- 1 Lądowanie w Poznaniu przez nocny Duathlon (184 opinie)
- 2 Jak zniszczono Rady Dzielnic w Gdyni (125 opinii)
- 3 Wybudują chodnik w miejscu prowizorki (54 opinie)
- 4 Pozostałości baterii mającej bronić portu (69 opinii)
- 5 PKP chce oddać Gdyni tunel. Szansa na zmiany w centrum (122 opinie)
- 6 Odnaleziono ciało zaginionego nurka (136 opinii)
Jak w Gdyni wywłaszczono zasłużoną rodzinę
Spraw sądowych o zwrot wywłaszczonych nieruchomości w Gdyni są setki. Ale ta jest wyjątkowa. Ponad hektarowa działka nad morzem należała do byłego ministra niepodległej Polski, budowniczego polskiej floty, którego imieniem nazwano nawet jeden z wybudowanych statków. Jego córka była znanym gdyńskim lekarzem, a kolejne pokolenie kontynuuje rodzinne tradycje. Ale posiadłości, zajętej niegdyś przez NKWD, polskie państwo nie chce spadkobiercom oddać do dziś.
Obecnie jest tam Stanica Harcerska i park linowy wybudowany przez harcerzy. Nieruchomość warta jest miliony złotych.
Zobacz także: Za PRL wywłaszczano nawet nieboszczyków.
- Teren ten kupił za namową generała Hallera, który był entuzjastą dostępu Polski do morza i budowy Gdyni, mój dziadek - Józef Englich. Miało to miejsce na początku lat 20-tych ubiegłego stulecia. Dziadek był bliskim znajomym gen. Hallera, Ignacego Paderewskiego i innych znaczących postaci początku XX wieku. Był bankierem w Poznaniu, związanym z walką o odzyskanie niepodległości przez Polskę w czasie I wojny światowej - mówi wnuczka pierwszego właściciela.
Józef Englich był ministrem skarbu w dwóch pierwszych rządach po odzyskaniu niepodległości przez Polskę po I wojnie światowej. W tym czasie wybudował posiadłość, która była jedną z pierwszych i najbardziej okazałych w Gdyni. Jako minister miał spory udział w tworzeniu polskiej floty, a w uznaniu jego zasług pierwszy wybudowany w Polsce motorowiec został nazwany jego imieniem - m/s "Józef Englich". Jego córka została znanym w Gdyni lekarzem, wnuczka podobnie.
Idylla skończyła się wraz z wybuchem II wojny światowej, a właściwie po jej zakończeniu. Dom najpierw zajęło NKWD, a potem Informacja Marynarki Wojennej. Posiadłość zmieniła się w więzienie i miejsce tortur komandorów Marynarki Wojennej w latach 50-tych XX wieku. Mimo tego nieruchomość formalnie nadal była własnością zasłużonej dla Gdyni rodziny. Aż do 1970 roku, gdy została im odebrana na podstawie ustawy o wywłaszczeniach. Rodzinie przyznano oczywiście odszkodowanie, ale nie dość, że śmiesznie niskie, to jeszcze wypłacane w ratach. Nie pomogła nawet próba wyciągnięcia danych nieruchomości z archiwum Urzędu Miasta. Były tam wszystkie księgi wieczyste nieruchomości w tej okolicy, poza tymi, które dotyczyły działek przy ul. Prusa 9-11.
Zobacz również: Spadkobierca hrabiego odzyska Kolibki?
- Tak wtedy działano, niestety teraz jest niewiele lepiej. W 1991 roku wystąpiliśmy do Urzędu Miasta w Gdyni o zwrot nieruchomości, sądząc, iż w wolnej Polsce dostaniemy to, co nam zagrabiono i zostaniemy jakoś przeproszeni za to bezprawie, nie wspominając o zasługach mojej rodziny dla odzyskania niepodległości i pomocy w powstaniu i rozwoju w początkowym okresie Gdyni. Dokładnie opisaliśmy to w naszym wniosku o zwrot nieruchomości. I czekamy do dziś - relacjonuje wnuczka byłego ministra.
Urzędnicy z Gdyni przyznają, że podobnych spraw są setki. I większość wciąż nie zakończyła swojej drogi administracyjnej.
- W 1997 roku Urząd Rejonowy w Gdyni wydał decyzję o odmowie zwrotu. W tym samym roku Wojewoda uchylił zaskarżoną decyzję i przekazał do ponownego rozpatrzenia organowi I instancji. Powyższą decyzję wnioskodawcy zaskarżyli do Naczelnego Sądu Administracyjnego. NSA po upływie blisko dwóch lat, we wrześniu 1999 roku, uchylił zaskarżoną decyzję Wojewody - wylicza Tomasz Banel, naczelnik wydziału polityki gospodarczej i nieruchomości.
W 2006 roku wojewoda pomorski orzekł o utrzymaniu w mocy sentencji decyzji kierownika Urzędu Rejonowego w Gdyni oraz o zwrocie jednej działki przy ul. Prusa, tej o powierzchni zaledwie 784 m kw. Ale zwrot nie nastąpił.
- Na powyższą decyzję spadkobiercy byłych właścicieli złożyli skargę do WSA w Gdańsku. W roku 2009 wojewoda pomorski wyznaczył Sopot do postępowania w sprawie. Prezydent Miasta Sopotu decyzją z dnia 6 lipca odmówił zwrotu, a Wojewoda decyzją z 13 lutego 2013 r utrzymał w mocy decyzję prezydenta Sopotu (wykonującego zadania starosty z zakresu administracji rządowej). Wojewódzki Sąd Administracyjny 13 listopada br. orzekł o uchyleniu zaskarżonej decyzji. Do dnia dzisiejszego wyrok WSA nie dotarł do strony postępowania, jaką jest Gmina Gdynia - wyjaśnia Tomasz Banel.
Spadkobiercy są zniesmaczeni takim obrotem sprawy. Niewiele jednak mogą zrobić.
- Nie możemy odwołać się do Strasburga, bo w Polsce sprawa nie jest i chyba jeszcze długo nie będzie zakończona. Bezpośredni spadkobiercy już zmarli, my powoli też dobiegamy do końca, a bezduszna machina biurokratyczna dalej zabawia się naszą sprawą. To jest kawał historii współczesnej, jak w "Układzie zamkniętym" - kwituje spadkobierca.
Opinie (286) 4 zablokowane
-
2013-12-30 10:00
A co mają powiedzieć Poniatowscy, Potoccy i Radziwiłłowie ?
Po co kwękać nadaremnie, najpierw trzeba nauczyć się dokonywać właściwych wyborów . Śmieszą mnie ludzie , którzy głosując na "liberałów " spodziewają się po nich poszanowania własności.
- 6 4
-
2013-12-30 10:04
Tak działało i działa nadal
państwo prawa...
- 2 1
-
2013-12-30 10:06
Kur.a !... (1)
aż tak muszę zacząć !- czy szczurowej ferajnie mało doświadczeń z willą "Szczęść Boże" ?, podać nazwiska tych gnębicieli rodzin spadkobierców ! ,Już dawno powinni zostać złapani za pierze i wystawieni na powietrze świeże !
- 12 5
-
2013-12-30 10:57
władze Gdyni
Nie pamiętacie radosnych , uśmiechniętych twarzy prezydenta i wice w towarzystwie "Rycha"? Jeden z nich oświadczył, że Krauzemu należą się nieruchomości należące niegdyś do Kąpieliska Miejskiego. Musiało ich w zapędach poskromić Ministerstwo. Nikt ich nie pytał, a bełkotali coś, że dawna osobista sekretarka Franciszki-prezydenta U.M. obecnie dyr. d/s. inwestycji u Rycha nie ma nic z tym wspólnego, bo nie zajmowała się w Urzędzie nieruchomościami.
Idźcie tam coś załatwić, co ma charakter uznaniowy i wymaga myślenia. Dowiecie się, jakie są procedury i w rezultacie, won!- 7 0
-
2013-12-30 10:16
jak dawniej tak i dziś (1)
dziadek ma znajomego, wujek jest chrzestnym i ... dobre nieruchomości, lokalizacje i praca dla swoich.
Profity, profity i jeszcze raz profity.
Kto był przy skarbie państwa ten się dorobił, a i dzieci oraz wnuki boso nie chodzą- 9 2
-
2013-12-30 10:36
kto sie nie przytulił teraz płacze po forach internetowych....
- 1 1
-
2013-12-30 10:28
szczurek i kolesie
Potrzebują takich miejsc, miliony nie chodzą piechotą
- 6 4
-
2013-12-30 10:31
Sprawa jest prosta
Ludzie się zmienili ale system nie, dalej żyjemy w państwie bezprawia w którym niewygodny człowiek zostanie zniszczony bez względu na wszystko, komuna żyje i ma się dobrze, tylko ludziom robi się wode z mózgu że mamy sprawiedliwość i demokracje.
- 11 5
-
2013-12-30 10:32
Większość naszych pradziadkow coś straciło .
- 5 0
-
2013-12-30 10:40
bogaty minister (1)
aby takie wille budować, a może rozgrzeszyć bogaczy którzy upominają sie o milionowe posiadłości, skontrolować czy nabyli je w uczciwy sposób...tak ja tez moge dochodzić,że mój prapra dziadek miał dwie wioski
- 7 4
-
2013-12-31 20:51
Już raz p.Kaczyński próbował rozliczać takich ,to go wyśmiano.
- 1 0
-
2013-12-30 10:45
domagam sie (1)
Nazywam się Jagiełło- czy mogę rościć pretensje do tronu królewskiego?
- 5 3
-
2013-12-30 10:52
Prezyd.Adamowicz nazwał
twoim nazwiskiem część gierkowskiej Obwodnicy, wię za reklamę powinieneś zapłacic dla niego kasiorę
- 2 0
-
2013-12-30 11:02
Skoro nieruchomość zabrano w oparciu o obowiązujące wtedy przepisy prawa (1)
to było to legalne. Czy tamto prawo zostało cofnięte? W 1970 roku rodzina ta prawo do nieruchomości utraciła, co więc się stało, jakie zaszły okoliczności, że powinni majątek odzyskać? Jeśli pozbawienie nastąpiło zgodnie z przepisami, to w oparciu o jakie przepisy odbierać majątek obecnemu właścicielowi? Ok, własność jest własnością, tyle, że teraz ten majątek jest własnością kogoś innego i przeszedł na jego własność nie na drodze niezgodnej z prawem. A to, że prawo z roku 1970 się komuś nie podoba to już inna sprawa. Odszkodowanie rodzina przyjęła i niezależnie od jego wysokości i warunków płatności stanowiło ono rekompensatę za stratę. Ktoś kiedyś się na zgodził.
- 16 4
-
2013-12-30 14:27
Ale co to za "prawo"?
akowców też skazywano na śmierć zgodnie z prawem
- 4 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.