- 1 Morze odsłoniło wrak okrętu podwodnego (43 opinie)
- 2 Marsz Równości. Będą utrudnienia w ruchu (704 opinie)
- 3 Kot Rysiek będzie miał swoją rzeźbę (66 opinii)
- 4 Tak powinien wyglądać remont każdej ulicy (93 opinie)
- 5 Kierowca prysnął gazem w radnego (343 opinie)
- 6 Kolejna kradzież z automatu paczkowego (201 opinii)
Świat się zmienia. Konserwator nie pije wódki
Umorusany, leniwy i spocony - z takim typem kojarzy mi się zwrot "pan konserwator". Tymczasem świat się zmienia i dziś nawet pan konserwator może wyglądać zupełnie inaczej. Zwiastun przemian raczej czy jaskółka, która nie czyni wiosny?
Kto pomoże? Może spec od rowerów, Krzysiek Kochanowicz? Kiepska sprawa, mówi szef serwisu rowery, ręcznym brzeszczotem można ciąć u-locka cały dzień. Może więc szlifierką kątową? Ale utwardzana stal może być trudnym przeciwnikiem. Ponoć ciekły azot potrafi skutecznie pokonać zamek zapięcia. Ale skąd wziąć ciekły azot?
Ano z Teatru Miniatura, gdzie akurat grają "Fahrenheita", a na scenie substancja leje się strumieniami. Dzwonię więc do Miniatury i negocjuję. W tym samym czasie Ania szuka pomocy bliżej, u konserwatora Centrum Handlowego Manhattan, pod którym utknęliśmy (fanaberia: zachciało nam się tureckiego jogurtu ayran z tamtejszego supersamu). U konserwatora - dziwię się? U umorusanego ciecia rodem z filmów Barei, leniwego, brzydko pachnącego i kombinującego na boku, jak tu zrobić, żeby się nie narobić, ale zarobić. Albo takiego z "Alternatywy 4", paskudę, który na boku wynosi cement, żeby teściowi po godzinach, co ja mówię, w czasie pracy, postawić ściankę działową?
Zdziwienie numer jeden: konserwator... jest na miejscu! Nie poszedł akurat na papierosa i nie ma przerwy. Po prostu jest. I zaraz później zdziwienie numer dwa: ma czas i zgodził się pomóc. Od razu, ot, tak! "Kupię mu coś w podzięce" - mówi Ania i idzie do sklepu spożywczego. Co kupić? Pewnie jakąś flaszkę, bo co można kupić konserwatorowi? - myślę i mówię kierowany stereotypem, który jeszcze wygodnie siedzi w mojej głowie. W taką pogodę najlepiej krupnik albo żołądkową gorzką.
Ania idzie na dół, a po chwili w drzwiach pojawia się on. Czysty, schludny, przystojny, na oko trzydziestolatek, bez peta w gębie, wróć, w jakiej gębie, facet wygląda prawie jak z żurnala. Przyniósł przedłużacz, przyniósł fleksę, mimo paskudnego wietrzyska i zbierających się coraz bardziej ochoczo chmur burzowych, pomaszerował do rowerów i odpalił maszynę. Zdziwienie numer trzy: u-lock wytrzymał góra dziesięć sekund. Konserwator zwinął się ze sprzętem zanim Ania zdążyła wrócić z flaszką. Dogoniliśmy go, ale odmówił przyjęcia zadośćuczynienia, odwrócił się na pięcie i zniknął za zakrętem.
Czyżby świat, mimo naszych utyskiwań i narzekań, zmieniał się jednak na lepsze? Czyżbyśmy stawali się dla siebie coraz bardziej życzliwi, pomocni, a do tego bezinteresowni? Może ta nasza Polska wyśniona, wymarzona i skompromitowana, nie była taka zła? Przecież tuż za granicą, w sąsiednim Obwodzie Kaliningradzkim, powstają nawet piosenki ku chwale trójmiejskich plaż, barów i (przede wszystkim) dyskontów. Pamiętam też uczucie, które towarzyszyło mi, gdy kilka lat temu, po powrocie z Ukrainy do Polski, poczułem ulgę, że mieszkam w takim pięknym kraju, gdzie na drogach są wymalowane pasy, a na poboczach stoją lampy.
A może ten mityczny konserwator, ten heros z Manhattanu, to tylko jedna zmarznięta jaskółka, która wyrwała się jak głupia przed szereg i bynajmniej wiosny (ludów) nie zapowiada? Tak czy siak, dzięki wielkie panie Adamie, jak to mówią Anglosasi: you made my day.
Opinie (107) 7 zablokowanych
-
2013-10-05 16:53
Opowieść w sumie o niczym.
Ale to przecież nie przeszkadza - ważne, że w tle znalazł się ROWER.
- 6 0
-
2013-10-05 17:27
dobre
szlifierka kątowa nie poradzi sobie z jakimś zamknięciem.ludzie to mają pojęcie
- 3 0
-
2013-10-05 20:12
Panie Borysie
jakbym miał być złośliwy, to rzekłbym, że trzeba było się zapytać czy ten konserwator wierzący czy nie lub jak był wychowany. Pana stosunek do ludzi religijnych jest niezbyt miły, co pokazał Pan kiedyś w felietonie i jak spotkasz Pan ludzi uczciwych to się temu dziwisz. Na co dzień spotykam ludzi uczynnych i nie proponuje im flaszki, bo sam tego bym nie przyjął - słowo dziękuje wystarczy. Dziwię się natomiast jak ktoś jest nieżyczliwy czy niechętny pomóc, bo takich jest zdecydowana mniejszość. Kwestia środowiska w jakim się obracasz, wartości jakie są dla ciebie ważne i podejścia do ludzi.
- 9 1
-
2013-10-05 20:28
język
- 0 0
-
2013-10-05 20:33
język
Flekse przyniósł, jo? A małą flekse czy dużą fleķsę? O losie
- 5 1
-
2013-10-05 20:42
no prosze
jakie szlachetne wyobrażenie o pracownikach fizycznych brudas zalany marzący o kolejnej butelce,
- 10 0
-
2013-10-05 22:13
Podejrzewam, że autor felietonu przypala herbatę i nie potrafi złożyć odkurzacza czy dolnopłuku
Rączki ma bialutkie, wątłe i wypieszczone, płacze nad niewyprasowaną koszulą...
Ktoś tu utrwala stereotypy, dość prymitywne ;)- 8 0
-
2013-10-05 23:32
Pracuję w tej branży od niemal 10 lat...
i zapewniam, to nie jest ewenement - to zaczyna być norma. Wymogi stawiane "konserwatorom", a tak naprawdę technikom utrzymania, są coraz większe. To nie może być przysłowiowy "Anioł". To musi być człowiek, który wie, chce, umie, potrafi i jest zaangażowany, pomocny i w dodatku ułożony. Oczywiście co innego technik na hali w podrzędnym markecie,a co innego technik w dużym kompleksie handlowym / biurowym, jednak mimo wszystko...
- 3 0
-
2013-10-05 23:45
Konserwator przyniósl nie "fleksę", a fleksa.
Reszta ok.
:)- 2 0
-
2013-10-06 01:52
Przepraszam!
Gdzie tu się można wyjszczać?
- 2 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.