• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Jarmark św. Dominika tuż tuż

Michał Stąporek
21 lipca 2005 (artykuł sprzed 18 lat) 
Najnowszy artykuł na ten temat Koniec jarmarku
Trzy tygodnie ulicznych imprez, szału zakupów, koncertów, festiwali i imprez sportowych, zarówno dla ciała, jak i dla ducha. 30 lipca rusza największa w Polsce impreza plenerowa: Jarmark św. Dominika.

Czym są mansjony? Oprócz tego, że średniowiecznymi kramami, z którymi podróżowały wędrowne trupy teatralne po całej Europie, mają być jedną z największych atrakcji Jarmarku.

- Kramy kupców handlujących na ul. Szerokiej, Św. Ducha oraz przy Katowni i Wieży Więziennej po zmroku zmienią swoje oblicze - zapowiada Krzysztof Granatowicz, pomysłodawca przedsięwzięcia ochrzczonego mianem "Dobry wieczór, nocny marku, sprawdź co widać na Jarmarku". - Po zakończeniu handlu, mansjony zostaną podświetlone, a na ich witrynach pojawią się ryciny Daniela Chodowieckiego i Mathiasa Deischa przedstawiajace sceny z życia gdańskich mieszczan.

Zdaniem Krzysztofa Granatowicza idea połączenia średniowiecznych mansjonów z renesansowymi rycinami odpowiada charakterowi gdańskiego głównego miasta, gdzie średniowieczny układ ulic współgra przeważnie z renesansową ornamentyką.

Inną z głównych atrakcji Jarmarku Dominikańskiego ma być także Festiwal Folkowy organizowany przez Europejską Unię Radiową. Od 4 do 7 sierpnia na Długim Targu i w kościele św. Jana zagrają zespoły z 17 państw. Tego, że nie będzie to cepeliowskie granie dowodzi choćby reprezentant Polski, którym będzie zespół Trebunie-Tutki. - Bardzo się cieszę, że właśnie Gdańsk wybrano na miejsce tego festiwalu - stwierdziła Maria Maliszewska z Polskiego Radia, współorganizatora imprezy.

Organizatorzy Jarmarku bardzo sobie chwalą współprace z gdańskimi Dominikanami. Ojcowie zorganizują w tym roku Festiwal św. Dominika, m.in. z takimi atrakcjami jak codzienne zwiedzanie zakamarków klasztoru Dominikanów i kościoła św. Mikołaja, bieg św. Jacka z Targu Węglowego do Baszty Jacek, procesja z odpustem i wieczorne koncerty muzyczne oraz spektakle teatralne. W okresie obchodów 25-lecia Sierpnia 80 odbędą się Polskie Żniwa - cykl imprez poświęcony tej rocznicy.

- O ile Jarmark dostarcza uciech raczej cielesnych, o tyle nasz Festiwal św. Dominika zajmie się zapleczem duchowym - żartował o. Jacek Krzysztofowicz, przeor gdańskich Dominikanów. - Nawet daliśmy mu tytuł: Dusza Jarmarku.

Imprezy festiwalowe będą się odbywały przez cały czas Jarmarku.

- My z kolei na 14 sierpnia zaplanowaliśmy plenerową edycję naszej cyklicznej imprezy Antystress. Ponieważ tym razem będziemy występować przed ogólnopolską publicznością złożoną z turystów, tak dobraliśmy uczestników, żeby byli znani także poza Trójmiastem - obiecał Larry Okey Ugwu, szef Nadbałtyckiego Centrum Kultury.

- Wydaje mi się, że rok temu udało nam się wyjść obronną ręką z konfrontacji z trzytygodniową imprezą. W tym roku będzie podobnie - obiecał nadkomisarz Roman Borowczak, komendant komisariatu Gdańsk II, na którego terenie odbywa się Jarmark. - Policjanci już kończą urlopy. W czasie imprezy wprowadzimy jednoosobowe patrole w dzień, tak aby policjanci mogli dotrzeć w jak największą ilość miejsc.

- Na czas Jarmarku przygotowaliśmy 32 parkingi dla 3600 aut osobowych i 9miejsc, w których będzie mogło zaparkować prawie 150 autokarów - wylicza Dymitris Skuras, dyrektor Wydziału Gospodarki Komunalnej UM w Gdańsku. - Nowością jest to, że przygotowaliśmy 12 miejsc krótkiego parkowania dla autokarów. Na każdym z nich, od 3 do 6 autobusów będzie mogło parkować ok. 10 min.

Tegoroczny Jarmark nie spowoduje większych niż zwykle zmian w organizacji ruchu. Jedynie na ul. Szerokiej ruch zostanie ograniczony już w ten weekend.

Szczegółowy program Jarmarku św. Dominka już wkrótce na www.trojmiasto.pl/jarmark

Wydarzenia

Zobacz także

Opinie (73)

  • praca na jarmarku

    czy ktos wie jak zalapac sie do pracy na jarmarku? prosze o kontakt:)

    • 0 0

  • Do P: i tych, którzy nie wiedzą kim był św. Dominik

    Św. Dominik († 1221)

    Założyciel zakonu, św. Dominik Guzman, urodził się ok. 1171 roku w Kastylii. Święcenia kapłańskie otrzymał ok. 1196 roku i był kanonikiem w Osmie. W latach 1203 i 1205 wraz ze swoim biskupem i przyjacielem brał udział w poselstwie do Danii oraz do Rzymu. Podczas drugiej podróży, idąc przez południową Francję, przyłączyli się do legatów papieskich, przysłanych tutaj w celu nawracania heretyków — i doradzili zmianę stosowanych dotychczas metod.

    Dwa elementy nowej metody miały w przyszłości znaleźć się u podstaw nowego zakonu. Po pierwsze, miało to być apostołowanie w ubóstwie, postach i wyrzeczeniu — Dominik chciał wytrącić argument przeciw nauce katolickiej, że nie jest ona wiarogodna, bo głoszą ją ludzie bogaci i syci. Po wtóre, miało to być apostołowanie wędrowne, od wsi do wsi, od miasta do miasta, aby nie czekać na ludzi szukających pouczenia, ale samemu ich szukać.

    Legaci odjechali do innych obowiązków, biskup Dydak umarł, pracę zaś kontynuował Dominik oraz garstka jego przyjaciół. To było początkiem zakonu, który został zatwierdzony w roku 1216. W tym momencie Dominik zdecydował się na krok ze wszech miar ryzykowny: całą wspólnotę, która liczyła zaledwie siedemnastu braci, rozesłał na cztery strony świata, aby głosili Ewangelię. Ówczesny Kościół zaroił się od dominikańskich klasztorów. Dominik umarł 6 sierpnia 1221 roku. W roku 1234 papież Grzegorz IX zaliczył go w poczet świętych.

    Wszystkie poniższe teksty zostały zapisane przez ludzi, którzy osobiście znali świętego lub obracali się w kręgu bezpośrednich świadków jego życia. Toteż trudno dziwić się przeświadczeniu tych ludzi, że ktoś prowadzący taki tryb życia - rozmodlony, a przecież ciągle odbywający apostolskie pielgrzymki, surowy pokutnik, a przecież pełen Bożej radości, zwalczający błędy, a przecież pochylający się z delikatnością nad każdym człowiekiem, przyjacielem i obcym — musiał być naprawdę blisko Boga, musiał już na tej ziemi przebywać w wymiarach, które przekraczają doczesność.
    Jedyny przekaz z czasów jego młodości
    Kiedy Dominik studiował w Palencji, wielki głód nastał w całej prawie Hiszpanii. Poruszony nędzą ubogich i gorąco z nimi współcierpiąc, postanowił jednym i tym samym czynem pójść za radami Pana i pomóc wedle możności umierającym biedakom. Sprzedał więc książki, które mu wówczas były niezbędne do studiów, oraz cały swój dobytek i rozdzielił wszystko pomiędzy ubogich. Swoim pobożnym przykładem tak pociągnął innych teologów i mistrzów, że z hojności młodzieńca zrozumieli, jak skąpo sami dotychczas siali ; toteż odtąd dużo więcej przeznaczali na jałmużnę.
    O studiowaniu w księdze miłości
    Zapytał go pewien student, z jakich książek korzysta. Uderzyły go bowiem jego wspaniałe kazania oraz to, że o Piśmie mógł rozprawiać na dowolnie każdy temat. Święty mąż odpowiedział mu: "Synu, w księdze miłości studiowałem więcej niż w innych książkach. Ta książka uczy bowiem wszystkiego".
    Zatwierdzenie zakonu
    Pewnej nocy Ojciec Święty , a było to z objawienia Bożego — miał widzenie, że ściany kościoła św. Jana na Lateranie jakby zaczynały pękać i kościołowi groził nagły upadek. Kiedy na to patrzała drżeniem i smutkiem, nadbiegł z naprzeciwka mąż Boży Dominik i swoimi ramionami powstrzymał całą budowlę od upadku. Ojciec Święty dobrze zrozumiał zarówno nowość tego widzenia, jak jego znaczenie. Nie zwlekając poparł zamysł męża Bożego i z radością zatwierdził jego prośbę o uznanie zakonu. Kazał mu wrócić do braci i roztropnie zastanowić się nad tym, którą z uznanych reguł wybiorą dla siebie, aby budować na niej początki zakonu; później zaś niech wróci do niego, aby bez przeszkód otrzymać zatwierdzenie. Z mądrością i nasłuchując Ducha Świętego zastanowił się nad tym mąż mądry, pamiętając o tym, że mocniej trzymają się takie budowle, które opierają się na starych fundamentach, a starożytne i królewskie drogi są bezpieczniejsze od nowych ścieżek, jak to sam Pan powiedział przez proroka: "Stańcie na drogach i pytajcie o ścieżki starożytne: ta droga jest dobra i nią postępujcie" (Jr 6, 16).
    Trzeba trwać w Bogu bez względu na wszystko
    Którejś nocy święty mąż leżał krzyżem na modlitwie, a diabeł zazdrośnik wyjął z dachu kościoła wielki kamień i rzucił obok niego z taką siłą, że łoskot rozległ się w całym kościele. Chciał mianowicie zły duch rozproszyć w nim modlitewną żarliwość. Kamień zaś upadł tak blisko Dominika, że otarł się o jego kaptur. Jednakże święty mąż trwał nieporuszony na modlitwie. Diabeł natychmiast odstąpił ze wstydem, wydając z siebie straszliwe jęki.
    Diabeł Koniecznie chce nas przestraszyć
    Po odprawieniu mszy błogosławiony Dominik przyszedł kiedyś do sióstr i powiedział im, aby się zebrały koło młyna nad kanałem, gdyż chce im głosić słowo Boże. Wiedząc zaś o tym, co się stanie, powiedział im: "Córki moje, gdyby nieprzyjaciel rodu ludzkiego chciał was w jakikolwiek sposób nastraszyć, wy się go nie bójcie!" Poszły więc siostry, tak jak im polecił święty Dominik. Dziwiły się tylko, że chce do nich przemawiać w tak niezwyczajnym miejscu. Mimo że młyn był właśnie w remoncie, święty ojciec wszedł do wnętrza wraz z towarzyszącymi braćmi, siostry zaś były już tam zebrane.
    Gdy wszyscy już usiedli nad kanałem, błogosławiony Dominik zaczął z mocą mówić o fałszach nieprzyjaciela i o jego podstępach. Właśnie o tym mówił, kiedy nagle wpadł szatan w postaci okropnego i odrażającego jaszczura o dwóch głowach i dwóch ogonach. Był czarny jak noc, biegał brzegiem kanału, z ogromną szybkością podnosząc i spuszczając swoje głowy i ogony. Zamierzał się na siostry, jak gdyby chciał je zaatakować.
    Błogosławiony Dominik poznawszy przez Ducha Świętego, kto to ukrywa się pod postacią jaszczura, spojrzał na niego groźnie i kiwając głową, mówił: "Oj ty, nieprzyjacielu! nieprzyjacielu!" Widząc zaś, jak bardzo siostry są przerażone, że niektóre zabierają się już do ucieczki, zwrócił się do niego: "Rozkazuję ci, nieprzyjacielu rodu ludzkiego, abyś natychmiast zniknął w tej wodzie!" Bestia od razu zanurzyła się w wodę i nigdy więcej już się nie pokazała.
    Świadkami cudu była Cecylia oraz inne siostry z klasztoru świętego Sykstusa, a także wielu braci.
    O cudownym nakarmieniu braci
    Kiedy bracia mieszkali jeszcze przy kościele św. Sykstusa, a liczba ich sięgała stu, błogosławiony Dominik wysłał raz brata Jana z Kalabrii i brata Alberta Rzymianina do miasta po jałmużnę. Chodzili od rana aż do godziny trzeciej i niczego nie znaleźli. Właśnie wracali do domu bez żadnego wsparcia, gdy w pobliżu kościoła św. Anastazji wyszła im naprzeciw pewna matrona, która bardzo szanowała nasz zakon. Widząc, że nie zdobyli żadnej jałmużny, dała im jeden chleb ze słowami: "Żebyście przynajmniej nie wracali tak całkiem bez niczego!"
    Wracali więc z tym chlebem, gdy oto pewien uczciwy i przyzwoity człowiek natarczywie prosi ich o jałmużnę. Oni zaczęli się wymawiać: sami dla siebie nie mają, nie mogą więc dać jemu. Gdy jednak ten prosił coraz usilniej, rzekł jeden do drugiego: "Cóż nam po jednym chlebie? Damy mu go w imię Bożej miłości". I oddali mu ten chleb. Ten szybko zniknął i nie zauważyli nawet, dokąd poszedł. Gdy wrócili do domu, pobożny ojciec wyszedł im naprzeciw. Twarz miał uradowaną, wiedział bowiem już wszystko, gdyż Duch Święty mu to objawił. Odezwał się do nich: "Nic nie macie, synowie?" Odpowiedzieli mu: "Niestety, Ojcze". Opowiedzieli mu o wszystkim, również o biedaku, któremu oddali chleb.
    Na to czcigodny ojciec Dominik: "Był to anioł Pański. Zapewne sam Pan nakarmi swoje sługi. Chodźmy na modlitwę". Wszedł do kościoła, a kiedy po chwili wyszedł, rozkazał braciom, aby zwołali wspólnotę na obiad. Odpowiedzieli mu: "Ojcze święty, dlaczego każesz nam to czynić, skoro nie mamy co położyć na stół?" On jednak, przeczuwając, co się stanie, powiedział: "Pan nakarmi swoje sługi". Ponieważ ci zwlekali z wypełnieniem rozkazu, zawołał brata Rogera ekonoma i kazał mu zwołać braci na obiad, gdyż Pan zatroszczy się o swoje sługi.
    Bracia nakryli wreszcie stoły i położyli naczynia. Na dany znak wszyscy weszli do refektarza. Błogosławiony ojciec pobłogosławił stoły, bracia usiedli, a brat Henryk Rzymianin zaczął im czytać. Błogosławiony Dominik, złożywszy ręce, zaczął się modlić nad stołem. I oto, zgodnie z tym, co natchniony Duchem Świętym przewidywał, mocą Bożej Opatrzności pojawili się nagle na środku refektarza dwaj młodzieńcy niezwykłej urody, niosący dwa śnieżnobiałe obrusy wypełnione chlebem. I poczynając od najmłodszych - jeden od prawego, drugi od lewego końca stołu — położyli przed każdym bratem wspaniale wypieczony bochen. Kiedy doszli do błogosławionego Dominika, również przed nim położyli jeden bochen i skłoniwszy się, natychmiast zniknęli, a skąd przyszli i dokąd poszli, aż do dzisiaj nie wiadomo. Błogosławiony Dominik powiada wówczas do braci: "Spożywajcie, bracia, chleb, który Pan wam przysłał".
    Następnie rozkazał braciom usługującym przynieść na stół wino. Oni odpowiedzieli: "Ojcze święty, nic nie ma". Wówczas błogosławiony Dominik, proroczym duchem napełniony, powiada im: "Idźcie do beczki i podajcie braciom wina, które Pan nam przysłał". Poszli według rozkazu i znaleźli beczkę przepełnioną najlepszym winem. A zaczerpnąwszy, zanieśli braciom. I rzekł błogosławiony Dominik: "Pijcie, bracia, wino, jakie Pan przysłał". Jedli więc i pili do woli — tego dnia i nazajutrz, i dnia trzeciego.
    Po obiedzie rozkazał święty ojciec wszystek pozostały chleb i wino rozdać ubogim, nie chciał bowiem, aby cokolwiek zostało w domu. Przez trzy dni jednak nikogo nie wysłał po jałmużnę, gdyż Pan dał im chleba i wina pod dostatkiem. Następnie święty ojciec wygłosił do braci przepiękną mowę: napominał ich, aby nawet w nędzy nie zwątpili w Opatrzność Bożą.
    O tym przedziwnym cudzie opowiadali brat Tankred przeor, bracia Odon i Henryk, obaj z Rzymu, i brat Wawrzyniec Anglik, i brat Gaudio, i brat Jan Rzymianin oraz wielu innych siostrze Cecylii, która aż dotąd przebywa w klasztorze Świętej Marii; opowiadali o tym również innym mniszkom.
    Zysk diabła łatwo obraca się przeciw niemu
    Spotkał raz święty diabła, jak w swoich żelaznych łapach trzymał karteczkę i przy świetle lampy ją czytał. Zapytał go Dominik, cóż takiego czyta. Ten mu odpowiedział: "Grzechy twoich braci". Rozkazał mu święty w imię Chrystusa oddać karteczkę, co się też stało. Znalazł tam wiele rzeczy, w których później poprawił braci.
    Na szczęście jest w klasztorze kapitularz
    Innym znów razem święty spotkał diabła, jak obchodził kolejno klasztorne pomieszczenia. Zapytał go, dlaczego to czyni. Ten odpowiedział: "Patrzę, jakie korzyści tutaj osiągnę". Zapytał go: "Cóż ty możesz zyskać w naszym dormitarzu?" Odpowiedział: "Sprawiam, żeby spali więcej niż im potrzeba, żeby późno wstawali i opuszczali wspólne modlitwy. Ponadto, jeśli tylko się da, podsuwam im pokusy i wyobrażenia cielesne".
    Święty zaprowadził go do kaplicy i pyta: "A w tym miejscu co zyskujesz?" Odpowiedział: "Ileż to razy sprawiłem, że przychodzili tu późno i szybko odchodzili, a w międzyczasie byli rozproszeni!" Zapytany o refektarz, odpowiedział: "Tutaj jedni jedzą za mało, a drudzy za dużo!" Natomiast przy rozmównicy zachichotał: "To miejsce należy całkowicie do mnie: tutaj rozlegają się śmiechy, hałasy, a słowa puszczane są na wiatr!"
    Wreszcie zaciągnął diabła do kapitularza. Ten, pełen przerażenia, zaczął uciekać. "To miejsce — powiada — jest moim piekłem. Co gdzie indziej zyskam, tutaj w całości tracę. Tutaj zakonnicy się wzajemnie upominają, wyznają swoje winy, oskarżają się, tutaj się biczują i tutaj otrzymują rozgrzeszenia. Ze względu na to miejsce złorzeczę temu domowi więcej niż wszystkim innym domom".
    Śmierć męża Bożego
    Świadek Wentura z Werony, przeor klasztoru w Bolonii, zeznał, że kiedy brat Dominik ciężko zachorował, przeniesiono go do Świętej Marii na Górze, gdzie klimat jest zdrowszy. Kiedy spostrzegł, że umiera, wezwał przeora oraz braci. Przyszło do niego prawie dwudziestu braci wraz z przeorem. Gdy go otoczyli, leżąc zaczął ich pouczać o sprawach Bożych, wzywał ich do dobrej służby i do pokuty. Następnie został namaszczony. Posłyszał zaś, że zakonnik, który był rektorem owego kościoła, zapowiadał, iż nie wypuści go od siebie, lecz każe pochować w swoim kościele. Gdy błogosławiony brat Dominik o tym się dowiedział, powiada: "Żadną miarą. Chcę być pogrzebany pod stopami moich braci. Weźcie mnie stąd, abym umarł w drodze i abyście mogli mnie pogrzebać przy naszym kościele". Wówczas wzięli go do Bolonii, do kościoła św. Mikołaja, z obawą, że może umrzeć im w drodze. Kiedy tam przebywali, po dobrej godzinie kazał zawołać brata Wenturę i rzekł mu: "Przygotujcie się". Podczas gdy ten oraz inni bracia przygotowywali się do uroczystych modlitw przy konającym, błogosławiony brat Dominik powiada: "Jeszcze zaczekajcie". Wówczas przeor: "Ojcze, ty wiesz, że zostawiasz nas w smutku i opuszczeniu. Pamiętaj o nas i módl się za nami do Pana". Na to błogosławiony brat Dominik, podniósłszy oczy ku niebu, modli się: "Ojcze święty, Ty wiesz, że chętnie trwałem w woli Twojej, a tych, których mi dałeś, strzegłem i zachowałem. Polecam ich Tobie. Zachowaj i strzeż ich" .
    Świadek zeznał też, że słyszał od braci, którzy prosili męża Bożego, aby się modlił za nimi, iż ten im odpowiedział: "Po śmierci będę dla was bardziej potrzebny i pożyteczny, aniżeli byłem za życia". I niedługo potem tenże błogosławiony brat Dominik powiedział przeorowi i braciom: "Zaczynajcie". I zaczęli uroczyste modlitwy przy skonaniu, polecając jego duszę Bogu. Świadek sądzi, że błogosławiony brat Dominik modlił się razem z nimi, gdyż poruszał wargami. Kiedy odprawili modlitwy, zakończył. Byli głęboko przeświadczeni, że oddał ducha w chwili, gdy wymawiali słowa: "Przybądźcie, święci Boży, wyjdźcie mu naprzeciw, aniołowie Pańscy: przyjmijcie duszę i zanieście ją przed oblicze Najwyższego".
    Jego testament
    Kiedy już się zbliżał koniec zawodów i dobiegał kresu bieg obfity w dobre czyny, błogosławiony Dominik, mający już wkrótce otrzymać w niebie przygotowany dlań wieniec sprawiedliwości , popadł, przebywając w Bolonii, w ciężką słabość ciała; wszakże duch jego był niezmordowany i zjednoczony z Bogiem. Choć choroba się wzmagała, duch nie słabł, ale wciąż wzrastał i wzrastała również wewnętrzna moc duszy. Zwołał więc spośród braci przebywających w Bolonii grupę dwunastu i zaczął ich zachęcać do dyscypliny zakonnej i do stałości w cnotach. Napominał ich, aby się strzegli zwłaszcza podejrzanego towarzystwa niewiast, szczególnie młodych, gdyż jego podniety bardzo rozmiękczają i wykrzywiają dusze mężczyzn! Aby zaś nie wydawało się, że synów, których dał mu Pan, pozostawia bez dziedzictwa i w sieroctwie, że pozbawieni będą odtąd pociechy ze strony takiego ojca, sporządził testament. Testament godzien był tego biedaka Chrystusowego, który w wierze stał się bogaczem i dziedzicem Królestwa, jakie Bóg obiecał tym, którzy Go miłują. Dotyczył nie ziemskich bogactw, ale łaski, nie materialnych dostatków, ale mocy duchowej, nie ziemskich posiadłości, ale zażyłości z Bogiem.
    Otóż przekazywał to, co sam powiedział: "Takie oto bogactwa — powiada - zostawiam wam, bracia najdrożsi, abyście ja jako synowie posiadali na mocy dziedzicznego prawa. Miejcie miłość, zachowujcie pokorę, posiądźcie dobrowolne ubóstwo". Zaiste jest to testament pokoju. Nie mamy prawa go unieważniać naszym zapomnieniem, wzgardzić nim naszą bezecnością, zmienić go naszymi reformami. Stał się on prawomocny nie przez śmierć testatora, ale przez jego wejście do nieśmiertelnego życia. Błogosławiony, kto nie zaniedba, nie wzgardzi i nie odrzuci tej, przekazanej przez takiego ojca, niezniszczalnej szaty miłości, urodzajnej gleby pokory, upragnionego skarbu ubóstwa.

    • 0 0

  • ludziki, zanim cos chlapniecie weźcie sobie sprawdźcie z łaski swojej co znaczy słowo "jarmark"
    otóż wg EM PWN jest to
    "jarmark - zjazd sprzedających i kupujących, zwłaszcza ze wsi, odbywający sie w stałych terminach "

    jest zjazd sprzedających i kupujących??
    jest
    jest stały termin??
    jest
    są wieśniacy??
    jako żywo:)

    • 0 0

  • Jarmark Dominikański to nic innego jak sezonowy Stadion 10-lecia

    Na większości straganów sprzedają lumpy przeniesione na 3tyg z Gildii. Wow też mi jarmark!!

    • 0 0

  • Co za kijowe zespoly

    Scena muzyczna - brak slow, na jarmarku tez marnie z muzyką... Nie to co rok temu, juz nie mowiac o placu zebran sprzed dwoch lat ;(

    • 0 0

  • Sowizdrzal

    a jak myslisz, ze dominikanom to o cos innego chodzi w zyciu niz o kase, a tak sie dziwisz ludziom zarabiajacym na chleb dla dzieci - vide ojczulek Zieba c/a ojczulek t.w. Hejmo

    • 0 0

  • sto lat sto lat

    wszystkiego najlepszego w dniu urodzin;)

    • 0 0

  • Nasz zajac........

    Swoim zajacem możesz sobie jak ten niedżwiedż z anegdoty , mój Macieju , podetrzeć tyłek.
    Ale co to ma wspólnego ze mną ?

    • 0 0

  • Czy należy uprawiać sex analny?

    Czy mężczyzna może żyć z kobietą bez spróbowania miłości analnej? Wszak 80% kobiet wie o co chodzi.
    Czy rozbudzanie fantazji erotycznej o kolejne doświadczenia nie oznacza spróbowania w końcu homoseksualizmu np. czworokąt?
    Pytania jakże proste i banalne a jakże ciekawe. Proszę o ustosunkowanie się Szanownych interlokutorów.
    ps. wzrost gospodarczy to więcej,mocniej,szybciej i rodzi się też problem,dramat,pytanie!!!

    • 0 0

  • nasz zajac dał kolejny paroksyzm zazdrości pomieszanej z nienawiścią

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane