- 1 Podpalacz z Gdyni w rękach policji (56 opinii)
- 2 Sprawa zgubionego karabinu trafiła do Gdyni (68 opinii)
- 3 Światła na ostatniej zebrze na Grunwaldzkiej (76 opinii)
- 4 Pierwsze spotkanie trzech prezydentek (406 opinii)
- 5 Wyprosił z autobusu dzieci z hulajnogami (947 opinii)
- 6 Wojskowa flota aut wyprzedała się na pniu (80 opinii)
Ruszył proces po śmiertelnym wypadku w parku wodnym
Rozpoczął się proces w sprawie wypadku, do którego doszło ponad rok temu w sopockim parku wodnym. Zdaniem prokuratury odpowiedzialność za śmierć 8-letniej Nikoli ponoszą kierowniczka wycieczki, z którą przyjechała dziewczynka oraz kierownik zmiany ratowników. W poniedziałek oboje złożyli przed sądem wyjaśnienia: twierdzą, że są niewinni.
Niemal od samego początku wiadomo było, że sprawa skończy się zarzutami i aktem oskarżenia - mówili o tym nieoficjalnie policjanci. Ostatecznie o zaniedbania, które doprowadziły do śmierci dziewczynki, oskarżono dwie osoby.
Danucie M. - kierowniczce wycieczki (poza nią z 40 dziećmi pojechało na nią też pięciu opiekunów i pilot z biura podróży) - zarzucono nieumyślne narażenie dziewczynki na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia. Zdaniem prokuratury, jako kierownik i opiekun wycieczki zobowiązana była do sprawowania opieki nad powierzonymi jej dziećmi, czego nie uczyniła. Według aktu oskarżenia nie zachowała reguł ostrożności, nie zagwarantowała dzieciom bezpieczeństwa, nie zapoznała się także z zasadami korzystania z parku wodnego i nie przedstawiła ich swoim podopiecznym. Miała też pozwolić na wejście części dzieci do wody bez opieki.
Piotrowi M. - kierownikowi zmiany ratowników - zarzucono z kolei nieumyślne spowodowanie śmierci Nikoli. Prokuratura uznała, że był zobowiązany do zapewnienia bezpieczeństwa osobom przebywającym w basenach, czego nie uczynił. Według aktu oskarżenia nie zagwarantował właściwej obsady stanowiska ratowniczego, nie wyznaczył bowiem ratownika do ustawicznej i bezpośredniej obserwacji basenu. Właśnie do tego basenu wejść miały dzieci znajdujące się bez opieki, w tym 8-latka.
Wersja oskarżonych
Danuta M. i Piotr M. w czasie prokuratorskiego śledztwa nie przyznali się do popełnienia zarzuconego im przestępstwa. Odmówili też złożenia wyjaśnień. W poniedziałek, przed sądem, zdecydowali się jednak mówić.
- Zajęłam się jedną z dziewczynek, która miała zły chip. Cofnęłam się z nią z szatni, żeby go wymienić. Później pomagałam tej dziewczynce odnaleźć właściwą szafkę i przebrać się. Wcześniej przekazałam innym opiekunom, że muszę się cofnąć i poprosiłam, aby zajęli się pozostałymi dziećmi. W mojej świadomości dzieci były pod opieką - stwierdziła przed sądem Danuta M., która na samą płytę basenu weszła, gdy trwała już reanimacja 8-latki.
Tłumaczyła też, że wycieczka była zorganizowana zgodnie z przepisami, co potwierdzać mają dokumenty podpisane przez poszczególnych opiekunów i organizatorów. Kiedy oskarżyciele zaczęli przepytywać kobietę, okazało się, że część podziałów dotyczących opieki nad konkretnymi grupami dzieci była jedynie "umowna". Danuta M. przyznała też, że jeden z opiekunów dokumenty wypełnił dopiero po zdarzeniu, potwierdziła również, że nie przeczytała i nie zaprezentowała dzieciom regulaminu korzystania z parku wodnego, bo była pewna, że regulamin taki przeczytał pilot wycieczki w autokarze.
Kobieta miała wyraźne problemy z udzielaniem odpowiedzi na szczegółowe pytania oskarżyciela i dwóch oskarżycieli posiłkowych. Jej odpowiedzi mogły też sugerować, że - mimo iż formalnie to ona była kierowniczką wycieczki - największą rolę w koordynowaniu wyjazdu odgrywał pilot z biura podróży.
Podobnie jak ona, do winy przed sądem nie przyznał się także Piotr M., kierownik ratowników w parku wodnym. Złożył on w poniedziałek wyjaśnienia, z których wynikało, że wcześniej wyznaczył ratowników na wszystkie stanowiska, a także koordynował całą akcję ratunkową. Stwierdził też, że zgodnie z zasadami panującymi w parku wodnym, żadne dziecko nie ma prawa wejść do wody przed odprawą. Jego zdaniem, najpierw z szatni powinien zawsze wyjść kierownik wycieczki, ustawić dzieci i poczekać na odprawę z ratownikiem. Przyznał także, że akurat tę nieckę, na której doszło do wypadku, zwyczajowo ratownicy obserwowali z pomieszczenia, w którym przebywali, a nie bezpośrednio znad basenu. Zaznaczył, że kierownictwo parku nigdy nie miało do tej praktyki zastrzeżeń.
Mężczyzna nie chciał odpowiadać na pytania prokuratury i oskarżycieli posiłkowych. Zgodził się jedynie odpowiedzieć na pytania zadane przez jego obrońcę.
Danucie M. i Piotrowi M. grozi do pięciu lat więzienia.
Opinie (75) 2 zablokowane
-
2015-11-02 13:33
Jakie nieumyślnie
Przecież wszystkie zaniedbania były świadome,olali to a dzieckiem zgineło
- 7 6
-
2015-11-02 13:35
opiekunka wycieczki tu raczej nie zawoniła (1)
już raczej ratownik.
- 15 3
-
2015-11-02 13:49
Jeśli już to..
Jeśli już. to powinna odpowiadać za wybór miejsca wycieczki. Do aquaparku dzieci powinny jeździć z rodzicami, którzy mogą ich upilnować. Na porządnych basenach na 2 dzieci musi przypadać jeden opiekun, a tu było ich tylko 5 na całą gromadę dzieci. Nie było szansy żeby dać radę upilnować taką grupę, szansy nie mieli ani nauczyciele ani ratownicy.
- 4 1
-
2015-11-02 13:40
Akurat przeczytanie regulaminu 8-letnim dzieciom wiele by pomogło (2)
Niestety zdarzył się nieszczęśliwy wypadek i tyle. Ktokolwiek kiedyś opiekował się grupą dzieci wie, że nie ma fizycznej możliwości żeby dorosły przypilnował kilkoro dzieci naraz. W 99,99% przypadkach na szczęście nic się nie dzieje ale siłą statystyki kiedyś ten moment nieuwagi kończący się źle musi się trafić.
- 29 4
-
2015-11-02 19:33
(1)
Nie chodzi o czytanie, ale proste, stanowcze przekazanie w skrócie najważniejszych zasad, np. nikt nie wchodzi sam, wszyscy czekamy aż ratownik nas wpuści i policzy
- 3 0
-
2015-11-07 19:39
Chodzi o przeczytanie, czy też o wypełnienie procedury.
Kierownik powinien np. pouczyć dzieci (u mnie gimnazjalistów), jak należy przechodzić przez jezdnię (że zielone i że nie pchać się, nie przebiegać, co więcej ustawiać ich w grupki i każda z nich powinna przemaszerować osobno na drugą stronę z opiekunem). Jak wypełnię procedurę, nie jestem "winna"...- 0 0
-
2015-11-02 13:59
obiekt nie zapewnia bezpieczeństwa użytkownikom - dzieciom (2)
takie jest podsumowanie.
I proszę mi tu nie tłumaczyć że 99% dzieci się nie utopiło. Dziecko musi być pod opieką dorosłego, a w tym przypadku- pod opieką ratownika, bo z całym szacunkiem ale pani opiekunka nie wygląda jakby umiała skoczyć do wody i dopłynąć kraulem do topiącego się.
A pan ratownik to chociaż na sali rozpraw mógłby założyć marynarkę z uwagi na szacunek dla rodziców.- 12 5
-
2015-11-02 14:45
Ten pan w kurtce na zdjęciu, to reporter Radia Gdańsk. Oskarżony siedzi w marynarce ze zwieszoną głową obok oskarżonej. Radzę uważnie przyglądać się zdjęciom.
- 3 0
-
2015-11-02 15:28
co ty bredzisz..
Ratownik odpowiada za bezpieczeństwo wszystkich użytkowników, a nie tylko grup zorganizowanych. I właśnie w tym jest rola opiekuna który ma nadzorować zachowania grupy jak i dbać o ich bezpieczeństwo (np: pilnować żeby dzieci nie pływały tam gdzie nie mają gruntu bo nie potrafią pływać)
- 4 0
-
2015-11-02 14:14
Gdyby byli uczciwi powinni oboje przyznać się do winy! (1)
- 4 22
-
2015-11-02 17:42
Olu, stalinowski sąd się tobie zamarzył?
Skoro mają postawione zarzuty to są winni?
- 3 0
-
2015-11-02 14:16
nigdy juz nie zdecyduję się na zostanie kierownikiem wycieczki (1)
Za duża odpowiedzialność a dzieciaki na wycieczkach zachowują się jak psy spuszczone z łańcucha. Nigdy więcej!
- 32 3
-
2015-11-07 19:43
Mam podobnie. Raz byłam kierownikiem i wystarczy mi. Na szczęście nie się nie stało, ale i dzieci były pilnowane, a ja wykończona z napięcia.
- 0 0
-
2015-11-02 14:19
Woda to żywioł. Na basenie się pływa, a nie bawi, goni, podtapia. Sądzenie tych niewinnych ludzi to jest skandal. Szukanie kozła ofiarnego na siłę. Co innego jakby pili gdzieś razem wódkę i olali te dzieci. Teoretyczne państwo wypuszcza morderców i pedofili a zamyka niewinnych.
- 22 6
-
2015-11-02 14:46
Ratownicy siedzący w kantorku ?
" nieckę, na której doszło do wypadku, zwyczajowo ratownicy obserwowali z pomieszczenia, w którym przebywali," - Musiało się to niestety skończyć nieszczęściem. jeśli ratowników nie ma przy basenie.
- 8 0
-
2015-11-02 15:10
Po smutnym
incydencie ratownicy pracują bliżej wody i jest ich więcej. Wykonano remont, uspokajając trochę "rwącą rzekę". Zlikwidowano , bardzo niebezpieczne miejsce, gdzie strumienie wody były bardzo silne, dla dorosłego, a także dla dzieci. Więc to nie był tylko błąd ludzki...
h-alka- 10 0
-
2015-11-02 18:42
xx
Bardzo współczuje mamie dziewczynki. Powinna dostać zarąbiste odszkodowanie za głupotę ich
- 6 7
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.