- 1 Rozbiórka na terenie kupionym za 130 mln zł (148 opinii)
- 2 Wraca ocenzurowany "autobus do piekła" (209 opinii)
- 3 Kot Rysiek będzie miał swoją rzeźbę (164 opinie)
- 4 Parking przecieka. Są chętni do naprawy (80 opinii)
- 5 Poważny wypadek w Chyloni (118 opinii)
- 6 Przepisy niewiele zmieniły na przejściach? (209 opinii)
Gdańsk przegrał w sądzie i zapłaci 10 mln za wywóz mogilnika z PGE Areny
Po ciągnącym się kilka lat procesie, Gdańsk będzie musiał zapłacić 7 mln zł plus ponad 3 mln zł odsetek za usunięcie mogilnika z placu budowy PGE Areny. Wykonawca czekał na pieniądze cztery lata. W tym czasie firma padła.
- Faktycznie, zapadł niekorzystny dla gminy wyrok - przyznaje Antoni Pawlak, rzecznik prezydenta Gdańska. - W tej chwili gmina zastanawia się nad wniesieniem sprawy o kasację. Ale będzie to możliwe dopiero po otrzymaniu uzasadnienia wyroku.
Przypomnijmy: w 2009 roku, na placu budowy stadionu w Letnicy odkryto tzw. mogilnik, czyli betonowy zbiornik wypełniony resztkami skór, kości i tłuszczy zwierzęcych. Znajdowało się w nim 3 tys. ton odpadów, pochodzących z likwidowanej w latach 50. ubiegłego wieku garbarni.
Czytaj też: Kto usunie odpady przy Baltic Arenie?
Miejska spółka Biuro Inwestycji Euro Gdańsk 2012, odpowiedzialna za budowę stadionu, zleciła usunięcie mogilnika firmie Wakoz, która prowadziła w Letnicy prace ziemne. Ta jednak nie chciała tego wykonać w ramach wcześniej podpisanej umowy, więc zażądała dodatkowych opłat: najpierw 16 mln zł, potem właśnie 7 mln zł.
BIEG ostatecznie porozumiał się z Wakozem, a ten zlecił to swojemu podwykonawcy - firmie Met-Trans z Redy, która zutylizowała i wywiozła zawartość mogilnika do spalarni.
Jedak wciąż nie było wiadomo, kto ma za usługę zapłacić. Leszek Labiś, szef firmy Met-trans, zdenerwowany brakiem zapłaty i wizją upadku swojej firmy, w 2010 roku skierował sprawę do sądu przeciwko firmie Wakoz. Ta w międzyczasie upadła i dziś jest w likwidacji.
Zresztą identyczny los spotkał też firmę z Redy, która także nie była w stanie spłacać swoich zobowiązań.
- Jestem zadowolony z wyroku sądu, jednak odbyło się to kosztem firmy. Jeszcze rok po tej budowie wytrzymaliśmy, potem musiałem zwolnić ludzi, zabrano nam sprzęt i ostatecznie firma upadła - przyznaje Leszek Labiś.
Sąd uznał, że za usługę musi zapłacić Gdańsk. Z czyjego budżetu zostanie uregulowana zasądzona kwota?
- Zastępca prezydenta Andrzej Bojanowski zapewnia, że wciąż są jeszcze pieniądze, które były przeznaczone na budowę stadionu. Ich wydanie nie spowoduje zwiększenia deficytu w budżecie Gdańska - podkreśla rzecznik prezydenta.
Spółka BIEG w zeszłym roku miała zaledwie 10 mln zł przychodów i ponad 33 mln zł straty, bo spłaca 336 mln zł kredytu za budowę stadionu. Miasto będzie ją dokapitalizowywało do 2020 roku.
Miejsca
Opinie (221) 1 zablokowana
-
2013-07-31 17:48
Chcieliście Stadion Elite to macie ...
A czego się spodziewaliście popierając pomysł budowy takiego stadionu? Z góry było wiadomo że będziecie grube miliony dokładać co roku. Drogi dziurawe jak ser szwajcarski, ale stadion dla Lechi podatnicy sprezentowali. Podziękujcie sobie że głosujecie na Budynia.
- 2 1
-
2013-07-31 19:31
stadion to porażka ale tą przechowalnia pierdzstolkow solidarności w stoczni za 300 mln
TO SIĘ NAZYWAZMARNOWAĆ KASĘ Z BUDŻETU MIASTA!
BRAKUJE PRZEDSZKOLI ŻŁOBKÓW A ONI WYWALAJĄ 300 MLN W BŁOTO- 0 0
-
2013-07-31 23:37
Niech Pan Trykosko
płaci teraz ze swojej kasy za swoje własne błędy !! a nie teraz cały ciężar zrzucają na mieszkańców ... Każdy gdańszczanin dołoży do tego syfu ponad 20 zł !!
- 3 0
-
2013-08-02 10:24
Drodzy Włodarze Miasta,
Kończcie ten żenujący spektakl i oszczędźcie sobie dalszego wstydu przed Sądem Najwyższym.
Doprowadziliście do ruiny Pana Leszka i jego firmę a teraz musicie płacić za swoje błędy ... Sam wpis od skargi kasacyjnej to przecież kolejne 100 tyś. zł. wyrzucone w błoto z budżetu miasta (czyli kasy nas wszystkich) !!
Więc nie róbcie wiochy grzecznie mu płaćcie, bo na zapłatę od niego czeka też duża kolejka wierzycieli, którzy przez Waszą niekompetencję nie otrzymali zapłaty !- 4 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.