głos. Wiem, że legitymacja ze zdjęciem wystarczy w przypadku zniszczenie dowodu osobistego. Również zaskoczyło mnie, że nieważny dowód (po terminie) pozwala odebrać kartę do głosowania.

    Zaskoczyły mnie osoby niepełnosprawne ruchowo, które z grymasem bólu zasuwały do lokalu wyborczego-pełen szacun.

    Liczenie głosów wyglądało, jak moment dostawy darów za komuny. Wszyscy członkowie rzucili się do segregowania kart. Im szybciej policzą, tym wcześniej wrócą do swoich domów. Wcześniej myślałem, że wszyscy członkowie komisji siedzą od otwarcia, do zamknięcia. Okazuje się, że pracują zmianowo. Grupa z otwarcia wychodzi do domu koło 14 i wracają przed zamknięciem lokalu wyborczego-do liczenia głosów.

    • 12 0

  • Wszystko się zgadza.

    Tak to na wsiach wygląda. Nic dodać i nic ująć. W wyborach samorządowych również te same osoby w komisjach, często pracownicy szkół, radni sołeccy, sołtysi. Jako mężowie zaufania rodziny wójtów i burmistrzów.

    • 15 3

  • pisowskiego elektoratu procedury nie dotyczą... (2)

    • 12 19

    • A hejterów nie dotyczy kultura.

      • 5 1

    • I czego jadem plujesz ?

      • 3 1

  • W słowniku człowieka kulturalnego (5)

    Nie ma dostatecznie obraźliwych słów, które mogą wyrazić moją pogardę dla partii rządzącej...

    • 20 30

    • W moim tez

      • 1 0

    • o jej.

      • 4 0

    • Książek nie czytasz, to i słownictwo ubogie.

      • 7 0

    • (1)

      A podobno wyborcy Trzaskowskiego to elita...

      • 5 0

      • :)

        ...tolerancja,demokracja itp.

        • 1 0

  • Dla mnie,, (1)

    Skandalem w tych wyborach, były niesprawne windy prowadzące do lokali wyborczych nr 10 i 11 na Stogach przy ulicy Stryjewskiego, kolejne wybory i próba eliminacji osób starszych i niepełnosprawnych, dwa tygodni temu było to samo, poprzednie wybory też, rozumie miasto chce poprawić budżet organizacji pozarządowych, ale nie w ten sposób.

    • 13 4

    • skandal

      Byłam obserwatorem w tym miejscu. Gdy wychodziłam po zakończeniu działań komisji, w nocy winda działała. Sprawdziłam, bo jedna z osób skarżyła się na nie działającą windę. Może ktoś naumyślnie wyłączył.

      • 0 0

  • Dobrze ze prezentuje sie tutaj coraz czesciej wypociny chwalac sie głupotą. (1)

    Dlaczego ta madrala sama nie zapisała sie do komisji wyborczej?A nobo to dla niej zatrudne ,ale juz bardzo chetnie jak taki zaciety nadgorliwy urzedas słuzbista który odnosi radoas w wyszukiwaniu i wymyslaniu problemów i czepiania sie była bardzo chetna ..
    Musiała sie pochwalic jakim szkodnikiem jest bo zadne procedury nie zostały naruszone .Niepodobało sie jej ze rodzina razem głosowała bo ma takie prawo i to jest ich decyzja i zadna małpa nie bedzie rodzinom zycia ustalac.A juz skandalem jest ze czepiała sie emerytek!!
    "Patrzyłam na rece informatykowi ",ale poco ??On przesyła informacje i je potem drukuje.
    Idac jej tekiem głupoty powinnismy miec wiecej obserwatorów niz członków komisji przynajmniej po jednym z kazdej parti w Polsce.
    I niech ta słuzbistka poda gdzie pracuje proponuje zatrudnis obserwatora społecznego by patrzył jak pracuje.
    Praca komisji jest bardzo ciezka i ona nawet niema pojecia o przepisach i wytycznych to sa 200 stron ustwaw wytycznych zaleceń itp. Komisja jest dla ludzi a nie dla takich jak ona .Ale jak widac ona najwyrazniej niczego sie nie nauczyła .

    • 6 13

    • Kodeks Wyborczy

      Doradzam zapoznanie się z Kodeksem Wyborczym, będzie mniej frustracji i obrażania kogoś, kto pro publico bono pełni funkcję obserwatora społecznego. Działania bez wynagrodzenia nie oznaczają braku kompetencji.

      • 0 0

  • Drugie ważne uchybienie, na które komisja nie reagowała, to wspólne głosowanie - tzw. "głosowanie rodzinne". Czytaj więcej na: (1)

    czy ona jest az tak wredna i nadgorliwa czy tylko taka udaje ? Jak bede chciał to moge nawet kartke do głosowania na scianie zaznaczyć i nikt nic mi nie moze zrobić!!

    • 15 9

    • taki jeden

      Oczywiście, że nic nie zrobią, ale opiszą w protokole, że był taki jeden, co nie wiedział, jak należy głosować i do czego służą parawany. Doradzam zapoznanie się z Kodeksem Wyborczym. Można się czegoś nauczyć. Przyda się przy następnych wyborach, bo wtedy znowu będą obserwatorzy społeczni i mężowie zaufania i będą komisji patrzeć na ręce.

      • 0 0

  • Jakbym... (3)

    usiadł za parawanem z kartami do głosowania z własną rodziną i taka Ewunia zaczęła się przyp...ć do "głosowania rodzinnego" to bym najprawdopodobniej w papę odpalił, albo przynajmniej wyśmiał.
    Moja karta, mój głos, moja sprawa komu pokazuję a komu nie.
    Wara społecznikom...

    • 23 12

    • Prawdziwy troll się odezwał walić to możesz siebie po głowie może pomoze (1)

      • 1 5

      • Trol wyzywa od troli ,sam sie walnij w ten pusty dzban

        Nikt niema prawa czepiać się rodzin

        • 1 1

    • nieuctwo

      Nieuctwo jest przywarą, niechęć do uczenia się nie jest dobra. Kodeks Wyborczy określa dopuszczalne zachowania członków komisji, obserwatorów społecznych i mężów zaufania, a także wyborców. Jeśli wyborca nie zastosuje się do sugestii przewodniczącej/przewodniczącego, będzie to opisane w protokole.
      Za "odpalanie w papę" ma się sprawę w sądzie, a za niezachowanie odstępu społecznego (w czasie głosowania nie ma znaczenia, czy to rodzina) można dostać od sanepidu grzywnę

      • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane