Posprzątali plaże w Gdyni
Nadużywanie alkoholu, kąpiel w miejscach niedozwolonych, brak opieki nad dziećmi i dmuchanymi zabawkami oraz bagatelizowanie przez plażowiczów warunków atmosferycznych. Od początku wakacji ratownicy na trójmiejskich kąpieliskach interweniowali ponad 150 razy.
Jak często chodzisz na plażę?
Nietypowe interwencje na plaży
W tym roku w Jelitkowie pijany mężczyzna groził, że popełni samobójstwo. Jego słowa zostały potraktowane poważnie, a pracownicy kąpieliska musieli wezwać do pomocy policję.
Plażowicze wciąż też zapominają, jak groźnym i potężnym żywiołem jest woda, jak niebezpieczne potrafią być prądy wsteczne, wyciągające kąpiących się i uprawiających sporty wodne w głąb Zatoki. Tylko tego lata, na niestrzeżonych odcinkach plaży w kilku takich przypadkach osoby nie były w stanie same powrócić do brzegu.
Jak ratować się z prądów morskich
- Każde zgłoszenie traktujemy indywidualnie, raczej nie zdarzają się nam dwie takie same akcje - każda jest inna, ale emocje zawsze te same. Szybka, ale też mądra reakcja to podstawa. Choć to trudne, trzeba opanować emocje i zastanowić się co zrobić, jakiego sprzętu użyć, aby wszystko poszło jak najlepiej. To są sekundy, więc ważna jest zgrana ekipa - musimy na sobie polegać, działanie indywidualne nie wchodzi w grę. "Jest akcja, jest reakcja" - tak często mówię. Opanowanie emocji przychodzi z doświadczeniem, ale z tyłu głowy zawsze mam myśl, że odpowiadamy za ludzkie życie i od naszych decyzji i od naszej reakcji zależy czy wszystko się uda i będzie szczęśliwe zakończenie - opowiada Anna Chlebosz, koordynator Wyspy Sobieszewskiej.
W Sopocie od początku czerwca ratownicy zanotowali 48 interwencji. Najczęściej udzielano pomocy medycznej, poszukiwano dzieci oraz interweniowano w wodzie. Jednak mimo to, półmetek sezonu można uznać za udany.
- Półmetek sezonu oceniamy bardzo pozytywnie. Liczbę ratowników mamy nawet nad-stan czyli mamy komfort kadrowy. Ratownicy dyżurują 24 godziny na dobę. Oby sierpień był podobny jak lipiec - mówi Maciej Dziubich, prezes sopockiego WOPR.
W lipcu w Gdyni odnotowano zaledwie 6 interwencji. Było bezpiecznie, ale plażowicze i tak dają w kość ratownikom.
- Bagatelizują warunki atmosferyczne oraz skażenia biologiczne wody, które są niebezpieczne dla życia i zdrowia. Nieuważna opieka skutkuje tym, że ratownicy poszukują zagubionych dzieci lub nawet rodziców oraz interweniują do osób, które nadużywają alkoholu i wchodzą do wody - mówi Paweł Marszałkowski, z Gdyńskiego Centrum Sportu.
- Przede wszystkim trzeba lubić kontakt z ludźmi, bo na tym właśnie w głównej mierze polega nasza praca. Często wczasowicze podchodzą do nas, zadają pytania, proszą o pomoc. Wtedy jest szansa, żeby porozmawiać, wytłumaczyć dlaczego nie można wejść do wody, wyjaśnić, jakich musimy przestrzegać zasad, żeby wszyscy byli bezpieczni - podkreśla Łukasz Niewiadomski, ratownik z kąpieliska Gdańsk Jelitkowo.
- Gdy po udanej akcji czy interwencji osoby podchodzą do nas podziękować za pomoc, to jest to bardzo miłe. Wtedy wiadomo, że nasza praca ma sens i właśnie dla takich chwil warto to robić - kończy Kacper Adamczuk, pracujący na Kąpielisku Gdańsk Stogi.